Grzegorz Bednarz zdecydowaną większością głosów został odwołany z zarządu lubelskiego Motoru. Do zmian we władzach klubu doszło podczas piątkowego walnego zebrania.
Taki wniosek złożyła Komisja Rewizyjna. Z tematem uporano się dosyć szybko, a uczestnicy walnego zebrania w zdecydowanej większości poparli stanowisko Komisji. Za odwołaniem Bednarza głosowało 26 osób, 5 było przeciw, a 2 wstrzymały się. Bednarz, który pozostał członkiem stowarzyszenia, próbował pozyskać sprzymierzeńców, ale nie przekonał do siebie m.in. piłkarzy, głosujących tak jak większość.
Kolejnym punktem zebrania było sprawozdanie Komisji Rewizyjnej, a później uzupełniono skład zarządu o dwie osoby (wcześniej zrezygnował Kazimierz Jeżyna). Z czwórki kandydatów największe poparcie mieli Bartłomiej Janiszewski (18 głosów) i Paweł Żmuda (15). Beata Czubacka cieszyła się przychylnością dwunastu osób, a Marcin Wieczorek dziesięciu.
- Byłem w różnych klubach - biednych, bogatych, ale takiego bałaganu jak w Motorze nie widziałem - powiedział po głosowaniach Modest Boguszewski, który nie zgadzał się na usunięcie Bednarza. - Zarząd nic nie zrobił, przyczyniając się do spadku drużyny. Sami zrobiliście farsę z wyborem i odwołaniem prezesa, który potrafił do nas dotrzeć. Dlaczego nikt wcześniej nie zwrócił się do byłych piłkarzy Motoru?
- Przecież rozmawiałem z tobą - odpowiedział Marek Sadowski, wiceprezes Motoru. - Tylko zapytałem, czy w przypadku poślizgu w płacach, nawet trzymiesięcznych, nie miałaby pretensji twoja żona, a moja koleżanka. To was opętał Bednarz, organizowaliście jakieś tajne spotkania i dziś nie wiem, czy to wszystko także nie miało wpływu na postawę zespołu, do którego przecież docierały różne informacje.
Wiele gorzkich słów wypowiedział Marek Wójcik, kiedyś jeden ze sponsorów Motoru, producent strojów sportowych. - Żal mi przede wszystkich zawodników - stwierdził Marek Wójcik. - Kiedy mają zarabiać, jak nie teraz, a pracodawca nie realizuje umów. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w mojej firmie.
- W Motorze zmieniały się zarządy i nie możemy odpowiadać za wszystko, co było wcześniej - usprawiedliwiał się prezes Grzegorz Szkutnik. - Można wiele mówić o tym, co złego wydarzyło się w przeszłości, ale teraz musimy myśleć, co robić, aby uzdrowić sytuację w klubie.