Rzecznik PiS Adam Hofman przyznał na antenie Polsat News, że katastrofa smoleńska będzie ważną częścią zbliżającej się kampanii wyborczej jego ugrupowania. - Ona nam pokazuje w jakim miejscu jest dziś polskie państwo. To, co się działo przed, to co się działo po, sprawa śledztwa jest smutną fotografią tego państwa - przyznał w programie "To był dzień".
------
link
------
MÓJ wniosek po 10.04.2011r - dla Kaczyńskiego nie ma żadnych świętości które by uszanował nawet pierwszą rocznice śmierci brata , zamienił w spektakl - "Po Smoleńskich trumnach do władzy". Polityczne granie śmiercią brata dla władzy jest cechą ludzi podłych i nikczemnych ,którzy są wstanie wszystko i wszystkich sprzedać nawet swoja godność i człowieczeństwo dla jednego celu - WŁADZA.
Gdy opadł pył PiS spektaklu chamstwa ,agresji ,jadu i nienawiści nasuwa się taki wniosek - Kaczyński to polityczny niebezpieczny polityczny maniak który pod sztandarami - "Zemsta za śmierć brata" ,choć wersja oficjalna tego cynizmu to - "Uszanujmy godnie pamięć po kochanym Leszku ", chce politycznie chce podpalić Polskę.
Akcentem groteskowy tego PiS festiwalu podłości i chamstwa przed pałacem była sprawa zachowania posłów PiS którzy zachowali się jak typowi stadionowi kibole którzy przewracali barierki i szarpali się z policją , bo wg. sekciarzy PiS legitymacja poselska jest immunitetem dla ich politycznego chamstwa i prostackiego zachowania.
CYNIZM Kaczyńskiego - bezczelny cynik cytuje Ewangelię ,a za chwile wulgarnie obraża Polaków !!!
Kaczyńskiego nawiedzeni fanatycy trzymali w ręku krzyż i różaniec ,a jednocześnie lżyli najgorszymi epitetami Tuska i Komorowskiego - oto katolicyzm w PiS wykonaniu !!!
[b]Kaczyński powiem ci jedno - to co zrobiłeś 10.04.2011 r było najbardziej pogardliwym i podłym wystąpieniem wobec Polaków jakie się dało słyszeć od bardzo długiego czasu ,bo NIKT tak bezczelnie jak ty nie negował Polski , Polaków oraz zasad demokracji.[/b]
|
|
Komisja Jerzego Millera badająca okoliczności katastrofy rządowego
tupolewa na Siewiernym już wie: można odejść w autopilocie po naciśnięciu
przycisku "uchod" znad lotniska niewyposażonego w system
precyzyjnego lądowania ILS. Manewr taki z powodzeniem wykonali na
wojskowym lotnisku w Powidzu piloci bliźniaczej maszyny o numerze burtowym
102 - ustalił "Nasz Dziennik". Korzystając z systemu
automatycznego odejścia, w Smoleńsku mjr Arkadiusz Protasiuk podjął
prawidłową sekwencję działań. A jednak maszyna nie nabrała wysokości.
Dlaczego? To teraz główne zmartwienie polskich ekspertów.
Jak to możliwe, że znad lotniska niewyposażonego w system ILS można odejść
w systemie automatycznym po naciśnięciu przycisku "uchod"? Tu-154M
o numerze bocznym 102, na którym wykonywany był eksperyment, miał wpięte w
system dwie przystawki: lewostronny pulpit PN-5 (odpowiadający za system
nawigacyjny) i prawostronny pulpit PN-6 (skonfigurowany z automatem
ciągu). Przycisk "uchod" spina obydwa systemy. Wystarczy, że
samolot zwiększy kąt natarcia i PN-6, jeżeli automat ciągu jest zaciążony,
automatycznie zwiększa obroty. W ten sposób zadziałała procedura odejścia
automatycznego na lotnisku z odłączonym systemem ILS.
W bliźniaczy system wyposażona była maszyna o numerze burtowym 101,
dowodzona przez mjr. Arkadiusza Protasiuka, która roztrzaskała się 10
kwietnia ubiegłego roku na rosyjskim lotnisku wojskowym w Smoleńsku. Jak
tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" doświadczony pilot
samolotów Tu-154M, który wylatał wiele godzin w lewym fotelu dowódcy, w
dniu katastrofy załoga w sposób prawidłowy korzystała z automatycznego
pilota, gdyż podczas podejścia w trudnych warunkach atmosferycznych, jakie
panowały na Siewiernym, pozwala on na dokładniejsze pilotowanie: mniejsze
odchylenie od kierunku drogi startowej nie powoduje zbędnych przechyleń
samolotu. - Fakt zadziałania przycisku "uchod" potwierdza, że
załoga działała prawidłowo. Ona się zabezpieczyła poprzez wykorzystanie
tego systemu i miała świadomość włączenia "uchodu", gwarantującego
im odejście automatyczne. Po jego włączeniu maszyna powinna pójść do góry
- zaznacza pilot.
W kabinie Tu-154M na każdej sterownicy znajdują się przyciski do
rozłączenia autopilota oraz przycisk odejścia, tzw. uchod. Naciśnięcie
tego ostatniego powoduje, że automat ciągu zwiększa obroty, a przystawka
PN-5 zwiększa kąt natarcia. Kiedy samolot nabiera już wysokości, pilot
przechodzi na sterowanie ręczne. - Wykonane doświadczenie pokazuje więc,
że załoga wykonywała wszystkie procedury prawidłowo, tylko nastąpił jakiś
niekorzystny zbieg okoliczności - dodaje nasz rozmówca.
W Tu-154M jest przystawka nawigacyjna, którą można wykorzystać przy
podejściu nieprecyzyjnym, ale pod warunkiem zaprogramowania wszystkich
detali do podejścia i lądowania. Wówczas autopilot (w tzw. modzie
nawigacji) przechwytuje kierunek na próg pasa i stabilizuje przechylania
samolotu. Z kolei tzw. mod wertykalny (pokrętło na autopilocie) odpowiada
za pochylenie maszyny. - Piloci wykorzystywali ten mod wertykalny ręcznie,
czyli manualnie sterowali zniżaniem, a dokładnie tym pokrętłem, które jest
na autopilocie. Stosowali to z powodu braku ILS na lotnisku. Gdyby był,
użyliby mod glisady i kursu, bo to jest mod typowo ILS-owski - dodaje
pilot. W takiej konfiguracji przycisk "uchod" zadziała, jeżeli
włączony jest automat ciągu. W przeciwnym razie nie ma sprzężenia między
przyciskiem "uchod" a automatem ciągu. - Trzeba sprawdzić na
rejestratorze, w której sekundzie była przyciśnięta gałeczka
"uchod", a kiedy było odłączenie automatu ciągu, to bardzo istotne
- zaznacza. Do tego niezbędne są jednak oryginalne rejestratory.
Podobnego zdania jest doświadczony pilot wojskowych samolotów
transportowych w stopniu majora. - To, że "uchod" bez ILS
zadziałał, nie jest zaskoczeniem, bo przecież od lat te maszyny latały na
lotniska w Rosji, na których zainstalowane były tylko bliższa i dalsza
radiolatarnia i nie było mowy o żadnym systemie ILS. Po co byłby więc ten
przycisk? - podkreśla. Jak dodaje, piloci musieli wiedzieć, jak działa ta
funkcja na lotniskach niewyposażonych w ILS. - Moim zdaniem, jeśli pilot
przechodził szkolenia na tym samolocie, latał nim także na lotniska
nieposiadające systemu ILS, to na pewno próbował, jak zachowują się
poszczególne systemy maszyny, także to, jak i czy zadziała przycisk
"uchod" w takich warunkach. Piloci mieli świadomość, że
"uchod" zadziała, ale tak się nie stało, o czym świadczą dalsze
działania załogi, która ratowała maszynę, próbując odejść ręcznie - dodaje
major. Jak ocenia, w tej sytuacji pozostaje pytanie o to, czy w
rzeczywistości po naciśnięciu "uchod" nie było reakcji samolotu, a
jeśli tak, to jaki był tego powód. - Z informacji, jakie do tej pory nam
przekazano, wynika, że moment naciśnięcia przycisku "uchod" nie
jest rejestrowany w czarnych skrzynkach, ale jeśli on zadziała
|
|
amy każdy centymetr ze 150 mil przewodów wydobytych z wraku
- mówi jeden z ekspertów występujących w dokumentalnym serialu "Tajemnice czarnych skrzynek". Jego emisję rozpoczyna właśnie dostępny w większości kablówek i platform satelitarnych Discovery Channel. Pierwszy odcinek - jutro o 21.30.
Warto obejrzeć, bo w zderzeniu z tym jak wygląda śledztwo smoleńskie, robi porażające wrażenie. Zbieranie najdrobniejszych cząsteczek wraków, wydobywanie z nich wiedzy, precyzyjne analizy pokazują, jak wiele można było zrobić. I jak skandalicznie brzmią w tym kontekście słowa rzecznika rządu Pawła Grasia, który w zeszłym roku stwierdził:
Wrak jest niezabezpieczony, ale mówiąc brutalnie, nie sądzę, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie dla śledztwa.
Telewizja Discovery tak zapowiada serial:
Każda katastrofa lotnicza to wstrząsające wydarzenie, w obliczu którego bezradne okazują się służby - i rodziny. Zostawia za sobą zrujnowane życia, niezrealizowane marzenia i pasmo cierpienia.
Ale z rozbitych samolotów można też wyciągnąć cenne lekcje. Dzięki nim uczymy się budować bezpieczniejsze samoloty, tworzymy lepsze procedury ewakuacyjne i dotyczące unikania kolizji. To sprawia, że liczba nieszczęśliwych wypadków maleje.
Wyciągnięcie takich wniosków byłoby niemożliwe bez zastosowania rejestratorów parametrów lotu, zwanych potocznie "czarnymi skrzynkami". W programie poznamy m. in. osoby, które na co dzień zajmują się rekonstrukcją ostatnich minut lotu. Usłyszymy wywiady ze specjalistami, których doświadczenie pozwala ustalić przyczyny tych nagłych nieszczęść. Fakty wzbogacone będą o grafiki komputerowe i dramatyczne rekonstrukcje wydarzeń z kokpitów.
Tylko na Discovery wyjaśnimy, jak prowadzi się analizy wypadków lotniczych, co mogą powiedzieć eksperci po obejrzeniu wraku i zniszczonych elementów, a także jakie wnioski wyciągamy z tragicznych katastrof.
U nas, jak widać, eksperci są lepsi - wraku nie musieli oglądać. Antoni Macierewicz w wywiadzie dla wPolityce.pl "Piloci wciągnięci w pułapkę. Nie popełnili żadnego błędu" tak mówił o tym jak do tego doszło:
Jeszcze większego znaczenia nabiera w tym kontekście niszczenie wraku Tupolewa, i to zaledwie w kilkadziesiąt godzin po tragedii.
Tak. Z przykrością musze do tego dodać jeszcze jedną, ponurą informację, która dotychczas nie dotarła do świadomości opinii publicznej. To informacja z listu polskich specjalistów, ekspertów, którzy byli w Smoleńsku jako komisja uczestnicząca tuż po wypadku w tych badaniach.
I nie mogli zbadać tego wraku ponieważ pan pułkownik Edmund Klich wyjeżdżał ze Smoleńska właśnie w momencie, kiedy Rosjanie pozwolili naszym ekspertom na zbadanie wraku. Ale ponieważ tylko on był upełnomocniony przez rząd, to nasi eksperci nie mogli wraku zbadać, który następnie został poddany procesowi niszczenia. Najpierw więc zadbano o to by nie mogli wraku zbadać, a potem, żeby został zniszczony.
Stąd może tak duże zaangażowanie pułkownika Klicha w deprecjonowanie tego eksperymentu, stąd może to ciągłe popieranie nieprawdziwych tez rosyjskich. Nie wiem czy taki dokładnie jest związek, ale wiem, że Edmund Klich jest współodpowiedzialny za to, że polscy eksperci nie mogli zbadać tego wraku i dojść do wniosków, które dzisiaj są już oczywiste.
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|