Przyznaję się, sama nie gotowałam galarety, ale pamiętam tę maminą. Była dość tłusta, sycąca, pachnąca czosnkiem i koniecznie polewana octem. Nóżki, golonki, podgardle gotowało się w wielkim garnku z dodatkiem liści laurowych,czarnym pieprzem, marchewką, solą tak długo aż mięso odklei się od kości, następnie dokładano rozgnieciony czosnek, dosmakowywano. Potem trzeba wszystko wyjąć i pracowicie pokroić mięsko, skórki i marchewkę,a kości dać pieskom na pociechę. Rozłożyć do miseczek, zalać wywarem i z wielką ostrożnością wynieść do zimnej komory czy piwnicy (bądź wstawić do lodówki) .
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz