To że się nie udało utrzymać widzów - to tylko świadczy o niezbyt wysokim poziomie lubelskich słuchaczy. Zgadzam się w pełni, że dwa pierwsze koncerty były słabe - hipnotyzujące dźwięk były, delikatnie rzecz ujmująć, proste i nudne w pierwszym wypadku albo kotletowe (grano do kotleta, chociaż kotleta nie podawano) w przypadku drugim. Taka muza faktycznie nadaje się albo na knajpowe albo na festynowe granie. Natomiast fakt, że "ostatni zespół (ukraiński z niemiecką domieszką) nie dotrzymał do końca nawet tej liczby słuchaczy" (czyli ~50 wg red. Szymczyka) to już może być tylko zarzut do lubelskiej publiczności jazzowej. Której najwyraźniej nie ma, bo tej akurat części koncertu można było się spodziewać czegoś ciekawego. I jeśli ktoś przegapił tą godzinę muzycznej jazdy, to już tylko jego strata.
|
|
no bo jazz - to nie jest wschodnie granie!
|
|
Druga kapela była świetna, co do PKP to trudno mi ocenić bo musiałem uciekać, ale zaczęło się jazzową zadymką. Ogólnie pomysł rewelacyjny, będę czekał na kontynuację, świetne miejsce, doskonała muzyka, a że nie dla mas to może i dobrze bo na dziedzińcu zamku jest ograniczona liczba miejsc. Oby tak dalej, to szansa dla Lublina na świetną promocję.
|
|
Jest wręcz przeciwnie. To artysta powinien magnetyzować swoja muzyka i przyciągać publiczność. Wczoraj nikomu się to nie udało. Muszą jeszcze poćwiczyć granie, żeby być prawdziwymi artystami. |
|
Zespoły nie były z najwyższej półki więc skończyło się na kilkudziesięciu osobach. Gdyby grali Stańko, Ptaszyn Wróblewski albo Garbarek to brakowałoby miejsca. Trochę brakowało reklamy przed tym wydarzeniem a jak już była to za późno.
|
|
Pomysł rewelacyjny,miejsce świetne tylko faktycznie zabrakło reklamy i uważnego doboru zespołów...
Jak dla mnie PORT MONE fajnie zaczęli, ale za długo grali przez co do ostatniego zespołu nie dotrwałam.
Kriste & West coast - rewelacja, świetny kontakt z publicznością,
PKP - zbyt "ortodoksyjni" i ciężcy jak dla przeciętnego słuchacza - od razu było to widać po starszej części widowni... Zresztą ja też sobie odpuściłam ich występ...trzeba się wczuć a że temperatura zrobiła swoje to wolałam się w domu ogrzać niż patrzeć jak kontrabas służy za pudło do wystukiwania bliżej nieokreślonych dźwięków...
|
|
Kolejna świetna inwestycja kulturalna, oczywiście z naszych podatków. Chciałoby się powiedzieć jakie miasto tacy artyści, ale wolę jacy animatorzy kultury taki spektakl i realizacja przedsięwzięcia. Znowu powtarza się schemat z realizacji "Strasznego Dworu" sporo ludzi chętnych do obejrzenia widowiska, ciekawy całkiem pomysł i zaraz po tym problematyczny dobór artystów nie potrafiących zatrzymać publiczności (tylko niech nikt nie narzeka na niewyrobiony gust artystyczny lubelskiej widowni) oraz wspomniane w artykule problemy firmy nagłąśniającej z planowym czasem rozpoczęcia koncertu (na "Strasznym Dworze za niska scena, ewentualnie brak telebimu, trochę cicho i coś jakby telefonem podlatywało, do tego ktoś źle zaplanował godzinę rozpoczęcia spektaklu przed zachodem słońca a próba ratowania sytuacji okazała się fatalna w skutkach).
Ciekawe czy do tego schematu dołączy koncert inauguracyjny imprez studenckich na placu zamkowym bo jak widzę jako gwiazdę zagraniczną grupę Futureheads o której nikt z moich znajomych nie słyszał a poruszają się w naprawdę wielu stylach muzycznych to pachnie mi kolejnym topieniem wspólnych pieniędzy z naszych podatków w przedsięwzięcie, które było świetnym pomysłem z corocznie coraz gorszym wykonaniem. Mam nadzieję, że nagłośnienie i oświetlenie się nie zmieni bo co roku było super.
|
|
Witam, nie jestem wielbicielką jazzu, ale zainteresowała mnie próba Kriste & West coast, tylko dla nich przyszłam na koncert. Uciekałam oczywiscie wcześniej(głównie z powodu temperatury:), ale winy za niską frekwencję na koncercie i brak umiejętnosci utrzymania publicznosci nie można raczej zrzucać na "niski poziom lubelskiej publiczności".
Po pierwsze, gdyby reklama tej imprezy dodarła do prawdziwych wielbicieli jazzu, a nie do dziadków po 50 (którzy przyszli bo przyszli i wcale się nie dziwię, że sobie poszli bo i tak podziwiam, że tyle wysiedzieli, jak na swój wiek i upodobania muzyczne) to wypełnienie dziedzińca słuchaczami byłoby bardziej satysfakcjonujące.
Mam wrażenie, ze brakuje w Lublinie animatorów i organizatorów kultury takich z prawdziwego zdarzenia, którzy potrząsneliby tą calkiem sporą grupą studentów i innych osób, glodnych kultury, potrafiliby skutecznie promować wydarzenia i dokonywać trafnych wyborów w kwestii zaproszonych artystów.
Cieszę się, ze lublin kandyduje do europejskiej stolicy kultury 2016, nie wygra(bo pewnie mieszkańcy lubelszczyzny nie będą wiedzieli ze trzeba glosować, ale wiele się zmieni-już sie zmieniło.
Ja te zmiany dostrzegam i jestem dumna z tych jeszcze małych kroczków rozwoju kulturalnego.
Liczę, na więcej:) nie uważam, aby pieniądze podatników wydane na kulturę były pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
ps.mam tylko jedna sugestię następnym razem toi-toiki bardzo prosze ustawić nieco dalej od publicznosci, tak aby komfort widowni nie mógł zostać zaklucony odorem toitoi, przeciez plac litewski jest calkiem duży:)
|
|
straszny dwór -
-toi toi przy samej widowni? fakt, porażka organizatora
-brak telebimu? moze czas, pomyślec nad zakupem, niech się ktos weżmie do roboty!
wschodnie dzwięki -
-przede wszystkim reklama, porażka, ludzie jak z łapanki.jako artysta nie czułbym się zbyt komfortowo i raczej nic pozytywnego po koncercie do kraju bym nie zawiózł
imprezy studencki- dziwi mnie dobór zaproszonych gości, jak nie powtórka z kilku poprzednich lat albo doda, to jakis zespół o którym nie wiele osób słyszało
|
|
a moze jakies "Kino pod gwiadami" na dziedzińcu zamkowym:) myślę, że to bardzo dobre miesjce na takiego typu przedsięwzięcia
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|