Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Polak usiłował przemycić ponad 200 telefonów komórkowych

Utworzony przez ixifixi, 28 lutego 2012 r. o 14:21
ze zdjecia widze, ze wezwali smiglowiec... afera zdecydowanie przebija "incydent hazardowy" rzadu.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
ze zdjecia widze, ze wezwali smiglowiec... afera zdecydowanie przebija rządowy "incydent hazardowy"
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
To jest polska Straż Graniczna. Czyżby istniał zakaz wywozu telefonów z Polski?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Na Białoruś można bezcłowo wwozić przedmioty osobistego użytku o wartości do 1000 EUR i o wadze do 50 kg.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
21 razy telefony przewyższyły wartość auta!!Telefony warte 65 tys zł.Wniosek z tego,że auto warte ok 3 tys zł.To co za jakimś śmieciem on jechał?Że też take rumple jeszcze odprawiają na granicy?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
21 razy telefony przewyższyły wartość auta!!Telefony warte 65 tys zł.Wniosek z tego,że auto warte ok 3 tys zł.To co za jakimś śmieciem on jechał?Że też take rumple jeszcze odprawiają na granicy?
Widocznie przewidywał utratę samochodu w razie wpadki, więc wybrał autozłom na przemyt.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
To jest polska Straż Graniczna. Czyżby istniał zakaz wywozu telefonów z Polski?
Do kraju 3-go bez odprawy celnej nie można.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
no to sobie podzwonił
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Przemyt to przemyt, konfiskata zasłużona.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Dziś obchodzimy: Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" – polskie święto państwowe obchodzone corocznie 1 marca, poświęcone pamięci "Żołnierzy Wyklętych" – żołnierzom antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia, które zostało ustanowione na mocy ustawy z dnia 3 lutego 2011 roku. Cień "Ognia" Zuzanna Kurtyka Sobota, 25.02.2012 r., jadę do Waksmundu na obchody 65. rocznicy śmierci Józefa Kurasia "Ognia". Od pewnego czasu towarzyszy mi jego postać, wciąga w swoje życie. Budzi ciekawość i podziw. "Ogień" był zwykłym człowiekiem, popełniał błędy. Co w tym wielkiego? Wielka była sprawa, o którą walczył, której na imię wolna Ojczyzna. Wielka była też w tej walce jego samotność. Od samego początku był sam i w miarę upływu czasu coraz bardziej sam. Zabijano mu systematycznie rodzinę, zabijano mu nielicznych przyjaciół, a on walczył. Samotny wilk nigdy nie przetrwa w świecie, na którym zapanowała wieczna zima - wieczna zdrada. Zginął przez zdradę, zginął zdradzony przez przyjaciela, przez sąsiada. Jak zawsze, jak zwykle od wieków. Począwszy od początków naszej ery i Chrystusa. Syn Podhala Fenomen "Ognia" polega na tym, że potrafił zgromadzić wokół siebie tak wielu ludzi. Szli do niego młodzi chłopcy w czasie, gdy komuna ofiarowała im, nie burżujom, tylko synom małorolnych chłopów, taki "piękny" nowy świat, świat, w którym władza jest w rękach "ludu pracującego miast i wsi". Skąd wiedzieli, że to kłamstwo? Kto ich nauczył od dziecka, że to tylko pułapka zastawiona dla głupich i naiwnych, prostych ludzi przez sowiecki aparat bezpieki poszerzany szybko o podobne duchem szeregi Polaków. Nabrał się nawet "Ogień", wstąpił do Milicji Obywatelskiej, chciał budować tę swoją Ludową Polskę, o której zawsze marzył. Co zobaczył w Lublinie, a potem w Warszawie, gdzie wyruszył na poszukiwanie nowego, "polskiego" rządu? Co zobaczył, że wrócił odmieniony, odrzucił tę propozycję spokojnego i łatwego życia po zakończonej wojnie i ruszył w lasy Podhala? I ruszył do walki z władzą marionetkowego państwa zwanego PRL? Bardzo chciałabym, by mógł odpowiedzieć mi na to pytanie. Przecież inni, bardziej wykształceni, doświadczeni, mądrzejsi, na tę współpracę z sowieckim reżimem instalowanym w Polsce rękami Polaków poszli. Gdyby ich nie było, Sowieci nie mogliby zalegalizować PRL na świecie. Skąd u Józefa Kurasia wzięła się umiejętność odróżnienia prawdy od kłamstw, zrozumienia, że nowy ustrój niesie za sobą zburzenie tak ważnych dla życia punktów odniesienia, jak własny kraj, naród, suwerenność narodu, jego przodkowie, przeszłość i pamięć, rodzina, ojciec i matka, wiara w Boga? Gdy patrzę na pokryte śniegiem, mijane po drodze do Waksmundu góry, smreki leśne pochylane prawie do ziemi podmuchami porywistego wiatru, majestat wyłaniających się po prawej stronie drogi Tatr, myślę w pierwszej chwili, że może to ziemia Podhala potrafi rodzić takich ludzi jak "Ogień" i jego żołnierze. Może rodzina Kurasiów, dom rodzinny ukształtowały tak mocno "Ognia", że do końca pozostał wierny dwóm sprawom: patriotyzmowi i idei ludowej. Kuraś pisał w ulotce: "Szczęśliwy i zadowolony naród polski odetchnął wreszcie pełną piersią. Wojna skończona. Każdy wraca do swej ojczyzny. Zwycięzcy i oswobodziciele zatknęli swoje zwycięskie sztandary na polskich ziemiach. Radość trwała godzinę. (...) Aresztowania, bicia naszych braci prowadzi słynne NKWD. Wybawili nas, dali pomoc (...) otrzymaliśmy zapłatę za swoją kilkuletnią pracę z okupantem niemieckim. Więzienia w przeciągu kilku miesięcy zostały przepełnione starymi wojownikami". A to był dopiero początek wynaradawiania Polaków. Przeżyć miał tylko ten, kto ugiął kark i kolana przed Sowietami. Hyrny góral nigdy tego nie mógł zrobić i nie zrobił. I tak narasta jego legenda. Niszczono ją i nadal próbuje się niszczyć. I... nic. Próbowano różnych sposobów, by zabić legendę "Ognia". Pisano o nim jako o pospolitym przestępcy, bandycie. "Dziennik Polski" z 27.02.1947 r. po jego śmierci napisał: "Spokój zapanował na Podhalu". Spokój tak, ale za jaką cenę? Za cenę wynarodowienia społeczeństwa, za cenę zgody na nowy rodzaj niewolnictwa zaprowadzony na ziemiach podbitych przez sowiecką Rosję. O sytuacji w Waksmundzie po śmierci "Ognia" Wojciech Kuraś pisał: "We wsi odżyli wszyscy, którzy współpracowali z Niemcami. Wszystkich aresztowanych czy więzionych po wyzwoleniu, obojętnie, czy był winien czy nie, nazywano bandytami, bandziorami i okazją do zaczepki była każda zabawa, każde chrzciny. Nie uszanowano nawet wieku, siwych włosów i nieraz dzieci uczono, aby głośno przezywały ludzi idących drogą, których rodzice uważali za wyjętych spod prawa". System sowiecki generował i podtrzymywał te nastroje potrzebne, by instrumentalnie kierować ludźmi. Podjudzano do nienawiści, do pogardy. Za nie nagradzano. Skąd my to znamy? Rozmowy o Polsce Wieś Waksmund zaczyna się zaraz za Nowym Targiem, teraz to właściwie prawie przedmieścia. Niestety, pozbawione całkiem uroku czy choćby jakiejś architektonicznej harmonii. Ot, taka postkomunistyczna bylejakość. Tylko świat wokół piękny. Zastanawiam się, ilu spośród jego mieszkańców podpisałoby się pod zdaniem: "Patriam amamus, non quia magna, sed quia nostra" (Ojczyznę kochamy nie dlatego, że jest wielka, ale że jest nasza). Uroczystość rozpoczyna spektakl słowno-muzyczny przygotowany przez młodzież ze szkoły w Waksmundzie. Zdanie napisane przeze mnie powyżej mogłoby być jego mottem. Na uroczystości obecny był drobny staruszek pan Kazimierz Paulo "Skała". W 1947 roku miał 22 lata... Był dowódcą 5. kompanii u "Ognia". Dziś z dużą swadą opowiada wszystkim o swoich losach, o lasach innych żołnierzy i o Polsce. Wiele osób dziś mówi publicznie z dumą: mój brat był u "ogniowców", mój wuj walczył razem z "Ogniem", mój dziadek, umierając, płakał, gdy mówił o Polsce. Są rzeczy, dla których nawet warto zginąć. W kościele jest pełno młodych chłopaków, właściwie młodych mężczyzn. To oni poniosą sztandar "Ognia" przez następne dziesięciolecia. Dla nich, dla młodych ludzi, czar legendy Józefa Kurasia, odważnego, niezależnego, najbardziej znienawidzonego przez pachołków Rosji dowódcy Podhala, jest zbyt mocny, by się mu zdołali oprzeć. Wartości, którym się poświęcił, są zbyt stare, jak stare złoto, czyste i sprawdzone przez minione pokolenia, by nie przyciągały młodych, niezdeprawowanych jeszcze umysłów do siebie. W czasie Mszy św. modlitwę wiernych przygotował i wygłasza pan Sławomir Hajos. Padają prośby o modlitwę przeplatane fragmentami wierszy, tak poruszające i wymowne, że warto byłoby przytoczyć je w całości: [b]Gdy orzeł wreszcie odzyskał koronę, za
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ale trzeba Białoruskim służbom dać parol bo nasze to by policzyły te telefony nie po 325 zł ale po 3 250zł!!! No bo u nas musi być wynik w niebotycznych liczbach. Jak znajdą fajki to nie liczą ich po 20 zł wartości białoruskiej tylko po Polsku za laskę ale po 120!!! I jeszcze podają nie liczbę kartonów czy paczek ale liczbę sztuk papierosów bo to większy efekt! Normalnie jak za komuny albo jeszcze gorzej! Bo propaganda tfu... piar jest ponad wszystko! Ponad honor i prawdę! Co ja mówię honor to dziś obce słowo zwłaszcza w służbach!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...