25 letni Sąsiad z naprzeciwka - kupił sobie BMW (530d, 98 r.) i zgrywał bohatera wykonując ostre manewry, chwalił się autem, co to nie on, a prawko miał od niedawna - więc kierowca z niego był - jak z koziej dupy trąbka. Pojechali teraz w weekend na jakieś chore techno-balety w 5 osób za miasto... Morał jest taki, że 4 osoby nie żyją, a kierowca w stanie ciężkim, może nie przeżyć... Zginęli wszyscy trzej siedzący na tylnych siedzeniach i dziewczyna kierowcy siedząca z przodu (niezła laseczka, ale totalnie pusty bezmózg), która została dosłownie wypatroszona z bebechów jak wieprzowina w rzeźni.... Godziny wczesno - poranne (pewnie wracali z imprezy), pogoda: idealna do jazdy (sucho, ciepło), prosty, długi odcinek drogi, szacowana prędkość przez policje: ok. 200-220 km/h.... Takie są skutki kolizji z murowanym przystankiem PKS stojącym z boku prostej, długiej drogi. Może wciągali coś (jak większość kmiotów kierujących BMW) na tych techno-baletach i wydawało im się, że przystanek wyjechał im na czołówkę i chcieli go szybko ominąć? Jak myślicie?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz