Po tym, jak radni od kilku miesięcy nie dają prezydentowi zielonego światła na zbycie miejskich działek, głos w sprawie zabiera Bialskopodlaska Izba Gospodarcza. – Obawiamy się, że decyzja mogła być motywowana kalkulacją polityczną – stwierdza jej prezes, Jarosław Łepecki.
Chodzi o ponad 4-hektarowe tereny przy ulicy Elektrycznej oraz Brzegowej, którymi jak przekonują urzędnicy, zainteresowani są inwestorzy. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, to działki przeznaczone m.in. na działalność produkcyjną. Jednak radni Zjednoczonej Prawicy i Białej Samorządowej od kilku miesięcy zgodnie nie dają prezydentowi przyzwolenia na ich zbycie.
– To uchwała identyczna jak te poprzednio nam przedstawione. Nic się nie zmienia, nasza wiedza o tym, kto jest zainteresowany działkami jest żadna – tłumaczył na jednej z sesji radny Henryk Grodecki (Zjednoczona Prawica).
Wówczas miasto odpowiadało, że nie może zdradzać tajemnic handlowych. – To kilku przedsiębiorców, ale nie życzyli sobie, by wskazywać ich dane. My to rozumiemy, bo chronią strategie rozwoju swoich firm. Zresztą, to ostatecznie nieograniczony przetarg wyłoniłby nabywcę – stwierdził wtedy prezydent Michał Litwiniuk (PO).
Jego zdaniem, w ten sposób radni blokują rozwój miasta. Podobnie uważa Bialskopodlaska Izba Gospodarcza, która właśnie wystąpiła z apelem do rady. – Sprzedaż tych działek to gwarancja powstania nowych, tak potrzebnych w Białej Podlaskiej miejsc pracy – podkreśla Jarosław Łepecki, szef izby, na co dzień właściciel firmy Dombud. Przypomina też, że przeznaczenie działek na działalność produkcyjno-usługową jasno wynika z planów zagospodarowania przestrzennego. – Obecnie te tereny są kompletnie niewykorzystane. Generują dla miasta jedynie koszty – zauważa Łepecki. Nie ma wątpliwości, że nie chodzi tu o troskę o miasto. – Obawiamy się, że decyzja mogła być motywowana kalkulacją polityczną lub partykularnym interesem – sugeruje prezes izby. Jej członkowie wytykają też, że radni w swoich programach wyborczych podkreślali „potrzebę nowych inwestycji”.
Jednak Dariusz Litwiniuk, szef klubu prawicy w bialskiej radzie, tłumaczy, że od kilku miesięcy nic się w tej kwestii nie zmieniło. – Nadal nie możemy uzyskać informacji, jacy przedsiębiorcy zainteresowani są gruntami, jaką produkcję mieliby prowadzić, czy z jakimi wpływami podatkowymi mielibyśmy do czynienia – wymienia. – Poza tym, to jedne z ostatnich miejskich gruntów. A koniunktura się przecież zmienia. Powinniśmy mieć coś w rezerwie, na przykład, gdyby pojawił się strategiczny inwestor – zaznacza Litwiniuk. Apel Izby Gospodarczej go nie przekonuje. – Jeśli nie poznamy szczegółów, nie będę głosował za sprzedażą działek – przyznaje na koniec.
Z kolei urzędnicy obstają przy swoim. – Prezydent jest zdeterminowany, by działki zostały sprzedane inwestorom w trybie przetargu nieograniczonego, dlatego przedłoży po raz kolejny Radzie Miasta projekty uchwały – przyznaje Wojciech Sosnowski, naczelnik gabinetu prezydenta. – Zainteresowanie potencjalnych nabywców poznamy w momencie przystąpienia do przetargu. Biorąc pod uwagę obecną sytuację geopolityczną za wschodnią granicą naszego państwa, wszystkim powinno zależeć, by odbyło się to bez zwłoki – uważa Sosnowski.
W porządku obrad kwietniowej sesji taki projekt uchwały również się znalazł, ale na wniosek radnego z prawicy został zdjęty. Bialskopodlaska Izba Gospodarcza powstała w 1990 roku. Obecnie skupia ponad 70 przedstawicieli lokalnego biznesu.