Wizyta w Urzędzie Pracy nie należy do miłych doświadczeń. Panie zamiast pracować chodzą sobie po sali wystrojone, stukają obcasami, jakby piastowały stanowisko co najmniej dyrektora korporacji, pewnie na kawę, bo z kubkami w rękach. Petent stoi i czeka. Przecież ma czas, bo jest bezrobotny i żadnych innych spraw nie ma. Odłsyłają od jednego stanowiska do drugiego. Na I sali obsługi, miałam do czynienia ze strasznie niemiłą panią, odpowiadała takim tonem, że wszystkiego się odechciewa. Poszłam do doradcy, mojego nie było, pani obok niechętnie oderwała wzrok od kartki, w którą się wpatrywała i na moje pytani 'czy można?', niechętnie dała mi pozwolenie. Rzuciła 'dowód proszę', po czym stwierdziła, że mam iść do innego stanowiska. Pani na innym stanowisku nie mogła znaleźć mojej teczki, dzwoniła i szukała. W końcu założyła nową. Dodam, że byłam na stażu, który załatwiłam sobie sama, urząd nie przyłożył nawet ręki do tego, żeby mi pomóc w poszukiwaniu. Na dodatek spotykam się z taką opieszałością. Na szczęście znalazłam pracę.
|
|
Zadzwonić? Lepiej tam nie dzwonić. Sadzą się od razu. Nie udzielą odpowiedzi bo nie mogą...ok. Ale proszę o kulturę a nie od razu z wrzaskiem i hukiem. Poprosiłam taką PANIĄ o godność i na pewno złożę stosowną skargę.
|
Strona 4 z 4
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|