Lekarka z SPSK nr 1 w Lublinie odpowie za narażenie życia noworodka. Zdaniem śledczych, nie pomogła dziecku w bardzo ciężkim stanie. Z wyjaśnień Ewy P. wynika, że nie mogła tego zrobić ze względu na własny stan zdrowia.
Akt oskarżenia dotyczący lekarki wpłynął właśnie do lubelskiego sądu. Ewa P. odpowie za narażenie życia małej pacjentki. Sprawa dotyczy wydarzeń z 14 stycznia ubiegłego roku. Do SPSK nr 1 trafiła wówczas ciężarna kobieta. Miała rodzić poprzez cesarskie cięcie. Dyżur na oddziale neonatologii pełniła wtedy Ewa P. Przed południem została wezwana do rodzącej pacjentki. Noworodek przyszedł na świat w 38. tygodniu ciąży. Lekarka dała mu 6 punktów w skali Agar. Dziewczynka miała problemy z oddychaniem.
Ewa P. nie podjęła jednak resuscytacji. Zleciła to położnej, a sama poszła po pomoc do innej lekarki. Ta bardzo szybko przyszła na miejsce i przejęła resuscytację noworodka. Dziewczynka trafiła później na oddział intensywnej terapii, skąd po 17 dobach wypisano ją do domu. Stan dziecka oceniono jako dobry.
Postępowaniem Ewy P. zajęła się jednak prokuratura. Biegli powołani przez śledczych ocenili, że wychodząc z sali kobieta naraziła życie małej pacjentki. Dziewczynka przeżyła dzięki natychmiastowej interwencji położnej oraz innej lekarki, dyżurującej na oddziale.
Z wyjaśnień Ewy P. wynika, że nie była w stanie samodzielnie przeprowadzić resuscytacji dziecka. Kobieta cierpi na stwardnienie rozsiane. Zgodnie z orzeczeniem lekarskim, nie może pracować nocą, w nadgodzinach oraz na oddziale intensywnej opieki medycznej.
Z relacji kobiety wynika, że kiedy zdała sobie sprawę z kondycji noworodka, doznała silnego stresu. Jej stan zdrowia nagle się pogorszył. Miała problemy ze słuchem, zdrętwiały jej obie ręce. Zaczęła podwójnie widzieć. Dlatego poleciła położnej rozpoczęcie resuscytacji, a sama pobiegła po pomoc do innej lekarki. Podkreśliła, że zrobiła to wszystko w „najlepszej wierze”.
Lekarce grozi teraz od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.