Ludzie chcą decydować

Chcą sami zdecydować, czy na terenie gminy ma powstać zakład chemiczny i składowisko niebezpiecznych odpadów.
Choć liczba podpisów pod wnioskiem jest wystarczająca (wymagana liczba to 566), to nie przesądza, czy referendum zostanie przeprowadzone. Wczoraj, specjalna komisja wybrana z grona radnych, sprawdzała zasadność wniosku.
- Komisja musi przedstawić radzie gminy opinię czy wniosek spełnia wymagania formalne - tłumaczy Małgorzata Sarzyńska, przewodnicząca rady gminy i członek komisji. - Dysponując taką opinią rada podejmie uchwałę czy jest za przeprowadzeniem referendum czy nie.
Dziś powinniśmy poznać opinię komisji. Jak informuje przewodnicząca rady, sesja, podczas której zważą się losy referendum zostanie zwołana przed 15 sierpnia.
- Mamy nadzieję, że referendum zostanie przeprowadzone - mówi Waldemar Rafalski, jeden z przeciwników budowy zakładów chemicznych. - Złożyliśmy dobrze przygotowany wniosek, pod którym podpisało się nawet więcej osób niż to wymagane. A jeśli radnym to nie wystarczy i zażyczą sobie np. 2,5 tys. podpisów, to i tyle damy radę zebrać.

Zdaniem wójt Gminy Marzeny Szopińskiej-Demczuk, wniosek o przeprowadzenie referendum, to niepotrzebne podgrzewanie emocji. - Powtarzam po raz kolejny, że nie jest przesądzone jaki inwestor i co zbuduje w naszej gminie. Nie mamy jeszcze planu zagospodarowania przestrzennego. Będzie gotowy najwcześniej na początku przyszłego roku. Dopiero na jego podstawie będzie możliwość ogłoszenia przetargów na konkretne tereny inwestycyjne. Kto je wygra, tego nie sposób przewidzieć.
Tymczasem zdaniem przeciwników powstania zakładu chemicznego, rzecz w tym, aby już w planie uwzględnić, że tego rodzaju inwestycje, w gminie nie będą mogły być prowadzone.
- Chcemy spokojnie żyć nie bojąc się o swoje bezpieczeństwo - mówi Rafalski. - To ludzie powinni zdecydować czy chcą zakładu chemicznego w swoim sąsiedztwie czy nie. Na razie czekamy na decyzję rady. Mam nadzieję, że radni pamiętają, że są reprezentantami mieszkańców i to mieszkańcy rozliczą ich z pracy.
- Musimy liczyć się z głosami mieszkańców, ale też przestrzegać przepisów - zastrzega Sarzyńska.