Może on był i artysta ale przedewszystkim czlowiekiem który mnial pierd*lca na punkcie kotów dosłownie i w przenośni.W swoim czasie był pensjonariuszem oddziału VI w Abramowicach i tam też gdzie sie tylko dało malował te swoje koty,ale jednocześnie był bezproblemowy z tym swoim dziwactwem.
|
|
A ja się pytam jak to jest, proszę wyjaśnić bo nie wiem. Z treści artykułu wynika że Miasto wyłożyło pieniądz żeby prywatnemu przedsiębiorcy, co ma w tym miejscu hotel oraz restaurację odnowić elewację , rzekomo dla uświetnienia twórczości artysty plastyka.
A tu niespodzianka jak się okazuje Andrzej Kot żył i mieszkał w kamienicy obok (treść artykułu), której to elewacja wygląda jak po ostrzale (tragicznie) i na niej jakoś nie można było wykonać proponowanej elewacji, a Pan Koziara jeszcze mówi że tak fajno jest.
Zalatuje tu szwindlem i wałkiem. Kamienica w której mieszał Kot nie otrzymała tzw. sgraffita ale za to pan hotelarz dostał to od miasta w gratisie. Cuda, cuda.
|
|
Jeden artysta upamiętnił w oryginalnej formie (zamiast kolejnej marmurowej tablicy na elewacji czy w bramie kamienicy) innego bardzo oryginalnego i bardzo lubelskiego artystę. Miasto wyłożyło na to kasę i bardzo dobrze. Po co doszukiwać się tu szwindli, skoro udało się to przeprowadzić szybko i z dobrym efektem?
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|