Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
Walkę o stołki czas zacząć ! Głupota wśród nauczycieli, czy to w podstawówce czy gimnazjum liczba uczniów się nie zmienia, więc liczba nauczycieli pozostanie bez zmian. zmieni się liczba dyrektorów, i oto chodzi.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gimnazjum to kolejni urzędnicy i obciążenie dla podatnika.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
I nic im to nie da - to uczniowie są wazni a nie nauczyciele ! Niech odejda nauczyciele emeryci - biorą emerytury i zabierają młodym pracę. To jest niemoralne.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Drobna fiszka dla czytelników GW i oglądaczy TVN: działania PiS w sprawie gimnazjów to przypuszczalnie przykrywka dla działań NSA, CIA w Polsce. W zależności od wagi, należy wzmiankowane działania zgłosić w najbliższej siedzibie Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB Федеральная служба безопасности Российской Федерации), ew. w odpowiednich lokalach przy ulicach Czerskiej lub Wiertniczej.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
no i pisdzielce dostaną po pisdupie
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
1. Znieść konstytucyjny obowiązek nauki (nakaz obowiązuje do lat 18). Dopóki państwo nie zapewni bezpłatnej edukacji (patrz, ile rodzice muszą płacić chociażby za komplet podręczników - minimum to 600-800 zł), dopóty nie można kogokolwiek zmuszać do tego, co miało być bezpłatne, to po pierwsze.   2. Zabrać uprawnienia do likwidacji lub uniemożliwić w skuteczny sposób manipulowanie placówkami oświatowymi przez burmistrzów, wójtów i prezydentów miast, to po drugie. To jest najgorsze posunięcie w dziejach kraju w wykonaniu naczelnej władzy, tj. oddanie w ręce lokalnych kacyków, o których mowa, strategicznego elementu państwa, jakim jest oświata. Ludzie ci likwidują bez opamiętania, bezkarnie i bezpowrotnie po 500 szkół rocznie!!! Kto to powstrzyma i na czym się skończy? Czy państwo oddaje we władanie burmistrzom i wójtom armię, policję, transport i energetykę? Nie oddaje, bo szybko ludzie ci zlikwidowaliby lub zrównali z ziemią w imię źle pojętej oszczędności oraz dbałości o własne tyłki. Czy mało nam przykładu zaborów? Czy nie potrafimy uczyć się na błędach?   3. Zlikwidować "kartę nauczyciela", wprowadzić obligatoryjnie "kodeks pracy", tak jak obowiązuje nas wszystkich, to po trzecie. Jest to kolejny pomysł, który uczynił edukacji wielką krzywdę, ponieważ nauczyciele dobrzy i niedobrzy, stali się świętymi krowami. Funkcjonuje w najlepsze powiedzonko z czasów komuny: "Czy się stoi, czy się leży, 3 tysięcy się należy". Ta uprzywilejowana kasta, w bardzo dużym stopniu uwsteczniająca naszą oświatę poprzez różne pomysły typu "podstawa programowa", itp. ściąga w dół całe szkolnictwo publiczne, gdyż nie jest zainteresowana doskonaleniem swojego warsztatu. Oni mają skończone stopnie awansu zawodowego i potem niczym się nie interesują oprócz kasy i emerytury. I tacy ludzie edukują nasze dzieci w następujący sposób: "dwa japka plus dwa japka równa się cztery japka".   Nasza oświata jest zabetonowana XIX-wiecznym systemem pruskim, gdzie w 30-osobowej klasie uczeń nie jest w stanie osiągnąć cokolwiek więcej ponad przysłowiowe "dwa japka". A większość wiedzy dziecko uzyskuje tylko dzięki zaangażowaniu i pomocy rodziców. Lansowany jest wciąż model wielkiej, kilkusetosobowej szkoły, przypominającej do złudzenia koszary wojskowe lub więzienie. Zatrudniani są ochroniarze, monitoring, jeszcze tylko drutów kolczastych brakuje i obóz koncentracyjny gotowy. Według aktualnych badań, szkoła publiczna jest jednym z najbardziej znienawidzonych miejsc przez uczniów. Uczęszczanie do niej traktują jak ciężką i nudną pracę. Z kolei kontrole NIK wykazały (cytuję): "Szkoła publiczna jest jednym z najbardziej podejrzanych miejsc, jakie można sobie wyobrazić?" W placówkach tego typu kwitnie wszelka patologia, z wyjątkiem nauki i wychowania.   Kaleki i daleki od standardów europejskich system restrykcyjny wielkiej szkoły, w której nauczyciel często nie pamięta imion uczniów, znajduje pełną aprobatę zwłaszcza lokalnych włodarzy, którzy dzięki komasacji i likwidacji małych szkół wiejskich, zyskują oszczędności tylko dla własnych, często prywatnych potrzeb. Jest wiele przykładów na terenie całego kraju „sobiepaństwa” miejscowego aparatu władzy tylko i wyłącznie dla własnego dobra, a nie dobra wspólnego. Nie trzeba być wielkim uczonym, żeby domyślić się, do czego to prowadzi. Odpowiednim terminem może być „wygłuszanie” lub „wygaszanie” kraju.     Minister edukacji, pani "Luzik-Rostowska", uważa, że nie jest rozwiązaniem problemu przekazywanie szkół fundacjom i stowarzyszeniom non profit. Według niej jest to "pełzająca prywatyzacja", czyli tak jakby to było groźne przestępstwo.  Dlatego stara się za wszelką cenę nie dopuścić do niej. Gdyż w rezultacie cały aparat urzędniczy, ciążący jak kamień u szyi, począwszy od MEN, poprzez lokalne wydziały oświaty, a skończywszy na kuratoriach - okazałby się całkowicie zbędny.   Tak się stało np. w Finlandii. Wskutek narodowego referendum oświata stała się tam najbardziej priorytetową dziedziną życia. Nie ulega wątpliwości, że Finlandia przoduje na świecie pod względem osiąganych wyników nauczania, itp. Zawód nauczyciela jest najbardziej prestiżowym, nawet w porównaniu z wojskiem, czy lekarzami. Ale zniknęły z ich urzędów wydziały oświaty, kuratoria i wszelkie, miejscowe inspekcje. Nawet zlikwidowano dzienniki lekcyjne, w szczególności dotyczące ocen!!! Pozostało jedynie państwo jako odpowiedzialne za utrzymanie szkół, wyżywienie dzieci, darmowe podręczniki, opłacanie nauczycieli, ale także ich obowiązkowe DOKSZTAŁCANIE.   Oto co oferuje uczniom szkoła fińska: "wybór, ruch, działanie, wolność, współpraca, rozmowa, różnorodność, energia i radość" (cytat pochodzi z książki Johna Holta "Zamiast edukacji publicznej").   A co daje polska publiczna oświata, nieważne czy od 6-7 lat, z gimnazjum czy bez: "Budzące zawiść porównania, testy, klasówki, sprawdziany, plusiki, słoneczka, złote gwiazdki, oceny, przymus, groźby, kary, strach, hierarchia i poniżanie".   TO SĄ PALĄCE PROBLEMY, KTÓRE PAŃSTWO I KOLEJNA WŁADZA POWINNA W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI ROZWIĄZAĆ, A NIE GMERAĆ W GNOJU, DO KTÓREGO DOPROWADZILI. ZACZĄĆ OD ROZWIĄZANIA TYCH TRZECH PROBLEMÓW, A DOPIERO POTEM ZMIENIAĆ ZASADY, STRUKTURY, LIKWIDOWAĆ LUB TWORZYĆ GIMNAZJA, ITD. NIE BĘDZIE BOWIEM CZEGO ZMIENIAĆ WKRÓTCE, GDY POZAMYKACIE WSZYSTKIE MAŁE, NIBY TO NIERENTOWNE SZKOŁY Z POWODU NIŻU DEMOGRAFICZNEGO! OD KIEDY TO OŚWIATA JEST DOCHODOWA?   Ludzie, ocknijcie się, bo znów obudzicie się z rękami w nocnikach!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
A drożdżowek nadal nie ma...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Powiem tak: sam uczyłem w gimnazjum, teraz w gimnazjum i liceum. Nie mogę się nadziwić hipokryzji środowiska, które gdy nie było głośno o likwidacji gimnazjów wieszało psy na tych szkołach i ich absolwentach. Wniosek jest oczywisty. Nie leży im na sercu dobro uczniów i podniesienie poziomu kształcenia a tylko ich osobisty interes. Istnienie gimnazjów niszczy licea. Trzyma się te dzieciaki na siłę w szkółkach, które przygotowują ich by rozwiązać po 3 latach nauki test przeznaczony dla ludzi o obniżonym IQ a i tak część sobie z tym nie radzi. Trzyma się młodzież do 15 roku życia w pipidówach nie dając im szansy na wyrównanie poziomu. Później różnica poziomów jest już tak drastyczna, że jeśli ktoś jest absolwentem szkoły, w której nie wymagano, jest już na straconej pozycji. Licealiści mają 28 miesięcy na przygotowanie do matury, z czego poziom rozszerzony realizują przez 18 miesięcy. Problem w tym, że po gimnazjum nie są gotowi do tego by uczyć się na takim poziomie albo niewielu z Nich jest do tego odpowiednio przygotowana. Nie wiedzą np. gdzie leżą państwa na mapie (uczę historii), nie potrafią wyrażać myśli, pisać poprawną polszczyzną. Wyjątkiem są nieliczne szkoły, najczęściej funkcjonujące przy liceach, które uczą dzieciaki przez 6 lat (3 lata gimnazjum i 3 liceum) Jaki wniosek? System 3 letni jest bez sensu, jest za krótki by dobrze poznać ucznia, ukształtować go. 4 lata liceum to już lepiej a najlepiej, to już moja osobista opinia, powrócić w pewnym zakresie do reformy Jędrzejewicza. 7 lat podstawówki, gimnazjum 4 lata (program taki sam dla wszystkich) 2 lata ukierunkowanego liceum (lub 5 lat liceum z podziałem na poziom niższy i wyższy). Pewne zastrzeżenie gimnazjum (jak zwał tak zwał) i liceum to jedna placówka. Uczyliby tam ci sami nauczyciele. Szkoły zlokalizowane w większych ośrodkach, co najmniej powiatowych. Nie uciekniemy przed niżem demograficznym więc lepiej stworzyć silne szkoły, które utrzymają się. 4 letnie gimnazjum dawałoby solidny fundament do nauki w liceum, które przygotowywałoby do studiów wyższych. W tym systemie byłoby miejsce na szkoły zawodowe, być może już po 7 letniej podstawówce. Nie jest przecież tajemnicą, że sporo uczniów nie chce się uczyć lub nie mają do tego zdolności. Po co mają marnować czas swój, nauczycieli i utrudniać naukę młodzieży chcącej zdobywać wiedzę? To nie byłaby żadna rewolucja. Rząd PO sam przyznał się, że cykl 3 letni się nie sprawdził. Każdy kto się orientuje wie, że po reformie PO: 1. klasa liceum jest kontynuacją gimnazjum a dopiero klasy 2 i 3 to nauka profilowana. Tylko, że uczeń wyrwany z innej szkoły jest uczony przez nauczyciela, który go nie zna. Strata czasu. Puentując, dobro młodzieży na pierwszym miejscu a nie interes nauczycieli, z resztą nikt im krzywdy nie zrobi. Za kilka lat bez reformy część gimnazjów w tej formie i tak pójdzie do likwidacji albo będą egzystowały z 3 oddziałami i nauczycielami na półetatu. Amen.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
gimnazjum najwiekszy blad dla mlodziezy niszczacy dzieci i ich dziecinstwo dajac im poczucie doroslosci a tym samym stwarzajac problemy z wychowaniem ... nie powinni nas interesowac nauczyciele tylko jak najlerze dobro dla dzieci a tym na pewno nie jest gimnazjum ... a co do nauczyciel z gimnazjow zrobic podstawowki i po klopocie praca jest jest ... wczesniej bylo o wiele lepiej niz wymysl wladzy dotyczacy gimnazjow ... najwieksza glupota jak mozna bylo zrobic ale juz rocznikow gimnazjow sie nie naprostuje tak latwo..
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Nauczyciele to lenie i nieroby
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Nauczyciele to lenie i nieroby
Sądzisz według siebie-ma się rozumieć! :)
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
1. Znieść konstytucyjny obowiązek nauki (nakaz obowiązuje do lat 18). Dopóki państwo nie zapewni bezpłatnej edukacji (patrz, ile rodzice muszą płacić chociażby za komplet podręczników - minimum to 600-800 zł), dopóty nie można kogokolwiek zmuszać do tego, co miało być bezpłatne, to po pierwsze.   2. Zabrać uprawnienia do likwidacji lub uniemożliwić w skuteczny sposób manipulowanie placówkami oświatowymi przez burmistrzów, wójtów i prezydentów miast, to po drugie. To jest najgorsze posunięcie w dziejach kraju w wykonaniu naczelnej władzy, tj. oddanie w ręce lokalnych kacyków, o których mowa, strategicznego elementu państwa, jakim jest oświata. Ludzie ci likwidują bez opamiętania, bezkarnie i bezpowrotnie po 500 szkół rocznie!!! Kto to powstrzyma i na czym się skończy? Czy państwo oddaje we władanie burmistrzom i wójtom armię, policję, transport i energetykę? Nie oddaje, bo szybko ludzie ci zlikwidowaliby lub zrównali z ziemią w imię źle pojętej oszczędności oraz dbałości o własne tyłki. Czy mało nam przykładu zaborów? Czy nie potrafimy uczyć się na błędach?   3. Zlikwidować "kartę nauczyciela", wprowadzić obligatoryjnie "kodeks pracy", tak jak obowiązuje nas wszystkich, to po trzecie. Jest to kolejny pomysł, który uczynił edukacji wielką krzywdę, ponieważ nauczyciele dobrzy i niedobrzy, stali się świętymi krowami. Funkcjonuje w najlepsze powiedzonko z czasów komuny: "Czy się stoi, czy się leży, 3 tysięcy się należy". Ta uprzywilejowana kasta, w bardzo dużym stopniu uwsteczniająca naszą oświatę poprzez różne pomysły typu "podstawa programowa", itp. ściąga w dół całe szkolnictwo publiczne, gdyż nie jest zainteresowana doskonaleniem swojego warsztatu. Oni mają skończone stopnie awansu zawodowego i potem niczym się nie interesują oprócz kasy i emerytury. I tacy ludzie edukują nasze dzieci w następujący sposób: "dwa japka plus dwa japka równa się cztery japka".   Nasza oświata jest zabetonowana XIX-wiecznym systemem pruskim, gdzie w 30-osobowej klasie uczeń nie jest w stanie osiągnąć cokolwiek więcej ponad przysłowiowe "dwa japka". A większość wiedzy dziecko uzyskuje tylko dzięki zaangażowaniu i pomocy rodziców. Lansowany jest wciąż model wielkiej, kilkusetosobowej szkoły, przypominającej do złudzenia koszary wojskowe lub więzienie. Zatrudniani są ochroniarze, monitoring, jeszcze tylko drutów kolczastych brakuje i obóz koncentracyjny gotowy. Według aktualnych badań, szkoła publiczna jest jednym z najbardziej znienawidzonych miejsc przez uczniów. Uczęszczanie do niej traktują jak ciężką i nudną pracę. Z kolei kontrole NIK wykazały (cytuję): "Szkoła publiczna jest jednym z najbardziej podejrzanych miejsc, jakie można sobie wyobrazić?" W placówkach tego typu kwitnie wszelka patologia, z wyjątkiem nauki i wychowania.   Kaleki i daleki od standardów europejskich system restrykcyjny wielkiej szkoły, w której nauczyciel często nie pamięta imion uczniów, znajduje pełną aprobatę zwłaszcza lokalnych włodarzy, którzy dzięki komasacji i likwidacji małych szkół wiejskich, zyskują oszczędności tylko dla własnych, często prywatnych potrzeb. Jest wiele przykładów na terenie całego kraju „sobiepaństwa” miejscowego aparatu władzy tylko i wyłącznie dla własnego dobra, a nie dobra wspólnego. Nie trzeba być wielkim uczonym, żeby domyślić się, do czego to prowadzi. Odpowiednim terminem może być „wygłuszanie” lub „wygaszanie” kraju.     Minister edukacji, pani "Luzik-Rostowska", uważa, że nie jest rozwiązaniem problemu przekazywanie szkół fundacjom i stowarzyszeniom non profit. Według niej jest to "pełzająca prywatyzacja", czyli tak jakby to było groźne przestępstwo.  Dlatego stara się za wszelką cenę nie dopuścić do niej. Gdyż w rezultacie cały aparat urzędniczy, ciążący jak kamień u szyi, począwszy od MEN, poprzez lokalne wydziały oświaty, a skończywszy na kuratoriach - okazałby się całkowicie zbędny.   Tak się stało np. w Finlandii. Wskutek narodowego referendum oświata stała się tam najbardziej priorytetową dziedziną życia. Nie ulega wątpliwości, że Finlandia przoduje na świecie pod względem osiąganych wyników nauczania, itp. Zawód nauczyciela jest najbardziej prestiżowym, nawet w porównaniu z wojskiem, czy lekarzami. Ale zniknęły z ich urzędów wydziały oświaty, kuratoria i wszelkie, miejscowe inspekcje. Nawet zlikwidowano dzienniki lekcyjne, w szczególności dotyczące ocen!!! Pozostało jedynie państwo jako odpowiedzialne za utrzymanie szkół, wyżywienie dzieci, darmowe podręczniki, opłacanie nauczycieli, ale także ich obowiązkowe DOKSZTAŁCANIE.   Oto co oferuje uczniom szkoła fińska: "wybór, ruch, działanie, wolność, współpraca, rozmowa, różnorodność, energia i radość" (cytat pochodzi z książki Johna Holta "Zamiast edukacji publicznej").   A co daje polska publiczna oświata, nieważne czy od 6-7 lat, z gimnazjum czy bez: "Budzące zawiść porównania, testy, klasówki, sprawdziany, plusiki, słoneczka, złote gwiazdki, oceny, przymus, groźby, kary, strach, hierarchia i poniżanie".   TO SĄ PALĄCE PROBLEMY, KTÓRE PAŃSTWO I KOLEJNA WŁADZA POWINNA W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI ROZWIĄZAĆ, A NIE GMERAĆ W GNOJU, DO KTÓREGO DOPROWADZILI. ZACZĄĆ OD ROZWIĄZANIA TYCH TRZECH PROBLEMÓW, A DOPIERO POTEM ZMIENIAĆ ZASADY, STRUKTURY, LIKWIDOWAĆ LUB TWORZYĆ GIMNAZJA, ITD. NIE BĘDZIE BOWIEM CZEGO ZMIENIAĆ WKRÓTCE, GDY POZAMYKACIE WSZYSTKIE MAŁE, NIBY TO NIERENTOWNE SZKOŁY Z POWODU NIŻU DEMOGRAFICZNEGO! OD KIEDY TO OŚWIATA JEST DOCHODOWA?   Ludzie, ocknijcie się, bo znów obudzicie się z rękami w nocnikach!
Szanowny Autorze. Pseudonim "Papaja" niewiele mówi, jeśli chce się poważnie rozmawiać o oświacie. Niezależnie od pomysłów nowego MEN, wyrażajmy własne opinie, które mogą mieć wpływ na ostateczne decyzje władz. Nie zgadzam się z protestem przeciw likwidacji małych szkół. Jest to ekonomicznie dowiedzione, że szkoła publiczna poniżej 100 osób już jest zagrożona w swoim bycie ekonomicznym, ponieważ subwencje za uczniem z trudem pokrywają utrzymanie placówki. Dla małych szkół, zagrożonych likwidacją, ratunkiem są szkoły społeczne lub prywatne, które otrzymują subwencje na uczniów według tych samych zasad. Żeby "szkolny biznes" się opłacał, obiekt powinien  być w dobrym stanie i dobrze wyposażony oraz liczba dzieci nie powinna być mniejsza, niż 60. Wtedy właściciel szkoły jest w jednej osobie dyrektorem, dozorcą i sprzątaczką, a nauczyciele tylko dorabiają do etatów, które mają w innych szkołach, l
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gimnazja to największa pomyłka 25 lecia !
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Masz babo placek z tego co się orientuje to nauczyciele tak ochoczo głosowali na PiS
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gimnazja... to coś w ogóle nie powinno istnieć.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gimnazja należy zlikwidować jako niewydarzony twór Unii Demokratycznej( Unii Wolności) i AWS -u ( patrz Dzierzgowska i Handke). Wówczas wszystkie prawdziwe autorytety z dziedziny pedagogiki, psychologii, metodyki nauczania biły na alarm. Oponowano również przeciwko likwidowaniu szkolnictwa zawodowego i wprowadzaniu na to miejsce liceów ogólnokształcących, ponieważ uznali mędrcy tamtej epoki, że 80% młodzieży winno je ukończyć. Dziś jest taka sytuacja, że w najtrudniejszym okresie rozwojowym uczniowie idą do nowej szkoły. Utworzenie zespołu nie jest łatwą rzeczą, więc zanim się poznają uczniowie i nauczyciele, jest już klasa trzecia. Patologia dramatycznie narasta, poziom nauczanie b. niski. Testy tworzy się b. proste, bo mało kto zdałby egzamin. Alarm nauczycieli jest co najmniej dziwny. Nikt nie mówi o ich zwolnieniu. Policzmy sobie. Obecnie mamy 6+3+3= 12, potem też będzie 12: 8+4 albo nawet 8+5 (technikum). Gimnazja  będzie się wygaszać, więc żadna rewolucja. Raczej raban robią dyrektorzy szkół, ponieważ  będą obligatoryjne konkursy. I tu jest pies pogrzebany. A koszty? Tylko szyldów.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
ZNP poparł Palikota i Millera w ostatnich wyborach ?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Po rewolucji w edukacji którą chcą na zaserwować polska edukacja 15 lat będzie wracała do normalności. Gimnazja działają dobrze i pokazują to międzynarodowe badania. Przemoc mniejsza niż w podstawówka o 5% a wyniki uczniów w samej czołówce państw europejskich. Kto ma doczynienia z gimnazjalistami ten wie. A największymi internetowymi ekspertami do spraw gimnazjum są ludzie którzy w życiu nie byli w gimnazjum, .
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Uważam, że kolejna „rewolucja” w Polskiej oświacie nie jest potrzebna. Potrzebne są zmiany a nawet niezbędne ale nie powinny one polegać na likwidacji gimnazjów. Niestety spór przebiega na linii podziałów partyjnych a nie na merytorycznej wymianie poglądów, pomysłów, analizie badań itp. W obecnej chwili to wygląda tak: „Jestem – za” bo popieram partię X, „Jestem przeciw” bo popieram partię „Y”.  W kwestii likwidacji gimnazjów na pierwszy plan wybija się oczywiste pytanie – „Po co likwidować gimnazja”, jakie to przyniesie korzyści, a jakie straty. Porozmawiajmy o pomysłach na Polską oświatę. Myślę, że błędem będzie likwidacja gimnazjów, zaprzepaszczenie dorobku ostatnich 16 lat. Tak właśnie dorobku ponieważ obecne gimnazja to nie tonie te same szkoły co na początku ich istnienia. Oczywiście można podać przykłady słabych lub nawet bardzo słabych placówek, ale proszę mi wierzyć, że jest ich już niewielki procent. Wyniki badań kompetencji uczniów wskazują, że Polska młodzież zajmuje 13 miejsce na świecie i 4 w Europie. Jak widać nie jest to zły wynik i trzeba się dobrze zastanowić by „nie wylać dziecka z kąpielą”.  Niestety nie znam szczegółów planowanej „reformy” ale z doniesień medialnych wydaje się być sensowne wprowadzenie 4 – letniego liceum i zmian programowych. Natomiast jestem zdecydowanie na „Nie” w kwestii likwidacji gimnazjów, wydłużenia edukacji wczesnoszkolnej do 4 lat. Zwracam także uwagę na istotny problem a mianowicie „reaktywację” szkolnictwa zawodowego – technika i zasadnicze szkoły zawodowe. Trzeba postawić na te szkoły, nie będzie to jednak możliwe bez zmian programowych na wcześniejszych etapach kształcenia. Mam tu na myśli przede wszystkim zmiany programowe i zwiększenie ilości przedmiotów przyrodniczych. Na koniec apel do nauczycieli: Nie dajcie się podzielić, Nie reagujcie na obrzydliwy „hejt”, no i pamiętajcie o zasadzie – „Że niewielu może  trochę zyskać ale bardzo wielu dużo stracić”.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Nauczyciele gimnazjów zwierają szeregi" hahaha- ciekawe ilu z nich zagłosowało na PIS, teraz to niech raczej zwierają zwieracze!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...