Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Praca

27 sierpnia 2009 r.
14:50
Edytuj ten wpis

Praca na saksach szkodzi rodzinom

0 0 A A

Emigracja zarobkowa – błogosławieństwo i przekleństwo naszych czasów. Błogosławieństwo, bo to szansa na lepsze życie. Przekleństwo – bo masowe wyjazdy do pracy za granicę owocują rozpadem wielu małżeństw.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Emigracja zarobkowa to jedna z głównych przyczyn rozwodów w Polsce.
Miliony Polaków decyduje się na rozłąkę związaną z wyjazdem do pracy za granicę w imię lepszego życia.

Wyjeżdżają, bo chcą spłacić kredyt, kupić własne mieszkanie, zapewnić rodzinie lepszy byt. Najpierw tęsknią, dzwonią, przyjeżdżają tak często, jak się da. Z czasem przyzwyczajają się do rozłąki, przestaje ona być tak dotkliwa. Coraz trudniej na telefonicznej rozmowie zbudować rodzinną bliskość.

I wcale nie musi dojść do małżeńskiej zdrady – choć to ostatecznie najczęstsza przyczyna rozpadu emigracyjnych małżeństw – taka rodzina czasem w wyniku długotrwałej rozłąki po prostu przestaje istnieć, bo małżonkowie stają się sobie obcy, żyjąc innymi sprawami, w innych środowiskach, z własnymi radościami, sukcesami i smutkami.

I coraz częściej bywa tak, że czekający w kraju współmałżonek dowiaduje się pewnego dnia, że ten, na kogo czeka nie wróci, bo gdzieś w świecie ułożył sobie życie na nowo.

Przepraszam, zakochałem się!

Kafelki w łazience pozostały Marzenie na pamiątkę po mężu. Ładne. I drogie. Sam je położył pomiędzy jednym a drugim wyjazdem do Londynu. Jak zawsze wpadł na kilkanaście dni. Raz tylko był dłużej i z tej dłuższej obecności urodziła się Asia.

– Mieszkaliśmy z teściami, w dwu pokoikach z malutkim dzieckiem, Marta – nasza pierwsza córeczka, miała półtora roczku. Sławek pracował w firmie układającej kostkę brukową. Zawsze miał smykałkę do takich budowlanych prac, poza tym bez wykształcenia raczej nie miał co celować w lepszą pracę. Ja byłam na urlopie wychowawczym. Ciężko było, poza tym ojciec Sławka za kołnierz nie wylewa, źle się układały nasze stosunki. Marzyliśmy, żeby mieć własny kąt. I zdecydowaliśmy, że tylko za granicą Sławek może zarobić porządne pieniądze, żeby starczyło na mieszkanie. Kolega ustawił mu robotę w Londynie. Pierwszy wyjazd był bardzo trudny, przepłakałam całe dwa miesiące. Ale pieniądze przywiózł, jak cztery miesięczne pensje tutaj – opowiada Marzena, świeżo upieczona rozwódka.

Ona i Sławek byli emigracyjnym małżeństwem przez prawie siedem lat. Aż mąż oświadczył jej, że zakochał się w kimś tam, w Anglii i zostaje na stałe.

– Już od pewnego czasu miałam wrażenie, że przyjeżdża tu do nas z musu, bo komunia małej, albo święta – tylko z obowiązku. Zaczęłam naciskać, żeby wrócił, znalazł pracę w Polsce, bo całe życie tak na walizkach się nie da, a teraz jesteśmy już ustawieni, wtedy on mi się przyznał, że wcale nie ma zamiaru wracać – Marzena, niewiele po trzydziestce, została samotną matką dwóch dziewczynek. Zadbaną – przyznaje, dzięki angielskim funtom.

– Kiedy uzbieraliśmy już trochę oszczędności, rodzice dobrali nam kredytu i kupiliśmy wreszcie to mieszkanie, wtedy doszliśmy do wniosku, że dobrze zarobić jeszcze na wykończenie. I tak Sławek jeździł na dwa, trzy miesiące, przyjeżdżał na tydzień i znowu wyjeżdżał. Miałam czasem niepokój w sercu, czy ona tam sobie kogoś nie znajdzie, ale ufałam mu, poza tym jak człowiekowi na wszystko brakuje, a potem na wiele ma, nie chce się z tego rezygnować. Myślałam, że wiele małżeństw tak żyje i jakoś sobie radzi – mówi Marzena. Fajnie było kupić nowy telewizor, jeździć na duże zakupy do supermarketu.

Niepokoił ją też kiepski kontakt Sławka z dziewczynkami. O ile z Martą jeszcze pół biedy, to dla Asi był obcy.

– Martusia na początku, po wyjeździe szukała go, chodziła: tata, tata – wywoływała. Potem jak dzwoniłyśmy do niego, mówiła: tatusiu, pokochaj mnie na dobranoc...Ale z czasem przywykła do nieobecności ojca i nawet nie czekała tak, gdy miał przyjechać. A kiedy Asia się urodziła, Sławka nie było, zobaczył ją dopiero po tygodniu, potem też rzadko ją widywał. Dla niej ojcem był bardziej dziadek, niż tata – przyznaje.

– Błędem było, że wyjechał kolejny raz po tym, jak już kupiliśmy to mieszkanie. Wtedy jeszcze między nami było dobrze, tęskniliśmy za sobą, dzwoniliśmy. Potem stopniowo było gorzej, nawet, jak przyjechał, nie mieliśmy o czym rozmawiać, aż raz nawet mu powiedziałam, że jego chyba bardziej tu ciągnie do polskiej kiełbasy, niż do mnie. Aż się całkiem wszystko rozpadło. Dałam mu rozwód, bo po co go miałam na siłę przy sobie trzymać, skoro się zakochał... – gorzko stwierdza Marzena.

Jedną z częstszych przyczyn rozpadu emigracyjnych małżeństw jest jednak właśnie zdrada, bardzo często dochodzi do niej już w pierwszych miesiącach rozłąki. Częściej zdradzają ci, którzy są za granicą, częściej zdradzają mężczyźni.

Rozważni, nie romantyczni

Ta polska kiełbasa... Jola, emigracyjna żona, też ma wrażenie czasem, że z nią rywalizuje. Kiedy Mirek, jej małżonek był ostatnio w kraju na święta, postawiła mu ultimatum: albo po wakacjach wraca, albo ona przestaje na niego czekać. Z kiełbasą i ulubionym żurkiem.

– Od sześciu lat jestem słomianą wdową, mam męża tylko od święta. Nie mamy dzieci, bo jak je mamy mieć, gdy jego ciągle nie ma. A ja jestem już po trzydziestce. Chce mieć normalną rodzinę. Ostatnie przyjazdy Mirka to domu to jedne wielkie kłótnie. Ja mam czasem wrażenie, ze naszego małżeństwa już nie ma, bo każde z nas żyje w swoim świecie – przyznaje Jolka. Wcale nie cieszy ją, że może sobie pozwolić na kolejną parę butów czy nowe firanki do salonu.

Pierwszy raz pojechał Mirek do Norwegii z ojcem i wujem. Nadarzyła się okazja zarobienia bardzo dobrych pieniędzy, bo wuj, budowlaniec złapał za granicą spore zlecenie. Wziął urlop i pojechali z ojcem mu pomóc. Oszołomiło go, że zarobił na własny samochód. I szybko zaczął liczyć, ile można zarobić tu, ile tam.

– Byliśmy dopiero co po ślubie, byłam zła o te wyjazdy, chciałam mieć męża, ale nie jego fotografię. Po roku Mirek namówił mnie, żebym tam przyjechała, załatwił mi pracę, przekonywał, że tam nas czeka lepsze życie. Chciał, żebyśmy przeprowadzili się na stałe do Norwegii. Wzięłam urlop bezpłatny i pojechałam. Źle się tam czułam. Po trzech miesiącach okazało się, że jestem w ciąży. Przerażona czym prędzej wróciłam do Polski, nie mogąc się tam porozumieć z lekarzami. Trzy tygodnie po powrocie poroniłam. Ale do Nor¬wegii już nie chciałam wracać – Jola z wyraźną przykrością wspomina starania o dziecko. Widać, że bardzo jej na tym zależy.

– Oni tam, za granicą pracują na innych warunkach, za bez porównania lepsze pieniądze, wielu wykonuje pracę, której tu by nie chciało, a tam tak – bo zarobek jest lepszy. Dlatego wolą wyjeżdżać. Widziałam bardzo wielu Polaków w Norwegii, wygląda to często tak, że mają dwa życia: jedno w Polsce, drugie w Norwegii. Zresztą Mirek też już chyba tak czuje...na początku wydzwaniał kilka razy w tygodniu, nawet listy pisał. Teraz dzwoni, jak coś chce – podsumowuje Jolka. Ona o przeprowadzce na stałe za granicę nawet słuchać nie chce.

– On mi ciągle tłumaczy, że jak już będziemy mieli dziecko, założy tu firmę i będzie pracował na własny rachunek, ale jak w tych warunkach się starać o dziecko. Ciągle się kłócimy, ja swoje, on swoje: że on już nie ma zamiaru od pierwszego do pierwszego liczyć, ze tu nie ma dla niego dobrej pracy, a na rozkręcenie własnego biznesu ma jeszcze za mało oszczędności. Ja to rozumiem, ale lata mijają, a nas niedługo będzie łączyć tylko nazwisko – gorzko stwierdza Jolka.

Ledwie wydobyła się z depresji po świętach Bożego Narodzenia, cała rodzina radosna, z wianuszkiem dzieci. A ona jakaś taka samotna w tym wszystkim, Mirek niby był, ale już jedną nogą w podróży. Drugiego dnia świąt upił się ze szwagrami i tyle go miała dla siebie.

– Takie małżeństwo na odległość to nie dla mnie – podsumowuje Jolka – naprawdę wolę żyć na gorszym poziomie, ale być razem i razem borykać się z kłopotami. Jak tak dłużej pójdzie mój mąż zarobi na piękny dom, tylko sam w nim będzie mieszkał...

Świat się kurczy

Przywykła już Dorota do bycia mamą i tatą dla Oli i Kuby. Ich tata od przeszło czterech lat pracuje w Belgii. Pracę ma legalną, w firmie transportowej. W domu, w Polsce jest raz na dwa miesiące, na weekend. Na razie na częstsze wizyty nie może sobie pozwolić. Oboje: Dorota i jej mąż zaakceptowali taką sytuację.

– Nie obawiam się, że to wpłynie negatywnie na naszą rodzinę, jasne, że nie jestem szczęśliwa z takiego rozwiązania, ale gotowa jestem na jakieś wyrzeczenia, byleby swoim dzieciom zapewnić lepsze życie. Większym niebezpieczeństwem dla naszego małżeństwa było dalsze mieszkanie z rodzicami.

Przez to nasze małżeństwo mogło się rozpaść, ciągłe kłótnie i wtrącanie, piekło. Teraz stać nas na wynajęcie własnego mieszkania, a niedługo może będziemy już w stanie je wykupić – tłumaczy Dorota pokazując swoją komórkę – mąż dzwoni raz, nawet dwa razy dziennie.

– Zaczęliśmy nawet te telefony ograniczać, bo też dużo kosztują – dodaje po chwili – jak mąż pracował w War¬szawie, w dwóch pracach – też prawie się nie widywaliśmy, a pieniądze zarabiał o połowę mniejsze, niż teraz. Pomęczymy się jeszcze trzy, cztery lata i wyjdziemy na prostą. A poza tym – świat się kurczy, kiedyś wyjazd do Warszawy trwał cały dzień, a teraz tak się lata do Londynu...

Przez rok mąż Doroty był kierowcą tira, jeździł po całej Europie, więc do rozłąki przywykli.

– Z pensji w Polsce mieszkania nie kupimy nigdy, wciąż się będziemy tułać po wynajmowanych. Możemy liczyć tylko na siebie, więc to jedyna szansa na życie na przyzwoitym poziomie. A jeśli mąż będzie chciał mnie zdradzić, to czy tu, czy za granicą, to zrobi – uważa Dorota. Zdaje sobie sprawę, że rozłąka jest szczególnie trudna dla dzieci, ale równie trudno jest im tłumaczyć, że nie mogą mieć tego, co inne dzieci, bo rodziców na to nie stać.

Opowiada o radości Kuby z pierwszych klocków lego. I o tym, że jak już odłożą trochę pieniędzy, będą jeździć do taty do Belgii.

– Bywają bardzo trudne chwile, gdy dzieci chorują, a ja jestem zdana tylko na siebie, ale wierzę, że to tylko przez jakiś czas tak będzie. Nie biorę pod uwagę przeprowadzki za granicę, ani tego, że mąż tam zostanie. On zresztą bardzo źle się tam czuje i najchętniej wróciłby w jednej chwili do domu. Dla niego to także wielkie wyrzeczenie – zapewnia Dorota.


I tłumaczy, że nie ona jedna ma męża na odległość, że gdyby tylko było ich stać na przyzwoite życie z pensji tutaj, nie decydowaliby się na rozłąkę.

– Ja nie pracuję, najpierw wychowywałam Olę, teraz Kubę – jest jeszcze za mały, żeby iść do przedszkola. A z jednej pensji wynająć mieszkanie i utrzymać się jest trudno, a co mówić o oszczędzaniu. Nie chcę wegetować na garnuszku opieki – stanowczo stwierdza Dorota.

Kryzys gospodarczy pozbawił pracy wielu Polaków za granicą. Jola, pracownica księgowości uśmiecha się, że może tym samym uratował wiele polskich małżeństw


Pozostałe informacje

Targi motoryzacyjne – Moto Session 2024
20 kwietnia 2024, 10:00

Targi motoryzacyjne – Moto Session 2024

20 i 21 kwietnia w Targach Lublin odbędą się mocno oczekiwane targi motoryzacyjne połączone z emocjonującymi pokazami. Szykuje się prawdziwe święto dla fanów motoryzacji.

Agencja Mienia Wojskowego zaprasza na wiosenną wyprzedaż

Agencja Mienia Wojskowego zaprasza na wiosenną wyprzedaż

AMW w Lublinie na jeden dzień otwiera swoje drzwi i zaprasza na wiosenną wyprzedaż. Na nowych właścicieli czeka towar z wojskowych magazynów – łopaty, mundury, skrzynie i wiele innych. Zyski ze sprzedaży wesprą Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych.

Nowe sale operacyjne dla pacjentów ze schorzeniami serca, głowy i kręgosłupa

Nowe sale operacyjne dla pacjentów ze schorzeniami serca, głowy i kręgosłupa

Szpital przy al. Kraśnickiej w Lublinie wkrótce wyremontuje stary trakt operacyjny i zakupi specjalistyczny sprzęt. W pięciu nowych salach będą operować neurochirurdzy i kardiolodzy.

GIS ostrzega: jeśli masz w domu te produkty, natychmiast oddaj do sklepu

GIS ostrzega: jeśli masz w domu te produkty, natychmiast oddaj do sklepu

Główny Inspektorat Sanitarny ostrzega przed trzeba produktami zawierającymi niedozwolone substancje. Komunikaty dotyczą herbat i sprzętu kuchennego.

Popołudniowe pożary w Lublinie. Czy w mieście grasuje podpalacz?

Popołudniowe pożary w Lublinie. Czy w mieście grasuje podpalacz?

Ogień pojawił się na ulicy Radzyńskiej oraz Kiepury. Na miejscu pracują służby

Lublin upamiętnił 84. rocznicę zbrodni katyńskiej
galeria

Lublin upamiętnił 84. rocznicę zbrodni katyńskiej

Uroczystości rozpoczęły się przed pomnikiem Ofiar Katynia, przy ulicy Głębokiej. Młodzież, rodziny ofiar, przedstawiciele władz: samorządowych, wojewódzkich i delegacje, uczcili pamięć ofiar zamordowanych w Katyniu.

Kryminalny czwartek w Radio Lublin
18 kwietnia 2024, 18:00

Kryminalny czwartek w Radio Lublin

18 kwietnia o godz. 18.00 w Studio im. Zbigniewa Stepka Radia Lublin odbędzie się kolejne spotkanie w ramach - Kryminalne czwartki w Lublinie. Tym razem gościem będzie Tomasz Duszyński.

PiS podsumowało wybory samorządowe w regionie. Czarnek ogłosił decyzję dotyczącą startu do Europarlamentu
Wideo

PiS podsumowało wybory samorządowe w regionie. Czarnek ogłosił decyzję dotyczącą startu do Europarlamentu

Prawo i Sprawiedliwość podsumowało jakże udane dla siebie wybory samorządowe w Lubelskiem. PiS z poparciem ponad 47 proc. zdobyło w Sejmiku Województwa aż 21 mandatów z 33. – Po prostu jesteśmy wiarygodni – mówi o zwycięstwie poseł Przemysław Czarnek. Lider lubelskich struktur partii Jarosława Kaczyńskiego zapowiedział, że do kolejnych wyborów do Parlamentu Europejskiego ugrupowanie, podobnie jak do Sejmiku wystawi na Lubelszczyźnie najsilniejszą listę w historii. Zdradził też czy w gronie 10 nazwisk, które znajdą się na liście będzie także i jego.

Najpopularniejszy polski bluesman – Sławek Wierzcholski z Nocną Zmianą Bluesa w Teatrze Starym
17 kwietnia 2024, 19:00

Najpopularniejszy polski bluesman – Sławek Wierzcholski z Nocną Zmianą Bluesa w Teatrze Starym

Program koncertu wypełnią najstarsze i najbardziej znane utwory, jak i te z najnowszej płyty. Nie zabraknie takich hitów jak: „Szósta zero dwie”, „Blues mieszka w Polsce”, „John Lee Hooker” czy śpiewany razem z publicznością „Chory na bluesa", będący kulminacją każdego występu. Koncert odbędzie się w środę (17 kwietnia).

Nie żyje prof. Jadwiga Staniszkis. Miała 81 lat

Nie żyje prof. Jadwiga Staniszkis. Miała 81 lat

Była wybitnym socjologiem i analitykiem politycznym. Przez pewien czas sympatyzowała również z jedną z partii politycznych

Weekendowa plaga pijanych kierowców

Weekendowa plaga pijanych kierowców

Ostatnie dni, niestety, należały do kierowców wsiadających za kółko na podwójnym gazie. Po piętach deptała im jednak policja i inni uczestnicy ruchu

Boccia  zintegruje środowisko akademickie

Boccia zintegruje środowisko akademickie

Przed nami VII Akademicki Turniej o Puchar Rektora UMCS „Boccia Cup 2024”. To sportowa rywalizacja, ale też lekcja wzajemnego poszanowania

Bracia Waglewscy pożegnają się koncertowo z „Balladami i Protestami”
21 kwietnia 2024, 20:00

Bracia Waglewscy pożegnają się koncertowo z „Balladami i Protestami”

Po dwóch latach od premiery bestsellerowej płyty „Ballady i Protesty” nadszedł czas na koncertowe pożegnanie się z tym albumem. Pożegnalny koncert odbędzie się 21 kwietnia w Radio Lublin.

Grillowanie na legalu. Gdzie można to zrobić, by nie dostać mandatu?

Grillowanie na legalu. Gdzie można to zrobić, by nie dostać mandatu?

Niedługo w powietrzu czuć będzie zapach węgla i pieczonej kiełbaski. Ale co zrobić jeśli nie mamy domu z ogródkiem, gdzie można rozpalić grilla? Na uciechę mieszkańców blokowisk, jest kilka takich miejsc w Lublinie.

Oszuści podszywają się pod NFZ

Oszuści podszywają się pod NFZ

W internecie pojawiły się strony, które są niemal identyczne jak oficjalne serwisy Narodowego Funduszu Zdrowia. Oszuści mogą za ich pośrednictwem próbować wyłudzić dane osobowe lub numery kart płatniczych.

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium