Giełda pod unia to dalej pomyłka, ale rozumiem tych organizatorów, wkońcu czerpią z tego spore zyski i walczą o to do końca. Ale to nie potrwa juz długo, skoro każą ludziom płacić nawet za wstęp.
|
|
Nie wiem co umrze śmiercią naturalną, ale chyba szybciej giełda na starówce. Powodów jest kilka. Atmosfera to nie wszystko. Rozciągnięcie stoisk na całej długości i szerokości Starego Miasta jest z
pewnością atrakcyjne dla oglądających, ale nie kupujących. Kupno, taki jest też zamiar przyjeżdżających na jaikolwiek targ, choćby tylko złotych rybek. Zmęczony kupujacy po przejściu w góre i dół
rezygnuje z kupna ze stwierdzeniem, przyjde w przyszłym miesiącu. Festyny miejskie w uliczkach miast odbywają i gdzie indziej, chocby Norymberga, Lille, czy największa giełda-targ porcelany w
miasteczku Selb. Róznica polega na tym, że są organizowane raz, dwa razy w roku. Giełdy staroci czy antyków zwykle są zamkniete w pewnych ramach, tak aby kupujący mógł obejsć w niedługim
czasie stoiska i podjąć decyzje o kupnie. Takie przykłady miast podobnych do Lublina można mnożyć, choćby Linz, miasto kultury europejskiek 2009. Targ staroci jest tam co prawda raz w tygodniu i
to w samym centrum, ale nie rozciąga się na całe stare miasto, ale ogranicza się do jednego placu. Lubelska starówka zapełniona niekiedy rzeczywiście przepięknie zbudowanymi ze smakiem
straganami z antykami jest piekna dla oka spacerowicza, turysty lub przypadkowego oglądającego, chcącego raczej wpaść ze znajomymi do pubu. Trafia więc tam potencjalny kupujący, ale tylko w
chciejstwie, bo jest to człowiek z przypadku. Miłośnicy giełd staroci, w szczególności ci udający się z konkretnym zamiarem dokonania zakupu pójdą tam, gdzie decyzja w porównaniu asortymentu i
cen jest w miare nieuciążliwa czasowo i nie obciążająca aż tak sił fizycznych. Od kiedy to zmęczony i rozkojarzony kupujący podejmuje faktyczną decyzje zakupu? Wiemy, że wszystkie większe
sklepy mają system prowadzenia klienta. Taki system automatycznie tworzy się na zwartych placach. Wyobraźmy sobię market rozciągniety do miar małego miasteczka, gzie asortyemnt i jego
położenie zmienia się za każdym razem. Nawet takie giganty powieszchniowe jak Ikea, mają sój stały i niezmienny system prowadzenia, są zapewne mniejsze od płaszczyzny starówki.
Widząc pewną złośliwość w poniższym wpisie posile i ja się na kilka. Postaram się jednak brnąć w fakty a nie surrealizm. Już na drugiej giełdzie wzrosły dziwnie opłaty za stoisko, mimo zapewnień
zbierających pieniądze organizatorów o ich przyszłym zmniejszeniu. Ktoś może powiedzieć, że wzrost o 12 złotych to nie za dużo, ale fakt pozostaje faktem. Mitem zaś okazały się 100% rezerwacje
miejsc. kogoś wpuszcono na 1,5 miejsca i doszło do scysji bardzo nieprzyjemnej w słowach. Kogoś przeniesiono spod Trybunału, bo właściciel restauracji rozwinął swój ogródek. Zobaczymy co dalej,
jak inne puby czy kawiarnie zrobią to samo. Nie wszyscy restauratorzy rozwinęli swoje ogródkowe skrzydła. Dziwnym trafem większość lubelskich rejestracji stało po za atrakcyjnym głównym
ciągiem przy trybunale, no oprócz organizatorów. Obroty też jakoś spadły, a miałem okazje rozmawiać z kilkoma osobami, sprzedającymi różne rodzaje staroci czy antyków. kilka osób wróciło na
dawne śmieci, na plac koło liceum czy bibloteki. Jeden z moich znajomych stojący i tu i tam, dwa samochody i duża rodzina, powiedział, że nie zgłupiał aby zrezygnować z tkzw. Unii, bo stare miasto
się skończy szybciej niż się zaczeło. Istnieje oczywiście realne niebezpieczeństwo, że lubelskie spotkania ze starociami zejda na psy tak jak w o wiele większym mieście, we Wrocławiu. Tam są też
dwie giełdy. Hurra optymizm pani Kowalczyk miałby sens i racje gdyby budowała a nie dzieliła. Wiem, że zdarła głos dzwoniąc przez telefon i nikt jej dużych, wydanych na rozmowy pieniędzy nie
zwróci. Można było zostawić handlujących na placu Wolności. Protesty mieszkańców zaczną się i za Bramą Krakowską, to tylko kwestia czasu. Wystarczyło z taką samą siłą natrzeć na rade miasta
aby pozostawić i siebie i kolegów obok przy fontannie. Ulec naciskom i sprowadzić pół Polski do Lublina, bo ktoś chciał aby starówka ożyła raz handlowo w miesiącu, to zabójstwo dla siebie jak i dla
innych i na starym i na nowym miejscu. Obym był złym prorokiem. Luiceum i bibloteka mają podpisaną dość długą umowę ze starym organizatorem, 3 lata z możliwośćią przedłużenia i z chęcią na taką
opcje. Zarabiają na tym, choćby tylko na jednego pracownika porządkowego. Rada miasta się zmieni, nie chciałbym i szczerze nie życzę kolegom wizyty straży miejskie z informacją koniec handlu na
Satrym Mieście w Lublinie. Niemożliwe. Spróbujcie stanąć po za bazarem staroci na Kole w Warszawie, gdzie zawsze było pełno straganów i stoisk. Obecne władze stolicy, działając według dyrektyw
uninych likwidują handel po za terenami odgrodzonymi. Kto zagwarantuje komukolwiek, że nowe władze Lublina nie pójdą tropem Warszawki. Nikt. Były propozycje zorganizowania tego na terenie
zazmknietym i kontrolowanym przez organizatora/organizatorów + służby miejskie. Odzew nowego stowarzyszenia był, szerzenie plotek o wyrzucaniu z placu liceum i biblotekijuż za dwa, trzy
miesiące oraz o horrendalnych opłatach za stoisko. Kto mieczem wojuje od miecza ginie. Nam stojącym na starym miejscu jest tak naprawde obojetne kto co i po co organizuje. Nie jesteśmy armią
zbawienia, chcemy sprzedawać. W kaszę sobię też nie damy dmuchać, choćby takimi wpisami tutaj, jak niżej, bez argumentów. Pozawiam. P.S. Przypominam, że wstęp na plac przy liceum, biblioteki czy WDK jest dobrowolny.
|
|
A panu już dziękujemy panie Nestorowicz, specjalisto od giełdy na chodnikach przy Pl. Wolności.
|
|
Kondycją kupujących tak bardzo się nie przejmuj, gdyż przeciśnięcie się w ciasnym korytarzu i pilnowanie portfela do przyjemności nie należy jak również przeciskanie się pomiędzy ludźmi ściśniętymi na małym obszarze gdzie praktycznie nic nie można zobaczyć.
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|