– Potrzebujemy tego obiektu – mówią kibice, którzy manifestowali dzisiaj poparcie dla budowy stadionu żużlowego w miejscu wskazanym przez władze Lublina. To część miejskich gruntów nad Bystrzycą zajętych do niedawna przez Lubelski Klub Jeździecki. Budowę umożliwić ma nowy plan zagospodarowania tego miejsca, którego projekt powstał w Ratuszu.
Propozycji sprzeciwia się część mieszkańców pobliskiego os. Skarpa i działacze Lubelskiego Ruchu Miejskiego, którzy obawiają się „zabetonowania” doliny rzecznej, szkód przyrodniczych i uciążliwego dla otoczenia hałasu.
– Jak budować to stadion, to z rozmachem i zadaszony, bo będzie można cały rok organizować imprezy, nie tylko mecze żużlowe – mówi Sebastian Krawiec, jeden z kibiców, którzy przyszli dzisiaj na sporny teren, skąd TVP nadawała swój program. Krawiec przekonuje, że zadaszony obiekt nie będzie uciążliwy dla okolicy. – Ulica przy blokach emituje większy hałas niż planowany stadion.
Inwestycję poparła Rada Dzielnicy Za Cukrownią, w której granicach ma powstać obiekt. – Te tereny od 20 lat stoją jako nieużytki, bagna. Jeśli będą zagospodarowane, nam to wyjdzie na plus – twierdzi Lidia Kasprzak-Chachaj, przewodnicząca zarządu dzielnicy, która wierzy, że stadion zostanie odpowiednio wygłuszony.
Władze Lublina przekonują, że to jedyny grunt, który mogą przeznaczyć pod tę budowę. – Nie mamy innego terenu, więc rozpatrywanie wszystkich innych teoretycznych lokalizacji jest pozbawione sensu – podkreśla Artur Szymczyk, zastępca prezydenta miasta. Nie podaje możliwego terminu rozpoczęcia budowy.
Ile może kosztować taki obiekt? – Szacunek, który mam, mówi o ok. 180 mln zł – odpowiada Szymczyk, chociaż nie jest to nowe wyliczenie. Zastrzega, że obecnie kwota może być inna ze względu na rosnące ceny stali.
Czy miasto miałoby samo sfinansować taką budowę? – Musi to być powiązane z jakimś elementem biznesowym, czyli np. partnerstwem publiczno-prywatnym – odpowiada zastępca prezydenta. – To nie może być tak, że miasto będzie to cały czas utrzymywać.