Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
Osobiście nie życzę sobie aby takie katolickie brednie wpajać w szkole mojemu dziecku. Nie po to dziecko chodzi do szkoły w XXI wieku by czytać takie bzdury, że do wypieczenia chleba niezbędne jest Boże błogosławieństwo.... XXI wiek. Weźcie, nie rozwalajcie mnie. Szkoła to nauka, a nie zabobony. Religia z powrotem do kościoła powinna trafić, a nie na siłę wciska się te teksty do podręczników. Jak PiS wygra to będziemy mieli naukę..... a raczej "naukę"....
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Średniowiecze! Trzeba to posprzątać! Za kilka dni może być po rybkach!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Rzeczywiście dziwne. Jednocześnie bawi mnie to że obiektywnym autorytetem do ktorego się zwrócono o opinie jest kandydat z list ZLEW.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Temat dla miernot co nie mają większych problemów...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
 A ja płacąc podatki wybieram podręcznik katolicki i religię w szkole, zamiast finansowania środków antykoncepcyjnych in vitro i tym podobnych. Parafie też płacą podatki.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Co za nierzetelny artykuł ... Podręcznik ma Nr dopuszczenia MEN: 76/3/2011 i 76/6/2011 i jeżeli to obecny rząd zaakceptował to raczej nie ma to charakteru indoktrynacji Poza tym dlaczego setkom tysięcy rodzicom i nauczycielom również o poglądach lewicowych jakoś to nie przeszkadza od 4 lat ??? Gdzie jest wypowiedź przedstawiciela MEN ??? Gdzie zrównoważone opinie innych rodziców ??? Tekst ma wydźwięk jednostronny i dziennikarz jak widać nie powinien pisać artykułów skoro nie potrafi nawet się trochę wysilić żeby zachować pozory obiektywizmu
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
nie uczęszczające??? Od 1997 roku mogliście się już nauczyć poprawnej pisowni!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Dzięki Bogu! już myślałam, ze chcą Go Poświęcić! Hi hi hi , a tu poświecili czas żeby go wypier...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Czego to się lewactwo nie chwyci, żeby wyrwać trochę kasy?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Akurat pan Kalbarczyk to ostatni, który mógłby uchodzić za bezstronnego eksperta w kwestii miejsca tradycji i wartości wywodzących się z religii katolickiej w życiu publicznym. Dodajcie kilka słów o jego poglądach w tym zakresie dla uzupełnienia obrazu.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Średniowiecze! Trzeba to posprzątać! Za kilka dni może być po rybkach!
Dzieci nie są takie głupie i nie dadzą się indoktrynować !!! Nawet gdyby w tych książkach napisali ,że Bóg stworzył świat na trzeźwo, a nie po pijaku !!! Niech piszą, a dzieciaki i tak znają prawdę , tylko twórcy tych książek wystawiają świadectwo swojego ograniczenia !!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Światłym" i "oświeconym" /celowo w cudzysłowie/ polecam powrót do książek i uważne przestudiowanie tematu: Średniowiecze. Proponuję działy: nauka, architektura, sztuka, polityka. Bo jak na razie, to widać, że piszą tu niedouczone gimbusy na zlecenie lewactwa
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Igraszki z diabłem DODANE 2011-06-01 06:30 Aleksandra Pietryga; GN 20/2011 Katowice Do księży egzorcystów i sióstr w Rybnie systematycznie zgłaszają się rodzice małych dzieci z prośbą o modlitwę. O zdrowie? Nie. O uwolnienie ze skutków zabawy ze złym duchem.  ANDRZEJ GRYGIEL/ PAP/ GNMasaż dźwiękiem z wykorzystaniem mis tybetańskich – relaks czy zagrożenie duchowe? Nowoczesne formy edukacji. Rozwijanie potencjału u dziecka i wspieranie jego wszechstronnego rozwoju. Szeroka gama ciekawych zajęć dla maluchów, od tańca po lektoraty językowe. A wszystko w atmosferze zabawy i przygody, pod okiem doświadczonego zespołu: pedagogów, psychologów, logopedów, pracowników naukowych. To oferta Akademii Indygo z Katowic. Brzmi świetnie? To szukamy dalej. Zespół Akademii Indygo proponuje wiele bardziej i mniej standardowych metod pracy z dzieckiem oraz terapii. Mamy więc tu zajęcia artystyczno-plastyczne, teatralne, zajęcia muzyczne z gongami i misami dźwiękowymi, klub mamy i malucha, liczne warsztaty dla rodziców i pedagogów, np. jak prowadzić zajęcia kulinarne dla dzieci; bajkoterapia, czyli jak pisać bajki i opowiadania; mandale w edukacji i terapii. Potrzeba wiedzy i dużej świadomości zagrożeń duchowych, by dostrzec w tym gąszczu ofert, że coś jest nie tak. Brzuszki wibrują – W zerówce, do której uczęszcza nasz syn, przy szkole podstawowej nr 27 w Katowicach, padła propozycja, skierowana do rodziców, by umożliwić dzieciom udział w jednorazowych zajęciach z rytmiki – opowiada Krzysztof Kurzeja, tata 6-letniego Władysława. – Koszt 10 zł od osoby. Chyba wszyscy rodzice wyrazili zgodę. Nic niepokojącego, do tego za niewielkie pieniądze. Dzieci na zajęciach się zjawiły, przyszedł pan i pani z kotkiem. - Po powrocie syna ze szkoły spytałam go, jak się bawił. Czy tańczył, czy ćwiczył – mówi Natasza Kurzeja, mama Władzia. – Okazało się, że zajęcia z rytmiką miały niewiele wspólnego. Instruktorzy z Indygo przynieśli ze sobą rekwizyty – misy tybetańskie, dzwonki oraz żywego kota. To była jedna z ich ofert, którą na stronie internetowej określają jako autorski program rozwojowy lub, bardziej dosadnie, warsztaty edukacyjno-rozwojowe „Tybet – Kraina Dalekiego Wschodu”. Nazwa mówi sama za siebie. – Syn opowiadał nam o zabawie z misami – relacjonuje mama Natasza. – O tym, jak pan kładł dzieciom misy na brzuchach i czuło się takie fajne wibracje. Zaniepokoiliśmy się poważnie. Państwo Kurzejowie skontaktowali się z wychowawczynią i sekretariatem szkoły. Okazało się, że ofertę z Akademii Indygo przedstawiła wychowawczyni jedna z matek. Jako wspomniane zajęcia z rytmiki. Dyrekcja szkoły w takich przypadkach ufa wychowawcy klasy i – jak podkreślają zapytani dyrektorzy – nie ma obowiązku monitorowania wszystkich propozycji. A szkoda, bo można niechcący wejść w bagno i wciągnąć w nie dzieci. – Wychowawczyni naszego Władzia sama poczuła się zaniepokojona przebiegiem zajęć – opowiada Krzysztof Kurzeja. – Zwróciła szczególną uwagę na panią, która towarzyszyła prowadzącemu ćwiczenia, ale trzymała się z boku i była „dziwnie nieobecna”. Kurzejowie zabrali syna do franciszkanina, ojca Gerarda Buli, który w Panewnikach m.in. sprawuje posługę egzorcysty. Przesada? – Chcieliśmy, żeby ojciec pomodlił się nad naszym synem, by Pan Jezus pozamykał wszystkie furtki na działanie szatana, które mogły się pootwierać podczas zajęć z metodami ewidentnie odwołującymi się do ideologii kultury i religii Wschodu.   cd   http://rodzina.wiara.pl/doc/872178.Igraszki-z-diablem
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Rozwijajmy się, zamiast rywalizować     „Szybko, łatwo i skutecznie” nie zawsze znaczy dobrze - o zagrożeniach duchowych i potrzebie umiaru w szkole mówi Ewa Fus-Kubacka, nauczyciel, socjoterapeutka, związana ze wspólnotą neokatechumenalną MAŁGORZATA CICHOŃ: - Dlaczego zaczęłaś zajmować się zagrożeniami duchowymi dzieci i młodzieży? EWA FUS-KUBACKA: - Ponieważ sama nieświadomie zaangażowałam się w metodę okultystyczną! Zrobiłam pierwszy stopień kursu kinezjologii edukacyjnej. Pewne rzeczy mnie dziwiły, czułam zmieszanie, kiedy pokazywany był np. tzw. test mięśniowy. Zostałam zaproszona na kurs drugiego stopnia. Ukrywano treść dalszego programu, ale ja nie byłam czujna i poszłam na te zajęcia. Mało tego - zorganizowałam warsztaty z pierwszego stopnia w mojej szkole! Potem zauważyłam, że niektóre ćwiczenia mają elementy hinduizmu np. mudry. Gdy już dostałam skrypt do ręki, okazało się, że wiele treści tej metody związanych jest też z medycyną chińską, z ideologią meridianów. Wszystko to podawane było po kawałku, w zakłamany sposób. - Co zrobiłaś, gdy się zorientowałaś, że coś tu nie gra? - Skontaktowałam się z o. Aleksandrem Posackim SJ (europejski konsultant egzorcystów - przyp. red.), który badał tę metodę pod kątem zagrożeń duchowych. Bardzo mi pomógł, zwracając uwagę na zagrożenia duchowe w edukacji i terapii. Potem w Warszawie odbyła się konferencja, podczas której naukowcy udowodnili, że kinezjologia edukacyjna nie opiera się na nauce - materiały z tej konferencji opublikował Instytut Badań Edukacyjnych. Martwi mnie, że ta metoda nadal wykorzystywana jest w pracy z dziećmi, także z niepełnosprawnymi. Osoba dorosła ma szansę się obronić, ponieważ posiada zmysł krytyczny, dzieci go nie mają. - W edukacji sięga się po metody, które są szkodliwe? Dlaczego? - Pęd do sukcesu, rywalizacja, rankingi szkół - wszyscy chcą uczyć się szybko i skutecznie. Żyjemy w kulturze nadczłowieczeństwa! Świat nie znosi cierpienia, braku, a nawet umiaru! W rywalizacji nie ma miejsca na budowanie relacji, a w życiu trzeba też nauczyć się przegrywać. Tymczasem naczelna zasada antropocentryzmu i New Age to: „Mogę stać się bogiem i być samowystarczalny”. Gdy na to nałoży się duża rywalizacja w szkole, młodzież idzie na skróty. Dlatego korzysta z NLP (neurolingwistyczne programowanie - przyp. red.), metod szybkiego czytania czy uczenia języków obcych sposobem SITA. Często używa się tam technik rzekomo uruchamiających niewykorzystane obszary naszego mózgu, a w rzeczywistości są to niebezpieczne techniki transowe. Metody „szybko działające” bywają, niestety, podpowiadane przez nas, nauczycieli, i wymuszane na dzieciach przez rodziców. - To przykre… Czemu nauczyciele nabierają się na tak wątpliwe oferty? - Często powodem jest nasza cecha, żeby się ciągle dokształcać, usprawniać, rozwijać, zamiast zatrzymać się na relacji i spokojnie prowadzić ucznia. Odkąd powstały gimnazja, nauczyciel dostaje uczniów na 3 lata i ma ich przygotować do egzaminu, nie znając ich! A wcześniej miał perspektywę całości! Czasami też przychodzą mody, które powodują, że szkoła przestaje żyć tym, czym żyć powinna. Np. w szkolnych gabinetach ma miejsce „wspomaganie” ucznia przez psychologa z zastosowaniem mandali, biofeedbacku czy relaksu w stanie alfa. Nauczyciele obligowani są do doskonalenia, realizując stopnie zawodowe. Wchodzą w alternatywne metody (np. Silvy, tai-chi, superlearning, relaksację), które nie były przedmiotem ich studiów, ale robią to ze względu na wymogi, żeby poszerzyć kompetencje i zaliczyć awans. Gdyby dyrektorzy reagowali, powiedzieli, co jest wartościowe, a co nie, byłoby lepiej. Ale sami też często tego nie wiedzą. - Na co jeszcze nauczyciele powinni zwrócić uwagę? - Na firmy przychodzące z ofertami zajęć dla dzieci. Ostatnio czujny dyrektor jednej ze szkół nie zgodził się na spotkanie z rodzicami, zaproponowane przez przedstawicieli ośrodka, który organizował dla dzieci zajęcia szybkiego zapamiętywania. Mimo rekomendacji Kuratorium Oświaty dyrektor stwierdził, że program tych zajęć był sformułowany zbyt ogólnie, bez podania technik i metod. Poza tym powinniśmy zwrócić większą uwagę na symbole okultystyczne, których używają młodzi ludzie. Szkoły nie pozwalają na używanie symboliki klubów sportowych, dobrze by było, by nie godziły się na symbolikę satanistyczną czy tatuaże. W szkole, w której pracuję, reguluje to odgórnie statut. Ogólnie nauczyciele niechętnie reagują na zagrożenie duchowe. Myślę, że wynika to z ich małej znajomości tych zagadnień i związanego z tym lęku. Równocześnie coraz więcej nauczycieli bierze udział w spotkaniach i konferencjach poświęconych tym tematom. Nie widzę powodu, dlaczego by nie rozmawiać o tych wartościach z uczniami. Uważam, że dobrą rolą szkoły byłoby dbanie również o bezpieczeństwo duchowe uczniów. - Czy w sprawie zagrożeń duchowych interweniują rodzice? - Tak, rodzice w jednej z krakowskich szkół domagali się usunięcia z listy lektur „Harrego Pottera”. O zagrożeniach książki można przeczytać w publikacji Gabriele Kuby: „Harry Potter - dobry czy zły”, na końcu której jest nota kard. Ratzingera (przyszły papież pisze w niej m.in.: „Dziękuję bardzo za pouczającą książkę. Dobrze, że wyjaśnia pani sprawę Harry’ego Pottera, ponieważ jest to subtelne uwiedzenie, które oddziałuje niepostrzeżenie, a przez to głęboko, i rozkłada chrześcijaństwo w duszy człowieka, zanim mogło ono w ogóle wyrosnąć” - przyp. red.). Skorzystali z zasady, że rodzic ma naturalne prawo ingerowania w program nauczania, gdy ten wzbudza w nim niepokój. A przynajmniej może skierować pytania na ten temat. Nie chodzi o to, by kontrolować nas, nauczycieli czy krytykować dyrektywy, tylko żeby współpracować.   cd   http://www.niedziela.pl/artykul/60592/nd/Rozwijajmy-sie-zamiast-rywalizowac
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Osobiście nie życzę sobie aby takie katolickie brednie wpajać w szkole mojemu dziecku. Nie po to dziecko chodzi do szkoły w XXI wieku by czytać takie bzdury, że do wypieczenia chleba niezbędne jest Boże błogosławieństwo.... XXI wiek. Weźcie, nie rozwalajcie mnie. Szkoła to nauka, a nie zabobony. Religia z powrotem do kościoła powinna trafić, a nie na siłę wciska się te teksty do podręczników. Jak PiS wygra to będziemy mieli naukę..... a raczej "naukę"....
To zapisz swoje dziecko do szkoły tam gdzie uczy jakis rabin!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
To zapisz swoje dziecko do szkoły tam gdzie uczy jakis rabin!!!
ty naprawdę taki ułomny /a umysłowo ? oni w tego samego Boga wierzą
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...