Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Bezprawie z prawem (w) prawie

Utworzony przez Jacek Dyć, 23 września 2014 r. o 17:32
Bezprawie z prawem (w) prawie   ustalonym pod siebie, zapominając o szeregowcach, bez których nie możnaby wygrać kampanii. Odbyła się któraś z rzędu i kolejna rozprawa. W mowie końcowej pani prokurator stwierdziła, że przecież opozycjoniści byli zatrzymywani formalnie w ramach rozmów ostrzegawczych, tylko, że do tych nie należała decyzja wyjścia sobie w dowolnej chwili z siedziby ubeckiej. Opierając się na ustawach stwierdziła także, że nie wyraża zgody na zadośćuczynienie gdyż wnioskodawca nie był internowany, ani też nie ma wyraźnych stwierdzeń w aktach IPN, że wnioskodawca był zatrzymywany na dwudziestoczterogodzinny, czterdziestoośmiogodzinny pobyt w odizolowaniu. To internowani wepchnęli się do koryta rządów i to oni ustalili, komu należy się odszkodowanie i to właśnie im, którzy bezpiecznie siedzieli sobie w miejscach odosobnień. Tutaj nasuwa się samoistnie pytanie, a czym oni się przysłużyli Polsce, skoro mieli ręce związane niemocą internowania? Nie jedna osoba poprze to, że w stanie wojennym było bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza dla tych, którzy robili wszystko by pokazać Wroniej władzy, że „Solidarność”, to nie ci w internatach, ale ci, których oni inwigilowali, ostrzegali, a nie mając dostatecznych dowodów na ich konspiracyjną działalność, szykanowali dokuczliwymi przesłuchaniami bez skonkretyzowania przyczyny, czy też rewizjami domowymi, pozbawianiem zarobkowego miejsca pracy. Gdy ci internowani odizolowaniem tworzyli sobie zgrabne polityczne życiorysy, nam często groziła nawet śmierć z rąk ochraniających ład ustrojowy. Esbecy skrzętnie plątali nici tworząc osnowę pretekstu do zatrzymania i to najchętniej z pobudek kryminalnych, a nie politycznych. Moje akta zawierają oznaki takich prowokacji, chociażby to, gdy schroniłem się do szpitala przed ich ramieniem, na łóżkach sąsiednich ułożono ormowca Jana Kutwę i ubeka por. J Rafalczyka, a wezwano trzeciego z zewnątrz by ten sporządził protokół pobicia ormowca, gdy nie chciał uczynić tego, co nie było zgodne z prawdą, czego nie było w ogóle miejsca takiego zajścia, musiał odejść z resortu. Innym przykładem, który ułożył mi się w całość po zapoznaniu z aktami IPN, był przyjazd papieża do Polski. Otóż na parę dni przed wizytą papieską wytypowano osoby z opozycji do zatrzymania na owy czas pobytu głowy państwa watykańskiego w Lublinie. Następny dokument zaświadczał o tym, iż jestem w posiadaniu pistoletu, który rzekomo ukradłem. Odbyły się rewizje z nieznanego powodu dla mnie, a w przeddzień zatrzymano mnie na ulicy, bez powodu, ale czy można było dociekać wtedy powodów, albo przeciwstawiać się sprawującym władzę? Zatem potulnie udałem się z panami do ich wilczego gniazda, tutaj rozmawiano ze mną zajmująco, aż do odjazdu papieża z Lublina, więc nie były to jakieś dwie, czy troszkę więcej godzin zatrzymania do wyjaśnienia, czy przeprowadzenia rozmowy ostrzegawczej, jak to pojmuje pani prokurator, bo ja byłem ciągle ten sam, a panowie się zmieniali, jeden szedł do domu spać, gdy inny zajmował jego miejsce na nocną zmianę, a rano przychodził inny. To było udręczenie, takie sytuacje zdarzały się często, a śladu po tych towarzyskich rozmowach nie ma, akta niszczono, a szczególnie z niszczenia moich akt w prokuraturze pozostał ślad, jako że ktoś zgłosił to, gdy znalazł niedopałki z widniejącym na nich moim nazwiskiem i charakterystycznymi ubeckimi znamionami w pieczęciach. Śmiem wątpić czy pani prokurator tak w ogóle ma pojęcie o stanie wojennym, jako że jej wiek określiłbym na trzydzieści parę lat. Mało tego, należałoby do tego dołożyć pochodzenie społeczne pani prokurator. Aby wdrapać się na takie stanowisko należało mieć koneksje, a z praktyki wiemy, że były to kierunki jakby piastowania zainteresowań po linii rodzinnej. Za tydzień odczytanie wyroku i pewnie sprawę będzie musiał rozstrzygnąć Sąd w Strasburgu. Tu znowu mam pytanie, czy można popuścić państwu, które niesłusznie zasądzając grzywnę, dzisiaj z łaski swojej wypłaca równowartość kwoty z zaboru, bez inflacyjnej rewaloryzacji i należnych odsetek trzydziestoletniego rozporządzania moim mieniem? To nie była dobrowolna wpłata na bezprocentowe konto bankowe. To była bandycka kradzież z zamianą na kryminał w przypadku nie uiszczenia żądanych tantiem, zatem ci, co tak łacno sięgnęli po władzę pokomunistyczną i oddają własność obywatelom pochodzenia żydowskiego, również powinni poczuć się do odpowiedzialności powetowania strat obywatelowi, dzięki któremu mogą zajmując stanowiska rządowe i pogłębiać kryzys gospodarczy narodu polskiego. Tutaj czytelnik mógłby odnieść wrażenie, iż piszący jest strasznie zdesperowany, otóż muszę dla tego czytelnika stwierdzić sumiennie i publicznie to, żeby on wiedział, iż nie mam zamiaru popełnić samobójstwa, jak pan Lepper, co więcej, jestem bardzo daleki od takich samounicestwiających myśli.   23 września 2014    
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
dobry artykuł
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
  Bezprawie z prawem (w) prawie   ustalonym pod siebie, zapominając o szeregowcach, bez których nie możnaby wygrać kampanii. Odbyła się któraś z rzędu i kolejna rozprawa. W mowie końcowej pani prokurator stwierdziła, że przecież opozycjoniści byli zatrzymywani formalnie w ramach rozmów ostrzegawczych, tylko, że do tych nie należała decyzja wyjścia sobie w dowolnej chwili z siedziby ubeckiej. Opierając się na ustawach stwierdziła także, że nie wyraża zgody na zadośćuczynienie gdyż wnioskodawca nie był internowany, ani też nie ma wyraźnych stwierdzeń w aktach IPN, że wnioskodawca był zatrzymywany na dwudziestoczterogodzinny, czterdziestoośmiogodzinny pobyt w odizolowaniu. To internowani wepchnęli się do koryta rządów i to oni ustalili, komu należy się odszkodowanie i to właśnie im, którzy bezpiecznie siedzieli sobie w miejscach odosobnień. Tutaj nasuwa się samoistnie pytanie, a czym oni się przysłużyli Polsce, skoro mieli ręce związane niemocą internowania? Nie jedna osoba poprze to, że w stanie wojennym było bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza dla tych, którzy robili wszystko by pokazać Wroniej władzy, że „Solidarność”, to nie ci w internatach, ale ci, których oni inwigilowali, ostrzegali, a nie mając dostatecznych dowodów na ich konspiracyjną działalność, szykanowali dokuczliwymi przesłuchaniami bez skonkretyzowania przyczyny, czy też rewizjami domowymi, pozbawianiem zarobkowego miejsca pracy. Gdy ci internowani odizolowaniem tworzyli sobie zgrabne polityczne życiorysy, nam często groziła nawet śmierć z rąk ochraniających ład ustrojowy. Esbecy skrzętnie plątali nici tworząc osnowę pretekstu do zatrzymania i to najchętniej z pobudek kryminalnych, a nie politycznych. Moje akta zawierają oznaki takich prowokacji, chociażby to, gdy schroniłem się do szpitala przed ich ramieniem, na łóżkach sąsiednich ułożono ormowca Jana Kutwę i ubeka por. J Rafalczyka, a wezwano trzeciego z zewnątrz by ten sporządził protokół pobicia ormowca, gdy nie chciał uczynić tego, co nie było zgodne z prawdą, czego nie było w ogóle miejsca takiego zajścia, musiał odejść z resortu. Innym przykładem, który ułożył mi się w całość po zapoznaniu z aktami IPN, był przyjazd papieża do Polski. Otóż na parę dni przed wizytą papieską wytypowano osoby z opozycji do zatrzymania na owy czas pobytu głowy państwa watykańskiego w Lublinie. Następny dokument zaświadczał o tym, iż jestem w posiadaniu pistoletu, który rzekomo ukradłem. Odbyły się rewizje z nieznanego powodu dla mnie, a w przeddzień zatrzymano mnie na ulicy, bez powodu, ale czy można było dociekać wtedy powodów, albo przeciwstawiać się sprawującym władzę? Zatem potulnie udałem się z panami do ich wilczego gniazda, tutaj rozmawiano ze mną zajmująco, aż do odjazdu papieża z Lublina, więc nie były to jakieś dwie, czy troszkę więcej godzin zatrzymania do wyjaśnienia, czy przeprowadzenia rozmowy ostrzegawczej, jak to pojmuje pani prokurator, bo ja byłem ciągle ten sam, a panowie się zmieniali, jeden szedł do domu spać, gdy inny zajmował jego miejsce na nocną zmianę, a rano przychodził inny. To było udręczenie, takie sytuacje zdarzały się często, a śladu po tych towarzyskich rozmowach nie ma, akta niszczono, a szczególnie z niszczenia moich akt w prokuraturze pozostał ślad, jako że ktoś zgłosił to, gdy znalazł niedopałki z widniejącym na nich moim nazwiskiem i charakterystycznymi ubeckimi znamionami w pieczęciach. Śmiem wątpić czy pani prokurator tak w ogóle ma pojęcie o stanie wojennym, jako że jej wiek określiłbym na trzydzieści parę lat. Mało tego, należałoby do tego dołożyć pochodzenie społeczne pani prokurator. Aby wdrapać się na takie stanowisko należało mieć koneksje, a z praktyki wiemy, że były to kierunki jakby piastowania zainteresowań po linii rodzinnej. Za tydzień odczytanie wyroku i pewnie sprawę będzie musiał rozstrzygnąć Sąd w Strasburgu. Tu znowu mam pytanie, czy można popuścić państwu, które niesłusznie zasądzając grzywnę, dzisiaj z łaski swojej wypłaca równowartość kwoty z zaboru, bez inflacyjnej rewaloryzacji i należnych odsetek trzydziestoletniego rozporządzania moim mieniem? To nie była dobrowolna wpłata na bezprocentowe konto bankowe. To była bandycka kradzież z zamianą na kryminał w przypadku nie uiszczenia żądanych tantiem, zatem ci, co tak łacno sięgnęli po władzę pokomunistyczną i oddają własność obywatelom pochodzenia żydowskiego, również powinni poczuć się do odpowiedzialności powetowania strat obywatelowi, dzięki któremu mogą zajmując stanowiska rządowe i pogłębiać kryzys gospodarczy narodu polskiego. Tutaj czytelnik mógłby odnieść wrażenie, iż piszący jest strasznie zdesperowany, otóż muszę dla tego czytelnika stwierdzić sumiennie i publicznie to, żeby on wiedział, iż nie mam zamiaru popełnić samobójstwa, jak pan Lepper, co więcej, jestem bardzo daleki od takich samounicestwiających myśli.   23 września 2014  
Tylko żebyś ten swój wywód zaczął od dużej litery...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
No bo kicha czytaj to tak, z tytułu leci wątek dalej, dlatego jest to z małej litery.   Bezprawie z prawem (w) prawie ustalonym pod siebie, zapominając o szeregowcach, bez których nie możnaby wygrać kampanii.  
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
No bo kicha czytaj to tak, z tytułu leci wątek dalej, dlatego jest to z małej litery.   Bezprawie z prawem (w) prawie ustalonym pod siebie, zapominając o szeregowcach, bez których nie możnaby wygrać kampanii.
Czepiam się szczegółów, ale muszę bo to razi. Między można a by musi być spacja. Poważny błąd.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Szacunek dla Pana. Szacunek dla wielu innych osób o podobnych życiorysach. Nasuwa się pytanie, dlaczego nasze Państwo ma tych ludzi za nic. Wielu zacnych ludzi, którzy w tamtym okresie walczyli o lepsze jutro klepie tzw. biedę i żyje pozostawionych samym sobie.  Taki oto przykład z mojego najbliższego otoczenia - brat mamy, "bezimienny" działacz opozycyjny na Śląsku, postrzelony przez ubecję w 81r. , dzisiaj tuła się za chlebem po Europie. Pytany czy było warto nie chciał podejmować rozmowy. Jednak ostatnio stwierdził, iż wierzy w to że Polacy znowu się obudzą i pogonią tą q.. ską bandę. Inny przykład towarzysz hołdujący władzy ludowej, członek PZPR, łobuz i łotr jakich mało, przeszedł metamorfozę i szefuje Radzie Parafialnej przy jednej z parafii, jego syn natomiast jest wysokim funkcjonariuszem Policji. Pytany przeze mnie proboszcz przypomniał mi znaną przypowieść o synu marnotrawnym. Brakuje mi słów, żeby to skomentować.         
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Jest zainteresowanie wątkiem, zatem wkleję to co już kiedyś wkleiłem, jednak było nie dostrzeżone, a któro tworzy jakby nie było wstęp do dalszego ciągu.   Polska demokracja poszyta grubą nicią. No i tatko raczył powrócić, bo musiał uczestniczyć w swoim spektaklu na wokandzie sądowej. Przyjechał z Kuby zrelaksowany, zniesmaczony, ale opalony, prawie jak potomek Kubańczyków. Stwierdził, iż na Kubie nie sposób poderwać do walki o samostanowienie potomków niewolników, którzy wolą siedzieć w cieniu kamienic, palić cygara i wyczekiwać, ale nie wiedzieć, na co. Także poczynił próby spotkania z El Comendanto, jednak ochrona nie dopuściła go do łoża konającego starca, który w odpowiedzi spytał; jaki mieszczuch, z jakiej Halemby i z jakiej Polski i nie przypominał sobie, że macał się z tatką przed czterdziestu paru laty.  „Solidarność” na smyczy. Wasi milusińscy biegają na kontrolowanej długością uprzęży i to nie nowość gdybyście sobie myśleli. Może nie po raz pierwszy, ale zastosowano ją w stosunku do nie do zadowolonych roboli w 1980 roku. Był lipiec, jakiś taki nieupalny, jak dzisiaj, pomimo iż w Polsce wrzało. Nawet na Bogdance chłoporobotnik zebrał się w cechowni dla wyrażenia poparcia dla strajkujących roboli całej Polski. I tutaj bacznemu obserwatorowi dało się spostrzec anomalia w chęci przejęcia prymu nad niekontrolowanym rozgardiaszem wyzyskiwanych przez ustrój komunistyczny. Po nijakim lecie przyszła pora wrześniowa, do Łęcznej niby z Zagłębia Jastrzębskiego zjechała czarną wołgą do kolegi delegacja górników, w barach niby szafy dwudrzwiowe, schludnie ubranych, w gajerki, pod krawatem, bez oznak zniedołężnienia wywołanego ciężką pracą górniczego pierona. Spontaniczność zachowania gospodarzy domu przyjmuje gości z serdecznością, a rozmowy toczą się wokół zrzeszenia się górników rodzącego się związku w KLZW Bogdanka pod patronatem Jastrzębskiego Zagłębia. Małżonka kolegi, bardzo gościnna osoba, wycofała się skrzętnie do kuchni dwuizbowego mieszkanka, by sporządzić obiad, czym chata rada.  Niezaangażowana bezpośrednio w ruch, jednak oddana temu nurtowi, z którym jej mąż na jego fali zaczął płynąć. Toteż, jako ubocznej obserwatorce nic nie mogło umknąć jej uwagi. W pewnej chwili z ukrywanym niepokojem odwołuje męża od delegatów i ze strachem w głosie zapytuje; czy to normalne, by górnicy dżentelmeni nosili pod połami garniturów broń? Jej głos nie należał do słowiczych, toteż do kuchenki, z gnatem w dłoni wparował Damian, wyjaśniając, że; my górnicy musimy być przygotowani na grożące nam niebezpieczeństwo odwetu ze strony militarnych służb państwa. Grubą nicią sfastrygowane. Wobec czego nie każdy może zrozumieć i spostrzec szwy. Opisuję owe wydarzenia na forum publicznym, ponieważ uwiera mnie to niczym stary odcisk weselny. I znowu, jak co roku, nastał nieubłagalnego upływu czasu pierwszy lipca dyktujący odbyciem się kolejnej rozprawy sądowej. Na świadka w sprawie, po długotrwałych poszukiwaniach w ustaleniu jego miejsca pobytu, powołałem byłego ubeka, który jeszcze na rok przed jasełkami Okrągłostołowymi dobrowolnie odszedł z ubecji, powracając do kryminalnej milicji. Temu człowiekowi nigdy nie patrzyło z oczu wilkiem, gdy mnie przesłuchiwał, czy też robił rewizję w moim miejscu zamieszkania. Nie był on także moim przyjacielem, kolegą, ani też nie starał się być wrednym mi wrogiem. To i nasze stosunki nie były na stopie wojennej nienawiści, ani też przyjaźni.  Podczas oczekiwania na rozprawę, wdaliśmy się w dyskusję, jako wolni i w wolnym państwie ludzie poczęliśmy wspominać minione czasy już teraz bez obaw restrykcji, czy zdrady tajemnicy państwa. Owy człowiek jest na emeryturze, a dawni współpracownicy raczej są mu nieprzyjaciółmi, więc był otwarty w swych szczerych wypowiedziach do tego, którego musiał prześladować z rangi zajmowanego zatrudnienia. Tyle byłoby na określenie byłego ubeka, aby czytelnik był zorientowany w wiedzy źródłowej. Bo któż jak nie funkcjonariusze aparatu przemocy wobec opozycji znali niuanse tajnych współpracowników. By zakonspirować głęboko ludzi K.O. (Kontakt Operacyjny) dokonywano niewiarygodnych mistyfikacji, aby takowi stali się jeszcze bardziej wiarygodnymi opozycjonistami w oczach kolegów. A więc zacznijmy odkrywać ten misterny, lecz grubą nici fastrygę, a prawda wobec pomówionych sama powinna się obronić. W swoich aktach natrafiłem na kartę, w której niezaprzeczalnie jest sformułowane pewne niedwuznaczne stwierdzenie, że na teren Stefanowa jest dokonywany przerzut nielegalnej prasy przez Zbigniewa G. I tu przetoczę dla jasności cały zapis dla znaczenia w sprawie.   Z-ca SZEFA RUSW ds. SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA w ŁĘCZNEJ                     Wydział V tut. WUSW jest w posiadaniu wiarygodnej informacji mówiącej o tym, że inspiratorem strajku, który rzekomo miał miejsce w m-cu kwietniu br. na budowie Lubelskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Mieszkaniowego w Łęcznej był ob. Mieszczuch                 WG. powyższej informacji wymieniony prezentuje jednoznaczne poglądy antysocjalistyczne i utrzymuje kontakty z ob. G. Zbigniew oraz ob. Węglarz Stanisław Ob.. St. Węglarz, a zwłaszcza jego żona kontakty z ob. Mieszczuchem utrzymują jednak niechętnie, co prawdopodobnie wynika z nawiązywania przez wymienionego częstych kontaktów z różnymi kobietami.                 Informuję ponadto, że aktualnie przerzutu nielegalnych wydawnictw z terenu Lublina do Łęcznej i Stefanowa dokonuje przechodzący w Naszym operacyjnym zainteresowaniu ob. Zbigniew G. Ostatni przerzut znacznej ilości wydawnictw bezdebitowych /ok. 100 pozycji/ przeznaczonych do kolportażu na terenie KWK w Stefanowie miał miejsce w dniu 1987.04.17                 Z uwagi na fakt, że informacja powyższa pochodzi od ob. Zbigniew G. sposób jej wykorzystania proszę uzgodnić z tut. Wydziałem w podpisie naczelnik Wydziału V WUSW w Chełmie kpt. mgr. inż. Maciej Żołnierek   Po paru dniach od sygnowanego datą pisma pan Zbigniew G. zostaje zatrzymany w Łęcznej koło cmentarza w drodze do pracy. Maluszek przeszukany, a znalezione bibuły stają się powodem do konfiskaty pojazdu. Za wykryty precedens nawet nie zwolniono pana G. z pracy. Już w czasach rządów Solidarnościowych państwo polskie rekompensuje G. zabór auta, odznacza nawet orderami. Co prawda byliśmy opozycyjny
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Nektar do ula, a forsa do puli. Pszczoły bez względu na swoją niewdzięczną pracę w społeczności roju niestrudzenie będą tworzyć miód dla swej monarchini, ale zdarza się, iż potrafią zbuntować się i zakłuć swoją królową, by osadzić na jej miejsce nową władczynię ula. I w społeczności ludzkiej zdarzają się zamachy stanu i to nie z wyższych pobudek, ale ze złego opłacania sług. Zomowcy leli równo ludzi i gdy nawet po drugiej stronie znalazł się brat, czy pociotek jakiś i jemu po bratersku się oberwało. W rozmowie z przygodnie psioczącym powiedziałem, że policja będzie karać ludzi za poruszanie się bez znaków odblaskowych podczas pory wieczorowej, ten z oburzeniem wprost wykrzyknął, aby lepiej się wzięli za łapanie rządowych złodziei. Policja to narzędzie rządu, pszczoła, która powinna znosić forsę do puli budżetu państwa, by oni mogli z tego sami się wyżywić. To rząd wymyśla co rusz nowe rozporządzenia by napełniać ten swój ul. Za komuny były liczne zakłady z prawem własności państwa, a biurokracja była możnaby tak dzisiaj powiedzieć względna, zatem starczało dla kacyków partyjnych i cele socjalne. W dzisiejszej pseudo demokracji zabrakło ośrodków, które tworzyłyby dochód do skarbu państwa, toteż trzeba zdzierać kasę ze wszystkich możliwych miejsc i ze wszystkich nas równo, ponieważ szereg instytucji biurokratycznych zastąpiło dawne zakłady pracy. Toteż każdy wykluty pomysł w ministerstwach jest nieodzownym środkiem do napełnienia kiesy, która ma przede wszystkim posłużyć dla nich na płace, premie, odprawy, jak i cele, które niby mają służyć w rządzeniu pospólstwem. A więc jak ta policja – pszczoła ma przeciwstawić się rządowi – królowej, przy której oni jak i cała biurokracja się żywi.      30 września 2014    
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Szacunek dla Pana. Szacunek dla wielu innych osób o podobnych życiorysach. Nasuwa się pytanie, dlaczego nasze Państwo ma tych ludzi za nic. Wielu zacnych ludzi, którzy w tamtym okresie walczyli o lepsze jutro klepie tzw. biedę i żyje pozostawionych samym sobie.  Taki oto przykład z mojego najbliższego otoczenia - brat mamy, "bezimienny" działacz opozycyjny na Śląsku, postrzelony przez ubecję w 81r. , dzisiaj tuła się za chlebem po Europie. Pytany czy było warto nie chciał podejmować rozmowy. Jednak ostatnio stwierdził, iż wierzy w to że Polacy znowu się obudzą i pogonią tą q.. ską bandę. Inny przykład towarzysz hołdujący władzy ludowej, członek PZPR, łobuz i łotr jakich mało, przeszedł metamorfozę i szefuje Radzie Parafialnej przy jednej z parafii, jego syn natomiast jest wysokim funkcjonariuszem Policji. Pytany przeze mnie proboszcz przypomniał mi znaną przypowieść o synu marnotrawnym. Brakuje mi słów, żeby to skomentować.
Polacy są zagubieni. Nie obudzą się tak łatwo i nikogo nie pogonią.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Polacy są zagubieni. Nie obudzą się tak łatwo i nikogo nie pogonią.
  To od nas samych zależy, na ile potrafimy oddzielić zboże od trawy.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
I to właśnie prawda, tyle było powodów by rycerze z pod Giewontu się obudzili, jednak wolą zpieprzyć do arbajtu za granicę, jako posługiwacze niż podnieść miecz prawdy.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
I to właśnie prawda, tyle było powodów by rycerze z pod Giewontu się obudzili, jednak wolą zpieprzyć do arbajtu za granicę, jako posługiwacze niż podnieść miecz prawdy.
  Pytanie, nazwijmy to organizacyjne. Czy nakreślony przez Pana opis wydarzeń możemy przekazywać/przesyłać mieszkańcom Łęcznej i okolic. Ja osobiście nie godzę się na spłaszczanie tematu lub wystąpienia tych osób, które próbują dezawuować życiorysy takich prawych osób.   
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Prawdę powiedziawszy nie wiem co mam odpowiedzieć, każdy ma jakąś inteligencję i oczy, zatem czy aż trzeba to mielić w kółko, skoro i tak nie mamy na honor i ambicję wiekszego wpływu u tych ludzi?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Upiory stanu wojennego, które poddaję waszemu trzeźwemu osądowi, zatem nie żałujcie komentarza. Mam wielki żal, tego się nie wypieram, a dlaczego nie miałbym go mieć, skoro zostałem skrzywdzony, a krzywdy nikt mi nie powetował. Potraktujcie ten tekst, jako dobre opowiadanie, a na pewno nie pożałujecie czasu jemu poświęconemu.         Zaczęło się od stanu wojennego, miałem kolegę, a nawet możnaby rzec przyjaciela, którego nigdy nie posądziłem o współpracę ze służbami bezpieczeństwa, aż do teraz.       Miałem bardzo ładną dziewczynę, z którą byliśmy w wolnym partnerskim związku. Już po zniesieniu stanu wojennego, gdy wyszedłem z ukrycia, a był rok 1985, przychodził do mnie Zbysio i jako wnikliwy obserwator, zauważyłem jak ślinił się na widok mojej partnerki życia. Wyjeżdżałem dość często w góry na eskapady, czy parodniowe wypady na żagle, i nie było to dla znajomych czymś nienaturalnym. Zbliżały się imieniny Tereski, moja Tereska obchodziła je z rozmachem, a ja z kolei nie przepadałem za jej znajomkami, zatem oświadczyłem wszem i wobec, iż wybywam na parę jesiennych dni w Bieszczady.  Nadszedł imieninowy czas, gości było w bród, domyślałem się, iż z pewnością jest i Zbysio, była też mama Tereni, która nie ukrywała, że jest zachwycona moim kolegą. Po imprezie goście się rozeszli, babcia by wnuczka nie była zawalidrogą dla córki, zabrała ją ze sobą – chata wolna, starych nie ma, chłop wypaca kalorie w górach, czego jeszcze chcieć od życia. A ja ten właśnie chłop, pocichuńku wkładając do zamka klucz, otworzyłem sobie drzwi, i po odczekaniu jeszcze dość długiej chwili, by akcja nabrała rozpędu, i aby nie doszło do gwałtu, bezszelestnie wszedłem do domu, zaświeciłem światło. Byczek na niej, szminka rozmazana, włosy potargane, ten wprost błagał bym go zlał, oceniłem sytuację chłodno i z ironią zaproponowałem rozebranie się i stworzenie trójnoga, ale o tem tyle, bo nie było już pięknie potem. Nawet wrogowi nie włażę w seksualną szkodę, a co mówić dopiero o byciu szkodnikiem na łonie połówki kolegi?       Powracając do wydarzeń związanych z wojną Jaruzelskiego, a tyczących się mojego kolegi Zbigniewa G. W marcu 1982 roku wzięto go do wojska z rezerwy, a stacjonował przy kozie w Budowie na Mazurach i miał to być niby drugi rzut internowania, tylko tak między Bogiem, a prawdą nie mogę do dzisiaj dostrzec jego kwalifikacji na owy pobór. Była już późna wiosna, gdy rozwiązano formację wojskową, bo pewnie już śniegu zabrakło, w którym oni tworzyli okopy, a inni je zasypywali. Żołnierz Polski Ludowej wrócił do cywila i na swoje stanowisko pracy elektryka w PRG Łęczna. Po niedługim czasie przeniesiono go ze stawką pracownika dołowego, do prac wykonywanych przez górników przy podpiwniczeniach starówki lubelskiej.       W owym czasie, rok 1982 miał się ku końcowi, i wobec mnie także zastosowano restrykcje.  Podczas aresztowania 89 listopada bez nakazu prokuratorskiego, proponowano mi wyjazd z kraju w jedna stronę, jako że nie przyznawałem się do niczego, toteż i bałem się prowokacji z ich strony, by z chwilą wyrażenia przeze mnie zgody na opuszczenie kraju, nie powiedziano mi; i tu cię mamy ptaszku. Po nieobecności w pracy dwóch dni, nikt w dyrekcji zakładu pracy niczemu się nie dziwił, przeniesiono mnie na budowę, ale na stawce powierzchniowej, i abym docenił wspaniałomyślność władzy, 06 grudnia na Mikołaja, korzystając z praw stanu wojennego wręczono mi upominek w formie trzymiesięcznego wypowiedzenia z pracy. Podczas trwania owego wypowiedzenia, traktowany byłem z wyjątkowym uprzedzeniem przez personel, a w szczególności przez pana Gałę, kierownika budowy i wyjątkowego drania, który później wyjechał do USA (i tam pewnie rozgłosił, że jest politycznym uchodźcą). Jako niezdyscyplinowanemu i złemu pracownikowi, przy odejściu wypłacono mi ekwiwalent za nie wykorzystany urlop za dwa, albo i trzy lata. Przez lata osiemdziesiąte dostawałem nieźle w dupsko, bez kartek żywnościowych i forsy, często chadzałem głodny. Gdy bywałem u Zbigniewa G. i u S. Węglarza, to w oczy aż kłuł zachodnich darów dobrobyt od proboszcza i Bóg wiedzieć, od kogo. Wreszcie przełamując wstyd i honor, i ja udałem się do plebana Kozyry, i otrzymałem, owszem 20 złoty. Jaki mi był wielki wstyd, gdybym mógł, to najchętniej bym się z niego pod ziemię zapadł, ale pleban chętnie obdarowywał żony milicjantów, o czym wiedziałem od obdarowywanych.  Kiedy już wybitnie miałem dość Polski w roku 1988 starałem się o wyjazd, ot tak sobie, na wczasy do Grecji, co prawda stamtąd miałem migrować do sektora francuskiego Kanady, po przyswojeniu języka, wyjazd do macierzystego miejsca – Francji, ale teraz z przesłanych akt IPN dowiedziałem się, kto się do tego przyczynił, a adnotacja ubecka zakazywała wydania paszportu, bo ptaszek mógłby odfrunąć na zawsze, a jakby nie było, to ja dawałem im jakieś rękojmie zatrudnienia.           Wróćmy jednak do pana Zbigniewa G., którego nikt nie zwolnił, ale przenosił go w coraz to inne otoczenie ludzi. I tak znalazł się następnie bez utraty świadczeń dołowych w Chełmie Lub. do prac renowacyjnych starych kamienic zagrożonych zawaleniem przez lochy kredowe usytuowane pod nimi. Później jeszcze była jakaś śląska kopalnia, (chyba Brzeszcze), w międzyczasie skonfiskowano jemu samochód za przewóz prasy podziemnej, a jednak wytrwale tkwił, aż do renty, a później emerytury, w tym samym zakładzie pracy, gdy ja w tym samym czasie bez środków i odmów zatrudnienia przez liczne zakłady werbujące pracowników, pozostawałem z gwieździstym biletem na cenzurze.       Nastał rok 1989, w którym to zostałem jednym z pośród trzech osób kandydatem na przewodniczącego NSZZ „S” Regionu Wschodniego. Jednym z moich kontrkandydatów był przewodniczący Solidarności z przed stanu wojennego S. Węglarz i o dziwo, ten i kolega Zbigniewa G. w owym czasie rozpowiadali bez krycia się, że ja, to wtyka ubecka. Właśnie dzisiaj, z samego rana ściąłem się ze Zbigniewem G., który z kpiną w głosie powiedział, iż wylewam jakieś swoje żale, opierał to na jakimś artykule z gazety o mojej osobie i stwierdził; ręki bym nie dał sobie uciąć, że byłeś czysty i nie współpracowałeś z SB. Dzisiaj p. Zbyszek ma emeryturę górniczą, dozgonną emeryturę od p. Ministra Rządu i już dwukrotnie odznaczany był przez Urząd Państwa, a według niego, ja nie powinienem jemu tego, ani wypominać, ani zazdrościć, skoro nie jestem taki obrotny. Idąc tym wątkiem myślenia co p. Zbyszek, to należy nad
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
" Nie ma w słowniku ludzi cywilizowanych słów dość obraźliwych by opisać wrażenia na widok kreatur zwących siebie ludźmi"    
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Chorzy, a jednak nie hoży i nieskorzy.   Mieszczuch, syn mieszczucha, mało komu nie jest wiadome, kto pod owymi pseudonimami prowokuje, jednak do sprowokowania nie jesteście skorzy. Ten kraj stał się wielkim folwarkiem, w którym ja jak i wy jesteście folwarcznymi wyrobnikami. Wszelkie agendy państwowe zrzeszające zarobkujących z budżetówki są zobojętniałe na waszą niemoc pozyskiwania zysku, oni mają pracę, na którą to każdy składa tantiemy w postaci podatku od każdego zakupionego towaru. Oczywiście nie należy zaliczać do tego hipermarketów o własności obcokrajowej gospodarczości, które tworząc dochód na rynku polskim, podatki i zyski wywożą do swoich państw. Ostatnią możliwością zarobkowania był handel bazarowy, który skutecznie wyeliminowywany zostaje przez zorganizowany rozbój hipermarketowy. Powstało multum wojewódzkich i powiatowych biur pracy zatrudniających rzesze ludzi, jednak niedających, ani gwarantujących wam zatrudnienia. Sprytni politykierzy dawnej Unii Europejskiej ponoszą wszelkie koszta na przeróżne idiotyczne szkolenia prowadzone przez urzędy pracy, jednak niegwarantujące po takich, możliwości zarobkowania. Jest to jakby niebyło zawór bezpieczeństwa dla ślepych na umyśle. Urzędy pracy skłaniają was lekką perswazją, wskazując wam delikatnie waszą niezaradność, byście chcieli się przekwalifikować, czy też podjąć wysiłek umysłowy do nauki bezpłatnej języków obcych. Komu to potrzebne? Oczywiście w drugim żucie wam do podjęcia pracy poza granicami własnego kraju, ale w pierwszym, to tym, którzy zatrudnią tanią siłę wyrobną. I takim sposobem niby rozbudzając w was prywatną inicjatywę, biura pracy przyczyniają się do całkowitego rozkładu jej przejawu. A co ich to może obchodzić twój brak perspektyw na zarobkowanie, skoro wszyscy urzędnicy opłacani z budżetu mają i będą mieli pracę, szlachta również nie obawiała się chamów powiększających ich dobra materialnej egzystencji. Donald przyczynił się do zadłużenia skarbu państwa, jego ekipa nachapała się wystarczająco, owszem dostał on kopa, ale w górę. Do wyborów parlamentarnych nie tak daleko, jednak przed tym czasem zmienia się ekipa uszlachconych władzą ministerialną, pozostało siedem miesięcy, ale ci także zdążą w tym krótkim czasie nabić sobie kabzy pieniędzmi podatników na gaże i odprawy. Partia rządzących musi dzielić się suknem polskim. Przed stanem wojennym byli tacy bojownicy prawdy jak ja i to byli ci niebezpieczni dla władzy, których internowano. Czy im uczyniono jakąkolwiek krzywdę odizolowaniem od ciemniejszych mas ludzkich? Otóż nie. Oni jedynie przetarli szlaki, wskazali masom drogę, którą należy kroczyć i gdy oni na internowaniu mieli jak u pana Boga za piecem, inni w narażeniu nawet życia przeciwstawiali się klasie panującej.  Rozleniwionych wypuszczono z internatów, niewiadomo, czemu okrzyknięto ich bohaterami. Oni sami potrafili wywindować się na stanowiska w kraju i ustanowić prawa dla takich jak oni pokrzywdzonych ze znakiem zapytania wielkim. I są oni bohaterami zlizującym śmietankę, gdy ci prawdziwi bohaterowie zostali usunięci w niepamięć i nie starcza dla nich nawet serwatki. Toteż jestem dobrej myśli, bo historia kołem się toczy, gdy mnie internują zostanę waszym bohaterem.   Wszem wiadomo, iż palenie papierosów jest trudnym do pokonania nałogiem, który w swych skutkach powoduje niezliczone następstwa chorób groźnych przy wydatku olbrzymich sum na zaspokajanie pragnień namolnego nawyku. Alkohol także uzależnia i w parze idzie z paleniem doprowadzając do szeregu nieporozumień, rozbija gniazda rodzinnych pieleszy. Ale i hazard przy tych dwu nałogach jest także niezłym uzależnieniem, przyprowadzający do bankructw, ruiny, zabójstw i samobójstw. I są tacy, co upatrują swoje szczęście w wzbogaceniu materialnym na szybkim pozyskaniu fortuny w kontrabandzie bez akcyzowego obrotu gotówki w papierosach, czy trunków alkoholowych. Rząd usilnie walczy z takimi aspołecznymi jednostkami, obliczając swe straty przy lada wpadkach przestępców w stosunku do państwa. Do walki z nielegalną działalnością wykorzystuje jawne i tajne policje, by wyeliminować dla siebie konkurencyjność na rynku. Takim samym sposobem mafie działają, tylko że do wyeliminowania konkurencji gangsterów używają. Zatem reasumując, pytanie nasuwa się samoistnie, czy rząd, aby działa w interesie narodu, skoro utrzymuje do celów tych, w swych rękach aparat, który obywatelom szkodzi? Czy wykorzystywanie policji za podatników pieniądze, skierowane przeciwko tym, którzy szukają jak i państwo możliwości egzystowania w handlu alkoholem, papierosami, czy hazardu uprawianiem jest moralnie uzasadnione? Dlaczego ci, których powołaliście w wolnych wyborach mają akcyzę by truć, otumaniać i ogłupiać kołem fortuny? Liczbowa gra w Totolotka w dzisiejszej dobie jest ściśle kontrolowana elektroniką, wszelkie zakłady kierowane do bazy są, sprzężenie z kołem losującym, program ma za zadanie wyeliminować układy liczb skreślonych, tak tworzy się wzrost puli do wygrania, co nakręca pragnienia osiągnięcia nierealnej wygranej pośród opanowanych nałogiem. Ktoś wygrał, ale kto odpowiedzcie sobie sami, gdy ze zgromadzonej puli jedynie 10% przyznane jest na wygrane, a reszta skierowana jest do budżetu, więc czyż rząd nie wyżywia sam, tylko ilu nieświadomych na to musi łożyć? 9 września 2014 g.5:13:56
Ostatnio edytowany 12 października 2014 r. o 19:29
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Pisownia ortograficzna jeszcze z błędami, ale pod treścią się podpiszę.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
skąd te informacje pochodzą ? archiwum Państwowe
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
I ja jestem temu winien   Polska - kraj, który runął w gruzach gospodarki uprzemysłowionej. My obywatele tego państwa, sami winniśmy upadku, wy, którzy oczekując jedynie poprawy swojego bytu osobistego, przymknęliście oczy na rozgrywające się wydarzenia na rynku politycznym kraju.  W pierwszym rzędzie należałoby winić za ten stan rzeczy rząd Solidarnościowy, który przejmując władzę myślał krótkowzrocznie jedynie o umocnieniu się w tej władzy. Odchodzącemu aparatowi partyjnej władzy było na rękę sprywatyzowanie upaństwowionych zakładów, zrzeszających wielkie masy ludzkie, zdolne do organizowania się do protestacyjnego zrywu w przypadku łamania pracowniczych i obywatelskich praw. Zatem odchodzący z własnej woli, z cicha popierali politykę nowo rozpierających się w fotelach władzy, bo wiedzieli i liczyli na to, że to oni będą mogli udrzeć najwięcej z tego sukna ich dawnego folwarku. I udał się cichy plan komuchów, którzy rozkradli za psie grosze zakłady pracy, wyrzucając na bruk, tych, którzy byli ogromną przeciwwagą dla aparatu piastującego władzę. Jednak nadal śmiem twierdzić, że do tego dopuściliście wy sami, tamtych rozgrywek politycznych i to zajmuje szeroki aspekt, który chciałbym unaocznić. Byłem przewodniczącym Solidarności w dużym zakładzie pracy, w myśl ustaw statutowych wytykałem pijaństwo i brak zaangażowania w wydajność pracy, pisałem wiele monitów, gdy odwiedziłem jeden z oddziałów swojego wyodrębnionego zakładu, znalazłem swojego zastępcę niepijącego, ale pośród pijących. I właśnie jedynie tam, gdzie sprawował kierownicze stanowisko mój zastępca, tablica ogłoszeń była pusta, on nie dbał o to by znajdowały swoje miejsce na niej pisma urzędowe jego kolegi, przyjaciela i zwierzchnika w jednej osobie. Rządziłem twardą ręką, zmieniłem Radę Pracowniczą, spowodowałem zmianę obsady dyrektorskiej, inni dawni słudzy aparatu, czując dla siebie niekomfortową sytuację, woleli niczym szczury z pokładu uciec z przedsiębiorstwa z przewodniczącym komunistycznych związków na czele. Jednak w nim zaczęły panoszyć się spółki żerujące na masie zakładu pracy, próbując z wolna rozkładać przedsiębiorstwo, doprowadzając go do plajty, ale i z tym sobie poradziłem, zakazując wydawania zleceń dla owych ośmiornic partyjnych. Było niezwykle trudno walczyć z tyloma naraz podmiotami, gdy moje ciało doradcze w postaci członków Komisji Zakładowej jawnie im sprzyjało, przeciwstawiając się moim poruczeniom, toteż postanowiłem zmienić stan panujący, poprzez ponowne wybory, by otoczyć się ludźmi oddanymi sprawie związkowej, lecz się przeliczyłem, poddając swoje stanowisko także pod ponowny wybór. Sądziłem, iż tych lepszych będzie o wiele więcej niż tych, którzy mają na względzie jedynie prywatę, nie otrzymałem ani jednego głosu, przewodniczącym został mój zastępca, który przed wolną Polską nie był złym człowiekiem, więc u schyłku panowania komunistycznego z tego materiału uczyniłem swojego sojusznika podziemia, a który już, jako przewodniczący optował za tym by wykluczyć mnie z szeregów Solidarności za udzielony wywiad prawdy dla Tygodnika „Solidarność”. Zatem odszedłem, a wkrótce nawet zostałem zwolniony w ramach likwidacji etatów, co prawda, jako były działacz w strukturach związku mogłem walczyć przed Sądem o niestatutowe zwolnienie z pracy, jednak ono przyniosło mi ulgę. Teraz bez radykalnego, ciągle zaglądającego do kuchni, było znacznie wygodniej uczynić rozbiór przedsiębiorstw. Mój następca był naprawdę fajny chłop, ale nie potrafił tego co jego poprzednik, w nawale problemów skorzystał z prawa do renty, opuścił okręt i okręt wkrótce się pogrążył w chaosie ekonomicznych rozbiorów. Zaczęły się eksmisje z domów na bruk, ale by było humanitarnie, traktując człowieka niczym zwierza robiono to z nastaniem wiosny, po okresie ochronnym. Wzrastała ilość niezaradnych bezdomnych, którymi do tych pór zajmował się socjal. Już według żydowskiego przedwojennego powiedzonka, kamienice zaprzestały być waszymi. Byłem świadkiem żydowskiej manifki, która szła rozradowana w dół Lubartowskiej, z jej szeregów wykrzykiwano, (manifestując to dla zebranego na chodnikach pospólstwa); nasze kamienice są, i tutaj z ironią rozbawieni sytuacją, dodawali; ale i nasze ulice też. Idąc w dół Lubartowską, patrz czytelniku po oknach kamienic, tak jak zwierzęta oznaczają swoje terytoria, tak i ci, poustawiali w oknach dla widoku twego menory, a na szybach wymalowali betlejemskie gwiazdy, ale te domy przedstawiają ruinę i pustostan, z pewnością zażądają od naszych władz, by im je wyremontowano.  Jak to określił minister Radosław Sikorski w ostatniej z afer podsłuchowych, a ja za nim powtórzę; rząd polski gotowy zrobić jest laskę nie tylko amerykanom. Za komuny byli tacy, którzy podnosili bunt, dzisiaj przeciwko nim należałoby się buntować, z pewnością jest komu, tylko że nie potrafią ci oburzeni pokrzywdzeni przez los i władzę się skrzyknąć, ponieważ zabrakło miejsc pracy, pracy i scentralizowanych ośrodków z których można było jednogłośnie zaprotestować gremialnie. Zresztą już na tych nie czas, a młodzi wykształceni wolą zarobkować w rubieżach zatrudnienia unijnych krajów, niż walczyć o swoje godne prawa na łonie ojczyzny. Opisywana tu powyżej sprawa jest jakoby jednostkową, ale nie, taki scenariusz rozgrywał się w dużych zakładach całej Polski, na naszych oczach ginęły przedsiębiorstwa, do tych pór zarobkujący odchodzili z nieukrywaną radością na Kuroniówkę, wszystko odbywało się po myśli nowo rządzących i kolesi partyjnych mogących kupczyć swoim, acz nie swoim wianem. Wzrastające niezadowolenie mas pozostających bez zatrudnienia na dziadowskim zasiłku dla bezrobotnych, nie miało już siły i znaczenia dla zmieniających się rządów obfitujących w spadochroniarzy różnych nacji politycznych. Reszty dokonała Unia Europejska, dyktując nowo wstępującemu państwu w jej szeregi, co może, a czego nie może. Takim sposobem starzy cwaniacy zasiadający w Brukselskich ławach, podyktowali likwidację dobrze prosperujących zakładów pracy, bo i po co Polska ma produkować cukier, skoro mogą oni go sprzedać rozgoryczonym Polakom, zaś zastępy bezrobotnych znajdą zatrudnienie w ich państwach, w podrzędnych pracach, których nie chce wykonywać autochton, ani przysłowiowy murzyn.  Jeszcze, jako tako producent rolny w tym kraju trzymał się, ale i jemu zdążono dobrać się do dupy, nałożone embarga na produkty rolne, to oddzielna polityka, ale nieopłacalne ceny zbioru ziemiopłodów coraz bardziej biją chłopa po jajach mimo unijnych dopłat, pewnie i o to chodzi tym starym unitom, by Polska stała się rynkiem zbytu ich z
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Możemy sobie jedynie pogdybać   Rady Gminne, Miejskie, Sejm jest to zbieranina ludzi z przypadku raczej, tworząca doradcze ciała dla burmistrza, czy prezydenta, którzy mają gówno do powiedzenia, gdy ci się postawią. I gdyby w tych zbiorowiskach znaleźli się sami prawi na wskroś kryształowi ludzie, ten kraj polską zwany, stałby się każdemu zamieszkałemu jego granice obszarem mlekiem i miodem płynącym, i naprawdę słowo patriotyzm stałoby się rzeczywistym, a nie wyświechtanym frazesem. Nie wszyscy kandydujący do sprawowania funkcji publicznych są szujami, jednak ci z powołania, szybko ostygają w swych postanowieniach i deklaracjach przedwyborczych, ponieważ nie mając siły przebicia są tłamszeni podziałami partykularnych celów. Toteż znajdując się pod pręgierzem tych, co oddali im swój mandat zaufania i przeciwnym ich ideałom i postanowieniom, także w zmęczeniu, końcem końców upatrują w swej funkcji jedynie zysku. Ten kraj zeszedł na psy, chociaż wypiękniał zamieniając pokomunistyczną pleneru szarość na kolorystykę obrazu zachodniego; ścieżkami rowerowymi, nowymi nawierzchniami dróg, autostradami i zmianą barwy elewacji komunistycznych blokowisk. Jednak ta szarość pozostała w sercu prostego zjadacza chleba, któremu zabrano możliwość godnego życia pozbawiając go miejsca zarobkowania. Zatem cóż ta szata graficzna polski może wpływać na poprawę ekonomiczną dla Kowalskiego, który mając wokół siebie stworzone piękno za Unijne grajcary, kiedy jego portfel zmusza go do kombinowania, bez nadziei na lepsze jutro. Któż myśli o patriotyzmie w pełnym tego słowa znaczeniu, gdy widzi, co wyprawiają radni bezradni i co dzieje się w sejmowych ławach i nikt nie wiedział, że wybierał osła na posła?                 W obecnej chwili mają zebrać się Lublina mądrale by debatować, jak zaradzić bezrobociu. O zgrozo, cóż tu debatować i kombinować by kończący studia pozostali na Lubelszczyźnie, zachęcając i zobowiązując ich stypendiami od prezydenta miasta. Czysty debilizm, debaty downów. Narodowi tego państwa należy stworzyć, za jego jakby niebyło podatki, miejsca pracy, które z pewnością zaprocentują, rozwiązując palące problemy. Ale w tym kraju, jak można postrzec, jedynymi priorytetowymi miejscami zatrudnienia, stało się wszelakie budownictwo dróg, dróżek i budowy super i hipermarketów, oraz bazarowy handel zwolna umierający naturalną śmiercią powodowaną wypieraniem go przez obcokrajową działalność marketową. Handel bazarowy, to także nie ten kierunek rozwoju kraju, cały naród poszedł w tą stronę działalności, bo żydowskim sposobem, kupić sprzedać jest najprościej, ale już nie najłatwiej, ale co będzie dalej, kiedy i po wsiach powstają markety z towarami atrakcyjnie tańszymi od cen bazarowych? Kandydujący lizusi w swych przedwyborczych gderaniach także obiecają, jednak ich obiecanki rozbiją się o ścianę obojętności wyzbytego buntu społeczeństwa i z pewnością zostaną jedynie biznesmenami za publiczne pieniądze z diet i uczestnictwo w posiedzeniach Komisji Do Spraw, a im tych będzie więcej, wtedy i kapucha popłynie legalnie strumieniem z podatków wypracowanych bazarowym kupczeniem. 19 października 2014
Ostatnio edytowany 19 października 2014 r. o 15:04
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Strona 1 z 11

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...