Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
Wzięłam ze schroniska w Puławach podobno zdrowego kotka. Nikt mi nie powiedział, że od wielu dni ma ostrą biegunkę. okazało się, że zwierzę jest ciężko chore - zarażone pasożytem lamblią. W domu jest małe dziecko. Z kota po prostu leciało wszystko co zjadł. Jego leczenie pochłonęło ogromną sumę. Wszyscy zostaliśmy przez nieodpowiedzialność pracowników narażeni na niebezpieczeństwo zarażenia pasożytem. Nie powiem już jak wyglądał nasz dom. Sprawa została zgłoszona nawet do prezesa ZUK i urzędu miasta, ale zamieciono ją pod dywan. Dobrze, że prokuratura się za to wzięła. My przeżyliśmy koszmar, a wystarczyło zbadać zwierzę i dać mu lek na pasożyty zanim się je oddało do adopcji gdy już ledwie stało na łapach. Takie są tam porządki. Sąsiadka z kolei wzięła ze schroniska kota z wirusową białaczką - też nie został tam zdiagnozowany.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
zarzutów nikt nie usłyszał, ale kierownik Stolar został usunięty, czyli coś jest na rzeczy. W ZUk dużo się o tym mówi. a najwięcej do powiedzenia ma Głażewski, który nie zna się na niczym, a już z pewnością nie na zwierzętach. To wstrętny człowiek, który nie lubi zwierząt i nie szanuje pracowników. Dziwię się, że prezydent Grobel wciąż go trzyma. Koleś nie ma o niczym zielonego pojęcia
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ha, ha, ha. A skąd Głażewski wie co się dzieje w schronisku, jak on tam nie chodzi "Zwierzęta u nas dochodzą do siebie". Dobre. Jaja sobie robi. A kiedy on te zwierzęta ogląda? Jak on tylko biuro - Tawerna, Tawerna - biuro
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
I bardzo dobrze. Skończy się wynoszenie karmy ze schroniska dla prywatnych psów
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wszyscy tak wszystko wiedzą, wszyscy tacy wyszczekani anonimowo.Jak przyjdzie powiedziec to na zywo to nagle cisza. Wszystko dzieje sie od kiedy? Od wczoraj? Wszyscy sie bali podzielic wczesniej ta wiedza? Reagowac odpowiedzialnie i publicznie?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
pis chce znowu zrobić zamęt bo nie mogą się do stołków w miejskich spółkach dopchać
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Cała afera jest wywołana podobno przez tą "osobę odsuniętą od pracy". Nikt nie pamięta jaka tam masakra była! Byłam kiedyś kota adoptować to mi wydać go nie chciała, a w kociarni brud i smród, podobno ona sobie "zbierała" tam wszystkie, koty zaropiałe oczy miały i kichały na wszystko, nie wspomnę o cuchnącej lejącej się biegunce! Chciałam jednego wyciągnąc to nie dostalam kota, bo NIE MAM SIATKI W OKNIE, no jaja! Idziesz ratowac kota, a jakas kobieta na Ciebie wrzeszczy i wygania Cię ze schronu! Jakiś czas temu też byłam, bodajże w styczniu, kotów mniej i jest czysto! Moim zdaniem warunki schroniska, a tym bardziej kociarni się bardzo poprawiły. Mam dzieje, że ta afera się w końcu skończy, a osoba odpowiedzialna za to piekło jakie wyrządziła blokowaniem adopcji za to odpowie!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
 
Wzięłam ze schroniska w Puławach podobno zdrowego kotka. Nikt mi nie powiedział, że od wielu dni ma ostrą biegunkę. okazało się, że zwierzę jest ciężko chore - zarażone pasożytem lamblią. W domu jest małe dziecko. Z kota po prostu leciało wszystko co zjadł. Jego leczenie pochłonęło ogromną sumę. Wszyscy zostaliśmy przez nieodpowiedzialność pracowników narażeni na niebezpieczeństwo zarażenia pasożytem. Nie powiem już jak wyglądał nasz dom. Sprawa została zgłoszona nawet do prezesa ZUK i urzędu miasta, ale zamieciono ją pod dywan. Dobrze, że prokuratura się za to wzięła. My przeżyliśmy koszmar, a wystarczyło zbadać zwierzę i dać mu lek na pasożyty zanim się je oddało do adopcji gdy już ledwie stało na łapach. Takie są tam porządki. Sąsiadka z kolei wzięła ze schroniska kota z wirusową białaczką - też nie został tam zdiagnozowany.
Z tego co się dowiedziałam kiedyś to niestety, ale UM nie chce finansować testów na białaczke, więc jest opcja, albo trzymasz kota do śmierci w schronisku i ryzykujesz zdrowie zdrowych kotów, albo go usypiasz - bez testów to będzie afera, że je zabijasz.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Z tego co się dowiedziałam kiedyś to niestety, ale UM nie chce finansować testów na białaczke, więc jest opcja, albo trzymasz kota do śmierci w schronisku i ryzykujesz zdrowie zdrowych kotów, albo go usypiasz - bez testów to będzie afera, że je zabijasz.
Tak, testy są drogie, a należałoby je wykonywać kilkukrotnie (bo nie są pewne) u każdego kota przyjętego do schroniska - "Test Elisa to ok. 50 zł, wiarygodniejszy test PCR to 110 zł. Test Elisa daje 25 % wyników falszywie dodatnich, wiek kota nie ma żadnego znaczenia, aczkolwiek u kociąt do 3 miesiąca zdarzają się testy Elisa fałszywie ujemne."
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Z tego co się dowiedziałam kiedyś to niestety, ale UM nie chce finansować testów na białaczke, więc jest opcja, albo trzymasz kota do śmierci w schronisku i ryzykujesz zdrowie zdrowych kotów, albo go usypiasz - bez testów to będzie afera, że je zabijasz.
Mylisz się. Pracuję w gabinecie weterynaryjnym. W hurcie testy kosztują 10-15 zł. Reszta to narzut gabinetów. Schronisko bez problemu może za bardzo małe pieniądze kupować testy i powinno to robić. Jeden chory kot zarazi całe stado. koszty leczenia są nieporównywalne z ceną testu. Wsadzanie do jednego pomieszczenia kotów zdrowych i zarażonych to szerzenie to nic innego tylko szerzenie w 100 proc. śmiertelnej epidemii. Pamiętajmy, że kot z tą chorobą zdycha w męczarniach, Takie testy w wielu schroniskach są obowiązkowe i tak powinno być w Puławach. z tego co się orientuję w puławskim schronisku jest bardzo mało kotów - 10 może 15. Oznacza to koszt ok 150-200 zł dla wszystkich. A teraz weź koszt leczenia w razie zarażenia stada białaczką, która i tak skończy się śmiercią dla każdego zarażonego -  to przynajmniej kilkaset zł za sztukę.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Z tego co się dowiedziałam kiedyś to niestety, ale UM nie chce finansować testów na białaczke, więc jest opcja, albo trzymasz kota do śmierci w schronisku i ryzykujesz zdrowie zdrowych kotów, albo go usypiasz - bez testów to będzie afera, że je zabijasz.
Mylisz się. Pracuję w gabinecie weterynaryjnym. W hurcie testy kosztują 10-15 zł. Reszta to narzut gabinetów. Schronisko bez problemu może za bardzo małe pieniądze kupować testy i powinno to robić. Jeden chory kot zarazi całe stado. koszty leczenia są nieporównywalne z ceną testu. Wsadzanie do jednego pomieszczenia kotów zdrowych i zarażonych to szerzenie to nic innego tylko szerzenie w 100 proc. śmiertelnej epidemii. Pamiętajmy, że kot z tą chorobą zdycha w męczarniach, Takie testy w wielu schroniskach są obowiązkowe i tak powinno być w Puławach. z tego co się orientuję w puławskim schronisku jest bardzo mało kotów - 10 może 15. Oznacza to koszt ok 150-200 zł dla wszystkich. A teraz weź koszt leczenia w razie zarażenia stada białaczką, która i tak skończy się śmiercią dla każdego zarażonego -  to przynajmniej kilkaset zł za sztukę.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wszyscy tak wszystko wiedzą, wszyscy tacy wyszczekani anonimowo.Jak przyjdzie powiedziec to na zywo to nagle cisza. Wszystko dzieje sie od kiedy? Od wczoraj? Wszyscy sie bali podzielic wczesniej ta wiedza? Reagowac odpowiedzialnie i publicznie?
Nie masz racji. Pod wnioskiem do prokuratury podpisało się wiele osób, złożyliśmy obszerne zeznania na policji, przedstawiliśmy dowody z dokumentów. Dodatkowo przez wiele miesięcy przychodziliśmy do prezesa Wadasa oraz prezydenta, co potwierdzają pisma. Byliśmy na spotkaniach w urzędzie miasta, informowaliśmy publicznie radnych na komisji. Wczoraj byliśmy na spotkaniu w schronisku z mediami. Występujemy pod nazwiskami i pokazujemy twarze. Problem w tym, że to temat dla władz niewygodny i próbowano przez pół roku zamieść sprawę pod dywan. Poza tym to przecież tylko zwierzęta jak wielu powie. Na szczęście prokurator nie zignorował tematu, bo dowody mamy bardzo konkretne. Kilka psów w stanie agonalnym zabraliśmy ze schroniska. Mamy ich zdjęcia, karty leczenia, pisemne opinie niezależnych weterynarzy. Stąd bardzo dobra decyzja prokuratury o powołaniu biegłego.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wszyscy tak wszystko wiedzą, wszyscy tacy wyszczekani anonimowo.Jak przyjdzie powiedziec to na zywo to nagle cisza. Wszystko dzieje sie od kiedy? Od wczoraj? Wszyscy sie bali podzielic wczesniej ta wiedza? Reagowac odpowiedzialnie i publicznie?
Nie masz racji. Pod wnioskiem do prokuratury podpisało się wiele osób, złożyliśmy obszerne zeznania na policji, przedstawiliśmy dowody z dokumentów. Dodatkowo przez wiele miesięcy przychodziliśmy do prezesa Wadasa oraz prezydenta, co potwierdzają pisma. Byliśmy na spotkaniach w urzędzie miasta, informowaliśmy publicznie radnych na komisji. Wczoraj byliśmy na spotkaniu w schronisku z mediami. Występujemy pod nazwiskami i pokazujemy twarze. Problem w tym, że to temat dla władz niewygodny i próbowano przez pół roku zamieść sprawę pod dywan. Poza tym to przecież tylko zwierzęta jak wielu powie. Na szczęście prokurator nie zignorował tematu, bo dowody mamy bardzo konkretne. Kilka psów w stanie agonalnym zabraliśmy ze schroniska. Mamy ich zdjęcia, karty leczenia, pisemne opinie niezależnych weterynarzy. Stąd bardzo dobra decyzja prokuratury o powołaniu biegłego.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Z tego co się dowiedziałam kiedyś to niestety, ale UM nie chce finansować testów na białaczke, więc jest opcja, albo trzymasz kota do śmierci w schronisku i ryzykujesz zdrowie zdrowych kotów, albo go usypiasz - bez testów to będzie afera, że je zabijasz.
Weterynarz z Końskowoli za pracę w schronisku dostaje co miesiąc 10 tys. zł (oprócz tego ma swój gabinet oraz pracę w ubojni Pini BEEF w Końskowoli). Uważam, że kasa jaką dostaje w schronisku (z naszych pieniędzy) jest naprawdę duża. może chyba wydać z tego 200 zł na testy białaczkowe. Nie róbmy sobie żartów
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Mylisz się. Pracuję w gabinecie weterynaryjnym. W hurcie testy kosztują 10-15 zł. Reszta to narzut gabinetów. Schronisko bez problemu może za bardzo małe pieniądze kupować testy i powinno to robić. Jeden chory kot zarazi całe stado. koszty leczenia są nieporównywalne z ceną testu. Wsadzanie do jednego pomieszczenia kotów zdrowych i zarażonych to szerzenie to nic innego tylko szerzenie w 100 proc. śmiertelnej epidemii. Pamiętajmy, że kot z tą chorobą zdycha w męczarniach, Takie testy w wielu schroniskach są obowiązkowe i tak powinno być w Puławach. z tego co się orientuję w puławskim schronisku jest bardzo mało kotów - 10 może 15. Oznacza to koszt ok 150-200 zł dla wszystkich. A teraz weź koszt leczenia w razie zarażenia stada białaczką, która i tak skończy się śmiercią dla każdego zarażonego - to przynajmniej kilkaset zł za sztukę.
Naucz się czytać, dostalam taka informacje, więc to nie ja się myle.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
A co do mieszania zdrowych kotów z chorymi to proponuję mieć pretensje do "pracownika odsuniętego od pracy".
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
A co do mieszania zdrowych kotów z chorymi to proponuję mieć pretensje do "pracownika odsuniętego od pracy".
Za funkcjonowanie schroniska zawsze odpowiada kierownik, a nie szeregowy pracownik. To chyba oczywiste.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Za funkcjonowanie schroniska zawsze odpowiada kierownik, a nie szeregowy pracownik. To chyba oczywiste." ahaa, tylko, że ten niby "kierownik" jest również zwykłym pracownikiem sprzątającym psie gó*na, a to, że jedna osoba zrobiła sobie samowolkę no to niestety... Na szczęście teraz jest inaczej, a koty nie są mieszane w jednym pomieszczeniu i nikt nie robi sobie z kociarni prywatnego pokoju zwierzeń. DOBRA ZMIANA :)
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ludzie, skoro tak przejmujecie się losem zwierząt i szukacie brudów tam gdzie ich nie ma to moja propozycja jest następująca - WEŹCIE SIĘ ZA SCHRONISKO W RADYSACH I WOJTYSZKACH. Tam to jest piekło! A swoje żale do osób prywatnych schowajcie sobie w skarpety, a nie "mścicie się" snując jakieś teorie spiskowe. Niepoważna jest zemsta na innych kosztem niewinnych zwierząt. Przemyśl to, kobieto odpowiedzialna za ten dym z du*y wzięty.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Naucz się czytać, dostalam taka informacje, więc to nie ja się myle.
A jednak ty się mylisz. Urząd miasta nie ma nic do finasowania testów. Schronisko należy do Zakładu Usług Komunalnych, a nie do urzędu. A ZUK ma mnóstwo kasy. Skoro stać go na to, żeby miernemu wetowi płacić miesięcznie 10 tysięcy to stać go też na testy.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Strona 1 z 2

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...