Część Ukraińców, którzy po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji wyjechali do Polski, wraca do swoich domów. Skala zjawiska nie jest duża, bo wciąż więcej osób wyjeżdża z Ukrainy, ale tendencja jest zauważalna.
Czwartek, wczesne popołudnie na dworcu PKS w Lublinie. Na stanowiskach przy hali dworcowej stoją dwa autokary rejsowe do Ukrainy. – Przywiozłem tu 16 osób, w drogę powrotną zabieram około trzydziestu. W ostatnich dniach jest większy ruch w stronę Ukrainy, być może w związku z tym, że sytuacja w Kijowie się uspokoiła, a może chodzi o zbliżające się święta. Nie są to może duże liczby, ale tendencja trochę się zmieniła. W pierwszych tygodniach wojny do Lublina woziłem więcej ludzi niż mam miejsc, a z powrotem jeździło raptem po kilku chłopaków – mówi Anatolij, który za chwilę zabierze pasażerów w trasę do Łucka.
Do odjeżdżającego autokaru wsiada pani Tatiana. – Mieszkałam tu chwilę u znajomych. Trzy tygodnie, chciałam odpocząć od alarmów bombowych i niepewności. Ale ile można wytrzymać z dala od domu? Wracam, mam nadzieję, że na zawsze – przyznaje.
Panią Tatianę na dworzec odprowadziła Irina, która od kilku lat mieszka w Lublinie. Jak mówi, na powrót w rodzinne strony decyduje się coraz więcej jej znajomych. – Dużo osób wraca, niezależnie z której części Ukrainy pochodzą. Po unormowaniu sytuacji w Kijowie wiele osób mogło wrócić do pracy – opowiada.
Większy ruch w kierunku Ukrainy widoczny jest także w statystykach Straży Granicznej. W ciągu ostatnich dwóch tygodni przez przejścia graniczne na terenie Lubelskiego do Polski dostało się ponad 130 tys. osób. W stronę przeciwną odprawiono 99 tys. osób. Wciąż większe kolejki ustawiają się po ukraińskiej stronie, ale jeszcze kilka tygodni temu różnica była diametralna. – Średnio dziennie do Polski wjeżdża ok. 10 tysięcy osób, wyjeżdża ok. 7 tysięcy. Taka sytuacja trwa od dwóch-trzech tygodni – informuje kpt. Dariusz Sienicki, rzecznik prasowy Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Podobne spostrzeżenia mają samorządowcy. – Taką tendencję widzimy od około dwóch tygodni, ale skala zjawiska nie jest duża. Dziennie wyjeżdża od nas po 10-15 osób. Przy 5 tysiącach uchodźców przebywających w naszym mieście to niewiele, ale jeszcze niedawno powroty do Ukrainy zdarzały się incydentalnie, głównie w sytuacjach losowych – mówi Dziennikowi prezydent Zamościa Andrzej Wnuk. Pytany o powody takich decyzji dodaje: – Myślę, że chodzi nie tylko o to, że w części Ukrainy sytuacja się ustabilizowała. Po prostu ludzie mają świadomość, że wojna kiedyś się skończy i trzeba zastanowić się, co będzie dalej. Czują się na tyle bezpiecznie, że chcą wrócić do swojego dotychczasowego życia.