Osobiście nie lubię graffiti, pachnie mi to slumsem, tandetą i bałaganem rażącym po oczach. Takie malunki, nawet jeśli są dla kogoś sztuką to powinny być widoczne dla wąskiego grona wielbicieli, a nie wszem i wobec na frontowych ścianach mazane...paskudztwo
|
|
Wszędzie tego pełno... tylko szpeci. "Prawdziwi" grafficiarze - to pojęcie bardzo szerokie. Każdy, trzymający w ręce puszkę z farbą w sprayu i chlapiacy nią po tynku budynku, byle płocie, tam, gdzie mu tylko się zamarzy - takim "artystą" się mieni - i za takiego sie uważa: co to nie on.... Idąc ulicą i widząc takie mazaje nie rozważam "artyzmu" wykonania, nie zastanawiam się, "co autor miał na myśli" (pierwszą myślą jest - o, następny... tu określenie nie nadajace sie do publikacji), nie wgłębiam się i nie analizuję - co pragnął "przekazać", tylko widzę - własnie, jak porzednik określił - SLUMS. Tandetę i szpetotę, bałagan i dewastację. Jakoś do mnie ta "sztuka" nie przemawia, więcej - razi poczucie estetyki... Była by to własciwie tylko rzecz gustu, gdyby nie to oszpecanie przestrzeni publicznej...
Któregoś dnia wpadłem na pomysł fotografowania naprawdę ładnych, odnowionych budynków na ul. 3 Maja, akurat słońce je dobrze podświetlało - i zrezygnowałem, własnie poprzez mazaje na tynkach. Ohyda. Nie chcę "tego" mieć na zdjęciach. Ja wiem, "prawdziwy" grafficiaż do takich mazajów się nie przyzna - ale mnie ich produkcje natychmiast z podobnymi mazajami sie kojarzą...
|
|
jak to sztuka - to proponuję kościoły tak malować
|
|
no to jest niestety " sztuka " z amerykańskich rynsztoków pop-kultury.
naturalnie musimy to małpować
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|