Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
Tam zawsze się tak czeka to norma w tym szpitalu
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Przeprowadzka wazniejsza niz ludzkie zycie ? ,prokurator powinien zajac sie ta sprawa !!! dosc traktowania ludzi jak motłoch .
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Nie tylko w tym. To norma w prawie wszystkich lubelskich szpitalach. To również norma w podejściu do pacjenta lubelskiego personelu medycznego. Na Kraśnickiej potrafi być jeszcze gorzej. Byłem z mamą w Zachodniopomorskim. Tak się złożyło że trafiła tam do szpitala. Byliśmy w szoku widząc jak przystępnie i miło tamtejszy personel odnosi się do swoich pacjentów.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
co za głupoty pisze ta kobieta jak trafiła do COZL to powinni ją tam przyjąć a nie odesłać choroba nowotworowa jest przecież nie !!!!!!!!! nic nie tłumaczy tego faktu żadne przenosiny czy coś !!!!!!! chory nowotworowi powinni być leczeni w COZL ale zawsze trafiają na inne szpitale z moja mamą było podobnie odesłana z COZL do innego szpitala SKANDAL bo rzekomo nie ma laboratorium w nocy wiec nic nie zrobią  
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
jak by ludzie z byle gownem nie przychodzili na sor tylko leczyli by sie u lekarza poz to nie bylo by tyle czekania!!!! sami robicie sobie na zlosc a potem placzecie jak male dzieci!!!! Wklepcie sobie u dr google definicje sor, dowiecie sie jakie ma zadania i kto powinien tam trafic a kto nie!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Kiedys na podczas grania dostalem mocno w reke. Poszedlem na SOR na Kraśnicka i powiedzieli mi, ze jeżeli bede mial szczęście to przyjma mnie za okolo 4 godziny!!!!! Kolega pojechal ze złamana reka okolo 15 i wyszedl po 21 Moja mama ostatni straciła tam okolo 5 godzin i jej nawet nie przyjeli.   DNO DNA!!!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Zapewne pulmonolog przyjmował w tym czasie pacjentów w prywatnym gabinecie, dlatego go tak długo nie było. To normalna praktyka w tym szpitalu. To jest sprawa dla prokuratora.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
To nie nowość. Przywiozła mnie karetka na sygnale, czekałam na badanie i rozpoznanie przez lekarza 3h zwijając sie z bólu!!!!!! Gdzie powiedziałam co mi jest i wiadomo co trzeba podać w kroplówce!!!!!! Po podaniu leku po 30min wystąpiła znaczna poprawa, po kolejnej godzinie mogłam wracać do domu, z receptą na niezbędne leki. SOR na JAczewskiego tym powinien się zająć STONOGA
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ciary mnie przeszły jak przeczytałam ten artykuł. Moja mama z historią nowotworową była operowana na Staszica i tam na internę trafiła z gromadzącym się płynem. Też czekałyśmy kilka godzin aż cokolwiek zrobią, to usłyszałam że "mam ją sobie zabierać do domu,bo matka jest umierająca. Może umrzeć w każdej chwili". Jedyne działania jakie zostały podjęte to lewatywa (!) na płyn gromadzący się w brzuchu.. bo po podejrzewali niewydolność jelit. Dużo nerwów kosztowało nas by przyjęli ją w ogóle do szpitala. Z wielką łaską została przyjęta, ale potem już było tylko gorzej. Pierwszy raz w życiu spotkałam tam człowieka któremu naplułabym w twarz. Nie da się opisać sposobu w jaki niektórzy lekarze odzywają się do pacjentów, jak traktowane są rodziny pacjentów. Oddział internistyczny to umieralnia. Kiedy nie ma nikogo z rodziny kto by się upominał, pilnował lekarzy pacjentów ma się gdzieś. " Pani ma tyle lat, ja nie jestem magikiem żeby pani pomóc". Płyn postanowili ściągnąć dopiero w dniu kiedy umarła, ale okazało się że już za późno. Kilka dni wcześniej mamie pękła skóra na szwie i płyn wydostał się z niej jak na filmach gore, tryskał, zalał ją całą - lekarze stwierdzili, że dobrze bo się oczyści... Podawanie leków przeciwbólowych w tabletkach osobie która wymiotuje wszystkim i ciągle.. podawanie pokarmów doustnie (bo inaczej ponoć się nie da).. A, mama była skierowana karetką do szpitala przez onkologa, prosto z wizyty. Wszyscy czekali na lekarza tak samo. Mama nie żyje. Dziękuję tylko pielęgniarkom, które sprawiły że czuła się tam lepiej. Jednej młodej Pani doktor która rozmawiała ze mną jak z człowiekiem i młodemu lekarzowi który stwierdzając zgon zachował się z szacunkiem wobec nas i oczywiście lekarzowi który pomógł nam w dostaniu się na oddział (bo bez niego mama umarłaby na moich bezradnych rękach w domu). Reszta to bagno.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Holokaust ludzi starych jest POstanowiony, aby PObrać miliardy złotych z naszych składek na odprawy, nagrody, delegacje, POdroby z rekina oraz ośmiorniczek. A ch.. z POlską wschodnią, bo POlska istnieje teoretycznie, a murzyńskość z POborami POniżej 6 tys zł i tak zagłosuje za zieloną wyspą
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Szanowni Państwo ! całe to centrum onkologii jest z innej planety, zajmują się Świętym Janem, kolorami elewacji, pielgrzymkami, hucznym obchodzeniem imienin, Świąt i temu podobnych, a pacjenci, no cóż nie potrzebni, lepiej gdyby trafiali do innych szpitali !!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
trudny dzień ale chamstwo pozostaje chamstwem bez względu na wykształcenie
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
SOR na jaczewskiego to jakas pomyłka... z Ojcem z wynikami badań (CRP powyżej 500 czyli prawie sepsa) z całodobowej przychodnej z Racławickich (lekarka mówiła że pilnie do szpitala) pojechałem na SOR na jaczewskiego koło 23 (ojciec gorączka 39,8), Najlepsze jest to zę tam jak wół wisi kartka że prosi sie pacjentów najpierw o skierowania sie do przychodni całodobowych w celu wstępnej diagnozy aby skrócić czas oczekiwania.Przez 9H oczekiwania na SOR gdzie nie było leżanki aby ojciec mogł sie położyć i męczył sie na krześle (leżanki zajęte przez pijanych meneli) przeprowadzali badania (łącznie 2 razy krew) nie podali leków i łaskawie o godz 8 rano ojca przyjeli na oddział. w międzyczasie oczywiście priorytetem są pijaki i inne menele przywożone przez karetki. Recę opadają.....
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Czy naprawde nie można sobie poradzic z bezdusznościa i kołtuństwem konowałów? W Chinach znależli sposoby!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Moja teściowa dwa tygodnie temu trafiła na oddział ratunkowy w szpitalu przy ulicy kraśnickiej. Była godzina 10.30 przed południem. Leżała na wyrku do godziny 22 nie jedząc nic /jest cukrzykiem-musi co kilka godzin jeść/Miała podłączoną kroplówkę która w pewnym momencie zaczęła się cofać. Mąż podbiegł do dyżurki i zgłosił to - oburzona młoda PANI powiedziała że ona jest lekarzem i nie do niej należy to zgłaszać tylko do pielęgniarki. Na pytanie gdzie jest jakaś pielęgniarka odpowiedziała że nie wie. Zdenerwowany powiedział że może dyrektor będzie wiedział - ale nic ją to nie obchodziło. KIEDY WRESZCIE TO PODEJŚCIE DO PACJENTA SIĘ ZMIENI - może jak przyjdą ukraińscy lekarze.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Tu przytoczę sytuację ze szpitala na Kraśnickiej.Moja mama z bólem woreczka trafiła zawieziona przeze mnie na ostry dyżur.Siedziała na sali i czekała na pielęgniarkę która w okienku coś pisała.Poinformowałam ją że mama się źle czuje że woreczek ją boli a jest po wymianie zastawki i jest zmęczona.zmęczona. Chwilkę potem przyszła do Pani w okienku koleżanka i dosłownie gadały o pierdołach....wkurwi.... podeszłam do okienka bo mama mi bladła,powiedziałam że mają się ją natychmiast zając bo szlag mnie trafi.Dopiero wtedy wzięły ja z holu/sali do pokoju gdzie dały jej kroplówkę i tyle.....na szczęście woreczek usunięto na czas ale co mama się ocierpiała to tylko Ona wie.Zero pomocy i współczucia.Dodam że to była późna godzina i nikogo oprócz mamy nie było,tylko jakis Pan który już pod kroplówką leżał.Znowu na Kraśnickiej koledze pomogli kiedy z innych szpitali odsyłali go w środku nocy z postępującym zakażeniem krwi(szła mu pręga od palca,była już na przedramieniu koło obojczyka).Nigdzie nie widzieli zagrożenia,dopiero na Kraśnickiej lekarz dał zastrzyk i pytał czemu tak późno....wszystkie szpitale odmawiały pomocy!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Jakiś bardzo obrażalski ten Pan pulmonolog. Może powinien zmienić zawód.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Chamstwo, niesamowita buta, znieczulica, to cechuje dużą część lekarzy. Pielęgniarki nie są wcale lepsze. Gdy czytam o ich złym traktowaniu przez lekarzy nie czuję żadnego współczucia. Miłe panie, nie powierzyłabym Wam psa, a co mówić człowieka. Jesteście po prostu jak cyborgi. Oczywiście są wyjątki, ale niestety to tylko wyjątki.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Dodaje, że pulmonolog miał w tym czasie na oddziale pacjenta z krwawieniem z dróg oddechowych. - Musiał więc się nim zająć w pierwszej kolejności " lol ciekawe jak dlugo tego pacjeta szukali. Po szesciogodzinnym krwawieniu chyba juz pacjeta by nie mial. Kiedy skonczy sie krycie tylkow lekarzy. Jerzeli popelniaja blad - powinni odpowiadac!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
...PRIMUM NON NOCERE...jedna z naczelnych zasad etyki w medycynie,dla niektorych lekarzy chyba straciła na znaczeniu.Ale coż,są lekarze i taborety!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Strona 1 z 3

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...