Dlaczego nikt nie napisze jak było. Wg. mojej wiedzy byla umowa miedzy klubami taka, ze listy chetnych do komisji kluby mają dostarczyć na kilka dni przed rada powiatu. Dostarczyły wszystkie kluby oprocz PIS!!!! Liste łaskawie podrzucili przewodniczącemu na biurko podczas obrad, mało tego to jeszcze wpisali sie o ile pamiętam wszyscy do dwóch komisji. Panowie umowa to umowa trzeba bylo dotrzymac terminu i zachowac sie racjonalnie.
Jak wy chcecie rządzić skoro nie dotrzymujecie warunków umowy. To jest zupełnie niepoważne zachowanie, ale do polityki trzeba dorosnąć.
Przewodniczący to doktor prawa- człowiek zresztą bardzo inteligentny (czapka z głowy),wytrawny polityk - wiec napewno nie da się "kołować" ludziom którzy tylko "chcą"!
No Panie Duszek Pana tez wykiwali? :-)
To teraz Pan wie jak czują się ludzie wykiwani przez PANA!
Pozdrawiam
|
|
Kto jest szefem tej sitwy , co kilka dni przed sesją zatwierdza kandydatury ?. |
|
PiS do Smoleńska !!!!!!!!!!!!!!! |
|
Co chcesz przez to powiedzieć lub udowodnić? Każdy wie, że przewodniczący rady powiatu jest alfą i omegą. W tym przypadku brak jest dobrej woli do współpracy. Opozycja to wrogowie z którą należy walczyć. Zamiast konstruktywnego działania ludzie niby mądrzy, odpowiedzialni, szukają argumentów jak zaszkodzić, jak zgnoić przeciwnika nie do końca znając jego przekonania. Jest to chore nastawienie i te deklaracje PSL-u można sobie darować. Ważne jest to, co rajcuje Litwiniuka, Łazowskiego, Stefaniuka i o to zabiega pozostała część radnych, czyniąc z siebie spolegliwą klakiernię. Większość powinna kury szczać prowadzać, a nie zajmować się polityką. Polityka nie uprawnia nikogo żeby być świnią, przeciwnie nobilituje i nakłada obowiązki. |
|
http://www.niedlapsakielbasa.pl/
|
|
Litwiniuk to skreślać sobie może (w oborze).
Radni PIS mają wygraną pewną.
|
|
Jedno mądre zdanie na temat PSL wypowiedział Janusz Palikot,porównał PSL do arbuza,który w środku jest czerwony a na zewnątrz zielony.Co za obłudna,fałszywa partia,która za wszelką cenę(po trupach)pcha się do koryta.Radni PiS oddajcie im to koryto,niech się zadławią,niech się dzielą pseudowykształciuchy cieplutkimi posadkami
|
|
Reasumując, w ramach przyjaźni białorusko-bialskopodlaskiej, panel zwalczania opozycji został znakomicie przeniesiony na rodzimy grunt. Warto przeznaczyć większe środki na wzajemną wymianę doświadczeń. Jakby nie było, to najbliżej nam do Białorusi. A Łukaszenka ma poważanie u kacapów. Eto bolszyj gieroj dla arbuzow!
|
|
"- Idź, Józiczku idź ! w kredensie nie ma nikogo... idź, Józiczku!...
Noc była widna, jasna. W ogrodzie dworskim nad stawem słowik zaczął śpiewać i pogwizdywać cicho, to
głośniej: "Idź! pójdź! weź!" Lelek poczciwy cichym lotem zakręcił się koło głowy dziecka i
zawołał: "Józik, nie! nie!" Ale lelek odleciał, a słowik został i łopuchy coraz wyraźniej
mruczały: "Tam nie ma nikogo!" A LAPTOP rozpromienił się znowu...
Biedny, mały, skulony kształt z wolna i ostrożnie posunał się naprzód, a tymczasem słowik cichuteńko
pogwizdywał: "Idź! pójdź! weź!"
Biała koszula migotała coraz bliżej drzwi kredensowych. Już nie okrywają jej czarne łopuchy. Na
progu kredensowym słychać szybki oddech chorych piersi dziecka. Chwila jeszcze, biała koszulka
znikła, już tylko jedna bosa nóżka wystaje za progiem. Na próżno, lelku, przelatujesz jeszcze raz i
wołasz: "Nie! nie!" Józik już w kredensie.
Zarzechotały zaraz ogromnie żaby w stawie ogrodowym, jak gdyby przestraszone, ale potem ucichły.
Słowik przestał pogwizdywać, łopuchy szemrać. Tymczasem Józikczołgał się cicho i ostrożnie, ale
zaraz go strach ogarnął. W łopuchach czuł się jakby u siebie, jak dzikie zwierzątko w zaroślach, a
teraz był jak dzikie zwierzątko w pułapce. Ruchy jego stały się nagłe, oddech krótki i świszczący,
przy tym ogarnęła go ciemność. Cicha, letnia błyskawica, przeleciawszy między wschodem i zachodem,
oświeciła raz jeszcze wnętrze kredensu i Józik na czworakach przed LAPTOPEM z głową zadartą do góry.
Ale błyskawica zgasła, księżyc przesłoniła chmurka i nic już nie było widać ani słychać.
Po chwili dopiero z ciemności wyszedł dźwięk cichutki i płaczliwy, jakby ktoś nieostrożnie
klawiaturki dotknął - i nagle...
Gruby jakiś, zaspany głos, wychodzący z kąta kredensu spytał gniewliwie:
- Kto tam?
Józik zataił dech w piersiach, ale gruby głos spytał powtórnie:
- Kto tam?
Zapałka zaczęła migotać po ścianie, zrobiło się widno, a potem... Eh! Boże! Słychać klątwy,
uderzenia, płacz dziecka, wołanie: O! dlaboga! szczekanie psów, bieganie świateł po szybach, hałas w
całym dworze...
Na drugi dzień biedny Józik stał już przed sądem u wójta.
Mieliż go tam sądzić jako złodzieja?... Pewno. Popatrzyli na niego wójt i ławnicy, jak stał przed
nimi z palcem w gębie, z wytrzeszczonymi zalękłymi oczyma, mały, chudy, zamorusany, obity, nie
wiedzący, gdzie jest i czego od niego chcą? Jakże tu sądzić taką biedę, co ma lat dziesięć i ledwo
na nogach stoi? Do więzienia ją posłać czy jak?... Trzebaż przy tym mieć trochę miłosierdzia nad
dziećmi. Niech go tam weźmie stójka, niech mu da rózgą, żeby na drugi raz nie kradł, i cała rzecz.
- Bo pewno!
Zawołali Stacha, co był stójką:
- Weź go ta i daj mu na pamiątkę.
Stach kiwnął swoją głupowatą, zwierzęcą głową, wziął Józika pod pachę, jakby jakiego kociaka, i
wyniósł ku stodółce. Dziecko, czy nie rozumiało, o co chodzi, czy się zalękło, dość że nie ozwało
się ni słowem, patrzyło tylko, jakby patrzył ptak. Albo on wie, co z nim zrobią? Dopiero jak go
Stach w stodole wziął garścią, rozciągnął na ziemi i podgiąwszy koszulinę machnął od ucha, dopieroż
Józik krzyknął:
- Matulu! - i co go stójka rózgą, to on - "Matulu! matulu!!", ale coraz ciszej, słabiej, aż
za którymś razem ucichło dziecko i nie wołało już matuli...
Biedne, potrzaskane skrzypki!...
- Ej, głupi, zły Stachu! któż tak dzieci bije? Toż to małe i słabe, i zawsze było ledwie żywe.
Przyszła matka, zabrała chłopaka, ale musiała go zanieść do domu... Na drugi dzień nie wstał Józik,
a trzeciego wieczorem konał już sobie spokojnie na tapczanie pod zgrzebnym kilimkiem.
Jaskółki świegotały w czereśni, co rosła pod przyzbą; promień słońca wchodził przez szybę i oblewał
jasnością złotą, rozczochraną główkę dziecka i twarz, w której nie zostało kropli krwi. Ów promień
był niby gościńcem, po którym mała dusza chłopczyka miała odejść. Dobrze, że choć w chwilę śmierci
odchodziła szeroką, słoneczną drogą, bo za życia szła po prawdzie ciernistą. Tymczasem wychudłe
piersi poruszały się jeszcze oddechem, a twarz dziecka była jakby zasłuchana w te odgłosy wiejskie,
które wchodziły przez otwarte okno. Był to wieczór, więc dziewczęta wracające od siana śpiewały:
"Oj, na zielonej, na runi!", a od strugi dochodziło granie fujarek. Józik wsłuchiwał się
ostatni raz, jak wieś gra... Na kilimku przy nim leżał jego LAPTOP z gonta
Nagle twarz umierającego dziecka rozjaśniła się, a z bielejących warg wyszedł szept:
- Matulu?...
- Co, synku? - ozwała się matka, którą dusiły łzy...
- Matulu, Pan Bóg mi da w niebie prawdziwe LAPTOPY?
- Da ci, synku, da! - odrzekła matka; ale nie mogła dłużej mówić, bo nagle z jej twardej piersi
buchnęła wzbierająca żałość, więc jęknąwszy tylko: "O Jezu! Jezu!", padła twarzą na skrzynię
i zaczęła ryczeć, jakby straciła rozum albo jak człowiek, co widzi, że od śmierci nie wydrze swego
kochania...
Jakoż nie wydarła go, bo gdy podniósłszy się znowu spojrzała na dziecko, oczy małego były otwar"
|
|
A na zdjęciu to jest Uściński czy Kononowicz?
|
|
I ja chciałbym laptopa, ale matulę nie stać. Mama powiedzieli krasula, albo laptop, wybieraj! Sołtys powiedzieli, że w gminie będą dawać za darmo. Ale nam nie dadzą, bo my mamy dochody i krasulę jedyni na całą wieś. Dobrze, że przyszła wiosna,to wystrugam sobie fujareczkę z wierzby, by otulić swoje smutki, ale kraść nie pójdę!Jaś z nad Buga.
|
|
Opozycja jak i ich szef nie umie być zadowolona nigdy i z niczego, to można posłuchać i tyle, karawana musi iść dalej, bowiem nic konstruktywnego , co byłoby warte uwagi te czynowniki nie wnoszą. A tak w ogóle po fi***a jest ten powiat?????
|
|
Tak naprawdę to z czego ma się cieszyć opozycja? Z feudalnego systemu politycznego? Czynownicy - urzędnicy państwowi w Rosji z czasów cara Piotra I, wywodzący się ze szlachty. Wszyscy obywatele tego stanu byli zobowiązani do dożywotniej służby w administracji, która obejmowała 14 stopni (ros. czynów, stąd nazwa "czynownicy") awansu cywilnego i wojskowego. Tak jak to ma miejsce ostatnio w PSL. Gorzej z tym szlachectwem! Awans jest ino polityczny i to nam pozostało, ale po Rosji Radzieckiej.Dlatego przyjęto pośredni model Białoruski! |
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|