Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Bardzo dobry mecz bez bramek

Utworzony przez Radzyniak_223, 9 czerwca 2008 r. o 08:13
Bardzo dobry mecz bez bramek. Stal Rzeszów - Orlęta Radzyń Podl. 0:0 Radzyńskie Orlęta godnie pożegnały się z tegorocznymi rozgrywkami III ligi - każdy, kto oglądał ostatnie spotkanie "biało-zielonych" w tym sezonie nie może mieć co do tego wątpliwości. Remis 0:0 w Rzeszowie ze Stalą pozornie nie wskazywałby, że przyjezdni rozegrali jakiś znakomity mecz, lecz tak naprawdę był to jeden z lepszych występów radzynian w całym sezonie. Walcząca desperacko o awans do nowej II ligi Stal nie miała dziś zbyt wiele do powiedzenia wobec dobrze dysponowanych gości, którzy powinni zgarnąć trzy punkty. Okazji ku temu Orlęta stworzyły sobie co niemiara i aż dziw, że żadna z nich nie zakończyła się golem. Pretensje do piłkarzy Marka Majki można mieć jednak tylko za skuteczność, bowiem jeśli chodzi o styl pożegnania z rozgrywkami, był on więcej niż poprawny. Tuż po rozpoczęciu dzisiejszej potyczki sygnał do ataku dał wprawdzie gospodarzom Wojciech Reiman, który z dystansu uderzył nad poprzeczką, lecz... na tym zapędy rzeszowian w zasadzie się skończyły. Natomiast w 4. minucie pierwsza akcja radzynian mogła dać im prowadzenie - na lewej stronie pola karnego piłkę przejął Daniel Szewc i po chwili strzelił mocno z kilku metrów w krótki róg. Jedynie refleks strzegącego bramki Stali Jakuba Giertla uratował miejscowych przed stratą gola. Chwilę później z daleka niecelnie uderzał Marcin Chyła, a w 13. minucie ponownie w roli głównej wystąpił Szewc. Pomocnik Orląt ładnie złożył się do strzału i z około 20m z woleja próbował zaskoczyć bramkarza rzeszowian. Pomylił się nieznacznie - futbolówka przeszła tuż obok dalszego słupka. Akcja ta, podobnie zresztą jak i wszystkie sytuacje stwarzane przez gości na początku meczu, nie była jednak dziełem przypadku. Przyjezdni zepchnęli w pierwszym kwadransie Stal do obrony, zaś boiskowe wydarzenia układały się tak, jakby to radzynianie, a nie gospodarze grali swój najważniejszy mecz w sezonie. W ciągu następnych minut zespół Orląt nadal prezentował się na murawie nadzwyczaj dobrze, lecz mimo to mecz się wyrównał. "Stalowcy" przypomnieli sobie chyba, o co dziś grają i nieco odważniej zaatakowali. Podopiecznym Andrzeja Szymańskiego brakowało jednak pomysłu na rozegranie akcji i jeśli rzeszowianie nawet już dotarli na przedpole radzynian, najczęściej wtedy tracili piłkę lub niecelnie uderzali z dalszej odległości. Tak było chociażby w 16. minucie, gdy strzał Reimana poszybował obok słupka i trzy minuty później, kiedy to weteran trzecioligowych boisk Paweł Kloc przymierzył z około 25m. Piłka odbiła się po drodze od jednego z graczy gości i wylądowała w rękawicach Krzysztofa Stężały. 38-latek próbował ponownie w 25. i 29. minucie - w obu przypadkach uderzał niecelnie. Orlęta skontrowały dwie minuty później i po raz drugi w tym meczu mogły zdobyć bramkę. Prostopadłe podanie w pole karne otrzymał Damian Panek i z kilkunastu metrów strzelił. Dobra okazja została zmarnowana, bowiem piłka trafiła tylko w boczną siatkę. Rzeszowianie natomiast wciąż nastawili się na uderzenia z daleka - w 33. minucie Krzysztof Majda posłał futbolówkę nad poprzeczką. Nieco groźniej zrobiło się cztery minuty po tej próbie, gdy Damian Pietroń zmuszony został do ofiarnego wybicia piłki w polu karnym spod nóg Damiana Wolańskiego, ale już po chwili akcja przeniosła się na drugą stronę boiska. Dobrze dysponowany Szewc przeszedł z futbolówką dobre 30-40 metrów i uderzył sprzed pola karnego. Giertl trącił piłkę, która wyszła na rzut rożny. Pięć minut później sędzia dał gwizdkiem znak, że piłkarze obu drużyn mogą udać się do szatni. Jaka to była połowa w wykonaniu Orląt? Z pewnością udana, lecz o ile po pierwszych 45 minutach remis można było uznać za wynik sprawiedliwy, o tyle po zakończeniu spotkania dominowały inne opinie. O tym jednak za chwilę, na razie mamy zaś przerwę, podczas której kibice Stali zachodzili w głowę, dlaczego ich zespół gra zupełnie inaczej niż oczekiwano. Druga odsłona rozpoczęła się od szybkiego ataku gości i zaskakującego strzału w krótki róg Pawła Pliszki. Giertl nie dał się pokonać, wyłapując tę próbę. W 51. minucie z dystansu na wiwat huknął Chyła, po czym na murawie zaczęła dominować szarpana gra w środku pola. Wrzutki w "szesnastkę" w wykonaniu rzeszowian nie mogły w żaden sposób przynieść powodzenia, bowiem królowali tam obrońcy Orląt (na czele z Michałem Budzyńskim - bardzo dobre zawody młodego defensora "biało-zielonych") i Krzysztof Stężała. Pierwszy groźniejszy strzał Stal oddała dopiero w 61. minucie, a jego autorem był wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Damian Niemczyk. Radzyński bramkarz bez problemu wyłapał jednak płaskie uderzenie z dystansu gracza gospodarzy. Pięć minut po tej próbie niecelnie z wolnego pocelował Majda, zaś w następnej akcji tylko szczęście uratowało miejscowych przed stratą bramki. Centrę z głębi pola radzynian zamknął w "szesnastce" obrońca z Rzeszowa - Mba Ukonu Chukwuemeka i głową omal nie zaskoczył własnego bramkarza. Chcąc wybić szybującą piłkę, zawodnik Stali trafił w poprzeczkę. Futbolówka odbiła się jeszcze tuż przed linią bramkową i wyszła w boisko. To jednak nie jedyna tak dogodna okazja gości w tym okresie gry i nie jedyna poprzeczka. W 71. minucie po rzucie rożnym z lewej strony głową z kilku metrów uderzył Panek. Piłka odbiła się od murawy i ponownie znalazła się na poprzeczce bramki rzeszowian. Jak pech, to pech! Jest dobra gra, są sytuacje, ale nie można w żaden sposób zdobyć gola. Im bliżej było końcowego gwizdka sędziego, tym bardziej zaczynało się spieszyć gospodarzom. Znając niekorzystne wieści z Nowego Sącza (bezpośredni rywal Stali do awansu, czyli Sandecja prowadziła tam 2:0 z Wierną Małogoszcz) "biało-niebiescy" rozpaczliwie szukali zwycięstwa w meczu z Orlętami. W 75. minucie niewiele brakowało, żeby do odbitej po uderzeniu z dystansu piłki doskoczył w polu karnym Emmanuel Udoudo i zdobył gola. Nigeryjczyk trafił jednak nie w futbolówkę, a w Krzysztofa Stężałę. Całe szczęście, że bramkarz gości nie doznał w tym starciu żadnej kontuzji, gdyż z perspektywy trybun zajście wyglądało dość groźnie. Jeśli zaś już mowa o trybunach - w końcówce tylko nieliczni kibice oglądali spotkanie na siedząco, większość stała, głośno dopingując swoją drużynę. Jednak nawet pomimo ogłuszającego momentami dopingu rzeszowianie nie potrafili zagrozić poważniej bramce radzynian. Orlęta wprost przeciwnie - jeszcze w ostatnich minutach mogły one przynajmniej dwukrotnie pokonać Giertla. Bardzo dogodną okazję miał na sześć minut przed końcem Panek, lecz z 5m, nie atakowany przez nikogo "główkował" nad poprzec
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Dobry mecz szkoda że tak późno!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...