Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
globtrotuar napisał:
"Idą ciężkie czasy dla nieuczciwych firm przewozowych na Lubelszczyźnie." Ciężkie czasy to idą, ale dla pasażerów. Już PKP wprowadziło "udogodnienia" polegające na okrojeniu rozkładów jazdy i długości składów. Teraz zapowiada się nomen omen MITRĘGA w podróżowaniu po szosach. No ale pan inspektor jest z pokolenia, dla którego wszystko co porusza się szybciej niż 50 km/h stanowi niebywałe zagrożenie
Tak trzymać!!!! Dziadzia tak trzymać!!!!!!! I zakazać używania cb dla wszystkich!!!!!!!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Ten pan użył mocnych słów: nieuczciwość i korupcja. Czy ma na to dowody? Jeśli tak, co co robią służby powołane do walki z brakiem uczciwości? Albo niech wycofa oskarżenia albo zawiadomi organa ścigania. Jeśli ma rację, to do wymiany powinni iść prokuratorzy, policjanci, urzędnicy i pozostali odpowiedzialni za patologię na Lubelszczyźnie. A więc co nas czeka?
Temu panu bardzo łatwo przychodzi oskarżanie o korupcje. Czy ma jakieś dowody lub powody ?. Jażeli nie, to są to pomówienia i oczernianie ludzi którzy nie maja łatwej pracy.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Jak długo bedzie jechał z Kielc do pracy w Lublinie pan inspektor.Uzbrojony w pistolet pewnie zgodnie z przepisami. A może zacznijmy wreszcie budować drogi zeby poprawić bezpieczeństwo.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
najpierw może zabrali byście się za poprawę dróg i skrócenie czasu podróży a dopiero później za przestrzeganie przepisów bydlaki, Możde lepiej pomyślcie o szybkiej kolei do Warszawy a dopiero później kontrolujcie jedyną alternatywę na szybkie podróże
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Czesc Władziu,a kiedy wybierasz sie do janowic?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
observer napisał:
Temu panu bardzo łatwo przychodzi oskarżanie o korupcje. Czy ma jakieś dowody lub powody ?. Jażeli nie, to są to pomówienia i oczernianie ludzi którzy nie maja łatwej pracy.
http://www.slowopodlasia.pl/index.php/index.php?a=1&id=27499
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
http://www.slowopodlasia.pl/index.php/index.php?a=1&id=27499
Nie złamał prawa, nie sprzeniewierzył się standardom Według poprzedniej wojewody i byłego zastępcy szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie odwołano nieuczciwego urzędnika. Dziś okazuje się, że zarzuty od początku były dęte, a oskarżenia fałszywe. Po prawie dwóch latach od dymisji pochodzącego z Międzyrzeca Podlaskiego byłego szefa lubelskiej WITD jak na dłoni widać prawdziwe powody tej historii. Była to polityczna rozgrywka, w którą na dodatek uwikłano media. Odwołany w marcu 2010 roku lubelski wojewódzki inspektor transportu drogowego to Cezary Jurkowski. Jego dymisja od początku budziła ogromne emocje. Przede wszystkim dlatego, że potrafił otwarcie przeciwstawiać się czysto gabinetowej i pozamerytorycznej logice zdarzeń, w której jego zastępca Jan Sokół odegrał pierwszoplanową rolę. Sokół – były samorządowiec i dyrektor Banku Spółdzielczego w Leśnej Podlaskiej – nigdy zresztą nie ukrywał swoich bliskich związków z polityką. A także rozległych znajomości i równie wielkich ambicji. To on zasugerował wojewodzie, a potem w złożonym w prokuraturze doniesieniu szczegółowo opisał rzekomo „przestępczą działalność” swego przełożonego. Obwiniał go tam m.in. o liczne nieprawidłowości w zarządzaniu urzędem, a także o kierowanie wobec niego gróźb karalnych, wyłudzenie pieniędzy i poświadczenie nieprawdy. Wojewoda Genowefa Tokarska zaś po przeprowadzeniu kontroli w inspekcji dołożyła oskarżenie o używanie samochodu służbowego do celów prywatnych, a do głównego inspektora transportu drogowego w Warszawie wysłano anonim, w którym pracownicy skarżyli się na „konflikt dyrektorów” oraz „rozgrywające się w inspektoracie dantejskie sceny”. Oliwy do ognia dolały lokalne i regionalne media, które szeroko opisały historię. Jeden z tygodników napisał wówczas, że „inspektorzy poszli na noże”, w gazetach szczególnie akcentowano konflikt między obydwoma mężczyznami. O umorzeniu dochodzenia przez prokuraturę i oczyszczeniu b. szefa lubelskiego WITD media nie informowały już tak chętnie – jako nieliczne napisało o tym m.in. „Słowo Podlasia”. Taki mechanizm mógł skutkować tylko jednym – publicznym linczem, a w konsekwencji odwołaniem Jurkowskiego z funkcji. Dlatego zasadne jest pytanie, czy sprawa od początku nie była zakulisową prowokacją, obliczoną na zdestabilizowanie działalności inspekcji i zdyskredytowanie jej szefa. Albo – co mało prawdopodobne – wyjątkowo nieudolną próbą rzeczowej dyskusji o problemach inspektoratu. Zwłaszcza że za sformułowane – jak się okazało później kompletnie absurdalne – zarzuty Jurkowskiemu groziłoby nawet kilka lat więzienia. * * * Związany z południowym Podlasiem Jan Sokół był w tym okresie zastępcą szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie. Zanim tam trafił, pełnił m.in. funkcję dyrektora Wojewódzkiego Zakładu Transportu i Dróg. Po odwołaniu ze stanowiska w WITD przez dłuższy czas był na zwolnieniu lekarskim. Wciąż szuka pracy. Nigdy nie krył satysfakcji z usunięcia swego szefa i publicznie podtrzymywał swoje oskarżenia. Nie nudzi się – prowadzi obecnie dwie karne sprawy sądowe przeciwko b. szefowi: o zniesławienie i wyłudzenie pieniędzy. Oba pozwy są z oskarżenia prywatnego. – Nie popuszczę i doprowadzę do jego skazania – zapowiada buńczucznie Sokół. Według Jurkowskiego oskarżenia są wynikiem rozbuchanej wyobraźni jego zastępcy. Były szef WITD jest pewien uniewinnienia w obydwu sprawach. – To kompletna nieprawda. Sokół przede wszystkim nigdy nie posiadał odpowiedniej wiedzy do pracy w inspektoracie, nie miał elementarnych kompetencji. Szczytem arogancji było domaganie się przez niego znacznej podwyżki płacy kosztem innych pracowników. Od momentu, gdy odmówiłem, to ja byłem przez niego zastraszany, on na co dzień zajmował się intrygami i oszczerstwami. Merytoryczna, zlecana mu przeze mnie praca nie była wykonywana. Stąd 9 grudnia 2009 roku złożyłem wniosek do wojewody o jego odwołanie – wspomina Jurkowski. Ukończył Wydział Handlu Wewnętrznego na kierunku ekonomika i organizacja transportu Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Przed objęciem funkcji zajmował się m.in. biznesem. Z prowadzenia firmy, zgodnie z przepisami ustawy antykorupcyjnej, zrezygnował z chwilą powołania na stanowisko. Podjęte przez niego działania w lubelskiej WITD doprowadziły do wielu korzystnych zmian w funkcjonowaniu instytucji. – W ciągu niecałych dwóch lat, dzięki ciężkiej pracy mojej oraz podległych mi funkcjonariuszy, inspektorat osiągnął najlepsze wyniki od początku swej działalności. Celowe i gospodarne wydatkowanie środków budżetowych sprawiło, że WITD w Lublinie jest dziś jedną z najlepiej wyposażonych w sprzęt i urządzenia jednostek w kraju. Przy czym pieniądze z państwowego budżetu przekazane na jego funkcjonowanie zwróciły się wielokrotnie – mówi Jurkowski. Działalność b. szefa WITD wysoko ocenił też główny inspektor transportu drogowego. To m.in. dlatego, w przeciwieństwie do Sokoła, Jurkowski mógł wrócić do pracy w inspekcji. Zatrudniono go w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego w Warszawie, gdzie nadal zajmuje się ochroną bezpieczeństwa i porządku na drogach. * * * Cezary Jurkowski uważa, że polityczna awantura, jaka wybuchła po złożeniu przez niego wniosku o odwołanie Jana Sokoła z funkcji zastępcy szefa lubelskiej WITD, zniweczyła lub odsunęła na dalszy plan wiele śmiałych i ambitnych planów na rozwój tej instytucji w regionie. Jurkowski chciał m.in. stworzyć w Lublinie Centralny Ośrodek Szkolenia ITD i jeszcze bardziej unowocześnić wyposażenie jednostki. Udało się mu jednak wiele innych przedsięwzięć. Dzięki jego zabiegom urząd będzie miał nową siedzibę, stworzył także dwa oddziały terenowe wydziału inspekcji WITD – w Międzyrzecu Podlaskim i w Zamościu. W okresie sprawowania przez niego funkcji powołano w Lublinie komisję do spraw kontroli przedsiębiorstw transportowych, która m.in. typuje do sprawdzania firmy na podstawie skarg i naruszeń przepisów obowiązujących na terenie Unii Europejskiej. Powołano także komisję do spraw opracowania elektronicznych rozkładów jazdy, co zupełnie wyeliminowałoby istniejące do tej pory niezgodne z prawem o ruchu drogowym rozkłady jazdy, zwłaszcza dla tras obsługiwanych przez busy na terenie województwa. W komisji zasiedli również przedstawiciele Politechniki Lubelskiej, Wojewódzkiej Komendy Policji i Urzędu Marszałkowskiego. Jurkowski zwraca też uwagę na inny podtekst zorganizowanej na niego nagonki. – Podejrzewam, że ręce w tym wszystkim maczal
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
http://www.slowopodlasia.pl/index.php/index.php?a=1&id=27499
Nie złamał prawa, nie sprzeniewierzył się standardom Według poprzedniej wojewody i byłego zastępcy szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie odwołano nieuczciwego urzędnika. Dziś okazuje się, że zarzuty od początku były dęte, a oskarżenia fałszywe. Po prawie dwóch latach od dymisji pochodzącego z Międzyrzeca Podlaskiego byłego szefa lubelskiej WITD jak na dłoni widać prawdziwe powody tej historii. Była to polityczna rozgrywka, w którą na dodatek uwikłano media. Odwołany w marcu 2010 roku lubelski wojewódzki inspektor transportu drogowego to Cezary Jurkowski. Jego dymisja od początku budziła ogromne emocje. Przede wszystkim dlatego, że potrafił otwarcie przeciwstawiać się czysto gabinetowej i pozamerytorycznej logice zdarzeń, w której jego zastępca Jan Sokół odegrał pierwszoplanową rolę. Sokół – były samorządowiec i dyrektor Banku Spółdzielczego w Leśnej Podlaskiej – nigdy zresztą nie ukrywał swoich bliskich związków z polityką. A także rozległych znajomości i równie wielkich ambicji. To on zasugerował wojewodzie, a potem w złożonym w prokuraturze doniesieniu szczegółowo opisał rzekomo „przestępczą działalność” swego przełożonego. Obwiniał go tam m.in. o liczne nieprawidłowości w zarządzaniu urzędem, a także o kierowanie wobec niego gróźb karalnych, wyłudzenie pieniędzy i poświadczenie nieprawdy. Wojewoda Genowefa Tokarska zaś po przeprowadzeniu kontroli w inspekcji dołożyła oskarżenie o używanie samochodu służbowego do celów prywatnych, a do głównego inspektora transportu drogowego w Warszawie wysłano anonim, w którym pracownicy skarżyli się na „konflikt dyrektorów” oraz „rozgrywające się w inspektoracie dantejskie sceny”. Oliwy do ognia dolały lokalne i regionalne media, które szeroko opisały historię. Jeden z tygodników napisał wówczas, że „inspektorzy poszli na noże”, w gazetach szczególnie akcentowano konflikt między obydwoma mężczyznami. O umorzeniu dochodzenia przez prokuraturę i oczyszczeniu b. szefa lubelskiego WITD media nie informowały już tak chętnie – jako nieliczne napisało o tym m.in. „Słowo Podlasia”. Taki mechanizm mógł skutkować tylko jednym – publicznym linczem, a w konsekwencji odwołaniem Jurkowskiego z funkcji. Dlatego zasadne jest pytanie, czy sprawa od początku nie była zakulisową prowokacją, obliczoną na zdestabilizowanie działalności inspekcji i zdyskredytowanie jej szefa. Albo – co mało prawdopodobne – wyjątkowo nieudolną próbą rzeczowej dyskusji o problemach inspektoratu. Zwłaszcza że za sformułowane – jak się okazało później kompletnie absurdalne – zarzuty Jurkowskiemu groziłoby nawet kilka lat więzienia. * * * Związany z południowym Podlasiem Jan Sokół był w tym okresie zastępcą szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie. Zanim tam trafił, pełnił m.in. funkcję dyrektora Wojewódzkiego Zakładu Transportu i Dróg. Po odwołaniu ze stanowiska w WITD przez dłuższy czas był na zwolnieniu lekarskim. Wciąż szuka pracy. Nigdy nie krył satysfakcji z usunięcia swego szefa i publicznie podtrzymywał swoje oskarżenia. Nie nudzi się – prowadzi obecnie dwie karne sprawy sądowe przeciwko b. szefowi: o zniesławienie i wyłudzenie pieniędzy. Oba pozwy są z oskarżenia prywatnego. – Nie popuszczę i doprowadzę do jego skazania – zapowiada buńczucznie Sokół. Według Jurkowskiego oskarżenia są wynikiem rozbuchanej wyobraźni jego zastępcy. Były szef WITD jest pewien uniewinnienia w obydwu sprawach. – To kompletna nieprawda. Sokół przede wszystkim nigdy nie posiadał odpowiedniej wiedzy do pracy w inspektoracie, nie miał elementarnych kompetencji. Szczytem arogancji było domaganie się przez niego znacznej podwyżki płacy kosztem innych pracowników. Od momentu, gdy odmówiłem, to ja byłem przez niego zastraszany, on na co dzień zajmował się intrygami i oszczerstwami. Merytoryczna, zlecana mu przeze mnie praca nie była wykonywana. Stąd 9 grudnia 2009 roku złożyłem wniosek do wojewody o jego odwołanie – wspomina Jurkowski. Ukończył Wydział Handlu Wewnętrznego na kierunku ekonomika i organizacja transportu Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Przed objęciem funkcji zajmował się m.in. biznesem. Z prowadzenia firmy, zgodnie z przepisami ustawy antykorupcyjnej, zrezygnował z chwilą powołania na stanowisko. Podjęte przez niego działania w lubelskiej WITD doprowadziły do wielu korzystnych zmian w funkcjonowaniu instytucji. – W ciągu niecałych dwóch lat, dzięki ciężkiej pracy mojej oraz podległych mi funkcjonariuszy, inspektorat osiągnął najlepsze wyniki od początku swej działalności. Celowe i gospodarne wydatkowanie środków budżetowych sprawiło, że WITD w Lublinie jest dziś jedną z najlepiej wyposażonych w sprzęt i urządzenia jednostek w kraju. Przy czym pieniądze z państwowego budżetu przekazane na jego funkcjonowanie zwróciły się wielokrotnie – mówi Jurkowski. Działalność b. szefa WITD wysoko ocenił też główny inspektor transportu drogowego. To m.in. dlatego, w przeciwieństwie do Sokoła, Jurkowski mógł wrócić do pracy w inspekcji. Zatrudniono go w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego w Warszawie, gdzie nadal zajmuje się ochroną bezpieczeństwa i porządku na drogach. * * * Cezary Jurkowski uważa, że polityczna awantura, jaka wybuchła po złożeniu przez niego wniosku o odwołanie Jana Sokoła z funkcji zastępcy szefa lubelskiej WITD, zniweczyła lub odsunęła na dalszy plan wiele śmiałych i ambitnych planów na rozwój tej instytucji w regionie. Jurkowski chciał m.in. stworzyć w Lublinie Centralny Ośrodek Szkolenia ITD i jeszcze bardziej unowocześnić wyposażenie jednostki. Udało się mu jednak wiele innych przedsięwzięć. Dzięki jego zabiegom urząd będzie miał nową siedzibę, stworzył także dwa oddziały terenowe wydziału inspekcji WITD – w Międzyrzecu Podlaskim i w Zamościu. W okresie sprawowania przez niego funkcji powołano w Lublinie komisję do spraw kontroli przedsiębiorstw transportowych, która m.in. typuje do sprawdzania firmy na podstawie skarg i naruszeń przepisów obowiązujących na terenie Unii Europejskiej. Powołano także komisję do spraw opracowania elektronicznych rozkładów jazdy, co zupełnie wyeliminowałoby istniejące do tej pory niezgodne z prawem o ruchu drogowym rozkłady jazdy, zwłaszcza dla tras obsługiwanych przez busy na terenie województwa. W komisji zasiedli również przedstawiciele Politechniki Lubelskiej, Wojewódzkiej Komendy Policji i Urzędu Marszałkowskiego. Jurkowski zwraca też uwagę na inny podtekst zorganizowanej na niego nagonki. – Podejrzewam, że ręce w tym wszystkim maczal
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
http://www.slowopodlasia.pl/index.php/index.php?a=1&id=27499
???????
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
[quote name='Gość' timestamp='1326182481' post='581834'] Nie złamał prawa, nie sprzeniewierzył się standardom Według poprzedniej wojewody i byłego zastępcy szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie odwołano nieuczciwego urzędnika. Dziś okazuje się, że zarzuty od początku były dęte, a oskarżenia fałszywe. Po prawie dwóch latach od dymisji pochodzącego z Międzyrzeca Podlaskiego byłego szefa lubelskiej WITD jak na dłoni widać prawdziwe powody tej historii. Była to polityczna rozgrywka, w którą na dodatek uwikłano media. Odwołany w marcu 2010 roku lubelski wojewódzki inspektor transportu drogowego to Cezary Jurkowski. Jego dymisja od początku budziła ogromne emocje. Przede wszystkim dlatego, że potrafił otwarcie przeciwstawiać się czysto gabinetowej i pozamerytorycznej logice zdarzeń, w której jego zastępca Jan Sokół odegrał pierwszoplanową rolę. Sokół – były samorządowiec i dyrektor Banku Spółdzielczego w Leśnej Podlaskiej – nigdy zresztą nie ukrywał swoich bliskich związków z polityką. A także rozległych znajomości i równie wielkich ambicji. To on zasugerował wojewodzie, a potem w złożonym w prokuraturze doniesieniu szczegółowo opisał rzekomo „przestępczą działalność” swego przełożonego. Obwiniał go tam m.in. o liczne nieprawidłowości w zarządzaniu urzędem, a także o kierowanie wobec niego gróźb karalnych, wyłudzenie pieniędzy i poświadczenie nieprawdy. Wojewoda Genowefa Tokarska zaś po przeprowadzeniu kontroli w inspekcji dołożyła oskarżenie o używanie samochodu służbowego do celów prywatnych, a do głównego inspektora transportu drogowego w Warszawie wysłano anonim, w którym pracownicy skarżyli się na „konflikt dyrektorów” oraz „rozgrywające się w inspektoracie dantejskie sceny”. Oliwy do ognia dolały lokalne i regionalne media, które szeroko opisały historię. Jeden z tygodników napisał wówczas, że „inspektorzy poszli na noże”, w gazetach szczególnie akcentowano konflikt między obydwoma mężczyznami. O umorzeniu dochodzenia przez prokuraturę i oczyszczeniu b. szefa lubelskiego WITD media nie informowały już tak chętnie – jako nieliczne napisało o tym m.in. „Słowo Podlasia”. Taki mechanizm mógł skutkować tylko jednym – publicznym linczem, a w konsekwencji odwołaniem Jurkowskiego z funkcji. Dlatego zasadne jest pytanie, czy sprawa od początku nie była zakulisową prowokacją, obliczoną na zdestabilizowanie działalności inspekcji i zdyskredytowanie jej szefa. Albo – co mało prawdopodobne – wyjątkowo nieudolną próbą rzeczowej dyskusji o problemach inspektoratu. Zwłaszcza że za sformułowane – jak się okazało później kompletnie absurdalne – zarzuty Jurkowskiemu groziłoby nawet kilka lat więzienia. * * * Związany z południowym Podlasiem Jan Sokół był w tym okresie zastępcą szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie. Zanim tam trafił, pełnił m.in. funkcję dyrektora Wojewódzkiego Zakładu Transportu i Dróg. Po odwołaniu ze stanowiska w WITD przez dłuższy czas był na zwolnieniu lekarskim. Wciąż szuka pracy. Nigdy nie krył satysfakcji z usunięcia swego szefa i publicznie podtrzymywał swoje oskarżenia. Nie nudzi się – prowadzi obecnie dwie karne sprawy sądowe przeciwko b. szefowi: o zniesławienie i wyłudzenie pieniędzy. Oba pozwy są z oskarżenia prywatnego. – Nie popuszczę i doprowadzę do jego skazania – zapowiada buńczucznie Sokół. Według Jurkowskiego oskarżenia są wynikiem rozbuchanej wyobraźni jego zastępcy. Były szef WITD jest pewien uniewinnienia w obydwu sprawach. – To kompletna nieprawda. Sokół przede wszystkim nigdy nie posiadał odpowiedniej wiedzy do pracy w inspektoracie, nie miał elementarnych kompetencji. Szczytem arogancji było domaganie się przez niego znacznej podwyżki płacy kosztem innych pracowników. Od momentu, gdy odmówiłem, to ja byłem przez niego zastraszany, on na co dzień zajmował się intrygami i oszczerstwami. Merytoryczna, zlecana mu przeze mnie praca nie była wykonywana. Stąd 9 grudnia 2009 roku złożyłem wniosek do wojewody o jego odwołanie – wspomina Jurkowski. Ukończył Wydział Handlu Wewnętrznego na kierunku ekonomika i organizacja transportu Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Przed objęciem funkcji zajmował się m.in. biznesem. Z prowadzenia firmy, zgodnie z przepisami ustawy antykorupcyjnej, zrezygnował z chwilą powołania na stanowisko. Podjęte przez niego działania w lubelskiej WITD doprowadziły do wielu korzystnych zmian w funkcjonowaniu instytucji. – W ciągu niecałych dwóch lat, dzięki ciężkiej pracy mojej oraz podległych mi funkcjonariuszy, inspektorat osiągnął najlepsze wyniki od początku swej działalności. Celowe i gospodarne wydatkowanie środków budżetowych sprawiło, że WITD w Lublinie jest dziś jedną z najlepiej wyposażonych w sprzęt i urządzenia jednostek w kraju. Przy czym pieniądze z państwowego budżetu przekazane na jego funkcjonowanie zwróciły się wielokrotnie – mówi Jurkowski. Działalność b. szefa WITD wysoko ocenił też główny inspektor transportu drogowego. To m.in. dlatego, w przeciwieństwie do Sokoła, Jurkowski mógł wrócić do pracy w inspekcji. Zatrudniono go w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego w Warszawie, gdzie nadal zajmuje się ochroną bezpieczeństwa i porządku na drogach. * * * Cezary Jurkowski uważa, że polityczna awantura, jaka wybuchła po złożeniu przez niego wniosku o odwołanie Jana Sokoła z funkcji zastępcy szefa lubelskiej WITD, zniweczyła lub odsunęła na dalszy plan wiele śmiałych i ambitnych planów na rozwój tej instytucji w regionie. Jurkowski chciał m.in. stworzyć w Lublinie Centralny Ośrodek Szkolenia ITD i jeszcze bardziej unowocześnić wyposażenie jednostki. Udało się mu jednak wiele innych przedsięwzięć. Dzięki jego zabiegom urząd będzie miał nową siedzibę, stworzył także dwa oddziały terenowe wydziału inspekcji WITD – w Międzyrzecu Podlaskim i w Zamościu. W okresie sprawowania przez niego funkcji powołano w Lublinie komisję do spraw kontroli przedsiębiorstw transportowych, która m.in. typuje do sprawdzania firmy na podstawie skarg i naruszeń przepisów obowiązujących na terenie Unii Europejskiej. Powołano także komisję do spraw opracowania elektronicznych rozkładów jazdy, co zupełnie wyeliminowałoby istniejące do tej pory niezgodne z prawem o ruchu drogowym rozkłady jazdy, zwłaszcza dla tras obsługiwanych przez busy na terenie województwa. W komisji zasiedli również przedstawiciele Politechniki Lubelskiej, Wojewódzkiej Komendy Policji i Urzędu Marszałkowskiego. Jurkowski zwraca też uwagę na inny podtekst zorganizowanej na niego nagonki. – Podejrzewam, że ręce w tym wszystkim maczali także niektórzy przewoźnicy, niezadowoleni z prezentowanej przeze
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
[quote name='Gość' timestamp='1326182481' post='581834'] Nie złamał prawa, nie sprzeniewierzył się standardom Według poprzedniej wojewody i byłego zastępcy szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie odwołano nieuczciwego urzędnika. Dziś okazuje się, że zarzuty od początku były dęte, a oskarżenia fałszywe. Po prawie dwóch latach od dymisji pochodzącego z Międzyrzeca Podlaskiego byłego szefa lubelskiej WITD jak na dłoni widać prawdziwe powody tej historii. Była to polityczna rozgrywka, w którą na dodatek uwikłano media. Odwołany w marcu 2010 roku lubelski wojewódzki inspektor transportu drogowego to Cezary Jurkowski. Jego dymisja od początku budziła ogromne emocje. Przede wszystkim dlatego, że potrafił otwarcie przeciwstawiać się czysto gabinetowej i pozamerytorycznej logice zdarzeń, w której jego zastępca Jan Sokół odegrał pierwszoplanową rolę. Sokół – były samorządowiec i dyrektor Banku Spółdzielczego w Leśnej Podlaskiej – nigdy zresztą nie ukrywał swoich bliskich związków z polityką. A także rozległych znajomości i równie wielkich ambicji. To on zasugerował wojewodzie, a potem w złożonym w prokuraturze doniesieniu szczegółowo opisał rzekomo „przestępczą działalność” swego przełożonego. Obwiniał go tam m.in. o liczne nieprawidłowości w zarządzaniu urzędem, a także o kierowanie wobec niego gróźb karalnych, wyłudzenie pieniędzy i poświadczenie nieprawdy. Wojewoda Genowefa Tokarska zaś po przeprowadzeniu kontroli w inspekcji dołożyła oskarżenie o używanie samochodu służbowego do celów prywatnych, a do głównego inspektora transportu drogowego w Warszawie wysłano anonim, w którym pracownicy skarżyli się na „konflikt dyrektorów” oraz „rozgrywające się w inspektoracie dantejskie sceny”. Oliwy do ognia dolały lokalne i regionalne media, które szeroko opisały historię. Jeden z tygodników napisał wówczas, że „inspektorzy poszli na noże”, w gazetach szczególnie akcentowano konflikt między obydwoma mężczyznami. O umorzeniu dochodzenia przez prokuraturę i oczyszczeniu b. szefa lubelskiego WITD media nie informowały już tak chętnie – jako nieliczne napisało o tym m.in. „Słowo Podlasia”. Taki mechanizm mógł skutkować tylko jednym – publicznym linczem, a w konsekwencji odwołaniem Jurkowskiego z funkcji. Dlatego zasadne jest pytanie, czy sprawa od początku nie była zakulisową prowokacją, obliczoną na zdestabilizowanie działalności inspekcji i zdyskredytowanie jej szefa. Albo – co mało prawdopodobne – wyjątkowo nieudolną próbą rzeczowej dyskusji o problemach inspektoratu. Zwłaszcza że za sformułowane – jak się okazało później kompletnie absurdalne – zarzuty Jurkowskiemu groziłoby nawet kilka lat więzienia. * * * Związany z południowym Podlasiem Jan Sokół był w tym okresie zastępcą szefa Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie. Zanim tam trafił, pełnił m.in. funkcję dyrektora Wojewódzkiego Zakładu Transportu i Dróg. Po odwołaniu ze stanowiska w WITD przez dłuższy czas był na zwolnieniu lekarskim. Wciąż szuka pracy. Nigdy nie krył satysfakcji z usunięcia swego szefa i publicznie podtrzymywał swoje oskarżenia. Nie nudzi się – prowadzi obecnie dwie karne sprawy sądowe przeciwko b. szefowi: o zniesławienie i wyłudzenie pieniędzy. Oba pozwy są z oskarżenia prywatnego. – Nie popuszczę i doprowadzę do jego skazania – zapowiada buńczucznie Sokół. Według Jurkowskiego oskarżenia są wynikiem rozbuchanej wyobraźni jego zastępcy. Były szef WITD jest pewien uniewinnienia w obydwu sprawach. – To kompletna nieprawda. Sokół przede wszystkim nigdy nie posiadał odpowiedniej wiedzy do pracy w inspektoracie, nie miał elementarnych kompetencji. Szczytem arogancji było domaganie się przez niego znacznej podwyżki płacy kosztem innych pracowników. Od momentu, gdy odmówiłem, to ja byłem przez niego zastraszany, on na co dzień zajmował się intrygami i oszczerstwami. Merytoryczna, zlecana mu przeze mnie praca nie była wykonywana. Stąd 9 grudnia 2009 roku złożyłem wniosek do wojewody o jego odwołanie – wspomina Jurkowski. Ukończył Wydział Handlu Wewnętrznego na kierunku ekonomika i organizacja transportu Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Przed objęciem funkcji zajmował się m.in. biznesem. Z prowadzenia firmy, zgodnie z przepisami ustawy antykorupcyjnej, zrezygnował z chwilą powołania na stanowisko. Podjęte przez niego działania w lubelskiej WITD doprowadziły do wielu korzystnych zmian w funkcjonowaniu instytucji. – W ciągu niecałych dwóch lat, dzięki ciężkiej pracy mojej oraz podległych mi funkcjonariuszy, inspektorat osiągnął najlepsze wyniki od początku swej działalności. Celowe i gospodarne wydatkowanie środków budżetowych sprawiło, że WITD w Lublinie jest dziś jedną z najlepiej wyposażonych w sprzęt i urządzenia jednostek w kraju. Przy czym pieniądze z państwowego budżetu przekazane na jego funkcjonowanie zwróciły się wielokrotnie – mówi Jurkowski. Działalność b. szefa WITD wysoko ocenił też główny inspektor transportu drogowego. To m.in. dlatego, w przeciwieństwie do Sokoła, Jurkowski mógł wrócić do pracy w inspekcji. Zatrudniono go w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego w Warszawie, gdzie nadal zajmuje się ochroną bezpieczeństwa i porządku na drogach. * * * Cezary Jurkowski uważa, że polityczna awantura, jaka wybuchła po złożeniu przez niego wniosku o odwołanie Jana Sokoła z funkcji zastępcy szefa lubelskiej WITD, zniweczyła lub odsunęła na dalszy plan wiele śmiałych i ambitnych planów na rozwój tej instytucji w regionie. Jurkowski chciał m.in. stworzyć w Lublinie Centralny Ośrodek Szkolenia ITD i jeszcze bardziej unowocześnić wyposażenie jednostki. Udało się mu jednak wiele innych przedsięwzięć. Dzięki jego zabiegom urząd będzie miał nową siedzibę, stworzył także dwa oddziały terenowe wydziału inspekcji WITD – w Międzyrzecu Podlaskim i w Zamościu. W okresie sprawowania przez niego funkcji powołano w Lublinie komisję do spraw kontroli przedsiębiorstw transportowych, która m.in. typuje do sprawdzania firmy na podstawie skarg i naruszeń przepisów obowiązujących na terenie Unii Europejskiej. Powołano także komisję do spraw opracowania elektronicznych rozkładów jazdy, co zupełnie wyeliminowałoby istniejące do tej pory niezgodne z prawem o ruchu drogowym rozkłady jazdy, zwłaszcza dla tras obsługiwanych przez busy na terenie województwa. W komisji zasiedli również przedstawiciele Politechniki Lubelskiej, Wojewódzkiej Komendy Policji i Urzędu Marszałkowskiego. Jurkowski zwraca też uwagę na inny podtekst zorganizowanej na niego nagonki. – Podejrzewam, że ręce w tym wszystkim maczali także niektórzy przewoźnicy, niezadowoleni z prezentowanej przeze
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Ten pan użył mocnych słów: nieuczciwość i korupcja. Czy ma na to dowody? Jeśli tak, co co robią służby powołane do walki z brakiem uczciwości? Albo niech wycofa oskarżenia albo zawiadomi organa ścigania. Jeśli ma rację, to do wymiany powinni iść prokuratorzy, policjanci, urzędnicy i pozostali odpowiedzialni za patologię na Lubelszczyźnie. A więc co nas czeka?
Kto odpowie za śmierć 5-latka http://www.slowopodlasia.pl/index.php/index.php?a=1&id=27499
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Kto odpowie za śmierć 5-latka http://www.slowopodlasia.pl/index.php/index.php?a=1&id=27499
http://forum.dziennikwschodni.pl/index.php?app=forums&module=post§ion=post&do=reply_post&f=3&t=50947&qpid=540555
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
http://forum.dziennikwschodni.pl/index.php?app=forums&module=post§ion=post&do=reply_post&f=3&t=50947&qpid=540555
.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Garden to jedna z najbardziej profesjonalnych firm w województwie lubelskim. Słowa kierowców, którzy pracowali dla tej firmy są dla mnie bez znaczenia. Znam dobrze to środowisko. Zasady funkcjonowania są mniej więcej takie: przyjść do pracy odbębnić i przede wszystkim ukraść sobię drugą pensje, dodatkowo nie przykładając się do zbałości o mienie powierzone przez pracodawcę. Firma Garden oferuje jedne z najwyższych stawek na rynku przewozowym, jedna to dla kierowców bez znaczenia. Problem pojawia się w momencie gdy takie osobnik zostanie złapany na gorącym uczynku, pociągnięty do odpowiedzialności finansowej; wtedy rozpoczyna takie dyskusje i zachowania. Ponadto możliwe, że w jakimś stopniu przepisy są naginane lecz co zrobić w przypadku gdy dany kierowca wpisany w grafik nagle nie pojawia się w pracy i nagminnie przedstawia zwolnienia lekarskie. Gdy jest to pojedyńcza sytuacja to zrozumiałe, jednak gdy sprawa dotyczy dużej ilości personelu. Nagle grafik z dnia na dzień jest zahwiany, firma stara się wtedy by nie zawieść pasażerów i nie odwoływać danego kursu. To naprawdę jest bardzo złożona sprawa i ja z własnego doświadczenia wiem, że największy problem jest z dyscypliną i podejście do pracy kierowców. Współpraca z nimi jest momentami bardzo trudna. Wypadek to niewątpliwie tragedia jednak taka nagonka na tą instytucje to nieuczciwe.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
http://www.prawko-kw...k.info/brd.html
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
julia napisał:
Garden to jedna z najbardziej profesjonalnych firm w województwie lubelskim. Słowa kierowców, którzy pracowali dla tej firmy są dla mnie bez znaczenia. Znam dobrze to środowisko. Zasady funkcjonowania są mniej więcej takie: przyjść do pracy odbębnić i przede wszystkim ukraść sobię drugą pensje, dodatkowo nie przykładając się do zbałości o mienie powierzone przez pracodawcę. Firma Garden oferuje jedne z najwyższych stawek na rynku przewozowym, jedna to dla kierowców bez znaczenia. Problem pojawia się w momencie gdy takie osobnik zostanie złapany na gorącym uczynku, pociągnięty do odpowiedzialności finansowej; wtedy rozpoczyna takie dyskusje i zachowania. Ponadto możliwe, że w jakimś stopniu przepisy są naginane lecz co zrobić w przypadku gdy dany kierowca wpisany w grafik nagle nie pojawia się w pracy i nagminnie przedstawia zwolnienia lekarskie. Gdy jest to pojedyńcza sytuacja to zrozumiałe, jednak gdy sprawa dotyczy dużej ilości personelu. Nagle grafik z dnia na dzień jest zahwiany, firma stara się wtedy by nie zawieść pasażerów i nie odwoływać danego kursu. To naprawdę jest bardzo złożona sprawa i ja z własnego doświadczenia wiem, że największy problem jest z dyscypliną i podejście do pracy kierowców. Współpraca z nimi jest momentami bardzo trudna. Wypadek to niewątpliwie tragedia jednak taka nagonka na tą instytucje to nieuczciwe.
Bartoszewice: bus wjechał pod pociąg, 8 trupów. Głębokie: bus zderzył się z samochodem osobowym, 4 osoby ranne. Kraków: zderzyły się 3 samochody, w tym bus, 7 osób rannych. Lublin: bus przewrócił się na dach, 21 osób w szpitalu. Takie informacje wyskakują, gdy w Google wpisać „wypadek rejsowego busa". Rejsowego, czyli wykonującego legalny transport osobowy dostępny dla wszystkich zgodnie z rozkładem jazdy. Ukradzione 50 minut Inspekcja Transportu Ruchu Drogowego jest firmą, która ma gwarantować bezpieczeństwo na drogach. Jej powstanie wymusiła Unia Europejska. Przed kilku laty szefem Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie został Cezary Jurkowski. - Za często rozwalają się autobusy należące do prywatnych przewoźników - pomyślał i wziął pod lupę rozkłady jazdy prywatnego transportu osobowego. Zbaraniał. Autobusy firmy Garden Service miały na dojechanie z Białej Podlaskiej do Warszawy 2 godziny i 40 minut. Miasta te dzieli 159 km, a łączy wąska, zatłoczona droga, na której są ograniczenia prędkości, światła, przejścia dla pieszych, trafia się ruch wahadłowy. Jak wiadomo, korki tworzą się również z innych powodów i konia z rzędem temu, kto dotrze do stolicy bez przeszkód. Ustalając rozkład jazdy, należałoby raz albo dwa razy przejechać drogę, którą się opracowuje. Piecuchy mogą wykonać symulację trasy w odpowiednim programie komputerowym. Dyrektor Jurkowski zrobił jedno i drugie. Wyszło mu, że jeśli autobus jedzie zgodnie z przepisami, czyli najwyżej 70 km/h, nie zaliczy wahadła ani stania w korku, w Warszawie znajdzie się w 3 godziny z drobnym ogonkiem, pod warunkiem jednak, że nie zatrzyma się ani razu. Tymczasem autobusy zatrzymują się wielokrotnie, aby wysadzić pasażerów bądź ich zabrać. Kierowcy tracą czas na sprzedaż biletów. Jurkowski wyliczył, że czas podróży powinien wynosić 3,5 godziny. Aż 50 minut dłużej, niż było w rozkładzie! i BllSem do nieba Krótka smycz Jurkowski postawił sobie za punkt honoru urealnienie rozkładów wszystkich lubelskich firm przewozowych. Czyli spowodowanie, żeby były zgodne z przepisami ruchu drogowego. Ale Zimny tfUH prywaciarze nie zamierzali jeździć wolniej. Chcieli wygrać z PKS-ami. Sposoby były tylko 2: zaoferowanie krótszego czasu przejazdu i tańszych biletów. Rozkład jazdy to nie jest coś, co powstaje w głowie właściciela firmy przewozowej i stamtąd trafia na przystanki. Projekt analizuje właściwy urząd marszałkowski, który wydaje zezwolenia na przewóz osób. Powinien odrzucić dokument, jeśli nie uwzględnia okoliczności mających wpływ na bezpieczny transport ludzi. Ale urzędnicy przyjmują kwit na wiarę, traktując jako oświadczenie przewoźnika o możliwości realizacji wszystkich zawartych w nim zapisów z poszanowaniem prawa. Wojewódzkich inspektorów transportu drogowego zatrudnia i zwalnia wojewoda, chodzą więc na pasku lokalnych układów. Jurkowski nie zdążył zmienić rozkładów, bo wiosną 2011 r. trafił na bruk z piętnem przestępcy. Oskarżono go m.in. o straszenie urzędniczki giwerą. - Podejrzewam, że w zwolnieniu ręce maczali niektórzy przewoźnicy, niezadowoleni z prezentowanej rygorystycznej polityki bezpieczeństwa - zagadał Jurkowski w lokalnych mediach. Po czym zajął się sobą, czyli oczyszczaniem z oskarżeń. Dziś prokuratura zakończyła śledztwa dotyczące Jurkowskiego i wiadomo, że przestępcą nie był. Jak należało się spodziewać, następca Jurkowskiego nie podzielał fobii poprzednika i nie pragnął zamienić autobusów w ślimaki. 18 października 2011 r. autobus Garden Service wpadł na przeciwległy pas ruchu i staranował jadące w przeciwnym kierunku samochody. Zatrzymał się na volkswagenie golfie, którym małżeństwo z Małaszewicz wiozło 5-letniego Szymka na rehabilitację do Białej Podlaskiej. Dzieciak siedział z tyłu obok starszej siostry Ingi. - Chłopiec wyglądał beznadziejnie, ale matka zaczęła reanimację. Za chwilę dołączyła pasażerka z samochodu obok, jak się okazało, pielęgniarka z Białorusi. Zaczęliśmy modlić się o cud - opowiada świadek zdarzenia. Szymek zmarł godzinę później w szpitalu. - Co jest dowodem, że niebiosa górują nad ziemią, a myśli Boże nad naszymi planami - wywiódł na mszy
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Ten pan użył mocnych słów: nieuczciwość i korupcja. Czy ma na to dowody? Jeśli tak, co co robią służby powołane do walki z brakiem uczciwości? Albo niech wycofa oskarżenia albo zawiadomi organa ścigania. Jeśli ma rację, to do wymiany powinni iść prokuratorzy, policjanci, urzędnicy i pozostali odpowiedzialni za patologię na Lubelszczyźnie. A więc co nas czeka?
Bartoszewice: bus wjechał pod pociąg, 8 trupów. Głębokie: bus zderzył się z samochodem osobowym, 4 osoby ranne. Kraków: zderzyły się 3 samochody, w tym bus, 7 osób rannych. Lublin: bus przewrócił się na dach, 21 osób w szpitalu. Takie informacje wyskakują, gdy w Google wpisać „wypadek rejsowego busa". Rejsowego, czyli wykonującego legalny transport osobowy dostępny dla wszystkich zgodnie z rozkładem jazdy. Ukradzione 50 minut Inspekcja Transportu Ruchu Drogowego jest firmą, która ma gwarantować bezpieczeństwo na drogach. Jej powstanie wymusiła Unia Europejska. Przed kilku laty szefem Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Lublinie został Cezary Jurkowski. - Za często rozwalają się autobusy należące do prywatnych przewoźników - pomyślał i wziął pod lupę rozkłady jazdy prywatnego transportu osobowego. Zbaraniał. Autobusy firmy Garden Service miały na dojechanie z Białej Podlaskiej do Warszawy 2 godziny i 40 minut. Miasta te dzieli 159 km, a łączy wąska, zatłoczona droga, na której są ograniczenia prędkości, światła, przejścia dla pieszych, trafia się ruch wahadłowy. Jak wiadomo, korki tworzą się również z innych powodów i konia z rzędem temu, kto dotrze do stolicy bez przeszkód. Ustalając rozkład jazdy, należałoby raz albo dwa razy przejechać drogę, którą się opracowuje. Piecuchy mogą wykonać symulację trasy w odpowiednim programie komputerowym. Dyrektor Jurkowski zrobił jedno i drugie. Wyszło mu, że jeśli autobus jedzie zgodnie z przepisami, czyli najwyżej 70 km/h, nie zaliczy wahadła ani stania w korku, w Warszawie znajdzie się w 3 godziny z drobnym ogonkiem, pod warunkiem jednak, że nie zatrzyma się ani razu. Tymczasem autobusy zatrzymują się wielokrotnie, aby wysadzić pasażerów bądź ich zabrać. Kierowcy tracą czas na sprzedaż biletów. Jurkowski wyliczył, że czas podróży powinien wynosić 3,5 godziny. Aż 50 minut dłużej, niż było w rozkładzie! i BllSem do nieba Krótka smycz Jurkowski postawił sobie za punkt honoru urealnienie rozkładów wszystkich lubelskich firm przewozowych. Czyli spowodowanie, żeby były zgodne z przepisami ruchu drogowego. Ale Zimny tfUH prywaciarze nie zamierzali jeździć wolniej. Chcieli wygrać z PKS-ami. Sposoby były tylko 2: zaoferowanie krótszego czasu przejazdu i tańszych biletów. Rozkład jazdy to nie jest coś, co powstaje w głowie właściciela firmy przewozowej i stamtąd trafia na przystanki. Projekt analizuje właściwy urząd marszałkowski, który wydaje zezwolenia na przewóz osób. Powinien odrzucić dokument, jeśli nie uwzględnia okoliczności mających wpływ na bezpieczny transport ludzi. Ale urzędnicy przyjmują kwit na wiarę, traktując jako oświadczenie przewoźnika o możliwości realizacji wszystkich zawartych w nim zapisów z poszanowaniem prawa. Wojewódzkich inspektorów transportu drogowego zatrudnia i zwalnia wojewoda, chodzą więc na pasku lokalnych układów. Jurkowski nie zdążył zmienić rozkładów, bo wiosną 2011 r. trafił na bruk z piętnem przestępcy. Oskarżono go m.in. o straszenie urzędniczki giwerą. - Podejrzewam, że w zwolnieniu ręce maczali niektórzy przewoźnicy, niezadowoleni z prezentowanej rygorystycznej polityki bezpieczeństwa - zagadał Jurkowski w lokalnych mediach. Po czym zajął się sobą, czyli oczyszczaniem z oskarżeń. Dziś prokuratura zakończyła śledztwa dotyczące Jurkowskiego i wiadomo, że przestępcą nie był. Jak należało się spodziewać, następca Jurkowskiego nie podzielał fobii poprzednika i nie pragnął zamienić autobusów w ślimaki. 18 października 2011 r. autobus Garden Service wpadł na przeciwległy pas ruchu i staranował jadące w przeciwnym kierunku samochody. Zatrzymał się na volkswagenie golfie, którym małżeństwo z Małaszewicz wiozło 5-letniego Szymka na rehabilitację do Białej Podlaskiej. Dzieciak siedział z tyłu obok starszej siostry Ingi. - Chłopiec wyglądał beznadziejnie, ale matka zaczęła reanimację. Za chwilę dołączyła pasażerka z samochodu obok, jak się okazało, pielęgniarka z Białorusi. Zaczęliśmy modlić się o cud - opowiada świadek zdarzenia. Szymek zmarł godzinę później w szpitalu. - Co jest dowodem, że niebiosa górują nad ziemią, a myśli Boże nad naszymi planami - wywiódł na mszy żałobnej klecha. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że autobus był sprawny, jedynie w tachografie zabrakło tzw. tarczki rejestrującej czas pracy kierowcy i prędkość pojazdu. No ale z powodu braku tarczki nie dochodzi do wypadków, nawet najdrobniejszych. Zdesperowani donosiciele - Lada moment każdy z nas może stać się mordercą. Kontroluje się tylko PKS. Jesteśmy przemęczeni, rozkłady jazdy są z sufitu - rozkrzyczeli się kierowcy Garden Service. Na dowód dostarczyli do redakcji wychodzącego w Białej Podlaskiej „Słowa Podlasia" oryginalne tarczki zbierane przez lata pracy. Teoretycznie powinien je przechowywać pracodawca i udostępniać kontrolerom na każde żądanie. Z tarczek wynikało, że szoferzy siedzieli za kierownicą nawet 15 godzin dziennie non stop i rzadko prędkość busa spadała poniżej 100 km/h. - Nie możemy olać rozkładu, bo pracodawcy grożą za to kary - tłumaczyli kierowcy. - Nie możemy odrobić spóźnienia, np. rezygnując z odpoczynku, bo nie uwzględniono konieczności odpoczywania. W Warszawie jesteśmy 20 minut i trzeba ruszać z powrotem. To czas wystarczający, żeby pomóc pasażerom wyjąć bagaże, wywietrzyć autobus i załadować nowych ludzi. Żeby zdążyć zgodnie z rozkładem, trzeba cisnąć. Busy mają CB-radio, antyradar i nakaz: zwalniać, jak jest kontrola. Kierowcy mandaty łapią rzadko. Pracodawca stara się być uczciwy, rekompensuje więc stratę premią. Zemsta bezrobotnych Od tragedii minął rok. Sprawdziłam w Prokuraturze Rejonowej w Białej Podlaskiej, że kierowca, przez którego zginął Szymek, został oskarżony o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym i niedawno skazany. Jako przyczynę wypadku wskazano nieostrożną jazdę. Prokuratorzy zbadali też, czy kierowcy w Garden Service nie są zmuszani do łamania prawa. Okazało się, że do mediów poszli szoferzy, którzy już nie pracowali w firmie, pozostali nie zgłaszają zastrzeżeń. - Inna rzecz, że zanim zażądaliśmy dokumentów, właściciel firmy miał dość czasu, aby poczyścić papiery, jeśli coś było nie tak - uważa prokurator Joanna Kozłowiec. Fruwające autobusy - Sytuacja jest ide
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
weź już przestań pisać te swoje gorzkie żale, tylko do roboty się bierz, a nie tylko ćwiczysz umiejętności w pisaniu notatek
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
no a państwowa kolej to jak wiadomo wypadków nie ma. I zawsze punktualna, nigdy nie przekracza prędkości itp.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...