Ostatnie miesiące to dla Aldony Morawiec pasmo porażek. Utalentowana koszykarka najpierw nie załapała się do wąskiej kadry na Eurobasket, a następnie straciła miejsce w składzie Pszczółki AZS UMCS Lublin.
W minionym sezonie była jedną z najważniejszych zawodniczek akademickiego zespołu, w obecnym przegrała rywalizację z pozyskanymi zawodniczkami, dostawała znacznie mniej minut, a gdy już pojawiała się na parkiecie, zazwyczaj zawodziła.
Jedynym, który nie stracił w nią wiary był nowy selekcjoner reprezentacji Todor Mołłow, który regularnie powołuje ją na wszystkie zgrupowania drużyny narodowej. Teraz po raz kolejny wyciągnął do niej rękę, ściągając do swojego zespołu.
– Jest to zawodniczka, która może dużo zmienić w naszej drużynie – stwierdził szkoleniowiec MKK Siedlce na konferencji prasowej po meczu, w którym jego zespół przegrał z Pszczółką 63:80.
Kwestia przenosin Morawiec do Siedlec była dogadana jeszcze przed tym spotkaniem, ale lubelski klub nie wyraził zgody na jej występ. Dlatego 23-latka pierwszy trening w barwach MKK odbędzie dopiero dzisiaj.
– Aldona od początku sezonu nie mogła się odnaleźć w zespole. Dla jej dobra stwierdziliśmy, że lepiej będzie jeśli trafi do zespołu, w którym dostanie więcej minut. U nas nie udało się doprowadzić do tego, żeby spędzała więcej czasu na parkiecie. Aldona ma duży potencjał. To jest taki gracz, który potrzebuje gry na parkiecie. Jestem pewien, że w MKK dostatnie swoją szansę – powiedział trener Pszczółki Krzysztof Szewczyk na oficjalnej stronie swojego zespołu.
Po zakończeniu sezonu Tauron Basket Ligi Kobiet Morawiec wróci do Lublina, gdzie studiuje na Wydziałe Pedagogiki i Psychologii UMCS. Zagra również w barwach AZS UMCS podczas finału Akademickich Mistrzostw Polski w Koszykówce Kobiet, które odbędą się w dniach 12-15 maja w Lublinie.
Niewykluczone, że w tej sytuacji w najbliższym czasie do Pszczółki dołączy nowa zawodniczka. Trudno spodziewać się jednak, żeby udało się wzmocnić zespół przed najbliższym spotkaniem. W sobotę, 23 stycznia o godz. 17 lublinianki podejmą na własnym parkiecie Widzew Łódź.
Komentarze