Nie Radziszewskiego a Langiewicza mieszkałem pod 18 A po drugiej stronie Tip Topu był Fafik i komu to przeszkadzalo?
|
|
CHODZIŁO SIĘ , CHODZIŁO DO "FAFIKA"... KLUB "NORA " BYŁ DLA ELIT. BYŁ "MEDYK", UMAWIAŁO SIĘ RÓWNIEŻ POD "MURZYNKIEM". PĄCZKI " U MADEJA" BYŁY SUPER. ITD... TO MOŻNA WSPOMINAĆ Z KIMŚ, KTO TAM BYŁ W TYM CZASIE.
|
|
nie Zimny Dół tylko ZIMNE DOŁY przyjezdny lubelaku
|
|
Ja na piwo chodziłem do kawiarni Księżycowa.
|
|
Kiedy ja studiwalem, {lata 1973-78} naprzeciwko Tip-Top-u byla juz Karczma Slupska, ze slynnymi dancigami.Najslynniejszy byl oczywiscie Tip- top, gdzi oblewalsmy zdane i nie egzaminy. Czsto jednak piwa tam nie bylo, to wtedy, alternatywa byla Trojka na owczesnej AL PKWN lub Ksiezycowa,gdzie mozna bylo dostac tez pyszne flaczki, lub forszmak .W Tip-Top-ie z czasem wprowadzono, w zwiasku z ustawa o trzezwosci tzw. konsumpcja, byly to kawaleczki zoltego sera , ktore obowiazywaly do kazdej butelki piwa! Chociaz w tamtych czasach studentow bylo znacznie mniej to brakowalo takich miejsc jak Tip-Top, a i piwa tam czesto brakowalo. Niestety taka byla PRL-owska rzeczywistosc.
|
|
A jak ja uczyłem się w liceum (druga połowa lat 80) to na piwo chodziliśmy czasami do Czechowianki - ul. Czechowska naprzeciwko obecnego hotelu Campanile. Teraz jest tam chyba pralnia.
Straszna "mordownia" to była, ale konsumpcja obowiązkowa (żółty ser albo pasztet na papierowej tacce). Nas chłopców z dobrego (najlepszego) liceum trochę kręciło takie "upadlanie się". Czytało się Hłaskę i to były podobne klimaty.
|
|
A pod "Tip-Topem" piwo się piło na dworze pod kasztanem. Jak było. Bo w Lublinie nie istniało miejsce gdzie piwo było zawsze.
|
|
Dziennik Wschodni jest dla mnie jedynym kontaktem z rodzinnym miastem. Ale nawet w oddalonym o tys. kilometrów Florianopolis ciepło wspominam tamte licealne i akademickie czasy. Kochana moja małżonka odwiedziła Lublin wiosną br. roku i opowiadała o wszystkich zmianach cywilizujących nasz Raj. Oczywiście sentymenty należy odłożyć na półkę i patrzyć poprzez różowe okulary młodzieży, która ma szczęście żyć w odmiennych czasach. Coraz bardziej korci mnie na przyjazd i taki dluuuugi spacer! I oczywiście odwiedzić oddział chirurgiczny przy IV PSK przy Jaczewskiego. Tam właśnie odbywałem swój staż zaraz przed emigracją. I tylko pomyśleć, że to już mój 45-ty rok za granicami ojczyzny moich przodków!
|
|
I .. PYSZNA KAWA W KAWIARNI NA ROGU TEATRU J OSTERWY
|
|
Oj Marta, Marta - w "Unii" to się nazywało "szlifować Krakowskie". Ⓒ pani od historii ;-)
|
|
Wróciłam po 38 latach poza Krajem. Warto być na starych śmieciach jeśli ma się tu przyjaciół. Zrobiliśmy z bratem (on z Kanady, ja ze Szwecji) po Lubkinie. Wynikiem tego będzie książka "Refleksje po powrocie". Ma się ukazać we wrześniu 2019 roku w Oficynie wydawniczej Aspra JR w Warszawie. Dużo zdjęć starych i nowych. Godziny zdziwienia szwedzkie i polskie
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|