Prawo i Sprawiedliwość źle rządziło Polską w ciągu ostatnich dwóch lat. Dopuściło do władzy polityczny margines w postaci LPR i Samoobrony (a margines nie bez powodu jest marginesem), czego owocem była między innymi szkodliwa działalność Romana Giertycha w dziedzinie edukacji i afery związane z Andrzejem Lepperem. Partia Jarosława Kaczyńskiego zastopowała wszelkie reformy gospodarcze, a dobra koniunktura to najlepszy moment do ich przeprowadzenia. PiS nie dopilnował odpowiedniego wykorzystania środków unijnych, a dokonań w sferze budowy infrastruktury brak. Administracja, zamiast kuracji odchudzającej, przeżywa seans obżarstwa i tyje coraz bardziej. Zaś w niszczeniu Służby Cywilnej i fachowej służby dyplomatycznej rząd PiS poszedł jeszcze dalej niż poprzedni rząd lewicowy. Polityka zagraniczna, prowadzona przez najgorszego ministra spraw zagranicznych od 1989 roku, zamieniła się w okazjonalne pokrzykiwanie pod adresem tych państw, które akurat uraziły czymś braci Kaczyńskich. Dyplomacji zaś sensu stricte w tej polityce zagranicznej nie ma wcale. Quod erat demonstrandum - co było do udowodnienia. Jednak główny oponent PiS, Platforma Obywatelska, wydaje się nie dostrzegać zjawisk, które opisałem w pierwszym akapicie, a które opisu nędzy rządów PiS wcale nie wyczerpują. Zamiast punktować wszystkie te braki, PO w kampanii wyborczej gra dokładnie tak, jak zagrają im fachowcy od marketingu politycznego ze sztabu Prawa i Sprawiedliwości.Powtarza się sytuacja z kampanii roku 2005 - słynny pluszak i pusta lodówka. Wtedy PO nie zrozumiała lekcji polegającej na tym, że populizmu braci Kaczyńskich nie przeskoczy. Teraz podobnie, do partii Tuska wydaje się nie docierać, iż w retoryki typu "zwycięstwo PO to drugi 13 grudnia" nie należy traktować jako sedna kampanii. A wojna na spoty z udziałem szlachetnych rycerzy z CBA i ananasów (dosłownie i w przenośni) musi być wygraną przez PiS. Platforma dobrze zaczęła kampanię przez zestawienie cech negatywnych (PiS) i pozytywnych (PO) na billboardach. Ale to mógł być dopiero początek dobrej kampanii. Po takiej uwerturze powinno nastąpić rozwinięcie haseł "Spokój - szacunek - budowanie" i ukazanie przynajmniej garści konkretów. Szybko, dyktować tempo, nie czekać na przeciwnika!Niestety, Platforma grzęźnie w wojnie pozycyjnej z PiS, wojnie, której zasady dyktuje jeden z adwersarzy i nie jest nim, bynajmniej Donald Tusk. To jeszcze nie koniec kampanii, ale jeśli tak dalej pójdzie, Jarosławowi Kaczyńskiemu rzeczywiście uda się wykreować (o, ironio!) na lidera opozycji Aleksandra "Kanieczna" Kwaśniewskiego.
|
|
platforma nie gra takimi populizmami i za to oddaje na nią głos. słuchając PiS przypomina mi się nowomowa partyjniaków z PZPR
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|