Potwierdzam, że aktorki bardzo się napracowały: wrzeszczały, rzucały się na ziemię, rozbierały, ubierały, szurały( zgrzytały ) krzesłami, tańczyły, oblewały wodą, pluły...itd...I chyba jedynie za to należą się pochwały. Poza tym spektakl miał przedstawić jakieś "niedorobione psychicznie, niedowartościowane " dziewczyny, które znalazły się w zakonie. Jako zakonnice znowu miały problemy ze sobą i z koleżankami. W tym niby zakonie, miały się niby modlić ale to było raczej szydzenie z Boga i wiary... I tak zostało do końca. Spektakl mnie nie przekonał, nie wzruszył, od początku czułam sztuczność fabuły i różne zabiegi , by trzymać widza w napięciu. Nie wiem o co chodziło w nim autorowi, nie pokusił się on jednak o pokazanie choćby małej cząstki prawdy o Betankach. Nie dopatrzyłam się w nim żadnej głębi ani przesłania. Ze sprawą Betanek łączył go tylko tytuł i sądzę tylko po to, by przyciągnąć widza. Publiczność zagłosowała aby te panie wyszły z Zakonu , bo akurat grające na scenie to były wariatki. I to również było obraźliwe dla formacji zakonnych. Nie widziałam ani nie słyszałam szczególnych zachwytów ani owacji na stojąco. Podejrzewam, że nie wszyscy zrozumieli o co tu właściwie chodziło, więc nie przesadzajmy z tą euforią. Ja mimo wszystko czekałam na jakąś" prawdę" o Betankach, ale nic takiego się nie zdarzyło.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz