http://forum.dziennikwschodni.pl/zwierzeta-nie-maja-rzecznika-t98717/ http://forum.dziennikwschodni.pl/bezprawie-z-prawem-w-prawie-t98485/   Pod tymi linkami jest ciągłość tekstów bez tworzenia nowych postów, zatem zapraszam do ciągłego zaglądania na powyższe linki.   Te poniżej, to fragmenty publikowanych tekstów.   I ja jestem temu winien Polska - kraj, który runął w gruzach gospodarki uprzemysłowionej. My obywatele tego państwa, sami winniśmy upadku, wy, którzy oczekując jedynie poprawy swojego bytu osobistego, przymknęliście oczy na rozgrywające się wydarzenia na rynku politycznym kraju.  W pierwszym rzędzie należałoby winić za ten stan rzeczy rząd Solidarnościowy, który przejmując władzę myślał krótkowzrocznie jedynie o umocnieniu się w tej władzy. Odchodzącemu aparatowi partyjnej władzy było na rękę sprywatyzowanie upaństwowionych zakładów, zrzeszających wielkie masy ludzkie, zdolne do organizowania się do protestacyjnego zrywu w przypadku łamania pracowniczych i obywatelskich praw. Zatem odchodzący z własnej woli, z cicha popierali politykę nowo rozpierających się w fotelach władzy, bo wiedzieli i liczyli na to, że to oni będą mogli udrzeć najwięcej z tego sukna ich dawnego folwarku. I udał się cichy plan komuchów, którzy rozkradli za psie grosze zakłady pracy, wyrzucając na bruk, tych, którzy byli ogromną przeciwwagą dla aparatu piastującego władzę. Jednak nadal śmiem twierdzić, że do tego dopuściliście wy sami, tamtych rozgrywek politycznych i to zajmuje szeroki aspekt, który chciałbym unaocznić.   Karma i reinkarnacja   Ktoś, coś kiedyś usłyszał o karmie i jej prawach, więc utrzymując na wodzy spekulację rozjaśnię ten zawiły temat, nad którym mało, kto się zastanawia poszukując głębiej istoty prawdy. Cały świat ludzki niezaprzeczalnie wie, iż podczas drugiej wojny światowej naród żydowski był w szczególności eksterminowany. Jego wyniszczanie odbywało się w sposób planowy, ale niczym doszło do odebrania możliwości egzystencji, każda jednostka ludzka musiała w poniżeniu godności wycierpieć niesamowite katusze.  Należy tutaj wzmiankować, iż Żydzi byli narodem głęboko wierzącym, jednak tych ortodoksyjnych nie ustrzegł i nie chronił Miłosierny Bóg przed cierpieniem, upokorzeniem w obliczu niechybnej śmierci. Jeżeli ktoś całym sobą oddaje się w wierze, to dlaczego Ten, Któremu owy poświęca całe swoje jestestwo nie jest chroniony przez Niego?    Ludzkiej głupoty granic nie dostrzeże Skomasowany w gettach żydowski naród, planowo wyniszczany, nie poczyniał kroków obrony swej godności, swego życia, jak i najbliższych. Zawsze był przy nadziei przeżycia, mimo iż wokół panował bezpardonowy gwałt klasy panów życia i śmierci na podludziach. Nawet, gdy znalazł się ktoś, pośród współbratymców dalekowzrocznie myślący, czyniący próby poderwania do zbrojnej walki, ci odrętwiali, z lękiem odsuwali się od takich. Ważniejsze zdawało im się ich istnienie dla rodziny i kiedy ona w bestialski sposób była unicestwiana, dopiero wówczas ci straceńcy postanawiali walczyć, a raczej mordować w zemście, swe życie oddając na szalę niezaspokojonej godności, gdy już za późno było na uratowanie jednego jak i drugiego.   Niech to będzie advocem do „I ja jestem temu winien” Długo leżała na mojej półce książka Ewy Bronisz Pikuło pt. „Dzień dziewiątego Aw”, by w takim jak ja twardzielu coś zechciało ot tak sobie - pęknąć. Początek nie zachęcał mnie do dalszego wgłębiania się w zakamarki lektury, jednak zaparłem się postanowieniem, że muszę ją przeczytać. Już po przejściu siedemdziesiątej drugiej strony, ni z tego ni z owego popłynęły łzy strugą bezsilności takiej, jaką musieli przeżyć nieszczęśni owych tragicznych dni. Zdziwiłem się owemu zjawisku, ale łkania długo nie mogłem powstrzymać. Coś tam kiedyś obiło mi się o uszy, że istniało w Lublinie getto żydowskie, jednak nie zdawałem sobie sprawy z ogromu tragedii tego narodu, w co nie bądź moim mieście młodości, co innego getto warszawskie, o którym nie da się nie usłyszeć. Mieszkałem na ulicy Grodzkiej Starego Miasta i znałem zaułki, uliczki, podwórka i klatki schodowe starych zabudowań, jednak nie miałem zielonego pojęcia, iż są to miejsca krzyczących dramatów ludzkiego istnienia.   Nie rozumiem          i mam prawo nie rozumieć, dlaczego działający w konspiracji ma przedstawiać świadków swojego działania podziemnego i zatrzymań przez ówczesny aparat ucisku, skoro on nie ufając nikomu nie utrzymywał kontaktów bliskoludzkich i nie dzielił się z nikim, tym co robił. Nawet osoba związana uczuciem łączącym dwoje ludzi, zamieszkująca z nim pod wspólnym dachem nie wiedziała zbyt wiele o jego działalności. Skoro tak, nasuwa się samoistnie pytanie, kto był bohaterem tamtych czasów, czy ten, który dał się złapać i był spalony, czy ten, który robił swoje chodząc wśród ludzi, którzy go traktowali jak pospolitego obywatela.   Niechciane dziecko zamierzchłej przeszłości, ale jastrząb tamtych dni. Oglądam zdjęcia z tamtego czasu, zmęczony wizerunek twarzy i gdyby włożyć na tą głowę ciernie, rzekłbyś - ukrzyżowany. Byłem ochotniczym pracownikiem Komitetu Obywatelskiego „Solidarności”. Pracowników było nas zaledwie garstka, ale jak można dowiedzieć się z długaśnej listy, członków owego Komitetu była ponad setka i mało którą osobę z tych wyliczonych widziałem, a i dzisiaj nie kojarzę bym je mógł znać. Od tamtych lat minęło ćwierć wieku, więc w rocznicę nie wiem jak skrzyknięto się, pozapraszano i bajdurzono o tamtych czasach publicznie dla piór redaktorów i obiektywów kamer. Jednak mnie nikt nie powiadomił, ani nie zaprosił, a działo się wtedy oj działo, ale patrząc chłodnym okiem nic takiego wielkiego się nie działo.         Zaczęło się od stanu wojennego, miałem kolegę, a nawet możnaby rzec przyjaciela, którego nigdy nie posądziłem o współpracę ze służbami bezpieczeństwa, aż do teraz.                 Miałem bardzo ładną dziewczynę, z którą byliśmy w wolnym partnerskim związku. Już po zniesieniu stanu wojennego, gdy wyszedłem z ukrycia, a był rok 1985, przychodził do mnie Zbysio i jako wnikliwy obserwator, zauważyłem jak ślinił się na widok mojej partnerki życia. Wyjeżdżałem dość często w góry na eskapady, czy parodniowe wypady na żagle, i nie było to dla znajomych czymś nienaturalnym. Zbliżały się imieniny Tereski, moja Tereska obchodziła je z
Ostatnio edytowany 16 października 2014 r. o 15:06
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz