Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

24 lipca 2022 r.
8:37

"Byliśmy tutaj zawsze". Dlaczego protestują przeciwko planom budowy szybkich kolei?

Autor: Zdjęcie autora Anna Szewc
75 5 A A

Jak na gotówkę przeliczyć lata pracy kilku pokoleń? Jak oszacować wartość zniszczonego zdrowia? Ile można zapłacić za czas, który ojciec stracił z dorastania syna? Czy jakiekolwiek pieniądze są w stanie zrekompensować ludziom utratę domów? Nie budynków, ale domów, w których znaleźli szczęście i spokój?

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Dostaną potężne odszkodowania. Protestują, bo chcą wydrzeć więcej, a potem za te miliony kupią sobie nowiutkie domy. A teraz tylko krzyczą. Pieniacze. Zaścianek. Ciemnogród. Nie rozumieją potrzeby rozwoju – to opinie, które w internecie można wyczytać o ludziach protestujących przeciwko planom budowy szybkich kolei.

Odwiedziłam trzy z bardzo wielu takich rodzin. W samej gminie Zamość wywłaszczeniami zagrożonych jest ponad 100 domów.

Cztery pokolenia pod jednym dachem

Żdanów. Okazały, piętrowy, starannie wykończony dom z nowiutką elewacją. Zadbane podwórko z ogródkiem, równiutko ułożonymi chodnikami, dorodnymi roślinami, starymi, ale świetnie utrzymanymi pomieszczeniami gospodarczymi i gołębnikiem pełnym ptaków. Pod położonym niedawno nowym dachem, w domu z wymienionymi niedawno oknami mieszka kilkupokoleniowa rodzina.

Seniorzy to 84-letnia pani Zuzanna Kapłon i jej 92-letni mąż Marian. Mieszka z nimi ich córka Grażyna Koczwara z mężem Tadeuszem. Jest jeszcze ich córka Ewelina i jej mąż Michał oraz mała Zuzia.

Jeżeli spośród planowanych linii szybkiej kolei, które mają prowadzić do planowanego przez rząd Centralnego Portu Komunikacyjnego wybrany zostanie wariant różowy, stracą wszystko, na co każde z tych pokoleń od lat pracowało.

Starych drzew się nie przesadza, za żadne pieniądze – mówią Lucyna i Tadeusz Brzozowscy z Lipska

Stracą swój dom, w którym się dorabiali i który przez lata starannie urządzali, z którym wiąże się ich przeszłość, ale z którym też wiązali jakieś plany na przyszłość. A to tylko jeden z kilkudziesięciu domów i tylko w tej jednej wiosce, które mogą zniknąć z powierzchni ziemi, jeśli rządowe plany wejdą w życie. Dlatego właśnie, podobnie jak mieszkańcy innych miejscowości gminy Zamość protestują.

Cała rodzina zapewnia, że nie ma odszkodowania, które byłoby w stanie w najmniejszym choćby stopniu zwrócić im to, co w swój dom włożyli. To „coś” wartości materialnej nie ma.

– Tę działkę, 30 arów, dostałam od moich rodziców – wspomina pani Zuzanna. Kiedy wyszła za mąż, zaczęli z mężem myśleć o własnym domu. Pan Marian pracował. Co miesiąc przynosił pensję. Marną, bo marną, ale żyli skromnie, oszczędzali, odkładali grosz do grosza, zaczęli się budować. I gospodarzyli. Na polu mieli buraki, trochę ziemniaków, później pojawiły się zwierzęta, głównie świnie. Hodowla na początku maleńka, z czasem się rozrastała.

Żeby gospodarstwo utrzymać i rozwijać, bardzo ciężko pracowali. Ale mieli z tego radość i satysfakcję. Dom był najpierw parterowy. Ale potem na świat przychodziły dzieci. Synowie poszli na swoje. Jeden dla własnej rodziny także zbudował dom, po sąsiedzku (ta posesja też jest na trasie różowego wariantu). Drugi z synów, Ireneusz Kapłon przeprowadził się ciut dalej, ale także mieszka w Żdanowie.

– Byliśmy tutaj zawsze i zawsze wszystko robiliśmy dla dzieci. I cieszyliśmy się, że one chcą być blisko nas – mówi z trudem pan Marian.

Z rodzicami została pani Grażyna. Gdy wyszła za mąż, dom trzeba było powiększyć o piętro. – Mąż na to od 20 lat pracował za granicą. Każde pieniądze, jakie wysyłał, szły a to na rozbudowę, a to na wyposażenie, meblowanie, żeby urządzić go jak najlepiej, a później remontować. To jak worek bez dna – opowiada kobieta.

Bo chcieli, żeby żyło im się tutaj razem po prostu dobrze i spokojnie. I cieszyli się, że córka także postanowiła właśnie w rodzinnym domu zamieszkać ze swoim mężem i córeczką.  – Pracowaliśmy oboje za granicą. Różnie tam bywało, ale zawsze człowiek miał w tyle głowy, że tu w Żdanowie jest dom i że mamy do czego wracać. Wróciliśmy, a teraz nie wiemy czy będziemy mogli tutaj zostać – mówi ze łzami w oczach Ewelina Popko.

Ja na ten dom dla mojej rodziny pracowałem latami. Wiem, ile mnie to kosztowało. Nikt nie jest w stanie mi za to zapłacić – przekonuje Piotr Hadło

Jej mama też płacze, kiedy pytam, czego byłoby jej najbardziej żal, gdyby musiała się wyprowadzić. Łez nie potrafi powstrzymać również pani Zuzanna. Odkąd kilka tygodni temu zaczęło się mówić coraz częściej o CPK, tak właśnie wygląda ich życie. W codziennych czynnościach, które kiedyś sprawiały radość, teraz trudno ją odnaleźć.

– Widzę po rodzicach, jak bardzo to jest dla nich trudne. Naprawdę ich to wykańcza. Tata musi leki na ciśnienie brać w podwójnej dawce, żeby jakoś funkcjonować – opowiada wyraźnie wzruszony Ireneusz Kapłon. I dodaje. – Przecież nawet starego psa się bierze na dożywocie i trzyma do końca, a starych ludzi chcą przeganiać?

A najgorsze jest to, że wszyscy mają poczucie, iż dla władz CPK i dla projektantów nic a nic nie znaczą.

– Poprowadzili sobie te swoje trasy zza biurka, nikt tu nie przyjechał, żeby zobaczyć jak nasze wioski wyglądają, ile i jakich domów są gotowi z ziemią zrównać. Jakby tu byli, to może by się zorientowali, że wystarczyłoby tę kreskę kawałek przesunąć, żeby tory biegły po polach, a nie po domach – denerwuje się młodszy Kapłon.

Rodzina ma pole niedaleko swojej posesji, w dwóch kawałkach po 2 hektary. – Ja bym im to wszystko za darmo oddała, żeby tylko nie kazali nam się z domu wynosić – mówi z pełnym przekonaniem pani Grażyna. I ma żal, że nikt nic im nie wyjaśnił. Każdego dnia zastanawia się, czy jak przyjdzie co do czego będzie miała tydzień czy dwa, a może kilka miesięcy na to, żeby spakować siebie, rodziców, córkę, wnuczkę, cały dobytek i się wynieść. – Tylko dokąd? – pyta smutno.

Każda grudka ziemi była w mojej dłoni

Lipsko. Dom na samym końcu wsi, na niewielkim wzniesieniu, piętrowy. Dookoła czyściuteńko, Nie ma przepychu, jest porządek. Widać, że ktoś o to obejście bardzo dba. Rosną owocowe drzewka, są owocowe krzewy, jest ogród warzywny. Siadamy przy plastikowym stole, na plastikowych krzesełkach, pod rozłożystą jabłonką, wiekową, która wyjątkowo w tym roku obrodziła. Cień daje ukojenie w upalne popołudnie.

Państwo Zuzanna i Marian Kapłonowie ze Żdanowa z synem Ireneuszem i córką Grażyną, wnuczką Eweliną i prawnuczką Zuzią

– To jest nasze ulubione miejsce – mówi pani Lucyna Brzozowska.

Kiedy ona i jej mąż Tadeusz byli młodzi, mieli książeczki mieszkaniowe. Mogli je zamienić na mieszkanie w bloku w mieście. – Ale tata płakał, pamiętam go jak dzisiaj i mówił, żebym tutaj została, bo ta ziemia należy do rodziny. Tak prosił... – wspomina kobieta.

Zostali. Po ślubie, na początku lat 70. mieszkali z rodzicami i latami odkładali na własny dom. W końcu go zaczęli budować, powolutku, etapami, bo pieniędzy nigdy za dużo nie było. I gospodarzyli. Za podwórkiem z domem jest pole. Ponad 7 ha. – A z tego przeszło 5 hektarów to bardzo dobre gleby, rędziny, jedne z najlepszych – mówi z dumą Tadeusz Brzozowski.

A za polem mają jeszcze kawałeczek własnego brzozowego lasu. Niewielki, ale piękny.

Jak synowie ze swoimi rodzinami przyjeżdżają w odwiedziny, wszyscy lubią tam chodzić. Jest cicho i spokojnie. Jest dobrze. A właściwie było. Do maja tego roku.

Wtedy Brzozowscy dowiedzieli się od kogoś z sąsiadów, że są plany na szybką kolej i że jeden z wariantów tras biegnie przez ich dom, przez ich podwórko i pola. Jeśli wybrany zostanie wariant czerwony, stracą niemal wszystko.

– To było jak grom z jasnego nieba – mówi pani Lucyna. Jej mąż tak się wtedy zdenerwował, że cały się dosłownie trząsł. A ona martwiła się i martwi do dziś o niego. Bo pan Tadeusz jest po dwóch zawałach, ma wstawiony stymulator. Nerwy mu nie służą, a denerwuje się każdego dnia od wielu tygodni. – Kładę się z tą myślą, budzę się w nocy i o tym myślę, wstaję rano i jest to samo – mówi drżącym głosem mężczyzna.

Jesienią dosadził kilka małych jabłonek. Jeszcze w kwietniu je ogrodził, żeby kury nie grzebały, a teraz chodzi koło nich i zastanawia się, czy kiedykolwiek będzie mógł na nich zobaczyć owoce. – To samo z borówką amerykańską. Posadziliśmy, kilka owoców ma, a ja zamiast się cieszyć, to myślę, czy za rok, znowu będzie je można spróbować – mówi pan Brzozowski.

Bo wizja utraty tego, na co dziesięcioleciami, dzień w dzień pracowali odbiera starszym państwu chęć do życia i jakąkolwiek radość z niego.

– Tak, jak byśmy wyrok usłyszeli. Tylko nie wiadomo z jakiego artykułu i za co.

Zawsze żyliśmy uczciwie, spokojnie – ocenia smutno pani Lucyna. A nie chcą od życia wiele. Jedynie dożyć w spokoju tu, gdzie czują się u siebie. Nic więcej.

Perspektywa wywłaszczenia jest dla nich przerażająca.

– Dla naszego pokolenia skojarzenie jest jedno: wojna i wysiedlenia. Wtedy przychodzili z karabinami i wyganiali ludzi z domów. Teraz chcą zrobić to samo, tylko bez karabinów – konstatuje 72-letni mężczyzna.

Nie zastanawiają się nawet, ile ktoś będzie gotów im za ich własność, która podobno jest święta, zapłacić. Na żadne pieniądze nie da się przeliczyć lat, które tutaj spędzili, trudu jaki w to wszystko włożyli, zdrowia, jakie stracili ciężko pracując, by stworzyć dom dla siebie, a może i dla dzieci. Bo synowie wspominali, że może kiedyś wróciliby do Lipska.

– Tu naprawdę każdą grudkę ziemi miałem w dłoni, na wszystko zapracowałem, we wszystkim co mamy jest kawałeczek naszego życia. Ile to może być warte? Ktoś umie to w ogóle ocenić? – pyta retorycznie pan Tadeusz. I dodaje. – Ta ziemia to chleb. Tego nie wolno człowiekowi odebrać.

– Starych drzew się nie przesadza. A my mamy gdzieś życie zaczynać na nowo? Jak to? – dodaje pani Lucyna.

Chciałaby nie myśleć o tym, co może ich spotkać. Ale nie potrafi. – Teraz to się zastanawiam czy choć jeszcze jedne święta w domu spędzimy z naszymi dziećmi, z wnukami. Czy jeszcze będziemy choinkę ubierać, światełka zapalać, żeby było ładniej – zwierza się kobieta. Oboje martwią się nie tylko o dom, ale i o figurkę, która przed nim stoi. Jest zabytkowa, z XVIII wieku, ludzie ją postawili, żeby Bogu dziękować, że nie wszyscy zmarli w epidemii, jaka nawiedziła wtedy te tereny.

Państwa Brzozowskich wcale nie pociesza fakt, że jeśli linia czerwona nie zostanie wybrana, to zostaną na swoim. Bo wie, że gdzieś indziej ludzi spotka to, co ich być może ominie. – I tak jak ja teraz płaczę, pewnie i oni płaczą. Więc jak się cieszyć? I jak można cokolwiek na takim ludzkim nieszczęściu budować? – wzdycha pani Lucyna.

Domu mojej rodziny nie oddam

– Ja stąd dobrowolnie nie wyjdę. A jak mnie wyprowadzą, wrócę. Nie oddam po dobroci tego, co dla swojej rodziny stworzyłem

– w głosie Piotra Hadło, czterdziestokilkuletniego mężczyzny nie ma ani grama niepewności.

Ze swoją żoną i dwojgiem dzieci mieszka w Zwódnem. W nowiutkim, nowoczesnym, gustownie wykończonym i urządzonym domu. Otacza go piękny ogród z alejkami, modnymi drzewkami, krzewami, kwiatami. Nic tu nie jest przypadkowe. Wszystko jest przemyślane i na swoim miejscu. Tak to planowali, żeby stworzyć sobie miejsce idealne, wymarzone. Dlatego jest i mały ogród z warzywami, i altanka z bujanym fotelem i śliczny, różowy domek dla 3-letniej córeczki. Stanął ledwie rok temu.

Pan Piotr dokładnie wie, ile to kosztowało. I wcale nie mówi o pieniądzach, bo żeby je zarobić, musiał w życiu bardzo, bardzo wiele poświęcić.

– Pracuję od 17 roku życia, a na ten dom zarabiałem już po ślubie wiele, wiele lat. Wtedy mieszkaliśmy w bloku z rodzicami. Ale postanowiliśmy pójść na swoje, na działkę, którą żona dostała od swoich rodziców, a oni od swoich. Ta ziemia była w rodzinie jeszcze przed wojną – opowiada mężczyzna.

Zaciągnęli kredyt. Niemały. Jeszcze go spłacają, a w perspektywie mają kolejnych kilkanaście lat z ratami. Ale jak dom już stał i nawet nie było w nim mebli, to zaraz się wprowadzili, żeby w końcu być na swoim. – Tyle że telewizor jakiś kupiliśmy, a antena na kiju od szczotki stała. I było już dobrze – wspomina z rozrzewnieniem pierwsze chwile w ich wspólnym domu.

Mieszkają tu cztery lata i przez cały ten czas do domu dokładają, bo ciągle jest jeszcze coś do zrobienia. Tutaj urodziła się ich córeczka. Ale dzieciństwa 13-letniego syna pan Piotr prawie nie pamięta. Bo żeby stworzyć dla wszystkich dom, pracował, pracował, pracował.

– Wyjeżdżałem w nocy, wracałem w nocy i tak latami. Ale wiedziałem po co to robię i stąd miałem siłę. Teraz już nie dałbym rady. Dlatego domu nie oddam. Za żadne pieniądze – mówi.

Podobnych jak oni rodzin w Zwódnem jest bardzo wiele. Są ludzie starsi, ale dominują młodzi, z dziećmi. Nikt z nich niczego w prezencie od życia nie dostał, każdy na wszystko musiał zapracować. Wielu jest dopiero w trakcie budowy. Oczywiście realizują je na kredyt i choć wizja wywłaszczeń raczej pozbawia chęci do pracy, to jednak muszą te inwestycje kontynuować, bo banki cisną i pilnują, na co dały pieniądze.

Pan Piotr wie, że podobnie jak on myślą także sąsiedzi. Ludzie są zdeterminowani. Mówią, że jak przyjdzie co do czego, może dojść do tragedii, bo co podwórko, to dramat innej rodziny.

A jeśli zaczną wywłaszczać, będzie jeszcze gorzej.

– Choćby nie wiem jakie pieniądze płacili, ale zakładam, że to na nas będą oszczędzać, bo przecież nie na wykonawcach, to nikt nie będzie w stanie odbudować tego, na co przez lata pracował – ocenia Hadło. I jeszcze raz dodaje, że on żadnych pieniędzy nie chce. – Co miałbym z nimi zrobić jako bezdomny? Przykryć siebie, żonę i dzieci? Domek papierowy z nich jak z kart budować? – pyta retorycznie.

I nie potrafi pogodzić się z tym, że kiedy plany budowy CPK i szybkiej kolei ruszały, nikt się ani w Zwódnem, ani żadnej innej wiosce nie pojawił.

Dopiero ostatnio jakieś śmigłowce latały i robiły pomiary, a jacyś ludzie po polach chodzili i coś wiercili.

Piotr Hadło, podobnie jak wielu innych jest przekonany, że szybką kolej można było projektować inaczej.

– Przez te kilkanaście lat, jak pracowałem, jeździłem niemal dzień w dzień do Warszawy. Widziałem, jak powstawała „eska”, widziałem, którędy szła i co tam w międzyczasie znikało. Może kilka domów, no i jeden taki bar, co stał w polu. Nic więcej. A u nas po tej inwestycji będą umierać całe wioski – podsumowuje mieszkaniec Zwódnego.

Warianty

Projektanci pracujący dla CPK przewidzieli cztery różne warianty dla torów szybkiej kolei w ramach tzw. szprychy nr 5 od Trawnik do granicy z Ukrainą. Zagrożone wywłaszczeniami są nie tylko rodziny z okolic Zamościa, ale też Krasnegostawu, gminy Izbica, ale również gminy Tomaszów Lubelski i m.in. Bełżca, przez którego centrum projektanci przewidzieli przebieg każdej z czterech projektowanych tras.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Kolejny wypadek motocyklisty

Kolejny wypadek motocyklisty

Utrudnienia na trasie Lublin - Biłgoraj. Ok. godz. 6 rano na drodze wojewódzkiej 835 w miejscowości Jabłonna Majątek doszło do zderzenia motocyklisty z autem osobowym

Tragiczna majówka. Tyle niepotrzebnego cierpienia

Tragiczna majówka. Tyle niepotrzebnego cierpienia

6 osób zabitych, 26 rannych. Policjanci podsumowali majówkę w Lubelskiem. Było gorzej niż źle

IMGW ostrzega: burze w województwie lubelskim

IMGW ostrzega: burze w województwie lubelskim

Poniedziałek czeka nas pod znakiem burz. IMGW wydaje ostrzeżenie dla województwa lubelskiego.

Krwi ciągle jak na lekarstwo. W niedzielę wielka akcja
12 maja 2024, 8:00
galeria

Krwi ciągle jak na lekarstwo. W niedzielę wielka akcja

Będzie okazja podzielić się tym, co bezcenne i czego niczym innym zastąpić się nie da – krwią. Akcję poboru organizuje w niedzielę (12 maja) Klub Honorowych Dawców Krwi przy UG Zamość. Dla tych, którzy się zgłoszą, przewidziano bardzo wiele atrakcji.

Jak szkolić przyszłych kierowców, żeby było bezpiecznie? - rozmowa ze specjalistą
Dzień Wschodzi
film

Jak szkolić przyszłych kierowców, żeby było bezpiecznie? - rozmowa ze specjalistą

Ponad 20 tysięcy wypadków drogowych w 2023 roku, z czego 19 tysięcy spowodowali kierowcy. W tym znaczna część to młode osoby do 25 roku życia. Dzisiaj Europejski Dzień Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Gościem Maciej Kulka — właściciel ośrodka szkolenia kierowców, instruktor, biegły sądowy.

Nowa rada, stara koalicja i starosta ten sam
Wybory 2024

Nowa rada, stara koalicja i starosta ten sam

Kwietniowe wybory samorządowe nie zmieniły układu sił w powiecie zamojskim. Nadal rządzić będzie ta sama koalicja, co ostatnio. Ten sam jest również starosta.

Początek tygodnia ze sporymi utrudnieniami w centrum miasta

Początek tygodnia ze sporymi utrudnieniami w centrum miasta

Sporo utrudnień czeka kierowców w związku z remontem ulicy Narutowicza. Pierwsze zmiany obowiązują już od poniedziałku (6 maja).

Tarasola Cisy Nałęczów walczy o Hummel IV Ligę. Wyniki lubelskiej klasy okręgowej

Tarasola Cisy Nałęczów walczy o Hummel IV Ligę. Wyniki lubelskiej klasy okręgowej

Tarasola Cisy Nałęczów pokonała na własnym boisku rezerwy Avii Świdnik i wykonała olbrzymi krok w kierunku zajęcia miejsca premiowanego grą w barażach o awans do IV ligi

Wyjazdowe wygrane Padwy Zamość i AZS AWF Biała Podlaska

Wyjazdowe wygrane Padwy Zamość i AZS AWF Biała Podlaska

W przedostatniej kolejce sezonu zwycięstwa odniosły KPR Padwa Zamość i AZS AWF Biała Podlaska

Cenny wyjazdowy punkt Tomasovii. Wyniki Hummel IV ligi

Cenny wyjazdowy punkt Tomasovii. Wyniki Hummel IV ligi

W jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów 26. kolejki Stal Kraśnik podzieliła się punktami z Tomasovią Tomaszów Lubelski

Po zakupach wybierz się na bezpłatne badanie piersi

Po zakupach wybierz się na bezpłatne badanie piersi

Mobilne mammobusy ponownie zaparkują pod sklepami sieci Kaufland. Darmowe badanie będzie można zrobić w 6 miastach w regionie.

Hetman Zamość gładko ograł Tanew Majdan Stary. Wyniki zamojskiej klasy okręgowej

Hetman Zamość gładko ograł Tanew Majdan Stary. Wyniki zamojskiej klasy okręgowej

Zmierzający do Hummel IV Ligi Hetman Zamość odniósł 21. wygraną w tym sezonie. Po nieco słabszym występie w Hrubieszowie podopieczni trenera Roberta Wieczerzaka nie dali żadnych szans mającej spore problemy ze stabilizacją formy Tanwią Majdan Stary. Przy okazji ekipa z Zamościa pobiła strzelecki rekord Łady 1945 Biłgoraj z zeszłego sezonu

Ranking: Najlepsze licea i technika w Lublinie

Ranking: Najlepsze licea i technika w Lublinie

Portal Wasza Edukacja opublikował ranking najlepszych szkół ponadpodstawowych. Liceum i technikum z Lublina znalazły się w krajowej „top 15”.

Bogdanka Arka Chełm kończy sezon tuż za podium

Bogdanka Arka Chełm kończy sezon tuż za podium

W drugim meczu o brązowy medal Tauron 1. Ligi Siatkarzy Bogdanka Arka Chełm przegrała na wyjeździe z BKS Proline Visłą Bydgoszcz 0:3. Była to druga porażka chełmskiego beniaminka w rywalizacji. Tym samym na najniższym stopniu podium rozgrywki zakończyli bydgoszczanie, chełmianom zostało czwarte miejsce

Motoparada Klasyków w Zamościu przyciągnęła tłumy miłośników czterech kółek z całego regionu
Zdjęcia
galeria

Motoparada Klasyków w Zamościu przyciągnęła tłumy miłośników czterech kółek z całego regionu

Roztoczańskie Muzeum PRL zaprosiło do Zamościa miłośników starych samochodów i motocykli na "Speed Car 1-MajowąMotoparadę Klasyków". To motoryzacyjno-patriotyczne wydarzenie zgromadziło ponad dwieście unikatowych pojazdów, w tym zarówno kultowe modele z okresu PRL, jak i samochody z lat 90.

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium