Zawsze, gdy czytam teksty W. Sulisza, wydaje mi się, że czytam odręczne notatki, spisane na kolanie w samochodzie czy wręcz przy stole w restauracji/barze/lokalu. Niechlujne językowo, składniowo i semantycznie, treść też niemal zawsze... dziwna. Cepeliny, tarciuchy, kartacze, od Sasa do Lasa. "Artykuł" to zwykle co najmniej w 60% przepisy kulinarne, nie wiem, czy przepisane z książki kucharskiej, czy ze słuchu.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz