Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Nowe betanki w Kazimierzu

Utworzony przez solidarność organistów, 10 października 2007 r. o 20:09 Powrót do artykułu
Ta miernota .... Mieczysław ksiądz to nawet nie skończył całej formacji seminaryjnej, był w seminarium lubelskim chyba ze 2 lata lub rok. Więc został ten element księdzem po znajomości i po kursach. O czym tu mowa, on nawet nie umie być księdzem. Zapytajcie się księży, co przeszli całą formację 6 lat, to wam o tym ptaszku .... opowiedzą. Każdy ksiądz, co był w latach 80-dziesiątych w seminarium lubelskim to wam potwierdzi. Zapytajcie tych co dzierżawią od niego aptekę i sklep jubilerski, a wam powiedzą jaki to kawał typa. I dlatego bp ... z nim trzyma, dlatego jest on jego rzecznikiem.
Ostatnio edytowany 3 marca 2010 r. o 19:47
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
... w przeszłości Mongołowie i Saraceni porywali w jasyr chrześcijańskie kobiety, by mieć od nich dzieci. Zabijali po wzięciu miasta tylko mężczyzn i starców. Chłopców brali w jasyr, by z nich tworzyć potem oddziały janczarów. Nawet kryminaliści w zakładach karnych mają wodę, oświetlenie elektryczne, gaz do funkcjonowania kuchni.Jakie przestępswo popełniły Siostry Betanki??? Czy to jest moralne , że w XXI w. aż prawie 70-ciu kobietom, które nie popełniły żadnego przestępstwa, można odciąć podstawowe środki do życia.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
wiecie jaki będzie najbliższy wykład bpa Żydzińskiego: UNIOA WOLNOŚCI JEDYNĄ DROGĄ DO ŚWIĘTOŚCI
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
bo?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
weź pod uwagę fakt,że po nałożeniu na nie ekskomuniki, KK przestał je sponsorować, więc może poprostu nie płaciły rachunków, bo nie miały z czego...A jeśli się nie płaci rachunków, to zwykle tak się dzieje, że elektrownia i gazownia odcinają media...nieprawdaż?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
jesteś z kręgu byłych betanek?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
a ja myślę, że on właśnie umie być księdzem, bo trzyma nie tylko z tymi którzy mają kasę, pochyla się też z miłością nad tymi, którzy nie mają nic. A o ile mi wiadomo na tym właśnie polega kapłaństwo
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Jestem dość zasmucony twoja wypowiedzą . Moim zdaniem (jak i wielu innych osób) ks. Mieczysław jest najlepszym księdzem jakiego znałem i znam. Bardzo dużo poświęca innym świadczy o'tym choćby jego zaangażowanie w budowanie wolontariatu. Zachęcam autora tematu aby przeszedł się i posłuchał kazań ks Puzewicza a dopiero potem się wypowiadał. Sam mam mieszane poglądy co do kościoła jednak Ks. Mieczysław jest osobą której nic nie mogę zarzucić. Jest prawdziwym duchowym z powołania
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ks.Mietek jest najmądrzejszym człowiekiem jakiego znam, jeśli on nie nadaje sie, żeby być księdzem to już nikt się nie nadaje. Wiem, że aktywność ks.Mietka może być niewygodna, to,że zauważa problemy,których inni(księża również!) nie chcą widzieć. Człowiek,który chce oczernić ks.M.P. musi jeszcze w życiu dużo mądrych i dobrych rzeczy zrobić, żeby mu dorównać.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wypowiedź będąca ostrą krytyką ks. Puzewicza wydaje mi się bardzo niewiarygodna i oszczercza.Tekst ten nie grzeszy również kulturą słowa, co pozwala dojść do wniosku, że poziom autora ,chociażby pod tym względem, zbyt szczególny nie jest.Poniżające jest nazywanie kogokolwiek miernotą, a tym bardziej cenionego przez wiele osób ks. Mieczysława, który zdaniem wielu, czyni wiele dobrego.Chciałabym wystąpić w jego obronie, chociaż osobiście poczułam się kiedyś w życiu przez niego skrzywdzona.Nie myślcie od razu o jakimś molestowaniu, czy czymś w tym rodzaju. Broń Boże nie o to chodzi.Wiele lat temu, gdy mieszkałam jeszcze w Lublinie i byłam bardzo religijną i bogobojną studentką, miałam okazję poznać tego księdza. Sprawiał wrażenie sympatycznego, dobrego i inteligentnego człowieka. Potem trafiłam do niego do spowiedzi i tam już w stosunku do mnie taki nie był. Z perspektywy czasu, po wielu latach, wiem, że nie miałam wtedy bardzo złych czynów na sumieniu, ani złych zamiarów. Miałam natomiast bardzo trudne relacje rodzinne i potrzebna mi była wtedy bardzo pomoc duchowa i prawdziwe duchowe wsparcie. Zamiast tego otrzymałam pogardę, wyszydzenie i spotkałam się z zupełnym niezrozumieniem z jego strony. Nie otrzymałam wsparcia duchowego, jakiego spodziewałam się po tak moim zdaniem wtedy idealnym kapłanie. Nie wiem, może był wtedy zdenerwowany, moze miał zły dzień, może nie miał cierpliwości, by mnie wysłuchać. W każdym razie czułam sie poniżana i atakowana.Po tym zdarzeniu bardzo się załamałam, myslałam o przejściu z katolicyzmu do kościoła ewangelickiego, bo chciałam pozostać przy Bogu a jednocześnie nie mieć nic wspólnego z katolicyzmem.Później odnalazłam się jakoś w katolicyźmie, ale wielu kolejnych spowiedników, którym mówiłam o tym, co mówił do mnie i jak mówił do mnie ks. Mieczysław, nie pochwaliło tego zbytnio i stwierdzało jednoznacznie, że mam prawo czuć się pokrzywdzona.Minęły już lata od tego zdarzenia, które oczywiście przebaczyłam mu jakoś.Jako dojrzały już dziś człowiek, a nie szukający dopiero sensu i celu życia, jak wtedy przed laty, wiem dziś, że zanim zacznie się człowieka potępiać i atakować, należy wcześniej spróbowac go zrozumieć i dać mu duchowe wsparcie. Ja co prawda nie otrzymałam wtedy tego zrozumienia i wsparcia od ks. Mieczysława, ale nauczyłam sie przez całe osotatnie lata dawać je innym.Paradoksalnie przez zadane mi cierpienie , nauczyłam się jednak czegoś bardzo pożytecznego.A co do ks. Mieczysława , myślę, że mernotą, ani szują on napewno nie jest. Wypowiedź jednego z internautów , która powyżej została przeze mnie mocno skrytykowana, jest w moim odczuciu krzywdząca dla tego kapłana. Przedstawianie go z kolei jako chodzącego ideału ( głosy obrońców) też mnie osobiście trochę śmieszy.Myślę jednak, że każdy kapłan jest tylko człowiekiem i ma prawo do błędu. Błąd może być zresztą nieuświadomiony i mozna go popełnić działając w dobrej wierze. Dlatego zdecydowałam się o tym napisać. Może zresztą ten kapłan wszystkich zawsze dobrze potraktował i tylko ja jedna miałam pecha?Może dawniej był bardziej zaczepny i mniej wyrozumiały niż jest teraz?Myślę, że jednak mógłby przecztać kiedyś przez przypadek moją wypowiedź. Wtedy stałby się pewnie wyjątkowo ostrożny w podejściu do ludzi, zwłaszcza tych młodych, zagubionych i szukających dopiero własnej drogi i też mających prawo do błędu, szukania i myślenia.Może ten tekst i jemu pomógłby uświadomić, że w oczach wielu jest on ideałem ( a to sukces dla kapłana), ale są i tacy dla którch on ideałem się nie stał, chociaż miał ku temu predyspozycje. Ja osobiscie życzę mu jak najlepiej i nie chowam już w sercu do niego urazy.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Nie jesteś jedyną osobą, która ma podobne odczucia w stosunku do ks.Mieczysława.Ja też trafiłam pod jego "skrzydła" gdy byłam w trudnym okresie życia.Ksiądz nie był ani miły, ani delikatny, ale, mimo to czułam, że mnie rozumie.Zmotywował mnie do paru zmian na lepsze, otworzył mi oczy na wiele ważnych spraw, których wcześniej nie dostrzegałam.Czasem, gdy przypomnę sobie ile mnie kosztowało, żeby się przed nim otworzyć (z nadzieją,że pomoże),a potem słowa jakie od niego usłyszałam,to jest mi przykro,bardzo to bolało.Jednak nie mam żalu,bo więcej było tych dobrych rzeczy, których się od niego nauczyłam niż tych złych. Uważam go za jednego z najmądrzejszych ludzi jakich w życiu spotkałam, choć na pewno nie najbardziej empatycznych,czy wyrozumiałych.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Z zainteresowaniem przeczytałam powyższe wypowiedzi.Mam podobne doświadczenia jak dwie panie przedmówczynie.Od chyba ośmiu lat nie miałam kontaktu z ks. Mietkiem.W czasie studiów byłam dla niego pełna podziwu - inteligentny, elokwentny, pociąga młodzież do istotnych społecznie akcji.W spotkaniach grupowych pokazywał się z bardzo dobrej strony. Lubiłam go i postanwiłam mu zufać. Poszłam do niego z nurtującym mnie problemem. Oczekiwałam rozmowy, wsparcia duchowego a on w tej rozmowie w cztery oczy okazał się być zupełnie inny. Również byłam mocno, agresywnie atakowana, poniżana, wyśmiewana. Czułam, że on mną pogardza.Płakałam, a on mówił do mnie podniesionym głosem i wręcz wmawiał mi, jak bardzo jestem zła i zepsuta, podczas gdy ja nawet nie miałam wtedy na sumieniu cięzkich grzechów.Odeszłam po tej rozmowie z nim z przeświadczeniem, że jestem nic nie znaczącym zerem, nic nie wartym człowiekiem, że to szkoda dla świata, że ja w ogóle żyję.Byłam bardzo załamana, wpadłam w depresję. Kilka lat nie chciałam mieć nic wspólnego z Kościołem.Wyszłam z tego dołka dzięki pomocy również duchownych. Jeden starszy doświadczony ksiądz uświadomił mi, że nie wszyscy księża są tacy jak ks. Mietek i że mogę żyć tak, abym sama nigdy nikogo nie skrzywdziła tak jak mnie ten kapłan. Był to skromny i dobry człowiek, który nie miał takiej elokwencji, wiedzy i zasług społecznych na swym koncie jak ma niewątpliwie ks. Mietek.Miał za to dużo więcej szacunku do człowieka, wyrozumiałości i chęci niesienia mi pomocy.To on spowodował, że nadal jestem katoliczką i że wróciłam do Kościoła od którego odstraszył mnie tak bardzo ks. Mietek.Mam do niego żal, chociaż tak jak przedmówczynie przebaczam mu, bo chyba nie był świadomy, co czyni. On w swiom przekonaniu chciał dobrze. Chciał tylko stawiać wysokie wymagania zapominając jednak , że należy te wysokie wymagania stawiać z szacunkiem do drugiej osoby.Dziś jestem psychologiem pracującym także z młodzieżą i matką. Wiem jedno - należy stawiać młodym ludziom wysokie wymagania, ale za tymi wymaganiami musi stać szacunek, wsparcie i próba zrozumienia tych poszukujących właściwej drogi młodych osób. Nie wolno ich tak jednoznacznie atakować, potępiać i krzywdzić. Mam nadzieję, że w ciągu ostatnich lat ks. Mietek poszedł w lepszym kierunku.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Też o ks.Mietku, też w podobnym tonie. Jest bardzo inteligentny, strasznie racjonalny, odważny, czasem zabawny. Tak go postrzegam.Jednak jego "żarty" na temat staropanieństwa już niejedną dziewczynę doprowadziły do łez i negatywnego postrzegania siebie samej.Ciekawe skąd się bierze u niego ta potrzeba wyśmiewania ludzi, którym tak ciężko jest poukładać swoje życie. Zajmuje się ludźmi,a zapomina o człowieku!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
A mnie skryzwdzil w inny sposob. Bylam mloda, niedoswiadczona, ufna, no i trafil na podatny grunt. Rozkochal mnie w sobie. Swiadomie, bardzo swiadomie. I sie mna bawil. Zawsze dreczyly mnie starszne wyrzuty sumienia co do tego co sie dzieje i mu o nich mowilam, pytalam czy to normalne, te relacje miedzy nami. A on mi wmawial, ze wlasnie normalne. Zakochana dziewczyna bardzo wierzy i ufa, a z drugiej strony glos sumienia zawsze sie we mnie odzwyal i prowokowalam sytuacje w ktorych sie na mnie bardzo obrazal. Obrazanie sie to byl jego sposob manipulacji, bo mnie znal. nie potrafilam wytrzymac nawet kilku dni, zeby go znow nie przeprosic. A to dlatego, ze juz bylam tak od niego uzalezniona. Ze mimo ze wiedzialam co jest prawda to zycie bez niego wydawalo mi sie niemozliwe. Az po 2 latach wtedy gdy juz bylam na skraju zalamania nerwowego trafilam do psychologa, ktory tez jest ksiedzem, tez duszpasterz mlodziezy. I to mi wlasnie bardzo pomoglo, bo rozumial to wszystko od strony katolicyzmu, tlumaczyl ze ksiadz nawet jesli zyje blisko mlodziezy to nigdy nie moze tak postepowac. Po spotkaniach z nim udalo mi sie w koncu wyrwac z tej chorej relacji. Czasami jeszcze o nim mysle, nie potrafie do konca wybaczyc. Jeszcze widocznie potrzebuje czasu. A moze ta rana nigdy do konca nie bedzie zagojona... Jednak chcialabym wybaczyc, ale nie do konca potrafie. Nie moge sobie wyobrazic jak mozna byc tak madrym i inteligentnym czlowiekiem, tyle gadac o Milosci i tak krzywdzic ludzi. Tak manipulowac, doprowadzac do takiego stanu. Swiadomie. Mowie ludzi, dlatego ze wiem, ze nie bylam pierwsza ani ostatnia. I wiem, ze jestem silna, ale czy w jego zyciu nie bylo slabszych emocjonalnie dziewczyn, ktore mogly miec naprawde powazne konsekwencje po takich historiach? Pomyslcie tylko co mogloby lub juz sie stalo? Dlatego kiedys jeszcze myslalam o tym, ze moze nawiazac by kontakt z innymi "ofiarami" ksiedza M, ale z drugiej strony wiem jak cyniczny potrafi byc. Jak potrafi sie wszystkiego wyprzec nawet patrzac mi w oczy. No i ma duze poparcie soleczne, ktore widzi w nim zywego Aniola chodzacego po tej ziemi, bo tak duzo rzeczy robi i tak pieknie mowi. Gdyby ktos z was mial podobne przezycia i chcialby o tym porozmawiac to prosze o maila, moze sie odezwe. ps. tylko nie myslcie, ze chodzilo o gwalt czy tym podobne. Nie. To bylo tylko molestowanie psychiczne. Albo az.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
A mnie skryzwdzil w inny sposob. Bylam mloda, niedoswiadczona, ufna, no i trafil na podatny grunt. Rozkochal mnie w sobie. Swiadomie, bardzo swiadomie. I sie mna bawil. Zawsze dreczyly mnie starszne wyrzuty sumienia co do tego co sie dzieje i mu o nich mowilam, pytalam czy to normalne, te relacje miedzy nami. A on mi wmawial, ze wlasnie normalne. Zakochana dziewczyna bardzo wierzy i ufa, a z drugiej strony glos sumienia zawsze sie we mnie odzwyal i prowokowalam sytuacje w ktorych sie na mnie bardzo obrazal. Obrazanie sie to byl jego sposob manipulacji, bo mnie znal. nie potrafilam wytrzymac nawet kilku dni, zeby go znow nie przeprosic. A to dlatego, ze juz bylam tak od niego uzalezniona. Ze mimo ze wiedzialam co jest prawda to zycie bez niego wydawalo mi sie niemozliwe. Az po 2 latach wtedy gdy juz bylam na skraju zalamania nerwowego trafilam do psychologa, ktory tez jest ksiedzem, tez duszpasterz mlodziezy. I to mi wlasnie bardzo pomoglo, bo rozumial to wszystko od strony katolicyzmu, tlumaczyl ze ksiadz nawet jesli zyje blisko mlodziezy to nigdy nie moze tak postepowac. Po spotkaniach z nim udalo mi sie w koncu wyrwac z tej chorej relacji. Czasami jeszcze o nim mysle, nie potrafie do konca wybaczyc. Jeszcze widocznie potrzebuje czasu. A moze ta rana nigdy do konca nie bedzie zagojona... Jednak chcialabym wybaczyc, ale nie do konca potrafie. Nie moge sobie wyobrazic jak mozna byc tak madrym i inteligentnym czlowiekiem, tyle gadac o Milosci i tak krzywdzic ludzi. Tak manipulowac, doprowadzac do takiego stanu. Swiadomie. Mowie ludzi, dlatego ze wiem, ze nie bylam pierwsza ani ostatnia. I wiem, ze jestem silna, ale czy w jego zyciu nie bylo slabszych emocjonalnie dziewczyn, ktore mogly miec naprawde powazne konsekwencje po takich historiach? Pomyslcie tylko co mogloby lub juz sie stalo? Dlatego kiedys jeszcze myslalam o tym, ze moze nawiazac by kontakt z innymi "ofiarami" ksiedza M, ale z drugiej strony wiem jak cyniczny potrafi byc. Jak potrafi sie wszystkiego wyprzec nawet patrzac mi w oczy. No i ma duze poparcie soleczne, ktore widzi w nim zywego Aniola chodzacego po tej ziemi, bo tak duzo rzeczy robi i tak pieknie mowi. Gdyby ktos z was mial podobne przezycia i chcialby o tym porozmawiac to prosze o maila, moze sie odezwe. ps. tylko nie myslcie, ze chodzilo o gwalt czy tym podobne. Nie. To bylo tylko molestowanie psychiczne. Albo az.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Mam podobne doświadczenia, ale niestety jeszcze nie umiem sobie z nimi poradzić. Jeśli możesz jakoś mi pomóc-to bardzo o to proszę. Pozdrawiam.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
[quote name='Gość' date='11.01.2009, 20:03' post='83352'] Mam podobne doświadczenia, ale niestety jeszcze nie umiem sobie z nimi poradzić. Jeśli możesz jakoś mi pomóc-to bardzo o to proszę. Pozdrawiam. Zalozylam nowy numer gg specjalnie dla Ciebie, wiec sie odezwij, prosze. 13258843. Porozmawiamy.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wypowiedzi osób, które pisały posty przede mną nie napawają optymizmem. Mam bardzo mieszane uczucia co do tej sprawy. Pomimo, że nie jestem żadną kobietą, dziewczyną, która praktycznie bezgranicznie zaufała ks., jednakże znam takową. Znam także M. P. z bardziej prywatnej strony, co daje mi całkiem szeroki pogląd o tym człowieku. Napisze także, że moją wypowiedzią na tym forum, nie jest zamiar oczerniania kogokolwiek, ani osądzanie, bo to, kim się jest i co się w życiu robi, to sprawa samych zainteresowanych, którzy i tak doczekają się sądu ostatecznego. Osobiście nie uważam się za super porządnego katolika, ponieważ nie chodzę regularnie do kościoła, nie słucham księży. Wzięło się to po części z "lenistwa młodości", a po części z głupot i "dyrdymałów", które nie raz, nie dwa słyszałem w swoim życiu od księży. Z wyżej wymienionego "lenistwa" nie będę się rozpisywał o moich doświadczeniach z kościołem, a wrócę do sprawy ks. Mianowicie Mietek jest bardzo dobrym przedsiębiorcą i mówcą. Dlatego właśnie jest przedstawicielem biskupa. To dlatego tak dobrze radzi sobie na polu dziennikarskim, gdzie potrafi odpowiednio pokierować rozmową i wytłumaczyć rzeczy prawie niewytłumaczalne. To dlatego, wspierając wolontariat, tak dobrze sobie z tym radzi. Dlatego, że jest osobą bardzo obrotną, potrafi utrzymać to wszystko "w kupie", chociaż były już nie raz wielkie kryzysy. To dlatego, że jest wspomnianym, dobrym mówcą potrafi sobie zjednać praktycznie każdego człowieka. Nasuwa mi się mimowolnie przykład z Hitlerem w roli głównej. Hitler przecież nie zdobył władzy gwałtem i pożogą. (No może nie do końca, ale przyjmuję takie właśnie uproszczenie.) Do rządu trafił na drodze demokratycznych wyborów, bo miał zawsze dobre przemowy i dar oczarowania ludzi. Poniekąd to samo posiada MP. I skutecznie wykorzystuje to w przypadku osób słabych, potrzebujących oparcia. Bardzo bliska mi osoba jest też "w mocy" działania MP. Zaufała mu, a on to w jakimś stopniu wykorzystuje. I jeśli chodzi o słowa szyderstwa i oszczerstwa ze strony MP to one były. Były i to często. Za często. Nie raz widziałem łzy w oczach i na twarzy dziewczyny, która była, jest i za pewne jeszcze będzie trwać przy MP. Ale czy o to chodzi? Czy o to chodzi, aby trwać, być przy takiej osobie, która potrafi do szpiku kości upokorzyć, wpędzić w stany, kiedy nie ma się o sobie lepszego zdania jak o kamieniu, który leży na ulicy? Rozumiem, że łatwiej zaufać osobie duchownej, bo przecież po to ona jest, aby wzbudzać zaufanie i być oparciem dla słabszych. Bardzo dobrze, że tak się dzieje. Jednak trzeba pamiętać też, że nie tylko w takich osobach należy szukać oparcie, bo nie zawsze się to może skończyć ze skutkiem zamierzonym. A MP, moim zdaniem, powinien dalej pomagać ludziom, którzy szukają oparcia i pomocy, z jednym "ale": nich wie, kiedy przestać. Niech wie, kiedy zmienić swoje relacje i kiedy przejść, a szczególnie jak, z relacji opieki na osobą do relacji "biznes". Ktoś z wyżej piszących stwierdza, że czasem nie widać tego, iż czyni się coś złego. Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że nie nam osądzać jednak ludzi, lecz każdy z nas ma tą możliwość od Boga, że stanowi o sobie samym i może sam sobie wybrać drogę. Apeluję także do tych, któzy znają przypadki osób takie jak dziewczyny z postów wyżej, aby dały znać takowym, że nie są same na tym świecie i że nie tylko MP jest osobą, do której mogą się zwrócić o pomoc.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Mam podobne doświadczenia, ale niestety jeszcze nie umiem sobie z nimi poradzić. Jeśli możesz jakoś mi pomóc-to bardzo o to proszę. Pozdrawiam.
Nie tylko Ty padłaś ofiarą tego osobnika. Znam kilka dziewczyn, które mają bardzo podobne-traumatyczne przeżycia, wynikające z bezpośredniego kontaktu z tym "duchownym". To woła o pomstę do nieba....
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
~magda~ napisał:
Nie tylko Ty padłaś ofiarą tego osobnika. Znam kilka dziewczyn, które mają bardzo podobne-traumatyczne przeżycia, wynikające z bezpośredniego kontaktu z tym "duchownym". To woła o pomstę do nieba....
TAK TO CO WYPISUJESZ TO WOŁA O POMSTĘ DO NIEBA.... TY TEŻ MUSISZ BYĆ PO TAKICH TRAUMATYCZNYCH PRZEŻYCIACH.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Strona 1 z 2

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...