Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
wczora okolo godziny 20 zawiozlem dziadka na sor w lublnie na jaczeskiego do dzisaj nie wiadomo czy dziadek zostanie w szpitalu czy pojedzie do domu obsluga jest fatalna w tym momecie co pisze trwa to juz 24 godziny dziadek ma 70 pare lat masakra
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
to co sie dzieje na SOR psk4 to film grozy , pracownicy zachowuja sie jak by cos brali niedozwolonego , na spokojnie sobie siedza i nie zwracaja uwagi na ludzi ktorzy tam przychodza
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
2 dni temu (tj. 28-09-2017) do lek. rodzinnego przywiozłem mamę z silnym bólem brzucha - zwijała się z bólu. Po po przeprowadzeniu wywiadu i badaniu - takim na jakie pozwalały środki - podano leki (w zastrzykach gdyż mama nie była w stanie przyjmować leków doustnie - natychmiast wszystko zwracała) i zalecono aby w przypadku utrzymywania się bólu natychmiast jechać do szpitala. Ponieważ ból się utrzymywał, mama zastosowała się do zaleceń pani doktor. Niestety, nie mając świadomości że w PSK 4 sytuacja jest jaka jest, przywiozłem tam mamę. Jak się wkrótce okazało, to był błąd. Po wielogodzinnym oczekiwaniu przeprowadzono badanie USG. Lekarz stwierdził że to zatrucie pokarmowe i wręczył wypis z zaleceniem aby wziąć od rodzinnego skierowanie na badanie gastrologiczne. Gdy zapytałem dlaczego w takim dużym (pochłaniającym ogromne środki finansowe) - rzekomo nowoczesnym - szpitalu nie można przeprowadzić wszystkich badań i na jakiej podstawie twierdzi że to tylko zatrucie pokarmowe skoro sam stwierdził że nie jest w stanie przeprowadzić wszystkich koniecznych badań... doktor (pełniący 28-09-2017 w godz. popołudn. dyżur na SOR w PSK4) wpadł w szał, zaczął krzyczeć że zaraz wezwie policję bo go obraziłem. Zamurowało mnie. Nie, nie dlatego że pan doktor zasugerował że jak nie przestanę domagać się aby zaczął rzetelnie wypełniać swoje obowiązki to wezwie policję, byłem zdziwiony tym, że lekarz odsyła pacjentkę do rodzinnego... tak jakby on nie mógł w ciągu 30 sek. wypisać skierowania. Przecież skoro niemożna przeprowadzić badania w PSK4, pomyślałem że skierowanie zamiast lek. rodzinnego równie dobrze może wypisać lekarz dyżurny - to pozwoliłoby zaoszczędzić wiele czasu i cierpienia pacjentce - pan doktor wpadł w furię. Mając w pamięci wiele programów typu "Sprawa dla reportera", domagałem się dokładnego badania - a jeśli to nie jest możliwe w PSK4, to skierowania. Tyle się słyszy OD LEKARZY że liczy się każdy dzień, a tu... Nie chciałem być kolejnym bohaterem takiego programu o czym wspomniałem kolejny raz domagając się przeprowadzenia badania lub skierowania tam gdzie będzie to możliwe. Reakcja... lekarz wpadł w furię, zaczął krzyczeć że ma wieloletni staż a "to!" (tu wskazał na mnie) śmie go obrażać. Ostatecznie uległ - tak mi się wydawało, pomyślałem że znaleźli gastroskop - i zdecydował się zatrzymać pacjentkę na dalsze badania. Jednak okazało się że kolejny raz się pomyliłem odnośnie tego SOR. Na to kolejne "badanie" znów trzeba było czekać, a tym wymuszonym badaniem miała być... konsultacja. Było już późne popołudnie, leki od rodzinnego przestawały działać, mama czuła się coraz gorzej o czym poinformowałem panią z okienka, ta oznajmiła że nie jest lekarzem. Mama przerażona impertynencją "lekarza" i jego stanem - był mocno nabuzowany - oraz wiadomością że jednak nie ma co liczyć ani na rzetelne badania, ani nawet na skierowanie, nie czuła się już na siłach by znosić impertynencję pana doktora i oczekiwać kolejne ileś tam godz. na konsultację której konieczności przeprowadzenia wcześniej doktor nie widział. Ponieważ mama czuła się coraz gorzej i wyglądało na to że poza konsultacją zdjęcia USG jednak nie może liczyć już na żadną pomoc, postanowiła jak najszybciej opuścić piekło jakim był dla niej SOR w PSK4. Widząc w jakim stanie jest mama, chciałem dopilnować aby przy wypisie znalazł się dokładny opis diagnozy, tj. że to tylko zatrucie i że lekarz stwierdził że dalsze badania mogą być przeprowadzone w późniejszym terminie. Ale kiedy doktor podszedł, podniesionym głosem zaczą domagać się abym odszedł na bok - mimo że byłem upoważniony do wglądu w dok. medyczną mamy - i tu popełniłem trzeci błąd, rażące zaniedbanie z mojej strony. Dopuściłem aby w wypisie pominięto fakt że nie przeprowadzono wszystkich koniecznych badań co nie pozwala postawić diagnozy. Dodano tylko że to wypis na własne żądanie. Nast. dnia pojechaliśmy do rodzinnego po skierowanie. Po połudn. samopoczucie znów gwałtownie zaczęło się pogarszać - 999...decyzja ratowników, natychmiast szpital. Trochę się uspokoiłem gdy dowiedziałem się że mama nie trafi na Jaczewskiego tylko do Puław. Po jakiejś godzinie może dwóch diagnoza SOR w Puławach: niedrożność jelit. Zachowanie pana doktora jest oburzające. Na obecną chwilę nie chcę wnikać w jakim stopniu czym powodowane, przemęczeniem, wypaleniem zawodowym, czy jeszcze czymś innym, obecnie mam ważniejsze sprawy na głowie. Ale żeby nie było że o służbie zdrowia pisze się tylko źle... W Puławach sytuacja wygląda o wiele lepiej. Lekarze nie wrzeszczą, nie traktują ludzi jak śmieci nazywając ich "to", personel jest uprzejmy. Wprawdzie na SOR w Lublinie znajdowali się nie tylko tacy jak wspomniany pan doktor, byli tam również przedstawiciele personelu do zachowania których żadnych zastrzeżeń mieć niemożna. Ale łyżka dziegciu...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Strona 4 z 4

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...