Drogi w Motyczu i Uniszowicach są absolutnie niebezpieczne. Co prawda nowy asfalt położony i jakaś firma zaczęła podsypywać pobocza ziemią, co naprawdę nie na wiele się zda. Dużo zakrętów, szosa na wysokim nasypie, brak linii na jezdni, brak znaków drogowych, chociażby ograniczających prędkość lub sygnalizujących zakręty. W weekendy tłumnie zjeżdżają rowerzyści, którzy z oczywistych powodów nie jeżdżą po ścieżce rowerowej ani po poboczu, którego nie ma. Kierowcy za to czują się jak na safari, jak na końcu świata - jeżdżą za szybko, wyprzedzają na zakrętach , często na podwójnym gazie. Policji nie widać. Najbliższy posterunek w Bełżycach. Zero kontroli. Dziki zachód. W dzień powszedni przy słupkach przystanków autobusowych, które z niewiadomych powodów jakiś geniusz poustawiał tuż przed zakrętami, stoją na szosie dzieci czekające na swoje busy i PKS do Lublina. Autobusy stają przed samym zakrętem i blokują pas a niecierpliwi kierowcy wyprzedzają je nie bacząc na niebezpieczeństwo. Sytuacja jest skandaliczna, wypadkowość ogromna a wójt gminy chyba nie całkiem, a może "mądry inaczej" bo w zasadzie to on jest odpowiedzialny w dużej części za bezpieczeństwo na drogach. Jeżeli nie widzi problemu bo mieszka akurat w drugim końcu gminy to niech wie, że taka niefrasobliwość i brak odpowiedzialności dyskwalifikuje osobnika z pełnienia funkcji publicznej.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz