Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

21 kwietnia 2011 r.
13:11
Edytuj ten wpis

Nigdy nie pytałam Boga, dlaczego mnie to spotkało

 (Jacek Świerczyński)
(Jacek Świerczyński)

Kiedy poczułam, że dzieje się coś złego? To było na 3 roku studiów. W ksero. Czekałam na odbitki i nagle zaczął mi drżeć obraz, wszystko jakby się rozpłynęło. Upadłam. Nie pamiętam drogi do szpitala. Pamiętam tylko, że pytałam: Gdzie są moje buty?

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Po badaniach lekarze wypuścili mnie do domu. Nic konkretnego nie powiedzieli, poza tym, że tomografia głowy wykazała bliznę glejakową. Kazali się zgłosić do poradni dla epileptyków. Czas oczekiwania – pół roku.

Tabletki i do poradni

Wróciłam do domu i rzuciłam się w wir nauki. Dużo się uczyłam, bo wybrałam takie studia – architekturę krajobrazu na KUL – że nie można się było nie uczyć. Więc żadnego imprezowania, tylko cały czas w książkach. No i przez tę naukę zapomniałam nawet, co się stało w ksero. Ale nie na długo. Miesiąc po wyjściu ze szpitala znów wszystko zaczęło mi drżeć przed oczami. Upadłam. Tak niefortunnie, że rozcięłam głowę. Przyjechało pogotowie, lekarz dał mi tabletki. Wypisał skierowanie do poradni.

W bezruchu

Ataki były coraz częstsze. Inne, bardziej dotkliwe. Nagle stawałam w bezruchu, drżały mi powieki, ręce stawały się bezwładne. To trwało kilka sekund, ale na te kilka sekund świat zamierał. Mnie w tym świecie w ogóle nie było. Gdy czułam, żeby zbliża się atak, a byłam poza domem, to szukałam trawnika, że upadając nie rozbić sobie głowy. Ludzie patrzyli na mnie dziwnie. Pijana? Naćpana? Od takiej lepiej trzymać się z daleka. Mogłam liczyć tylko na siebie.

Musimy ją ratować!

Ale było coraz trudniej. Zapominałam podstawowych słów, nie potrafiłam ułożyć składnego zdania. Jakbym cofała się w rozwoju, jakby mój mózg stroił sobie ze mnie żarty. Zaprzyjaźniona z rodziną pani doktor nie chciała wierzyć, że to tylko padaczka. – Musisz zrobić ponownie rezonans – powiedziała. – Trzeba cię, dziewczyno, ratować.

Wybrałam szpital

Stanęłam, jak mi się wtedy wydawało, przed trudnym wyborem. Właśnie miałam jechać na praktyki studenckie – moje wymarzone praktyki z przyjaciółmi z roku – które miały być nagrodą za miesiące nauki. A tu szpital, badania... Wiem, że to zabrzmi dziś dziwnie, ale ja naprawdę się wtedy wahałam, co zrobić. Zwyciężył rozsądek. Wybrałam szpital.

Na korytarzu

Mój stan był już wtedy tak ciężki, że na każdy najmniejszy odgłos reagowałam atakiem. A tych odgłosów było sporo, bo leżałam na szpitalnym korytarzu, więc – jak to na korytarzu – ciągle coś się działo. Ale miało to swoje dobre strony, bo na tym korytarzu nawiązałam mnóstwo znajomości. Była pani ze stwardnieniem rozsianym, pan czekający na operację kręgosłupa, dziewczyna z boreliozą... Na neurologii nie ma raczej lekkich przypadków. Ale staraliśmy się w tym wszystkim jakoś trzymać, zachować pogodę ducha. Dobrze wspominam ten czas.

Diagnoza

Rezonans magnetyczny był jednym z najtrudniejszych przeżyć z tego okresu. Mój mózg nie mógł znieść odgłosów, które wydawało urządzenie. Przez cały czas badania miałam drgawki; jeden długi atak.

Diagnoza po badaniu brzmiała: guz mózgu. Ordynator zdecydował, że trzeba operować.

Dobra energia

Na operację czekałam miesiąc w rodzinnym domu, w Królach Starych. Nie było we mnie lęku, niepewności. Żadnej złej myśli. Była pewność, że wszystko się uda, że będzie dobrze. Tak mówiłam rodzicom, którzy byli załamani. Pocieszałam ich, jak umiałam. Starałam się znaleźć dla siebie jakieś przyjemne zajęcie. Pracowałam w ogrodzie, który jest moją wielka pasją, przyglądałam się kwiatom. Wtedy zrobiłam pierwsze zdjęcia moich roślinek. Żeby zachować ich piękno, dobrą energię. To mnie uspokajało, wyciszało. Tak szykowałam się na operację.

Dwóch lekarzy

Przed zabiegiem jeden lekarz powiedział: To trudna operacja, mogą być różne konsekwencje, paraliż na przykład. A drugi się uśmiechnął: Nic się nie martw, będzie dobrze. No i ja cały czas miałam przez oczami tego drugiego lekarza. I mówiłam sobie: będzie dobrze.

Jak jechałam na salę operacyjną, to machałam do wszystkich pacjentów radośnie. Że ja tylko na chwilę, zaraz wracam.

To nowotwór

Operacja trwała 3 godziny. Obudziłam się i potem dwie doby nie spałam. Śmiałam się, żartowałam. A potem czekałam na wynik tego, co mi wycięli. Przyszedł po dwóch tygodniach. Złośliwy nowotwór, glejak III stopnia. Co czułam? Była ulga, że to już za mną. I świadomość, że jeszcze dużo przede mną. Lekarze od razu powiedzieli, że teraz czeka mnie onkologia.

Wykonać zadanie

W Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej spędziłam dwa miesiące. Najpierw przeszłam radioterapię, a potem chemioterapię. Cały czas, od pierwszego dnia na oddziale byłam dobrej myśli, nie traciłam nadziei, że to wszystko niedługo się skończy i wrócę na studia, do rodziców, przyjaciół. Do swojego życia sprzed choroby. Leczenie traktowałam jak zadanie do wykonania. Trzeba je zrobić jak najlepiej. Zamknąć ten rozdział i dalej iść swoją drogą.

Modlitwa o wiarę

Nawet przez chwilę nie miałam poczucia niesprawiedliwości losu, skrzywdzenia. Nie pytałam Boga: Dlaczego mnie to spotkało? Modliłam się, ale to była modlitwa o siłę, by znieść kolejną chemię. Modlitwa o to, by nie tracić wiary. Modlitwa o zdrowie. Nie tylko dla siebie; dla tych wszystkich, których spotkałam na onkologii.

Żeby nie myśleć

Moja "onkologiczna rodzina” była bardzo duża. Nie będę wymieniać wszystkich, powiem tylko, że nowotwór nie wybiera i byli w tej grupie ludzie młodzi i starzy. Walczący z chorobą i kompletnie nią załamani. Pogodzeni z losem i skrzywdzeni przez los. Ja w tym wszystkim starałam się być dla każdego wsparciem i wnosić jakąś namiastkę radości do tego naszego szpitalnego, monotonnego życia. Żeby łatwiej było je znieść. Żeby czas szybciej mijał. Żeby nie myśleć o chorobie.

My też żyjemy

Czasem budziła mnie w nocy taka myśl: Jestem w miejscu, którego ludzie tak bardzo się boją, które wydaje im się końcem świata. A przecież tu jest normalnie. Tu toczy się życie. Wstajemy rano, jemy śniadanie, przyjmujemy kroplówki. Rozwiązujemy krzyżówki, wyczesujemy z głowy wypadające włosy. Modlimy się, płaczemy, żartujemy. Malujemy szminką blade usta, na głowie wiążemy fantazyjne chustki, bo chcemy być ładne. Przykładamy twarz do szyby, żeby złapać trochę słońca. My po prostu żyjemy. I wtedy postanowiłam to nasze życie pokazać na zdjęciach.

Rodzinny album

O swoim pomyśle porozmawiałam z panią psycholog. I ona, i pani dyrektor COZL zgodziły się na moją propozycję. Pacjenci – moi znajomi z oddziału – też wyrazili zgodę na to, żebym ich fotografowała. W końcu po dwóch miesiącach byliśmy jak rodzina, więc to miały być takie rodzinne zdjęcia.

Zwykłe życie

Właściwie nic się nie zmieniło. Mój dzień w szpitalu wyglądał tak samo, tyle że teraz towarzyszył mi aparat. Na sali, na korytarzu, w gabinecie zabiegowym, w łazience. Chciałam uchwycić życie, zwykłe życie, w jego codziennych przejawach. Jak spacerujemy, drzemiemy, jemy obiad, dostajemy zastrzyki. Ale pokazywałam też miejsca po naświetleniach, stomię, pierś po operacji. Wypadające włosy. To wszystko, czego ludzie z zewnątrz nie widzą, a co było nieodłącznym elementem naszej choroby. I naszego życia.

Odświętne

To nie były pozowane zdjęcia. Ani jakoś zaplanowane. Choć panie chciały pozować. Bo mogły się przyszykować, umalować, zadbać o siebie i poczuć się kobieco. Wiec takie zdjęcia też są. Poprawiały nam humor, bo były odświętne i ładne. Ale przede wszystkim chodziło mi o emocje. O to, by pokazać ludzi i to, co w danym momencie przeżywają. Ich strach, niepewność, nadzieję, radość. Siłę i determinację. Wielką, ogromną wolę życia.

Oswoić raka

Chodziło mi o coś jeszcze. I to było chyba najważniejsze. Pokazać świat, który przeraża. Złamać tabu raka. Tego przeklętego raka, który kojarzy nam się z cierpieniem i śmiercią. Z ostatecznym wyrokiem. A to przecież choroba jak każda inna. Cywilizacyjna. Więc ja raka na swoich zdjęciach chciałam ucywilizować. Oswoić. Pokazać pozytywnie. Jako trudne, ale jednak normalne przeżycie. Które da się przeżyć.
Mogłabyś być psychologiem

O tym rozmawiałam z innymi pacjentami. Że trzeba przez to przejść, żeby z tego wyjść. Swoim optymizmem zarażałam ludzi. Jeden pan powiedział: Mogłabyś być psychologiem. Ta pozytywna energia wracała do mnie od innych. Jak byłam na diecie jabłkowej, pacjenci zbierali mi pestki z jabłek, żebym ich miała jak najwięcej. Byliśmy dla siebie ważni i bardzo sobie potrzebni.

Dobry czas

Były ciężkie chwile. Po chemii brakowało sił, nie mogłam przestać wymiotować. Po radioterapii miałam poparzoną buzię. Martwiłam się, że nie odrosną mi włosy, bo tak powiedzieli lekarze. Ale ja wierzyłam, że włosy odrosną, a siły wrócą. Że będzie lepiej. Więc choć bywało ciężko, to ja szpital onkologiczny wspominam wspaniale. To był dobry czas. Bardzo dobrze przez mnie spożytkowany. Nie żałuję z niego ani jednej minuty.

Pożyczonym aparatem

Pierwsze zdjęcia ze szpitala, a było ich z pół tysiąca, wywołali moi koledzy. Większość, biorąc pod uwagę techniczną jakość, do niczego się nie nadawała. Gdy je robiłam, była jesień, brakowało dobrego światła. A poza tym, ja nie miałam pojęcia o robieniu zdjęć! W dodatku robiłam je pożyczonym od koleżanki aparatem, którego kompletnie nie znałam. Po odrzuceniu tych najbardziej nieudanych, coś tam jednak wybrałam. Zgrałam je na płytę i zaniosłam pani Magdalenie Bronisz-Rafałko, psycholog z Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej.

Pierwsza wystawa

Rok po tym, jak opuściłam szpital, w Dniu Pacjenta w COZL odbyła się wystawa moich zdjęć. Kilkanaście dużych formatów z pięknym opisem pani psycholog. Pacjenci płakali.

Ja płakałam.

W czasie choroby nie płakałam ani razu, a teraz płakałam. Jakby po wielu miesiącach, w jednej sekundzie, puściły wszystkie emocje. Patrzyłam na swoje fotografie i widziałam opowiedzianą nimi historię. Bardzo trudną historię. Historię życia. Nie czułam się jej autorką. Tę historię opowiedzieli jej bohaterowie, pacjenci. To oni byli jej autorami.

Pierwsza nagroda.

Ta sama wystawa została potem pokazana na wydziale matematyczno-przyrodniczym na KUL. Wielkie wzruszenie, bo to przecież mój wydział. A potem moje zdjęcie – to, na którym wyrywam sobie włosy z głowy – dostało nagrodę publiczności w konkursie "Moja historia z rakiem”. Następnie była wystawa w rodzinnej miejscowości, a ja... zaczęłam fotografować na całego.

Idę do szkoły

Postanowiłam nauczyć się robić zdjęcia. Zapisałam się do Lubelskiej Szkoły Fotografii. Karol Zienkiewicz kazał mi przynieść moje fotografie. Spodobały mu się roślinki. Powiedział, co trzeba poprawić i... kazał robić zdjęcia. Rozmawiać ze sobą, ze swoim aparatem i robić jak najwięcej zdjęć. No to robiłam. Fotografowałam ludzi, kwiaty i stare cmentarze. Szkoła urządziła mi wystawę fotografii roślin. To była jedna z piękniejszych chwil w moim życiu.

Kim bym była

Zaczął się wspaniały czas. Twórczy, odkrywczy, fascynujący. Odnalazłam w fotografii siebie, swoją drogę. Otworzyłam się na świat, zyskałam pewność siebie. Wciąż myślę: Czy gdyby nie rak, nie onkologia, miałabym dziś to wszystko? Byłabym tym, kim jestem? Przeszłam długą drogę, ale dotarłam w miejsce, o którym kiedyś nawet nie śniłam. I myślę, że wszystko w życiu czemuś służy. A tylko od nas zależy, jaki z tego zrobimy pożytek.

Pozostałe informacje

Jak sprawdzić, czy zbiórka pieniędzy jest legalna?

Jak sprawdzić, czy zbiórka pieniędzy jest legalna?

W celu sprawdzenia, czy zbiórka pieniędzy jest legalna, należy zweryfikować jej numer w oficjalnym rejestrze na portalu rządowym zbiorki.gov.pl lub, w przypadku zbiórek online, ocenić wiarygodność platformy i przejrzystość celu. Zrozumienie różnic między zbiórką publiczną a internetową jest kluczowe dla bezpiecznego wspierania potrzebujących i unikania oszustw.

Tu dzieci znów się uśmiechają. Magiczna sala w szpitalu w Lublinie
galeria

Tu dzieci znów się uśmiechają. Magiczna sala w szpitalu w Lublinie

W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie otwarto nową przestrzeń – sensoryczną Salę Doświadczeń Świata. To miejsce, które łączy nowoczesne podejście terapeutyczne z troską o emocje i dobrostan najmłodszych pacjentów.

garaż blaszany z garaze.org.pl

Blaszak 3x5 – idealne rozwiązanie na małą działkę lub ogródek

Blaszak 3x5 to kompaktowy metalowy garaż idealny na małe działki i ogródki, oferujący trwałą konstrukcję z ocynkowanej blachy, różne warianty dachu i kolorystykę. Może służyć jako garaż, schowek na narzędzia lub warsztat, zapewniając Tobie i twoim przedmiotom ochronę przed warunkami atmosferycznymi. Jego montaż jest prosty, a dla powierzchni do 35 m² wystarczy jedynie zgłoszenie w urzędzie, co stanowi dodatkową zaletę. To ekonomiczne i funkcjonalne rozwiązanie łączące praktyczność z estetyką, idealne dla osób szukających wygodnego sposobu na zagospodarowanie niewielkiej przestrzeni.

Myślisz o pracy trenera personalnego? Poznaj możliwości tego zawodu

Myślisz o pracy trenera personalnego? Poznaj możliwości tego zawodu

Od lat trenujesz i znajomi proszą Cię o rady dotyczące ćwiczeń? A może pracujesz na siłowni i widzisz, jak wiele osób wykonuje treningi nieprawidłowo, ryzykując kontuzję? Jeśli sport to Twoja pasja i chcesz, by stał się także sposobem na życie – rola trenera personalnego będzie właśnie dla Ciebie. Sprawdź, jak możesz rozpocząć tę ścieżkę i rozwijać się w branży fitness. Czytaj dalej!

Gdzie dziś szukać pracy w Lublinie i regionie? Sprawdziliśmy najlepsze oferty z lokalnego portalu

Gdzie dziś szukać pracy w Lublinie i regionie? Sprawdziliśmy najlepsze oferty z lokalnego portalu

Województwo lubelskie, a w szczególności Lublin i jego okolice, przechodzą dynamiczne zmiany na rynku pracy. Choć wiele osób nadal szuka zatrudnienia na ogólnopolskich portalach, coraz częściej zauważalne są ruchy w stronę lokalnych serwisów z darmowymi ogłoszeniami, takich jak posrednik.pl.

„Wielki Bu” nie przyznał się do winy. Trafił do aresztu w Lublinie

„Wielki Bu” nie przyznał się do winy. Trafił do aresztu w Lublinie

Patryk M., znany jako „Wielki Bu”, usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się handlem narkotykami oraz kradzieży. Po przesłuchaniu w lubelskim wydziale Prokuratury Krajowej jego obrońcy poinformowali, że nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Kierowcy, bądźcie czujni – utrudnienia na Spokojnej, Chmielnej i Zamojskiej

Kierowcy, bądźcie czujni – utrudnienia na Spokojnej, Chmielnej i Zamojskiej

Na różnego rodzaje drogowe niespodzianki mogą od jutra napotkać kierowcy poruszający się w centrum miasta. Te przy ulicach Spokojnej i Chmielnej będą miały krótkotrwały charakter. Dłużej potrwają zmiany w organizacji ruchu przy Zamojskiej.

Hołownia rezygnuje z funkcji marszałka Sejmu. Obowiązki przejmie Czarzasty

Hołownia rezygnuje z funkcji marszałka Sejmu. Obowiązki przejmie Czarzasty

Szymon Hołownia podpisał w czwartek rezygnację z funkcji marszałka Sejmu. Jego decyzja wejdzie w życie we wtorek, 18 listopada, kiedy obowiązki marszałka przejmie Włodzimierz Czarzasty – najstarszy wiekiem wicemarszałek i kandydat Lewicy na nowego szefa niższej izby parlamentu.

Wielki Bu” doprowadzony do Prokuratury Krajowej. Grożą mu poważne zarzuty

Wielki Bu” doprowadzony do Prokuratury Krajowej. Grożą mu poważne zarzuty

Patryk M., znany jako „Wielki Bu”, został w czwartek po południu doprowadzony do lubelskiego wydziału Prokuratury Krajowej. Mężczyzna ma usłyszeć zarzuty dotyczące udziału w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się handlem i przemytem narkotyków.

107. rocznica odzyskania Niepodległości przy szachownicy
ZDJĘCIA
galeria

107. rocznica odzyskania Niepodległości przy szachownicy

Zamiast szkolnej ławki - szachownica, zamiast kartkówki - emocje przy partii. W dniach 13-14 listopada w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie przy ul. Wodopojnej 2 odbywa się turniej szachowy z okazji 107. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

Koniec roku, czas decyzji. Na co naprawdę warto wydać środki z budżetu instytucji?

Koniec roku, czas decyzji. Na co naprawdę warto wydać środki z budżetu instytucji?

Środki z budżetu można po prostu wydać, albo zainwestować w wytrzymały sprzęt, który będzie świetną inwestycją na lata. Namioty, siedziska czy ścianki z nadrukiem nie tylko podnoszą poziom wydarzeń i przyciągają uwagę uczestników, ale też pokazują, że Twoja instytucja potrafi wydawać pieniądze z głową. I to w sposób, który doceni każdy dyrektor.

Tomasz Siemoniak – minister, członek Rady Ministrów i koordynator służb specjalnych
galeria

Tomasz Siemoniak w Lublinie. Sporo o Zbigniewie Ziobrze, mało o sukcesach agentów

Młodzi funkcjonariusze lubelskiej delegatury ABW są rozżaleni brakiem nominacji na pierwszy stopień oficerski. Informację tę potwierdził Tomasz Siemoniak – minister, członek Rady Ministrów i koordynator służb specjalnych. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej sporo było również o Zbigniewie Ziobrze, a niewiele o sukcesach lubelskiej delegatury ABW w tropieniu szpiegów działających na zlecenie służb ze Wschodu.

Oddaj elektrograty i wesprzyj leczenie małego Frania

Oddaj elektrograty i wesprzyj leczenie małego Frania

W Lublinie rusza charytatywna zbiórka zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Dochód z akcji zostanie przeznaczony na leczenie Frania Styły, chłopca chorującego na dystrofię mięśniową Duchenne’a (DMD) – ciężką, genetyczną chorobę powodującą postępujący zanik mięśni.

Ustalenia śledczych przekazała prokurator Jolanta Dębiec z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Polowanie zakończone tragedią. Myśliwy usłyszał zarzut zabójstwa

50-letni Dariusz L. twierdzi, że strzelał do dzików. Tych wyjaśnień nie przyjmują jednak śledczy, według których oskarżony przewidywał możliwość, iż celem może być człowiek.

W czwartkowym meczu kontrolnym Górnik Łęczna przegrał z Legią II Warszawa

Górnik Łęczna przegrał sparing z rezerwami Legii Warszawa

W przerwie na mecze reprezentacji narodowych piłkarze Górnika Łęczna nie próżnują. W czwartek zielono-czarni zmierzyli się na własnym stadionie z rezerwami Legii Warszawa, które występują na poziomie trzeciej ligi. Niestety, w tym starciu od podopiecznych trenera Daniela Ruska okazali się rywale

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium