Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

SŁOWO PODLASIA - zło konieczne

Utworzony przez Wieckowska, 17 lutego 2009 r. o 20:23
SZALONY ROMAN napisał:
MI bezrobocie nie grozi. Mam to wszystko w dalekim poważaniu.Bywaj zdrów.
NOSIŁ WILK RAZY KILKA I PONIOSĄ WILKA
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wójtowie opluwani w internecie Nierówna walka z ukrytym przeciwnikiem Jeden wójt cenzuruje, drugi zabezpiecza dowody, trzeci udaje, że nie zwraca na to uwagi. Komentarze szkalujące samorządowców są już plagą. Autorzy anonimowych obelg w internecie czują się bezkarni. Ale to się może niedługo skończyć. „Malwersant”, „każdy jego następca też będzie kradł i kombinował”, „bezczelny, doi gminę, ile się da”, „cienias”, „wygrywa procesy, bo wchodzi i wychodzi jednymi drzwiami z sędziami”, „miernota”, „przygryza i charczy, jak rozmawia na niewygodny temat”, „łobuz i zdrajca”, „cwane bydlątko”, „z każdej wydawanej w gminie złotówki kilkadziesiąt groszy przelewa na swoje konto”. Do jakich wniosków dojdzie osoba zainteresowana inwestowaniem w gminie, jeżeli przeczyta w internecie takie komentarze o wójcie? Z pewnością będzie omijać gminę szerokim łukiem. Od miesięcy dzień po dniu Ponad tysiąc sto wpisów, niemal wyłącznie krytycznych, znalazło się na stronie internetowej jednego z dzienników pod artykułem opublikowanym w czerwcu 2008 roku. Tekst dotyczył biurokratycznych problemów z przekazaniem pod inwestycje 66-hektarowego terenu przy międzyrzeckiej obwodnicy, a komentarze, które miały odnosić się do treści publikacji, chłoszczą niemiłosiernie wójta gminy Międzyrzec Podlaski Romana Michaluka. Od ośmiu miesięcy dzień po dniu na jego głowę wylewają się kubły pomyj. Przeciwnicy i zwolennicy wójta obrzucają się też błotem nawzajem. Nie wiadomo, jak długo potrwa ten ping-pong. – To skandal. Już nie chodzi tylko o mnie, chociaż powaga urzędu wymaga zachowania elementarnych zasad kultury dyskusji, ale takie obelgi godzą w interes gminy. Czytają to ludzie z całej Polski. Odnotowano kilkadziesiąt tysięcy wejść na stronę z artykułem. Muszę coś z tym zrobić, nie odpuszczę – zapowiada wójt. Uważa, że moderator powinien cenzurować komentarze. Nie udało mu się przekonać do swoich racji wydawcy pisma, ale doszedł (nie chce zdradzić, w jaki sposó, kto jest autorem szkalujących komentarzy. – Nie było łatwo, ale przynajmniej mam pewność. To ktoś związany z moimi przeciwnikami politycznymi. Gromadzę dowody, zgrywam te komentarze na płyty i na pewno zrobię z tego użytek w sądzie – zapewnia. Nie zgadza się też, że osoba publiczna musi z pokorą przyjmować razy najostrzejszej krytyki. Kiedy nazwał publicznie kapusiami autorów listów do władz kraju, w których opisywali rzekome nieprawidłowości wójta, ci wytoczyli mu proces. Michaluk go przegrał i nie mógł pogodzić się z wyrokiem, w którym zawarty był pogląd o dopuszczalnej krytyce osób publicznych. – Rozumiem, że krytyka jest potrzebna, ale coś takiego odbiera ochotę do pracy i pewnie o to im chodzi. Po zabójstwie dziewczyny w Halasach przeczytałem: wójt mieszkał w Halasach, niedługo też będzie miał procesy. Odebrałem to jako groźbę. Mam coś takiego tolerować? – denerwuje się wójt. Epidemia się szerzy Od 17 grudnia już przeszło tysiąc komentarzy znalazło się w internecie pod tekstem o skargach mieszkańców Janowa Podlaskiego na dym z komina nowo otwartej kotłowni. Mało jednak dotyczą samego protestu, a głównie rządów wójta Jacka Hury. „Wójt do worka, a worek do jeziorka” nie jest bynajmniej rzeczowym podsumowaniem kadencji. Wpisy budzą niesmak u odwiedzających stronę. 16 stycznia internauta podpisany jako Akset zaapelował do anonimowych autorów kampanii oszczerstw: „Zorganizujcie spotkanie z wójtem, powiedzcie to, co tutaj, bądźcie tacy odważni. Nie jestem za wójtem, ale róbcie to kulturalnie.” Na to odpowiedział mu niejaki Blebleble: „Odwaga? To nie u nas. Janów potrafi tylko po cichu, na forum.” W równym stopniu w komentarzach obrażany jest proboszcz ks. Stanisław Grabowiecki. Kiedy publicznie skrytykował komentatorów, ataki wzmogły się. Wójt jednak nie podejmie rękawicy. – Zastanawiałem się, czy nie podjąć kroków prawnych, ale doszedłem do wniosku, że nie chcę tego robić. Nie zniżę się do poziomu tych, co mnie obrażają. Pewnie chodzi im o to, żeby osłabić psychicznie, żebym tracił czas i energię na walkę, a nie pracował na rzecz gminy i mieszkańców. A ja dalej będę robił swoje – mówi Hura.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Radosław J.Quidquid latine dictum sit, altum videtur. TYLKO 6 wniosków z Podlasia Ponad 5 milionów złotych na drogi powiatowe i ponad 4 miliony złotych na drogi gminne otrzymają w przyszłym roku samorządy południowego Podlasia z Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych. Obrazek Przedsięwzięcie ma być realizowane przez kolejne trzy lata. W roku 2009 rząd chce na ten cel wydać miliard złotych. Z tej puli Lubelszczyzna dostała 62,5 mln zł. Swojej szansy w Narodowym Programie Przebudowy Dróg Lokalnych poszukiwał niemal każdy samorząd. Starostwo bialskie za pozyskane pieniądze chciało w przyszłym roku zmodernizować dwie trasy. Łączny koszt tych inwestycji to 7 mln zł. - Wnioskowaliśmy o pieniądze na modernizację drogi Janów-stadnina koni, o długości 1826 metrów, i Terebela-Jagodnica-Witulin-Rakowiska. Ten odcinek ma 1137 metrów - informuje Tadeusz Łazowski, starosta bialski. W budżecie starostwa na przyszły rok radni zabezpieczyli 3,5 mln zł, czyli zgodnie z wymogami programu połowę kwoty potrzebnej na sfinansowanie inwestycji. Komisja weryfikująca wnioski w urzędzie wojewódzkim zakwalifikowała tylko jeden projekt powiatu bialskiego. Współfinansowanie z rządowych pieniędzy otrzyma trasa od Terebeli do Rakowisk. Samorządowcy chcieli kompleksowo przebudować tę drogę. O pieniądze z programu na przebudowę odcinka w Rakowiskach wnioskowała też gmina Biała Podlaska. Niestety jej propozycja w rankingu dróg gminnych znalazła się na 48. miejscu. Pieniądze dostanie tylko 27 gmin. Przy rozdziale pieniędzy nie powiodło się też miastu Biała Podlaska. Samorząd występował z wnioskiem o budowę ulicy roboczo nazwanej 102k, przecinającej osiedle przy ul. Janowskiej. Radni gminy Leśna Podlaska już 14 listopada zabezpieczyli pieniądze na realizację przedsięwzięcia, o które wnioskowali. - Złożyliśmy wniosek na ponad milion złotych na budowę drogi gminnej Leśna Podlaska-Bukowica Kolonia, która byłaby połączeniem dróg powiatowych - mówi sekretarz gminy Paweł Kazimierski. Niestety ten projekt również nie znalazł uznania w oczach komisji. Leśna zajęła dopiero 86. miejsce w rankingu. O pieniądze z rządowego programu występowała też gmina Rokitno. Samorząd potrzebuje 450 tys. zł na budowę drogi we wsi Derło. - W ramach pozyskanych funduszy unijnych udało nam się w 2006 roku położyć asfalt od nadbużanki do granicy wsi. W samym Derle droga jest w fatalnym stanie, mieszkańcy żyją jak za króla Ćwieczka - przyznaje wójt Tadeusz Fedoruk. Od początku niezbyt wierzył w to, że projekt gminy uzyska dofinansowanie. - Prawie każdy samorząd wnioskował o pieniądze. Nie mieliśmy zbyt wielkich szans. Poza tym z punktu widzenia małej gminy, propozycja rządu wcale nie jest tak atrakcyjna. Są programy unijne, gdzie wkład własny musiał wynosić tylko 25 procent. Program rządowy wbrew pozorom nie jest tani - tłumaczy. Wyniki weryfikacji wniosków dostępne są na stronach internetowych województwa lubelskiego. - Przy ich rozpatrywaniu braliśmy pod uwagę trzy podstawowe kryteria. Poprawę bezpieczeństwa ruchu, spójność dróg na danym terenie i partnerstwo samorządów oraz podmiotów gospodarczych w pozyskiwaniu funduszy. Generalnie chodzi o to, by dzięki programowi stworzyć sieć dobrych połączeń drogowych. Dobrze jest więc widziana współpraca między kilkoma samorządami wnioskującymi o takie drogi, które stworzą całość - mówi Tadeusz Bichta, przewodniczący komisji wojewódzkiej ds. dofinansowania dróg realizowanych w ramach Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych. Najwięksi przegrani tegorocznego boju o rządowe pieniądze na drogi lokalne to niewątpliwie gmina Parczew, której do zakwalifikowania się zabrakło 0,4 punktu. Samorząd chciał pozyskać pieniądze na budowę drogi Parczew-Królewski Dwór-Koczergi. Tyle samo zabrakło powiatowi bialskiemu, by do realizacji zakwalifikował się projekt: Janów Podlaski-Wygoda (stadnina koni). Ten wniosek zajął na liście powiatów 18. miejsce. Zakwalifikowało się 17. Przy rozdziale pieniędzy na drogi lokalne nie pominięto też powiatu łosickiego. Komisja przy wojewodzie mazowieckim pozytywnie zweryfikowała wniosek powiatu o budowę dróg Kisielew-Lipno i Chlebczyn-Klimczyce. Natomiast w mieście i gminie Łosice, dzięki rządowemu wsparciu, przebudowane zostaną ulice Siedlecka, Żeromskiego i Zdrowa.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
NOSIŁ WILK RAZY KILKA I PONIOSĄ WILKA
NIE WYWOŁUJ WILKA Z LASU.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Już sie trzęsę ! " Podobno Annas wyszedł z Puszki " produkty z biedronki polecaja sie do zupy
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
ananas napisał:
Już sie trzęsę ! " Podobno Annas wyszedł z Puszki " produkty z biedronki polecaja sie do zupy
Złapałeś się we własne sidła.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Pani Beata Malczuk w dzisiejszym Słowie Podlasia "ubolewa" nad "krzywdą" wójtów i internetem. Sugeruje delikatnie, że to się może wkrótce skończyć. Tak, Pani Beato to się skończy a właściwie juz się skończył czas, że jedno pismo " hołubi " jednego nieomylnego wójta a żadna krytyka zagrażająca jego pozycji nie jest dopuszczana. I co do czego to "obiektywne" pismo nie dopuszcza do opublikowania na swoich łamach uzasadnienia sądu uniewinniajacego radnych opozycji gdzie sąd stwierdza, że wójt w swojej gminie ze swoich prywatnych kopalni żwiru nie płaci podatków i inne rzeczy. Nie publikuje uzasadnienia wyroku skazującego wójta za nazwanie kapusiami. Ale dla Pani jest to opluwaniem wójta dla niego zresztą też. Nie, jest to dobijaniem się o elementarne zasady, które powinny obowiązywac w naszym życiu publicznym. Nagle wyrwało sie to spod kontroli i zaczęło uwierać i będzie uwierało. Co do forum. Ludzi ponoszą emocje bo przez tyle lat patrzą na to wszystko. Nie widzę tu jednak nawoływań do działań bezprawnych. Szkoda, że pani nie ustosunkowała sie do zarzutów merytorycznych typu: protokóły RIO, przetargi, Pana Kaminskiego odbierajacego prace a nie pracujacego w gminie, przekroczeniem uprawnień przez wójta w sprawie działek w Krzewicy na podstawie jakiej ustawy wójt naprawiał krzywdę ludzi z Krzewicy jak ustalił tą krzywdę i dlaczego zastępował sąd. mieszania piasku z cementem na drogach, zamykaniem szkół i wreszcie sprawą nie swoich gruntów zgłoszonych do konkursu, środków unijnych nie pozyskanych do gminy i dlaczego ( można jeszcze wymieniać ). Jak Pani widzi jest o czym dyskutować i ludzie to robią i będa robić aż to się zmieni. Można by było zauważyć, że wójt Drelowa nie ma problemów z forumowiczami ( oprócz strażaków ) bo jest w miarę w porzadku. A w Gminie Miedzyrzec szkoda słów a właściwie nie szkoda trzeba mówić o tym. Nie rusza Pani tez prokuratury. Własciwie prokuratury mają się bać forumowicze ale nie wójtowie. Ktoś tu zachwiał proporcje. Od kiedy ktoś piszący prawdę ma bać się prokuratora ? Prawda się obroni sama i żadne forum jej nie zaszkodzi. Dziękujemy za reklamę. Pozdrawiam. Forumowicz " Ps. Powie Pani ale ludzie go i tak wybrali. No, bo nie wszystko wiedzieli. Bo nie pasował kontrkandydat. Bo w krzewicy................. Więc to forum daje szansę na zmianę.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ktoś ma niezłe wejścia w lokalnej gazecie - artykuł sponsorowany pt. 'Wójtowie opluwani w internecie' jest na stronie głównej serwisu Słowa Podlasia, pomimo, że wyszedł już kolejny numer "gazety'. Ładnie, znaczy się ktoś naciska by wybielić naszych wójtów. Nie ma to jak wolne media.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
A pani redaktor Beacie Malczuk już ktoś wcześniej zarzucał nieobiektywność w artykułach SP: http://www.bialapodlaska.pl/dok/red_nacz_SP.pdf pismo z Urzędu Miasta Biała Podlaska Sprostowanie 2004-08-20 Pan Andrzej Mielcarek Redaktor Naczelny Dziennik Wschodni Informuję, iż nie jest zgodne z prawdą określenie "Dygnitarze z SLD" zawarte w podtytule artykułu, zatytułowanego "Z gospodarską wizytą", autorstwa red. Beaty Malczuk ("Dziennik Wschodni" z dnia 20 sierpnia 2004 r., s. 9). Uprzejmie wyjaśniam, iż określenie "dygnitarze" zawarte w podtytule ma znaczenie tyle pejoratywne, co nieprawdziwe. Minister rolnictwa i rozwoju wsi Wojciech Olejniczak przebywał na terenie województwa lubelskiego jako przedstawiciel Rządu RP, szef resortu rolnictwa. Wizyta ministra rolnictwa w naszym województwie nie powinna budzić żadnych wątpliwości zwłaszcza w okresie kampanii żniwnej. Andrzej Kurowski wojewoda lubelski towarzyszył ministrowi jako przedstawiciel administracji rządowej w województwie. Żaden z Panów nie pełni w Sojuszu Lewicy Demokratycznej funkcji "dygnitarskich". rzecznik prasowy Wojewody, Krzysztof Komorski Z drugiej strony, ciekawe czy pani redaktor wcześniej pracowała dla Dziennika Wschodniego (czy tylko zbieżność nazwisk) i dlaczego zmieniła gazetę? Może są jakieś napięcia pomiędzy tą panią a poprzednim pracodawcą?
Ostatnio edytowany 27 lutego 2009 r. o 22:01
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wszelkim naszym działaniom prowadzonym na polu przedziwdziałania korupcji, popularyzacji prawa do informacji publicznej, towarzyszy myśl Marka Twain'a - pisarza amerykańskiego , cytat: [ color="#2E8B57"] "Żaden kraj nie może być dobrze rządzony, dopóki wszyscy jego obywatele nie będą pamiętać, że oni są STRAŻNIKAMI PRAWA" Prawda w niej zawarta jest ponad czasowa.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Wszelkim naszym działaniom prowadzonym na polu przedziwdziałania korupcji, popularyzacji prawa do informacji publicznej, towarzyszy myśl Marka Twain'a - pisarza amerykańskiego , cytat: [ color="#2E8B57"] "Żaden kraj nie może być dobrze rządzony, dopóki wszyscy jego obywatele nie będą pamiętać, że oni są STRAŻNIKAMI PRAWA" Prawda w niej zawarta jest ponad czasowa.
Święta prawda. Niejaki Włodarczyk "dziennikarz" tejże gazety nie zna podstawowych zasad dziennikarstwa,a o rzetelności tego zawodu to raczej nie słyszał za 50zł od artykułu potrafi pomówieniami i błotem obrzucić każdego na kogo dostanie zlecenie (choćby anonim) lub własne bardzo subiektywne odczucia przypisać w"wywiadzie"innej osobie. Parczew to jego muza.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Dużo zdrowia i ostrego pióra w Dniu Kobiet od janowskiego forum http://www.florapolska.pl/UserFiles/77a(1).jpg
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
http://www.twojekwiaty.pl/photo/476.jpg Ostrego pióra !
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Popieram, popieram, popieram, od dawna wiadomo ze „słowo podlasia” to gazeta na usługach F.J.S i „zielonej mafii”. W jednym z ostatnich numerów też ukazał się sponsorowany artykuł na zamówienie. Bezwzględnie atakuje się komendanta Policji z Międzyrzeca Podlaskiego, albo, że działa politycznie prześladująca Radnego Filipiuka, albo ze chroni brata policjanta. Pani redaktor zapomina jednak dodać „przypadkiem”, że brat komendanta pracuje w jednostce w Białej Podlaskiej a więc Komendant Kwaśniewski nie jest jego szefem. A szefem jest ten fizol Zadroga, któremu na rękę jest gnoić Kwaśniewskiego i dzioba nie otworzy w jego obronie. Za wszystkim stoi kanalia Filipiuk dogadany z Zadrogą i atakuje Komendanta z Międzyrzeca i tamtejszych policjantów żeby odwrócić uwagę od siebie i swoich braci „złomiarzy” z Drelowa, oszołomów i kombinatorów. Kupują setki samochodów , tną i sprzedają na złom, nie płacą opłat za utylizację i podatków. Sprawa kiedyś wyjdzie na jaw bo wyjść musi skoro zajęło się tym CBŚ z Lublina a wtedy Fulipiuk wszystkim rozgłosi że to zemsta za krytykowanie Policji. Typowe działania wyprzedzające. Redaktorzy „Słowa Podlasia” i ich właściciele przejrzyjcie wreszcie na oczy i przestańcie chronić tę „zieloną mafię”.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Wg mnie poziom wszystkich wydawanych w Białej gazet jest niski, jeśli porównujemy go do Rzeczpospolitej, Gazety Wyborczej, Tygodnika Powszechnego czy Polityki ale cóż zrobić gdy bialscy redaktorzy wychodzą z założenia, że tłuszcza chce igrzysk a nie informacji na poziomie gazet przedstawionych wyżej przeze mnie.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Wiadomym jest wszem i wobec że GW to żydowska gazeta dla Polaków a więc nie porównuj tej gadzinówki do Słowa Podlasia które też prawdę mówiąc jest niezłym szambem, ale przynajmniej (chyba) polskim ! Co do Tygodnika Powszechnego to jest to gazeta kato-lewicy ! Tego i tego do ręki nie wezmę nigdy !
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
cytat:Relatywizacja uczciwości jak wypisz wymaluj zamkniecie lustracji biskupów dzisiaj, 11:17 kolaborujących z UB-kami, kosztem swoich parafian, przehandlowanych z komuchami za kwity na cegły ich pałców. Ważnym aspektem tego politycznego pata, są matactwa parti politycznej watykańskiego związku wyznaniowego. Ta vatykańska partia polityczna cieszy się konkordatem i przywilejami ekonomicznymi należnymi tylko związkom wyznaniowym. Pora zakończyć politicalfiction biskupów.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
A JA BARDZO LUBIĘ SŁOWO PODLASIA I BĘDĘ JE KUPOWAĆ. BO TAK JAK POWIEDZIAŁA KASIA CEREKWICKA ZACHWALAJĄC SWOJĄ PŁYTĘ: KUPUJCIE MOJE PŁYTY BO MAJĄ ŁADNE OKŁADKI. OKŁADKI W SŁOWIE TEŻ MI SIĘ PODOBAJĄ.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
TY PAPUGO NA LANSOWANYM SZNURKU KASI CEREKWICKIEJ, A WŁASNE ZDANIE POSIADASZ ? ZA MAŁY MÓZDZEK !!!!!!!!!!!! TRZEBA SIĘ UCZYC
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Cytat artykułu pt :Barometr polskiej demokracji Artykuł w Forum Dziennikarzy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, 2004 Sposób, w jaki polskie media informowały o „sprawie Andrzeja Marka”, nie oddaje istoty skomplikowanych relacji między lokalnymi mediami a politykami, zwłaszcza działaczami samorządu. A przecież właśnie te relacje są tłem, na którym powstała sprawa, która tak poruszyła środowisko dziennikarskie w Polsce. Przede wszystkim, co to są „media lokalne”? Za podstawowe kryteria przyjmuje się: zasięg terytorialny (nie większy niż 2–3 powiaty) oraz tematykę zogniskowaną na wydarzeniach, które mają miejsce w małych społecznościach. Rozwój lokalnych mediów elektronicznych (radia, telewizji) napotyka na bariery ekonomiczne i prawne; najbardziej rozpowszechnionym środkiem komunikowania jest zatem prasa, najczęściej tygodniowa. Takie pisma, rzadkie w aglomeracjach, cieszą się dużą popularnością na polskiej prowincji. Społeczności lokalne preferują „swoją” prasę, której czytelnictwo wielokrotnie przewyższa udział gazet regionalnych, a zwłaszcza ogólnokrajowych. Według Ośrodka Badań Prasoznawczych UJ w roku 2000 wychodziło 1775 gazet lokalnych o nakładzie od kilkuset do kilkunastu tysięcy egzemplarzy, o zróżnicowanym poziomie, zarówno technicznym, jak i dziennikarskim. Pisma te wywodzą się przede wszystkim z „drugiego obiegu”, rzadziej z oficjalnej prasy sprzed roku 1989, wiele z nich powstawało w latach 90. jako przedsięwzięcia komercyjne. Główna linia podziału przebiega między wydawcami prywatnymi a prasą kontrolowaną przez samorządy lub placówki podległe samorządom, choć wydawcami lokalnych gazet bywają również organizacje pozarządowe, parafie oraz – najrzadziej – partie, komitety wyborcze i związki zawodowe. Prywatni właściciele pism lokalnych to małe wydawnictwa albo koncerny prasowe - przeważa tu miejscowy, polski i rozdrobniony kapitał. Małe gazety częściej niż inne stają w obliczu konfliktów z politykami, bywają poddawane naciskom, otwarcie atakowane. Dzieje się tak, ponieważ zdecydowanie łatwiej spacyfikować redaktorów i wydawców, którzy nie dysponują dużym kapitałem, wpływami, armią prawników, a poza tym, w odróżnieniu od większych redakcji, które bardziej skupiają się na realizacji celów komercyjnych, wielu wydawców małych gazet działa w poczuciu misji. „Patrzą na ręce” lokalnej władzy, drążą kontrowersyjne tematy, chociaż opisywanie lokalnych afer może być jednocześnie dochodowym interesem. Piętnowanie wójtów, burmistrzów, czy radnych zazwyczaj nie pozostaje bez echa. Reprezentanci władzy reagują w sposób nie zawsze współmierny do sytuacji. Dane Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP wskazują, że w samorządowej administracji nie brakuje chętnych do tłumienia medialnej krytyki, co więcej, zjawisko ma charakter narastający. A zatem: czy wolność słowa na poziomie lokalnym jest zagrożona? Spełnianie obywatelskiej funkcji gazet lokalnych wymaga ich niezależności, przede wszystkim finansowej. Najłatwiej spacyfikować „niepokorną” redakcję przez uderzenie w podstawy jej ekonomicznego bytu. Któż zabroni samorządowcom powołać własną gazetę, dotowaną, albo wręcz finansowaną z publicznych pieniędzy? Jest to najczęściej stosowana i, zarazem, najbardziej skuteczna metoda eliminowania krytyki prasowej. Pisma samorządowe, które powstają jako przeciwwaga dla niezależnych tytułów, są w istocie biuletynami reklamowymi władzy. Ich obiektywizm musi budzić wątpliwości, skoro redaktorami „samorządówek” są zazwyczaj pracownicy urzędów. Niezdrowa konkurencja, dumping, zaniżanie cen reklamy, psucie lokalnego rynku – to najczęstsze zarzuty wysuwane przeciw „urzędowym” tytułom. Pisma te dostają monopol na zamieszczanie płatnych ogłoszeń, których publikowanie należy do ustawowych obowiązków samorządu. „Swoi” dziennikarze są preferowani przy udostępnianiu informacji, podczas, gdy „obcych” zniechęca się na różne sposoby. W ten sposób, poprzez ograniczenie źródeł dochodów i mnożenie utrudnień, neutralizowana jest siła niezależnych gazet i ich determinacja w tropieniu lokalnych nieprawidłowości. Procesy sądowe, o których ostatnio głośno w mediach ogólnopolskich, to tylko uzupełnienie bardziej skutecznych i subtelniejszych metod zamykania ust dziennikarzom. Samorządy dysponują sporym arsenałem środków obrony przed krytyką prasową, i bardzo często je wykorzystują. I tak np. wykupienie reklamy w prywatnej gazecie może przekreślić szanse lokalnego przedsiębiorcy na otrzymywanie zleceń z urzędu. Działacze samorządu mogą, poprzez swoje kontakty, spowodować kontrolę skarbową w redakcji. Zdarzają się przypadki inspirowania akcji protestacyjnych (listy, e-maile) przeciw wydawcom lub dziennikarzom… Rzeczywisty obraz relacji między przedstawicielami mediów loklanych i samorządu nie jest jednak tak czarno-biały. Wielu samorządowcom obce są praktyki tłumienia wolności słowa, rozumieją oni potrzebę prowadzenia otwartej, transparentnej polityki informacyjnej. Z kolei niektórzy wydawcy i dziennikarze prasy lokalnej nie są bez skazy. Na lokalnym rynku obok profesjonalistów funkcjonują i dyletanci. Błędy w sztuce dziennikarskiej, brak rzetelności i staranności w weryfikowaniu źródeł informacji to najczęstsze ich grzechy. Kontrolowanie rządzących wymaga umiejętności wyczuwania granicy między uzasadnioną krytyką a plotkarstwem i „szukaniem dziury w całym”. Z wypełnianiem tego kryterium miewają zresztą kłopoty nie tylko redaktorzy lokalnych tytułów. Przedstawiciele lokalnych gazet, zwłaszcza tych o silnej pozycji rynkowej, zazwyczaj mają świadomość swoich możliwości oddziaływania na opinię publiczną. Są w stanie wypromować lub zniszczyć niejednego polityka. Czasami gazeta staje się więc narzędziem walki politycznej. W wyborach samorządowych 2002 r. widoczne były próby wchodzenia ludzi mediów do świata polityki. Takie zaangażowane bezpośrednio w politykę gazety miały kłopoty z zachowaniem dystansu i obiektywizmu. Trudno nie wątpić w czystość intencji redaktora, który po fali krytycznych publikacji o działalności lokalnej władzy, kandyduje w kolejnych wyborach. W podobnych przypadkach nie dziwi pełen rezerwy stosunek samorządowców do mediów. Rządzący traktują przedstawicieli lokalnej prasy jako potencjalnych konkurentów. Łączenie roli redaktora i polityka nie jest zjawiskiem typowym, jednak takie przypadki nie należą do wyjątków. Relacje media – lokalni politycy uzupełniają podteksty o podłożu personalnym, co jest nieuniknione w małych społecznościach. W skrajnych przypadkach, kiedy burmistrz jest osob
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...