Nadzieje rozmywają się w deszczu. Naprzód Jędrzejów - Orlęta Radzyń Podl. 0:0 Dzisiejsze spotkanie radzyńskich Orląt w Jędrzejowie z Naprzodem miało dać odpowiedź na kilka pytań. Pierwsze i najważniejsze dotyczyło oczywiście szans "biało-zielonych" na dalszą walkę o nową II ligę - szans w dużej mierze uzależnionych od wyniku meczu z beniaminkiem, ale oprócz tej kwestii istotne były też inne - w jakiej dyspozycji znajduje się drużyna po ostatnich niepowodzeniach, jakie jest morale zespołu itp. Niestety, po obejrzeniu potyczki z zespołem z województwa świętokrzyskiego o pozytywne wnioski trudno. Wprawdzie radzynianie nie przegrali, gdyż po remisie 0:0 wrócili do domu bogatsi o jeden punkt, lecz cóż z tego, skoro to "oczko" niewiele w ich sytuacji zmienia. Martwi zaś jeszcze bardziej co innego - styl, w którym ten remis został osiągnięty. Szans na włączenie się do rywalizacji nikt jeszcze w Radzyniu nie przekreśla, ale z drugiej strony, jak walka ta ma być możliwa bez regularnych zdobyczy punktowych i zwycięstw? Być może nabierze ona realnych kształtów po następnym spotkaniu, w środę z KSZO Ostrowiec Św., bowiem w przypadku braku kompletu punktów i w tej potyczce, wszelkie dywagacje o nowej II lidze zamienić się mogą jedynie w pobożne życzenia. Już początek dzisiejszego pojedynku w Jędrzejowie wskazywał, jak ten mecz będzie wyglądał przez całe 90 minut - twarda walka o ligowe "oczka", mało efektowna i nieustępliwa. Prezentowaniu popisów technicznych nie sprzyjało przy tym także boisko, które - delikatnie mówiąc - nieco odbiegało jakością od większości muraw w III lidze. Tym niemniej, już w 3. minucie radzynianie po raz pierwszy poważnie zagrozili bramce Łukasza Chudzika. Z rzutu rożnego przed pole karne zagrał Marcin Chyła, po czym do piłki doskoczył Rafał Borysiuk i mocnym uderzeniem bez przyjęcia postraszył jędrzejowian. Futbolówka nieznacznie minęła bliższy słupek. Akcja ta nie była jednak przypadkowa - w początkowym okresie gry postawa Orląt mogła się podobać, radzynianie grali bowiem odważnie i narzucili swoje warunki gospodarzom. Ci wyszli z kontrą po 9 minutach od rozpoczęcia potyczki. Stratę Pawła Ślusarczyka wykorzystał najlepszy tego dnia na boisku Krzysztof Myśliwy i popędził ile sił w nogach lewą flanką, schodząc w pole karne. Napastnik Naprzodu po chwili mocno strzelił z kąta w krótki róg, ale Krzysztof Stężała nie dał się zaskoczyć i obronił tę próbę. Tuż potem po przeciwległej stronie placu gry wzdłuż linii bramkowej podawał Dawid Neścior, lecz nikt nie zamknął tego zagrania. Kolejna ciekawsza akcja miała miejsce w 14. minucie - w dużym zamieszaniu pod bramką Orląt z bliska wprost w Stężałę strzelił Marcin Wójcicki, ale po chwili we wszystko wmieszał się sędzia, odgwizdując pozycję spaloną gracza z Jędrzejowa. Dwie minuty później lekko i sygnalizowanie uderzał z 18m Neścior. W tej części meczu kibice oglądać mogli całkiem niezłe widowisko. Miało ono wyrównany przebieg i nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że spotkały się dziś ekipy o dość zbliżonych umiejętnościach. Wszystko, co w pierwszej odsłonie najciekawsze, wydarzyło się natomiast między 23. i 27. minutą. Najpierw swoją najgroźniejszą okazję w całym spotkaniu stworzyli goście - z rogu zacentrował Marcin Chyła, po czym największym sprytem w "szesnastce" Naprzodu wykazał się Tomasz Kaczorowski, bez zastanowienia uderzając z kilkunastu metrów. Chudzik szczęśliwie interweniował, ratując swój zespół przed stratą gola. Cztery minuty później na trybunach zawrzało. W polu karnym przyjezdnych o piłkę walczyli Ślusarczyk i Myśliwy i w tej walce jeden z nich zagrał futbolówkę ręką. Który? Z perspektywy trybun niezwykle trudno było to rozstrzygnąć, ale mimo wszystko wydawało się, że to piłkarz Naprzodu zagrał w sposób niedozwolony. Po końcowym gwizdku obie strony jeszcze długo przekonywały rywali o swoich racjach, fakty były jednak takie, że sędzia karnego nie podyktował. Końcówka pierwszej odsłony przyniosła sympatykom futbolu nieco emocji. Obie drużyny dość często stwarzały zagrożenie pod bramką przeciwnika, choć najczęściej następowało ono po błędach w obronie Naprzodu lub Orląt. W 33. minucie Myśliwy przebiegł z piłką dobre 30-40 metrów, lecz stracił ją, wpadając w pole karne. Chwilę później niegroźny, wydawałoby się, strzał z dystansu Tomasza Kaczorowskiego omal nie zaskoczył Łukasza Chudzika. Futbolówka podskoczyła na nierówności boiska i przekoziołkowała nad interweniującym bramkarzem, ostatecznie przechodząc obok słupka. W 37. minucie przelobować Stężałę strzałem głową próbował Wojciech Ziółkowski, lecz piłka po jego strzele przeszła nad poprzeczką. Teraz kolej na akcję Orląt - ładne rozegranie pomiędzy Neściorem i Borysiukiem ten drugi zakończył płaskim strzałem z dystansu obok słupka. I to by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę. Obie ekipy walczyły, próbowały coś zdziałać pod bramką rywala, ambicji jednym i drugim nie brakowało, lecz rezultat wciąż pozostawał bez zmian - 0:0. Niestety, druga część pojedynku wyglądała już zupełnie inaczej. Od pierwszego gwizdka arbitra na murawie dominował Naprzód, spychając radzynian do defensywy i raz po raz niepokojąc defensywę "biało-zielonych". Dlaczego Orlęta nie przesunęły się odważniej do przodu, oddając inicjatywę miejscowym? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi, ale w kontekście deklarowanej walki o zwycięstwo postawa ta może nieco dziwić. Wracając jednak do sytuacji na boisku, już kilkadziesiąt sekund od wznowienia gry gospodarze wypracowali sobie wyśmienita okazję. Około 14m od bramki Stężały znalazł się Krzysztof Myśliwy i... uderzył zupełnie nie w tę stronę, w którą zamierzał, fatalnie kiksując. Chwilę później napastnik Naprzodu znów wystąpił w roli głównej, lecz tym razem w porę ubiegł go radzyński bramkarz. 51. minuta to trzecia kolejna sytuacja Myśliwego. Tym razem zawodnik z Jędrzejowa otrzymał bardzo dobre podanie z głębi pola na prawą flankę i uderzył po ziemi z kilkunastu metrów w krótki róg. Stężała ponownie okazał się lepszy, wyłapując piłkę. Golkiper Orląt spisał się jak należy również chwilę później, wyłapując strzał z dystansu Łukasza Gajdy. Serię dogodnych okazji Naprzodu zakończył w 57. minucie Mateusz Fryc, uderzając głową tuż nad poprzeczką. Napór miejscowych wciąż rósł, goście natomiast nie potrafili przeciwstawić składnej grze miejscowych niczego szczególnego. Większość akcji Orląt kończyła się na przedpolu bramki miejscowych, dlatego też - siłą rzeczy - żadnego zagrożenia po tych próbach nie było. Jędrzejowianie szukali zaś tego jednego gola, który dałby im zwycięstwo. W
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz