Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Ryki walczą o drogi za 10 milionów złotych

Utworzony przez Użytkownik niezarejestrowany, 17 lipca 2016 r. o 19:43 Powrót do artykułu
tak na zachodzie polski mają już gotowe drogi a tu dalej walczą o kawałek asfaltu... zawsze polska B
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ciekawe kiedy powiat Puławy się obudzi i ruszy du...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
W Lublinie można wiele zarzucić infrastrukturze rowerowej, ale badziewie, które zostało zaprojektowane i wybudowane w Dęblinie do tej pory (m.in. na odcinku Lipowej, która została przebudowana w ramach wcześniejszych schetynówek) nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek standardami. Przede wszystkim to nie jest przebudowa, a remont - prawdopodobnie bez wymiany podbudowy, instalacji podziemnych. Zaledwie wymiana warstwy ścieralnej asfaltu. Po drugie - stałą praktyką jest zabranie chodnika z jednej strony ulicy, wymiana kostki na czerwoną kostkę betonową bauma i dumne nazwanie tego drogą dla rowerów. Ta pseudodroga dla rowerów z jednej strony graniczy bezpośrednio z jezdnią (+ oczywiście obowiązkowy wysoki betonowy krawężnik), z drugiej strony betonowy minikrawężnik (obowiązkowo nieutrwalony w gruncie, przez co osuwa się pod naporem podsypki i nawierzchni z kostki betonowej i "spływa" na bok) bezpośrednio sąsiadujący z ogrodzeniami posesji. Nie ma mowy o zachowaniu przepisowej skrajni. Prawda jest taka, że władze miast (tych dużych i małych) traktują drogi dla rowerów jako zło konieczne. Wpisują je do wytycznych dla projektantów, bo w konkursach o przyznanie dotacji za drogi dla rowerów dostają z automatu dodatkowe punktu rankingowe. A kryterium oceny takiego wniosku jest zerojedynkowe - jeżeli jest jakakolwiek infrastruktura rowerowa - od razu punkty są przyznawane. Nikt nie wymaga, aby droga dla rowerów spełniała normy i wymogi prawne (skrajnia, szerokość, zapewnienie wjazdów, zjazdów, przejazdy przez jezdnie), już nie wspomnę o zachodnich standardach czy dobrych praktykach. W rezultacie powstają odcinki DDR łączące nic z niczym, puste kilometry DDR dla podbicia statystyk, biegnące wzdłuż ulic, urywające się przed miejscami, gdzie właśnie wyodrębniona infrastruktura rowerowa może pomóc, niepomagające pokonać skrzyżowania albo ominąć obciążone ruchem samochodowym odcinki dróg (zwróćcie uwagę, że DDR zawsze są budowane jako przyklejone do już istniejących jezdni, które przecież nie zawsze leżą na szlakach ruchu rowerowego i pieszego - w miastach infrastruktura rowerowa i piesza nie jest rekreacyjna, a służy dojazdom do pracy, do szkoły, więc powinna wieść przez osiedla, parki, dzielnice przemysłowe, handlowe, łączyć skupiska ludzkie, a nie biec razem z jezdniami, bo nikomu nie chce się pomyśleć, którędy ludzie potrzebują jeździć rowerem. W najlepszym razie urzędnik pomyśli - "wyrzucimy dzięki temu pedalistów z ulicy, żeby kierowcy samochodów mieli wygodniej, a święta przepustowość samochodowa nie ucierpiała").
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...