Wiele lat minęło jak jechałem jakimś środkiem komunikacji miejskiej. W Puławach nie byłem nigdy w życiu (tak jak nigdy nie byłem na wschód od Wisły). I co z tego? Przecież mogą wydłubać skądś moje dane i wypisać mi mandat. Skoro brak zgodności danych nie czyni tegoż mandatu nieważnym, to można wypisać dane "z kapelusza" i próbować zrobić z kogoś głupka. Mieszka 600 km stąd, to przecież nie będzie się tarabanił przez całą Polskę by sprawę wyjaśnić. Tak myślą te łotry wszelkie kontrolery. Jak ja to widzę - a by było uczciwie: - łapiecie kogoś na gapę, ma nie budzące wątpliwości dokumenty to piszecie, jak nie - policja i USTALANIE DANYCH! Pewnie, że to trwa i dlatego taki co nie ma dokumentów, albo je ukrywa winien za to załacić dodatkowo (nie ma nic za darmo). A teraz do młodych: wiecie jak było "za komuny"? Ano uczciwie było! Milicjant spisał cię robiąc dwa błędy w danych osobowych, szedłeś do oficera na skargę, ten wzywał krawężnika i przy nim, z uśmiechem ten mandat podarł! Teraz "procedura nie pozwala" i dlatego tyle kretyństw dzieje się w tym kraju! Wszelkie "REMOMY" itp. jeśli przychodzi ktoś i mówi, że nie jechał i dane spisano "na gębę" i w dodatku z błędami to powinni zachować się przyzwoicie wobec osoby reklamującej i przestać jej zawracać..... a właściwej osoby niech sobie szuka kontroler, skoro tak łatwo uwierzył, przypisać mu koszty to przestanie wypisywać głupoty.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz