Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
Nowoczesność nieco postawiła wszystko na głowie. Dzieci wychowywane bez żadnych zasad, granic i kultury. Brak jakichkolwiek autorytetów, czy zwykłego szacunku do starszych, nauczycieli, a nawet rodziców. Wszyscy to widzą, duża część krytykuje, ale tylko w stosunku do cudzych dzieci, bo własne bardziej hodują, niż wychowują. Z jednej strony szczyt techniki, a z drugiej powrót do jaskini. Tamte czasy można wspominać z sentymentem. Uczniowie różniący się kolorem mundurka, a nie marką butów, ubrań, czy finansami. Schludni, roześmiani, nie ćpający, pełni pomysłów jeśli chodzi o zabawy, a do tego znający umiar. Nauczyciele jedni lepsi, drudzy przez pomyłkę, ale rodzice rozsądni i nie krytykujący przy dziecku nauczycieli. Ot, zwykła rozsądna miłość.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"t amte czasy można wspominać z sentymentem. Uczniowie różniący się kolorem mundurka, a nie marką butów, ubrań, czy finansami. Schludni, roześmiani " Mysle, ze to jest bardziej sentyment mlodosci, ktory sie wspomina. Staram sie nie krytyowac nowych generacji na zasadzie "...za moich czasow to byly dzieci...".   Te rozesmiane buzie to tylko zdjecia. Tak naprawde to wspominam wielu nauczycieli udajacych pol bogow, bijacych i ciagnacych za uszy za glupie przewinienia jak bieganie po korytarzu, czy krzyk.  Nie wpomne tych sadystycznych nauczycieli od w/f, ktorzy bili po golych nogach dla swojej przyjemnosci. Kreowanie autorytetu nauczyciela w PRL sprawialo, ze generacje dzieci byly na ogol grzeczne, ale wystraszone. bez sily przebicia. Przed nauczycielem, ksiedzem i aptekarzem stalo sie na bacznosc. Ponadto obowiazywala cala masa durnych zasad typu: przy jedzeniu sie nie rozmawia, w lesie sie nie krzyczy, rak nie trzyma sie w kieszenie itd. itp.  Kazda generacja jest inna i zawsze krytykuje te nowsza. Moze to przychodzi z wiekiem i jest oznaka starzenia sie.  
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Bardzo roznily sie szkoly w miastach i na wsiach. Chociaz w latach pod haslem tysiac szkol na tysialecie wybudowano ich duzo, czesto przy pomocy miejscowej spolecznosci w ramach tzw czynow spolecznych. Szkoly te byly bardzo slabo wyposazone w przybory dydaktyczne a kadra nauczycielska z reguly bardzo przypadkowa,bowiem nikt z lepszymi kwalifikacjami nie chccia pracowac na wsi. Tak ze egzaminy wstepne do liceow, czy technikow {a byly wtedy takowe} zdawali tylko nieliczni!Tak wiec dla nich pozostawaly tylko zasadnicze szkoly zawodowe! Pozatym dzieci wiejskie od najmlodszych lat zmuszane byly do pomocy w polu, czy przy oporzadzaniu inwentarza. Dzieci rolnikow indywidualnych nie korzystaly z wyjazdow na kolonie, czy obozy, tak popularne wsrod mlodziezy miejskiej. Wyjazdy te organizowane i wspolfinansowane tylko przez uspolecznione zaklady pracy,
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
i każdy pracował na swoje dzieci, a teraz młodzi leżą, seksują się i rozmnażają a starzy po 50 mając po 30-45 lat pracy i emeryci zapieprzają na młodych, oto pieprzony dobrobyt, wykończyć starych i to zgodnie z wiarą chrześcijańską, wiem bo sama mając 40 lat zapieprzam na czyjeś dzieci, gdzie moim nikt za darmo nie dał nawet kromki chleba
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
ale fajne dzieciaki.... moje czasy..... to dopiero była szkoła....
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Kiedyś w Polsce były grzeczne dzieci, które wiedziały jak się zachować - były tego uczone. Obecnie dziecio wszystko wolno- przesada w druga stronę. Życie zweryfikuje ich nastawienie do życia że wszystko im się należy, i wtedy będzie depresja i ucieczka w narkotyki lub samobójstwa. Życie generalnie jest stresujace i lepiej dzieci uczyc tego od przedszkola. Była w Polsce para królewska z Wielkiej Brytanii z dziećmi- dzieci malutkie ale chyba czegoś ich tam uczą bo nie widziałam nigdzie histerii u tych dzieci, grzeczne i spokojne chociaż to z pewnością dla dziecka taki wyjazd jest stresujący i cięzki. Można dziecko czegoś nauczyć?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ponadto obowiazywala cala masa durnych zasad typu: przy jedzeniu sie nie rozmawia, w lesie sie nie krzyczy, rak nie trzyma sie w kieszenie itd. itp.
 Zasada "róbta co chceta" nie sprawdza się. Lepiej żyje się wśród ludzi grzecznych i uprzejmych niż zastraszających innych swoją "wolnością ekspresji".
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Co to za bzdury? Pokażcie mi jedna szkołę, której nie wybudowano w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej! :))) innymi słowy pokażcie co sami zrobiliście przez te 28 lat :))))))
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
[justify] Pierwsze urszulanki przybyły do Lublina w lipcu 1917 r. na zaproszenie powstałej w 1915 r. Rady Szkolnej Ziemi Lubelskiej. Od administratora diecezji, ks. Zenona Kwieka, otrzymały zezwolenie na przejęcie klasztoru po brygidkach przy ul. Namiestnikowskiej 8 (potem Narutowicza 8/10). Zabytkowy gmach - fundacja Władysława Jagiełły, stanowiąca wotum dziękczynne króla za zwycięstwo pod Grunwaldem w 1410 r. - wymagał poważnych remontów. W 1917 r. był jeszcze częściowo zajęty przez wojsko, które się stopniowo wyprowadzało. 1 września 1917 r. urszulanki otworzyły trzy klasy szkoły przygotowawczej dla dziewcząt i pięć pierwszych klas ośmioletniego gimnazjum. W związku z kolejnymi reformami oświaty, urszulanki zmieniały kilkakrotnie nazwy swoich szkół. Aby stworzyć lepsze warunki dzieciom i młodzieży, w 1924 r. rozbudowały średniowieczny kompleks klasztorny. W roku szkolnym 1937/38 obok szkoły podstawowej funkcjonowało w Lublinie Prywatne Żeńskie Gimnazjum (czteroklasowe) i Liceum Sióstr Urszulanek (dwuletnie). W roku 1939 w podstawowej i średniej szkole było ok. 600 uczennic (z tego ok.400 w średniej i 200 w podstawowej). [/justify] [justify] W okresie okupacji, po zamknięciu przez Niemców już w 1939 r. szkoły podstawowej i średniej, ówczesna dyrektorka M. Bożena Szerwentke, uzyskała w 1941 r. zgodę na prowadzenie Szkoły Gospodarstwa, a w 1942 r. - dwuletniej Szkoły Hotelarskiej. Obie ułatwiły prowadzenie przez siostry i świeckich nauczycieli, kompletów tajnego nauczania, przez które przeszło w latach okupacji ponad 600 uczniów i uczennic, a maturę zdało 67 z nich. [/justify] [justify] W czasie II wojny światowej klasztor lubelski dawał schronienie setkom uciekinierów. Opiekowano się w nim dziećmi, chorymi, wojskowymi. Z pomocą świeckiego personelu siostry gotowały posiłki dla tysięcy ludzi. Zaczęto od 300 dziennie, a następnie wydawano ich ok. 1000. Od grudnia 1943 do kwietnia 1944 r. dowożono także ok. 1000 obiadów do obozu koncentracyjnego na Majdanku, chlebem i kawą wspomagano więźniów trzymanych przez Niemców na Zamku. Dostarczano również żywność dla transportów więźniów i jeńców przewożonych przez Lublin i przygotowywano paczki dla obozów jenieckich. Od 1940 r. prowadziły siostry ochronkę z ramienia RGO dla 150 dzieci. [/justify] [justify] Po wojnie, już w 1944 r., otworzyły siostry Szkołę Podstawową oraz Gimnazjum i Liceum. W roku szkolnym 1945/46 zgłosiło się do nich ok. 1150 uczennic. Kwitnące szkoły zostały zlikwidowane przez władze komunistyczne, najpierw podstawowa (od 1945 r. zakazano przyjmować do niej nowe uczennice), a w 1955 r. - średnia. Budynki zostały zajęte przez władze państwowe na liceum oraz różne instytucje oświatowe. Siostrom pozostawiono niewielką część gmachu. Zabrana przez państwo część zabytkowego klasztoru przez lat 35 była dewastowana przez niewłaściwe użytkowanie. [/justify]
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...