Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota. Zwolennicy głosowania przez Internet chcą tę powagę odebrać. Dlaczego? Wiadomo, kto ma przewagę w Internecie i kto się nim posługuje. Tą grupą najłatwiej manipulować, sugerować na kogo ma zagłosować." Krytykujemy wypowiedzi na temat Jarosława Kaczyńskiego, ale przypomnieć chciałam jedna z jego wypowiedzi wtedy gdy był sobą, a nie fałszywym aniołkiem z kwiatkiem w ręku. To własnie jest prawdziwa, nie zmanipulowana, bo zacytowana z jego wywiadu wypowiedz.
|
|
ZMIEN BUCU DILERA. |
|
Taaaaaa? A niby jak ich zamordowali?Podcieli im skrzydla?Czy zaplacili ufoludkom, zeby to zrobily? Przestan gadac glupoty czlowieku. Przerazajace jest to, ze w XXI wieku, istnieja jeszcze ludzie, ktorzy myla katastrofe lotnicza z morderstwem. Sprzedasz im gowno,a powiedza, ze to nutella! Mniej telewizji, a wiecej gimnastyki szarych komorek!! |
|
Popieram - brawo za odwagę.
|
|
Nie lubię specjalnie Hołdysa, ale trudno odmówić mu racji ...
|
|
Super trafna opinia. 1000000000000000000000000% racji. To jest potwór w ludzkiej skórze ! Bardzo współczuje tez i sobie, że zyje w państwie, gdzie ten potwór ma aą takie poparcie.
|
|
Był na przepustce z psychiatryka, stad ten wpis. Ps. jeszcze sie okaże, kto kazał lądować, jak na razie wszystko wskazuje na jedna osobę. |
|
Chołdys wygląda jak d*** i to murzyna bo u niego nie widać gdzie przód a gdzie tył. Taki idiota niech się weźmie za swój łeb bo ma zakuty i deb***ski. Chołdys ty chamie jesteś zero....
|
|
Było tak. Zbigniew Hołdys ogłosił publicznie, że nie będzie więcej pisał do tygodnika „Wprost”. Rozesłał informację: „Właśnie zrezygnowałem z dalszego pisania felietonów do ‘Wprost’. Nie umiem myśleć inaczej, niż myślę”.
W tak sformułowanym tekście dopatrzono się wyznania, że „Wprost” cenzurował Hołdysowi teksty, na co on wykazał się posiadaniem tzw. cojones i w proteście zerwał współpracę. I w tym duchu zinterpretowano jego oświadczenie na portalach internetowych. Branżowy „Pressserwis” podał, że powodem zerwania współpracy był felieton pt. „Piramida zwierząt”, w którym padały szydercze określenia pod adresem Stefana Niesiołowskiego i samego Donalda Tuska. Portal „wpolityce.pl” podjął ten wątek i opublikował co ostrzejsze fragmenty. Ja to przeczytałem, a że akurat pisałem felieton, wspomniałem tam o wyrzuceniu Hołdysa z „Wprost” w tonie, jak mi się w moim prawicowym oszołomstwie zdawało, życzliwym dla niego.
Jeszcze tego samego dnia Hołdys w odpowiedzi rzygnął na mnie i innych oburzeniem w agorowym radiu Tok FM. Okazałem się „obesranym pismakiem”, a takoż „obesranym pudelkiem”, który „powielił syf” i zwyczajnie „kłamie”. Przepraszam, że cytuję dosłownie, ale przecież nie będę kropkował wybitnego intelektualisty. Nadmienię jeszcze, że Hołdys wskazał mi także miejsce w rynsztoku, ale to już drobiazg.
Bluzgając niczym pijany monter na moście, Hołdys wszystko stanowczo zdementował. To znaczy, owszem, odszedł z „odzyskanego” niedawno przez Salon tygodnika, ale nie w atmosferze konfliktu. I nie szło tu o felieton zawierający złośliwości wobec marszałka Sejmu, ale inny, w którym Hołdys krytykował, ale bardzo delikatnie, Wałęsę i Tuska za niewystarczające wspieranie rewolucji w Egipcie. Zresztą ten felieton też się ukazał. I w ogóle, co najważniejsze, i co uświadomiło mi ogrom mojego błędu: Hołdys usilnie zapewnił, że lubi i popiera Tomasza Lisa, że dobrze życzy tygodnikowi i trzyma za niego kciuki, i że ingerencje w jego teksty absolutnie nie były powodem zerwania współpracy, bo takie ingerencje już się kilkakrotnie zdarzały, dwukrotnie jego teksty nie poszły, i on, Hołdys, „jest w stanie to zrozumieć”, bo Lis ma prawo, bo jest „kapitanem” na tym statku, a on, Hołdys, tylko marynarzem.
No, to jak tak, to ja rzeczywiście gorąco Hołdysa przepraszam. Jak mogłem go mierzyć miarą własną i innych prawicowych oszołomów? Jak mogłem go wziąć za człowieka, który, gdy mu się grzebie w tekstach albo je zdejmuje, przekłada honor ponad honorarium i odchodzi? Jak mogłem mu przypisywać, że ma wspomniane cojones większe od łowickiego groszku? Nie wiem doprawdy, co mi odbiło. Niniejszym więc uroczyście odszczekuję i ogłaszam publicznie: wbrew moim nieuprawnionym insynuacjom, Zbigniew Hołdys nie jest człowiekiem zdolnym do postawienia się Salonowi, Zbigniew Hołdys nie oburza się i nie trzaska drzwiami, kiedy mu się kreśli albo zdejmuje teksty, jeśli robi to ten, kto wie lepiej, Zbigniew Hołdys szanuje autorytety i ani mu w głowie ich podważanie.
Pozostaje jedna niejasność, choć, przyznam, mnie to już niespecjalnie ciekawi − po co w takim razie Hołdys ogłosił rozstanie z „Wprost”, by nazajutrz zapewniać, że gorąco Lisa popiera i nie gniewa się za ingerencje i zdejmowanie mu tekstów? W ferworze ubliżania „obesranym pismakom z ‘Uważam Rze’” jakoś nie próbował tego Hołdys wyjaśnić, ograniczając się do stwierdzeń, że powód był „standardowy”, bo „nie zgadzają się z moim punktem widzenia, to co się będę męczył”.
To może ja zaryzykuję wyjaśnienie? Bo tak się składa, że zachowanie Hołdysa przypomina mi przypadki, które obserwowałem w dawnych, dawnych czasach, kiedy dzisiejsze SLD nie musiało się dzielić władzą z żadnymi koalicjantami. Przypadki ludzi, którzy występowali z odważną krytyką władzy za jakieś zaniedbania czy tolerowanie patologii, a potem władza ich wzywała na dzielnicę i po krótkiej rozmowie odważny jeszcze przed chwilą krytyk zaczynał zapewniać, że on, wprawdzie, widzi pewne bolączki i zaniedbania i chce o nich rozmawiać, na co władza jest naprawdę otwarta, ale on absolutnie nie kwestionuje przewodniej roli Partii, odcina się stanowczo od antypolskiej imperialistycznej dywersji. I żeby mu tego nie przypisywać, dosadnie owe antypolskie siły atakował za próby wykorzystania go do swych brudnych rozgrywek. Tak bywało, i, okazuje się, bywa nadal.
No cóż, może artysta patrzył z zazdrością na Marcina Mellera, który po swoim oświadczeniu tak szeroko był cytowany i przywoływany, i sam też zapragnął oświadczyć coś, co by zwróciło na niego powszechną uwagę? No bo czym mógłby innym ją na siebie zwrócić − muzyką? Dawno i nieprawda. A kiedy faktycznie jego oświadczenie podchwycono, uświadomił sobie, jak bardzo może mu taka sława zaszkodzić, i rzucił się odkręcać i odcinać się − dla podkreślenia, jak bardzo nie zgadza się na wykorzystywanie jego bolączek przez złe siły, sięgając po słownictwo niczym z dotowanego przez ministerstwo komiksu o Chopinie?
A ja głupi pomyślałem przez chwilę, że Hołdys, kiedy publicznie używa wobec Kaczyńskiego swoich inteligentnych syntez, w rodzaju „posr… ch…” (tym razem jednak wybitnego intelektualistę wykropkuję), to robi to nie dlatego, że jest do takiego plucia najęty, tylko że potrafi tak w obie strony. To krzywdzące posądzenie. Hołdys nie jest idiotą, który nie wie, z której strony chleb jest posmarowany. Hołdys nie bluzga i nie ujada bezmyślnie na prawo i lewo − wyłącznie na prawo i nie bez przemyślenia. Hołdys nie jest żadnym oszołomem. Wziąłem go za takowego omyłkowo, a jeśli go to tak bardzo dotknęło − a bardzo dotknęło, jak świadczy używany przezeń język − to jeszcze raz szczerze przepraszam.
Rafał Ziemkiewicz
|
|
Hej ty - nie szwagier...kolaska... Prawne kryteria państwowości, przyjęte na mocy konwencji w Montevideo z 1933, określane są następująco: (artykuł 1.) "Państwo jako podmiot prawa międzynarodowego powinno posiadać następujące elementy: * stałą ludność, * suwerenną władzę, * określone terytorium (wielkość państwa nie wpływa na jego podmiotowość) oddzielone od innych granicą, * zdolność wchodzenia w relacje międzynarodowe. |
|
Nie głosowałem na pisuarów...ale Taki z niego autorytet....jak z koziej dupy trąba..
|
|
Panie Hołdys, co Pan stracił, że tak zionie nienawiścią?
|
Strona 4 z 4
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|