Olimpia Elbląg – Wisła Puławy 0:0

W meczach z udziałem Olimpii gole padają bardzo rzadko. Dodatkowo podopieczni trenera Olega Raduszko często dzielą się punk-tami z rywalami i zazwyczaj jest to bezbramkowy remis. – Z jednej strony wynika to z bardzo uważnej gry w defensywie gospodarzy. A z drugiej ich boisko po prostu nie za bardzo nadaje się do płynnej gry – tłumaczył przed pierwszym gwizdkiem trener Jacek Magnu-szewski. I wszystko, co mówił miało potwierdzenie podczas zawodów. Pierwszy kwadrans to przewaga gospodarzy i kilka strzałów na bramkę Nazara Penkowca. Ukrainiec poradził sobie najpierw z uderzeniem Antona Kołosowa, a później Piotra Skokowskiego. Po kilkunastu minutach przebudzili się też gracze „Dumy Powiśla”. Najpierw bliski przejęcia piłki w polu karnym rywali był Szymon Martuś. W 23 minucie czujność bramkarza przeciwników sprawdził Łukasz Giza, ale jego strzał tuż sprzed linii pola karnego nie znalazł drogi do siatki. Po pół godzinie gry powinno być 1:0. Kołosow podawał do Skokowskiego, ale temu zabrakło centymetrów, żeby sięgnąć piłkę i skierować ją do siatki. Kilka chwil później groźnie z dystansu uderzał Rafał Wiącek i Aleksiej Rogaczow musiał się mocno natrudzić, żeby odbić ten strzał na rzut rożny. Po przerwie kilka razy groźnie dośrodkowywał Piotr Nowosielski, ale z jego wrzutek niewiele wynikało. Bliski wpisania się na listę strzelców po strzale zza „szesnastki” był Arkadiusz Maksymiuk, ale ponownie świetnie spisał się Rogaczow i „wyciągnął” to uderzenie. Im dalej w mecz, tym większą przewagę mieli piłkarze trenera Magnuszewskiego, ale nie potrafili udokumentować jej żadnym trafie-niem. Żadna z kontr gospodarzy także nie dala im zwycięskiego gola.