Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Policjanci w areszcie. Stracili już pracę

Utworzony przez Gość, 5 lutego 2014 r. o 13:55 Powrót do artykułu
Połowa mundurowych siedzi w szambie korupcji.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Dopuki w Policji, w Sądach i prokuraturze nie zostanie wyplenione korupcja i hucpa, to w tym kraju nic się na lepsze nie zmieni !
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
ALBERT W******K ZA ŁAPÓWKĘ ZOSTAŁ PRZYJĘTY DO POLICJI I ZA ŁAPÓWKI WYLECI. TO NIE JEST SPRAWIEDLIWE. ALE TAK TO JEST, JAK CYMBAŁ BEZ MATURY TROCHĘ WŁADZY POCZUJE PORADZI SOBIE... KAPUSTY UKISI I PRZEŻYJE.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Szkolenie policjantów pozostawia widocznie wiele do życzenia, skoro dopuszczaja sie "korupcji z naruszeniem przepisow prawa". Dobrze wyszkoleni nie naruszaja prawa uprawiajac korupcję.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Dopuki w Policji, w Sądach i prokuraturze nie zostanie wyplenione korupcja i hucpa, to w tym kraju nic się na lepsze nie zmieni
Tutaj potrzebny byłby Piłsudski, Stalin aby zrobić porządek!!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
To ten Albercik z Osin
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
piszesz o tych osinach koło puław?  
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Zwolnienie z pracy przed wyrokiem sądu???? A potem duże odszkodowanie i przywrócenie do służby...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Okradł i pobił starszą panią : http://a.martino.pl/jpg :  <-- gdybyście widzieli tego złodzeja proszę to gdzieś zgłosić .   
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Zwyczajny układ Dlaczego w Polsce niezbędna jest lustracja? Bo istnieje coś, co kilkanaście lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wciąż daje siłę przestępczemu układowi wywodzącemu się ze Służby Bezpieczeństwa. I nie są to tylko „haki” wyciągnięte z esbeckich teczek. Są to fałszywe autorytety wylansowane przez bezpiekę i fortuny ludzi, którym agenturalna działalność dała w latach 80. ogromną przewagę nad innymi. Niewinni czarodzieje Latem 1997 r. komendant rejonowy policji w Lublinie inspektor Zbigniew Głowacki podczas przyjęcia dostał poufną informację, że jest murowanym kandydatem AWS na stanowisko komendanta wojewódzkiego policji. Nim Głowacki dotarł do domu, drogę zastąpiło mu kilku napastników. Następnego dnia lubelska policja rozpoczęła zakrojone na niespotykaną dotychczas skalę poszukiwania sprawców pobicia komendanta. Dwa dni później „Kurier Lubelski” (najbardziej poczytna gazeta w Lublinie) na pierwszej stronie opisał dramatyczną historię napadniętej kobiety, w której obronie stanął znajdujący się przypadkiem w pobliżu komendant lubelskiej policji. Podkreślano bohaterstwo komendanta, który przeciwstawił się przestępcom i w efekcie został dotkliwie pobity. Tę historię wyjaśniają wydarzenia, do jakich doszło trzy lata później. Późną jesienią 2000 r. prokuratorzy Prokuratury Okręgowej w Lublinie zaczęli przeglądać akta niezakończonych dotychczas śledztw. Ustalono, że bezpodstawnie, wbrew zgromadzonemu w tych sprawach materiałowi dowodowemu, umorzono kilka postępowań karnych. Podejrzanymi w tych sprawach było m.in. kilkunastu policjantów i prokuratorów. Zaczęło się od pozornie drobnej sprawy o wyłudzone połączenia z telefonu komórkowego kupionego na podstawie skradzionych dokumentów tożsamości. Analiza billingów połączeń wychodzących z tego telefonu wykazała, że odbiorcami byli prawie wyłącznie funkcjonariusze policji z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie, zajmujący się kradzieżami samochodów. Prowadzący sprawę prokurator wniósł o przejęcie jej przez Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Lublinie. W prokuraturze tej podjęto jednak zdumiewającą decyzję o odstąpieniu od czynności w tej sprawie. Prokurator apelacyjny w Lublinie polecił jednak wszcząć śledztwo na nowo. Ustalono m.in., że złodzieje samochodów często dzwonili do policjantów z Wydziału Kryminalnego KMP w Lublinie Efektem śledztwa było aresztowanie trzech funkcjonariuszy z sekcji ds. walki z kradzieżami samochodowymi, postawienie zarzutów, a ostatecznie – rozwiązanie sekcji. Kilka tygodni później do ministra sprawiedliwości trafił wniosek o odwołanie z zajmowanych stanowisk dwóch najważniejszych lubelskich prokuratorów: szefa prokuratury okręgowej Cezarego M. i naczelnika Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Jacka K. Bezpośrednią przyczyną odwołania było odstąpienie od skierowania wniosku o aresztowanie Andrzeja G. (wiceszefa Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta w Lublinie). Dopiero powołanie nowego zespołu śledczego doprowadziło do aresztowania Andrzeja G. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że prokurator Ewa Marczewska była nakłaniana przez Andrzeja M. (wpływowego wówczas prokuratora, byłego przewodniczącego sądu dyscyplinarnego dla prokuratorów i naczelnika Wydziału Nadzoru nad Postępowaniem Przygotowawczym Prokuratury Okręgowej w Lublinie) do uchylenia aresztu wobec syna Andrzeja G. Z Andrzejem G., ojcem przestępcy, który brał udział w jednym z głośnych napadów pod Lublinem, łączyły Andrzeja M. interesy. Prokurator M., Andrzej G. i redaktor „Kuriera Lubelskiego”, autor artykułu o bohaterskim komendancie Głowackim, kupili działkę budowlaną w centrum Lublina. Swoją część Andrzej G. odstąpił prokuratorowi Andrzejowi M. Po ujawnieniu tego faktu Andrzej M. zrezygnował z pracy w prokuraturze, zaś Andrzej G. został skazany na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Ponad prawem Gdy jesienią 2000 r. prokuratorzy z lubelskiej prokuratury okręgowej analizowali nierozwiązane dotychczas śledztwa, ich uwagę zwróciła też sprawa korupcji dwóch lubelskich policjantów. W toku śledztwa ujawniono, że w tej sprawie ważne zeznania złożył Antoni S., członek zorganizowanej grupy przestępczej, a zarazem kandydat na pierwszego w historii III RP świadka koronnego. Niebawem okazało się, że ten świadek złożył zeznania w kilku sprawach, w których prokuratorzy mieli umarzać śledztwa za łapówki. Antoni S. podał szczegółowe informacje o utrudnianiu postępowań przez kilku wpływowych prokuratorów, funkcjonariuszy policji, adwokatów, sędziów i biegłych lekarzy. Ponadto ujawnił tożsamość sprawców kilkudziesięciu ciężkich przestępstw. Akta tych spraw spoczywały w archiwach prokuratury, umorzone z powodu niewykrycia tychże sprawców. W świetle zarządzonych lustracji tych spraw wiarygodność zeznań Antoniego S. nie podlegała dyskusji. Umorzone sprawy badał też wizytator Jacek Radoniewicz (obecnie przewodniczący sądu odwoławczego dla prokuratorów). We wszystkich wypadkach uznał on zeznania świadka za wiarygodne. Zaniedbania, które popełniono, uniemożliwiły jednak wyjaśnienie większości poniechanych spraw Prowadzący sprawę prokuratorzy badali, dlaczego zmarginalizowano tak ważne zeznania świadka. Wyjaśnienie znaleźli w ostatnim protokole zeznań. Wynikało z nich, że gdyby Antoni S. otrzymał status świadka koronnego, doszłoby do kompromitacji nie tylko inspektora Zbigniewa Głowackiego (wówczas już komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie), ale także jego współpracowników. Z zeznań świadka wynikało bowiem, że nie było napadu na anonimową kobietę, w której obronie rzekomo stanął komendant Głowacki. Był natomiast napad na tego policjanta, utrata broni, a potem próby jej odzyskania, zakończone odnalezieniem napastników. Po pertraktacjach zawarto z nimi – według świadka Antoniego S. – „barterową” transakcję: zwrot zrabowanej broni w zamian za bezkarność. Ujawnienie tych faktów przez świadka koronnego oznaczałoby zagrożenie nie tylko dla komendanta, ale i dla całego układu, w którym funkcjonował. Współodpowiedzialni byliby funkcjonariusze i prokuratorzy, którzy sfabrykowali sprawę. Zagrożony układ nie mógł dopuścić, by Antoni S. został świadkiem koronnym. I to się udało. Układ kontratakuje Śledztwo rozpoczęte jesienią 2000 r. przez prokuratorów lubelskiej prokuratury okręgowej i wniosek do ministra sprawiedliwości o odwołanie z zajmowanych stanowisk prokuratorów Cezarego M. i Jacka K. oraz wiele aktów oskarżenia były efektem działań podjętych przez Włodzimierza Blajerskiego, ówczesnego prokuratora apelacyjnego w Lublinie. Na polecenie Blajerskiego wszczęto też śledztwo w sprawie przestępst
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...