Dlaczego szkodzisz samemu sobie? Czy znasz to? Czasami zdarza się, że na czymś specjalnie ci nie zależy i... bum! Masz to! Innym razem na czymś bardzo Ci zależy i...I nic! Nie zdobywasz tego! Czy zastanawiałeś się, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego czasami osiągnięcie niektórych celów i marzeń wymaga od nas dużego zaangażowania lub wręcz ciężkiej, codziennej pracy, a inne spełniają się praktycznie bez żadnego wysiłku z naszej strony? Czy jest w tym jakaś magia, czy jest w tym jakaś siła, która działa niezależnie od nas? Siła, która kieruje naszym życiem, na która nie mamy wpływu? Na pewno jest coś takiego, co istnieje poza nami. Coś, co sprawia, że ludzie wychodzą bez szwanku z tragicznych wypadków, po wielu latach choroby wstają z łóżka i powracają do normalnego życia. Przyjrzyjmy się wspólnie tej kwestii z innej perspektywy. Otóż problem leży w tym, że mamy do czynienia ze swego rodzaju paradoksem. Twój umysł pragnie czegoś, a jednocześnie powstrzymuje Cię przed otrzymaniem tego. W sposób nieświadomy szkodzisz samemu sobie poprzez sabotowanie własnych działań? Kiedy przyjrzysz się bliżej i intensywniej marzeniom i celom, których nie udało Ci się osiągnąć zauważysz, że często pożądałeś ich bardzo mocno. Często do tego stopnia, że ich realizacja zamiast stać się dla Ciebie przyjemnością, przyspała Ci cierpienia. Marzenia były zbyt trudne do zrealizowania, zbyt odległe, irytowałeś się, czułeś presję czasu, strach, a nawet czułeś się spętany ciągłym myśleniem o nich. Z drugiej strony miałeś i nadal masz takie cele, które przysparzają Ci samej przyjemności, ponieważ każdy z wymienionych powyżej stanów odczuwałeś na niskim poziomie, bądź nie odczuwałeś ich wcale. Innymi słowy chciałeś zrealizować swoje marzenia, ale nie było to coś, co spędzało Co sen z powiek. Ojciec współczesnej psychologii, Zygmunt Freud, pokazał nam, że naszym życiem kierują dwie największe siły: chęć uniknięcia bólu i potrzeba odczuwania przyjemności. Podstawą naszych działań jest chęć zyskania przyjemności i uniknięcia bólu. I to proste prawo, a raczej nie branie go pod uwagę, jest wynikiem wielu problemów w naszym życiu. Zamiast ułatwiać sobie wiele rzeczy, utrudniamy je, chociażby w ten sposób, że sabotujemy swoje własne działania. Aż trudno uwierzyć, że nasze marzenia i cele nie mogą się zrealizować nie dlatego, że „cały świat sprzysiągł się przeciw nam”, ale dlatego, że w naszym umyśle istnieją sprzeczne powiązania. Z jednej bowiem strony pragniemy jakiejś rzeczy i myśl o niej sprawia nam przyjemność. Natomiast, z drugiej generujemy w sobie cierpienie z nią związane. O wiele mądrzej jest zrozumieć i wykorzystać pewne proste prawa, a wtedy łatwiej będzie dokonać zmiany lub jej nie dokonywać. Za wszystkim, co robimy kryje się pozytywna intencja. Nie ważne co robisz, jakie podejmujesz działania, Twój umysł działa zawsze w pozytywnej intencji. Jeżeli palisz papierosy, to twoją intencją nie jest wywołanie poważnej choroby. W ten sposób twój umysł poszukuje jakiegoś przyjemnego sposobu na odreagowanie stresu, obniżenie poziomu frustracji, złości, strachu, lub innego rodzaju cierpienia. Twój umysł „nauczył się”, że to jest najlepszy sposób na pozbycie się bólu i wytworzenia przyjemności. To samo jest z alkoholem, narkotykami, oglądaniem telewizji, grami komputerowymi, i innymi negatywnymi uzależnieniami. Intencja jest zawsze ta sama: Twój umysł stara się uchronić cię przed bólem. Zauważ, jak ta reguła sprawdza się w związkach pomiędzy dwojgiem ludzi. Z jednej strony związek uczuciowy z drugim człowiekiem jest dla nas przyjemnością. Wiesz, jak jest i będzie wspaniale, jak będziecie dzielić się problemami i radościami, wzajemnie się wspierać i rozwijać i obdarzać uczuciem. A z drugiej strony masz bardzo wiele bolesnych doświadczeń i skojarzeń z byciem z kimś w związku. Wiesz, że nie będziesz mógł robić tego wszystkiego, co chcesz, że często twoje zdanie będzie sprzeczne ze zdaniem drugiej osoby, że będziesz musiał tolerować czyjś zły nastrój, etc. Twój umysł ma sprzeczne odczucia. Między innymi dlatego potem, kiedy ktoś wchodzi w związek, wszystko układa się wspaniale i nagle się urywa... Jego umysł nie wie, czy ten związek oznacza cierpienie, czy przyjemność. Jest rozdarty pomiędzy sprzecznymi uczuciami. A to jest początkiem zaburzania, następnie powstrzymywania, a w konsekwencji cofania procesu rozwoju. Dokonujemy swego rodzaju sabotażu własnych działań, a w konsekwencji sabotażu własnego życia. Intencja jest zawsze ta sama: Twój umysł stara się zrobić wszystko, abyś uniknął cierpienia. Problem tkwi w tym, że narzędzia jakich używa nie zawsze są dla Ciebie dobre, co w konsekwencji zamiast uchronić Cię przed bólem sprowadza na Ciebie o wiele większe cierpienie. Inaczej mówiąc, narzędzia, których za jego sugestią używasz mogą mieć katastrofalne w skutkach efekty uboczne. Można by to porównać do sytuacji, w której tonący zamiast poddawać się woli ratownika niosącego pomoc, starając się uratować wciąga go pod wodą, a tym samym sam naraża się zatonięcie. To tak, jakby chcieć gasić płomień rzucając na niego jutowy worek. Na chwilę zostanie stłumiony, aby za moment wybuchnąć ze zdwoją siłą. Zauważ, że nawet tak skrajne przypadki, jak chęć samobójstwa, są często efektem tego, że umysł osoby zdecydowanej na taki krok uważa, iż popełnienie tego, wydawać by się mogło bardzo bolesnego czynu, niesie dla niego ze sobą o wiele mniej cierpienia niż dalsze życie. Zastanów się nad tym... Pozwól sobie na chwilę przemyśleń. Arkadiusz Bednarski
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz