Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

W Lublinie będzie ul. Stanisława Lema. Radni zdecydowali

Utworzony przez Użytkownik niezarejestrowany, 28 czerwca 2016 r. o 07:11 Powrót do artykułu
Jak dajecie zajawke zdjęcia na czołówkę artykułu to dalibyście oczy, nos i buzię a nie czoło. Zero szacunku do czowieka.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Stanisław Lem miał wiele przywilejów w okresie komuny, miał zezwolenie na częste wyjazdy zagraniczne. Jeden z pisarzy zachodnich P.K.D. mówiłł że Lem był agentem na usługach Stasi (eNerdowskie SB)
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
P.K.D. mówił, że to niemożliwe, żeby jedna osoba była tak wszechstronnym autorem. Sam nie miał sie czego powstydzić - ale te literackie zazdrości...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
We wrześniu 1974 roku Federalne Biuro Sledcze odebrało list. Zawarte w nim oskarżenia były szokujące – mówiły o istnieniu komunistycznego spisku, dążącego do zawładnięcia sercami i umysłami Amerykanów przy użyciu propagandy, przemycanej za pośrednictwem science fiction. Amerykańscy wydawcy tego gatunku i zrzeszenia jego sympatyków miały być infiltrowane przez komunistycznych agentów. Dyrygować spiskiem wszystkim miał komunistyczny komitet, działający pod kryptonimem... Stanisław Lem.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Demaskatorem podstępnego planu był nie kto inny, jak Philip K. Dick, legenda amerykańskiej literatury science fiction. W jego przekonaniu polski kolega po piórze Stanisław Lem nigdy nie istniał, no chyba że jako figurant, delegowany na odcinek propagandy. Autor "Solaris" miał być "prawdopodobnie komitetem złożonym z wielu osób, a nie jednostką". Zdaniem Dicka dowodził tego fakt, że "Lem posługuje się wieloma stylami, oraz że czasem umie czytać w obcych dla niego językach, a czasem nie". Zasięg spisku miał się rozszerzać.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Partia komunistyczna kieruje amerykańskim wydawnictwem, które wydaje wiele kontrolowanych przez nią publikacji science fiction" – stwierdzał autor "Ubika". Obok Lema wymienił trzech innych spiskowców: Petera Fittinga, Fredrica Jamesona i Franza Rottensteinera (który był także agentem literackim Lema na Zachodzie). Komitet działający pod kryptonimem "Lem" miał dążyć do uzyskania "monopolu w zakresie wpływu na opinię publiczną poprzez eseje krytyczne i pedagogiczne, stanowiącego zagrożenie dla całej naszej sceny science fiction z właściwą jej wolną wymianą poglądów i myśli". I miał być w swych działaniach skuteczny: dowodem "ewidentna penetracja kluczowych publikacji naszej organizacji zawodowej Stowarzyszenia Amerykańskich Pisarzy Science Fiction (SFWA)".
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Philip K. Dick nie miał w owym czasie powodów do nadmiernej frustracji - jego "Człowiek z wysokiego zamku" zdobył nagrodę Hugo, a i reszta obszernego dorobku przysporzyła uznania w kręgach wielbicieli SF. Perspektywa komunistycznej inwazji na science fiction mogła jednak budzić jego obawy – literatura była bowiem jedyną rzeczą, jaka z łatwością przedzierała się przez Żelazną Kurtynę na zachód. Scenariusz, w ramach którego komunistyczna ideologia miesza w głowach podatnej na wpływy młodzieży, wydawał się pisarzowi science fiction złowieszczo prawdopodobny. Czy faktycznie Dick miał jakiekolwiek podstawy, by postrzegać Lema jako ideologiczne zagrożenie?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
FBI bez trudu mogła ustalić, że Stanisław Lem nie był nawet członkiem partii komunistycznej. We wczesnych latach siedemdziesiątych Komitet Centralny PZPR i minister spraw wewnętrznych PRL Franciszek Szlachcic zabiegali o poparcie Lema dla gabinetu Edwarda Gierka, ten jednak odmówił. Pod koniec lat siedemdziesiątych zaczął aktywnie występować przeciwko władzy, podpisując listy protestacyjne przeciwko zapisom konstytucji o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Jego artykuły dla paryskiej "Kultury" zawierały wiele krytycznych ustępów na temat PRL.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Choć mimo najlepszych starań Dicka Lem nie okazał się figurą interesującą dla FBI, z pewnością był taką dla PRL-owskiej bezpieki. W 1978 roku jego korespondencja z zagranicznymi wydawcami i agentami literackimi była poddawana tak częstym ingerencjom cenzury, że skłoniło go to do wysłania listu protestacyjnego do Wydziału Kultury KC. Wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku utwierdziło autora "Solaris" w zamiarze opuszczenia Polski.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
W 1982 roku Lem wyjechał na roczne stypendium w Instytucie Studiów Zaawansowanych w Berlinie Zachodnim, nie mógł jednak zabrać ze sobą rodziny. Z powodu krytycznych wypowiedzi na temat systemu komunistycznego groziła mu utrata prawa do powrotu, a dla jego rodziny – możliwości wyjazdu. Ostatecznie, po zakończeniu stanu wojennego w 1983 roku, Lem otrzymał od Związku Pisarzy Austriackich zaproszenie do Wiednia. Tym razem mogli mu towarzyszyć żona Barbara i syn Tomasz. Wyjechali we trójkę – najpierw do RFN, a następnie do Austrii, gdzie pozostali do 1988 roku.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Jeśli tajemnicza frakcja spiskowców infiltrujących science fiction, którą tropił Dick, rzeczywiście istniała, z pewnością nie Lem był jej twórcą. Czemu zatem Dick tak zawzięcie wierzył w jego winę?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
W 1973 roku Lem został honorowym członkiem Stowarzyszenia Amerykańskich Pisarzy Science Fiction (Science Fiction Writers of America), co miało być gestem "międzynarodowej życzliwości" tej organizacji. Mimo to w 1976 roku 70 proc. członków SFWA zagłosowało za uchwałą unieważniającą członkostwo Lema. Powody tej decyzji są znane – Lem nie uważał honorowego członkostwa w SFWA za zaszczyt. Amerykańskie science fiction postrzegał bowiem jako "nie dość przemyślane, słabo napisane i nastawione bardziej na warstwę przygodową niż idee czy nowe literackie formy". Jego zdaniem "kiepski styl" szedł tu w parze z "drewnianymi dialogami" – to jedynie próbka spośród wielu deprecjonujących amerykańską odnogę tego gatunku wypowiedzi Lema.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Jeden wszakże autor wyłączony był z tej zjadliwej krytyki, a był nim nie kto inny jak Philip K. Dick. Już sam tytuł, jaki Lem nadał swojemu esejowi na temat twórczości autora Ubika – Wizjoner pośród szarlatanów – jest najlepszym dowodem na to, jak go cenił. W eseju tym Lem rozpływa się nad zdolnościami literackimi Dicka i wyjaśnia przyczyny fatalnej kondycji science fiction w USA. Najprawdopodobniej Dick nie był świadom opinii Lema na swój temat i odnosił jego pogardliwe sądy o amerykańskim science fiction bezpośrednio do siebie. W liście do FBI pisał: "Wydaje się, że zdolności twórcze Lema są przeceniane, a jego prostackie, obraźliwe i na wskroś ignoranckie ataki na amerykańskie science fiction i amerykańskich autorów tego gatunku posunęły się za daleko i zraziły wszystkich (sam należę do tych bardzo zrażonych)."
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Dick miał jeszcze jeden powód, by nie lubić Lema. W 1972 roku Lem przetłumaczył na polski powieść Dicka Ubik, jednak wydawca nie mógł wypłacić w dolarach należnych autorowi tantiem. Z pewnością nie usposobiło to Dicka przychylnie do Lema, który zainkasował honorarium za tłumaczenie.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Czy do wysłania oskarżycielskiego listu pchnęło Dicka poczucie obywatelskiego obowiązku, czy też zwykłe pragnienie zemsty? Jest jeszcze trzecia możliwość. Dickowi, który eksperymentował z wieloma używkami, nieobce były odmienne stany świadomości. W lutym 1974 znajdował się jednak w stanie szczególnym, dochodził bowiem do siebie po przyjęciu tiopentalu (anestetyku na tyle silnego, że stosowanego także jako "serum prawdy"), podanego mu podczas zabiegu usuwania zęba mądrości. Właśnie w tym czasie miała odwiedzić Dicka młoda kobieta. Pisarza oczarował jej złoty naszyjnik z ichtysem (symbolem pierwszych chrześcijan), który miał skierować w jego stronę inteligentny promień różowego światła. Początkowo Dick wziął to za halucynację wywołaną przez środki znieczulające, wkrótce jednak odkrył, że obdarzony został zdolnością jasnowidzenia. Miało mu się odtąd wydawać, że prowadzi dwa równolegle życia: jako amerykański pisarz science fiction i jako prześladowany chrześcijanin w starożytnym Rzymie.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Tak czy owak, z listu Dicka do FBI nic nie wynikło – Lem był bezpieczny za Żelazną Kurtyną, nie wprowadzono też w USA żadnego embarga na jego twórczość. Jego szorstkie relacje ze Stowarzyszeniem Amerykańskich Pisarzy Science Fiction i opinie o amerykańskim SF nie zaszkodziły jego popularności – wiele z jego książek znalazło szerokie grono odbiorców na całym świecie, zarówno w tłumaczeniach, jak i adaptacjach filmowych.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Choć FBI nie wykazała zainteresowania Lemem, z pewnością miała na oku Dicka. Z jego akt wynika, że denuncjacja Lema nie była jego pierwszym kontaktem z osławioną agencją. Dwa lata wcześniej pisarz ujawnił inny spisek, tym razem na przeciwległym biegunie politycznego spektrum. W 1972 miał zwrócić się do niego przedstawiciel organizacji neonazistowskiej, aby go nakłonić do umieszczenia w kolejnych książkach zakodowanych treści dotyczących "polityki, nielegalnej broni itp.". Dick podejrzewał tę organizację o serię włamań do jego domu w Kalifornii. Nic nie wskazuje na to, by FBI potraktowała poważnie te rewelacje.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
culture.pl/pl/artykul/philip-k-dick-lem-to-komunistyczny-spisek
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ciekawa sprawa z tą ulicą , firmy robią sobie drogę dojazdową do firm.. zbiera się rada nazywają ulicę a tuż obok biegnie ul. Świętochowskiego od lat jako droga żużlowa gdzie mieszkają ludzie którzy borykają się wyjazdem ze swoich posesji szczególnie zimą, podczas ulewnych deszczy. Zastanawiające jest to że nikt nie myśli o tym by wreszcie zrobić tą drogę jako asfaltową tym bardziej że połączyłaby ona ul. Diamentową do Abramowickiej przez Powojową która też jest w opłakanym stanie.. gdzie to jakaś logika?Tereny martwe bo ludzie nie kupują tu działek z uwagi na sytuację dojazdową..
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...