Kilka słów na temat rynku pracy. Z jednej strony mamy firmy prywatne, gdzie pracodawca chciałby, aby człowiek pracował na czarno ewentualnie na umowę o dzieło za 100 złotych miesięcznie, a jak ktoś ma szczęście to umowę o pracę za minimum ustawowe całą dobę - wyzysk. Z drugiej strony instytuje i urzędy państwowe, gdzie panuje niesamowite poplecznictwo, kolesiostwo i kumoterstwo - bez układów, rekomendacji nie ma najmniejszych szans na pracę. Wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Mam znajomych w takim wieku, że już wychowali dzieci na dorosłych ludzi, którzy to wyjechali z Polski i siedzą na stałę zagranicą. Ale nie mogą wszyscy przecież wyjechać z tego syfu. Jak przez ten Polski syf przebrnąć żyjąc w tym miejscu kilkadziesiąt lat? Najgorsze jest to, że nikt dookoła nie jest w stanie nawet mądrego zdania z siebie wydusić pomijając jakiekolwiek konkretniejsze działania. Jak mi się skończy aktualna umowa o pracę na czas określony to w urzędzie pracy usłyszę mantrę: "Widzimy, że ma pani jakieś wykształcenie, ma pani jakieś doświadczenie zawodowe, przykro nam, ale NIE mamy dla pani żadnej oferty pracy". Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|