Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sklep to nie kościół

Nas to boli najbardziej, że my o te kaplice walczyli, dbali o nią, a teraz po prostu ją nam zabrali - mówi Misztalowa, ocierając oczy. - Przetrwaliśmy stan wojenny, ksiądz przez zamkniętą bramę komunie dawał. Cała wieś tu przychodziła. A teraz co? Na zmarnowanie wszystko pójdzie...
Kilka miesięcy temu mieszkańcy Husynnego w powiecie chełmskim podzielili się na dwa obozy. Jeden popiera decyzję proboszcza o utworzeniu kaplicy w centrum wsi, w budynku po dawnym sklepie i klubie młodzieżowym. Drugi nie chce rozstać się ze starym przybytkiem, w którym modlono się od lat. Choć ksiądz do starej kaplicy już nie zagląda, miejscowe kobiety co niedziela chodzą się tam modlić. Do nowej nie zaglądają. - Po co? - dziwi się Grzesiukowa. - Dla mnie to nie jest kaplica. Ot, budynek i tyle. Tam sklep kiedyś był. Wódka, wino... Pijaki jak nie mieli gdzie potrzeby załatwić, to ściany obsikiwali. I ja mam się tam modlić? Nigdy! Budynek zaadaptowany na nową kaplicę został przekazany przez gminę. - Jakieś dwa lata temu wyszli z taką propozycją mieszkańcy Husynnego - wyjaśnia Stanisław Maksymiuk, wójt gminy Dorohusk. - Potem sprawa ucichła na trochę, aż do chwili, kiedy ksiądz proboszcz poparł prośbę. Poruszyłem tę kwestię na radzie, gdzie zapadła decyzja o nieodpłatnym przekazaniu budynku na potrzeby Kościoła. Z tego, co wiem, był tam kiedyś sklep, potem klub dla młodzieży. - W dzień był klub, a w nocy burdel - stwierdza Grzesiukowa. - Jeszcze mówiliśmy \"Co wy, Boga do burdelu chcecie wprowadzić?”. Nie słuchali, tylko zrobili, co chcieli. - No i stało się. Dokładnie 18 sierpnia. Akurat był odpust. Cała wieś na mszy, a ksiądz mówi, że z procesją przejdziemy do nowej kaplicy. Przenajświętszy sakrament zabrali i poszli - opowiada ze łzami w oczach Malicka. - Ci, co za przeniesieniem byli, poszli za księdzem, ale większość została. Ludzie modlili się, płakali i śpiewali: \"Nie rzucim, Chryste, świątyń Twych”. - Ja nie wiem, o co tym ludziom chodzi - mówi Gawrylukowa. - Przecież w nowej kaplicy dużo miejsca, jasno i centralne ogrzewanie jest. A tam przecież grobowiec. Zimno, ciemno, zły dojazd. A gdyby się komu coś stało, to ani pogotowie nie dojedzie, ani co. Takie to zawzięte, że aż strach. Przestali przychodzić na msze. Tylko do tego grobowca chodzą. I po co? - pytam. Tam ani księdza, ani najświętszego sakramentu nie ma. Czego tam szukać? - My się modlimy za tych grzeszników, co od Kościoła się odwrócili i na msze nie chodzą - wtóruje z przejęciem Dolecka. - Może przejrzą na oczy. Przecież nikt im tu chodzić nie zabrania. Misztalowa do nowej kaplicy przychodzi, ale tylko ze względu na uczestnictwo w nabożeństwie. - Chodzę, ale w ławce nie siadam. Ot, w drzwiach sobie stanę i posłucham słowa bożego. A ławek dużo nastawianych i prawie wszystkie puste. W zeszłym tygodniu to może ze dwadzieścia osób tylko było. A do naszej kaplicy to cała wieś chodziła. I starsi, i młodzież, i małe dzieci też. Malicka na msze przestała chodzić w ogóle. Zamiast tego słucha Radia Maryja. Zarzeka się, że w sklepie modlić się nie będzie. - Boże drogi, co za głupoty jakieś - Gawrylukowa nie może się nadziwić. - Jak człowiek chce, to i w oborze się pomodli. A przecież tu wszystko poświęcone. - Tam też - odparowuje Grzesiukowa. - Wszystko, nawet nowa posadzka. To co? Ktoś to odświęcił? Marian Zacharski ma wyrobione zdanie na temat bojkotu nowej kaplicy. - To rodzinna sitwa jest. Kilka rodzin miało w tym interes, żeby w budynku zrobić knajpę albo coś. Teraz źli są, że taki lokal im sprzed nosa uciekł. Tu nie chodzi o to, która kaplica lepsza. Tu o pieniądze chodzi. O nic więcej. Teraz to jest awantura. A jak zbieraliśmy podpisy za przeniesieniem kaplicy, to siedemdziesiąt procent mieszkańców podpisało. A teraz z tych, co podpisali, niektórzy pretensje mają. To jak to tak? - Podpisałam - potwierdza Grzesiukowa. - Ale tylko dlatego, że w głowie mi namotali. Słowem o przeniesieniu kaplicy nie wspomnieli, tylko że to o budynek chodzi. Żeby gmina dała, bo przyda się wsi. Podstawowym argumentem przemawiającym za przeniesieniem kaplicy był jakoby brak elektryczności i ogólny stan techniczny budynku. - Chcieliśmy założyć elektryczność - mówi Malicka. - Ludzie datki dawali. Nawet po pięćdziesiąt złotych. Trzy tysiące się nazbierało. A jeszcze by dołożyli, tylko dowiedzieli się, że ksiądz kaplicę przenosi i wszystko na nic. - To nie ma co owijać w bawełnę - przerywa Grzesiukowa. - Trzeba jasno powiedzieć, że ksiądz nas oszukał. Ludzie na światło dawali, a światła jak nie było, tak nie ma. To pytam teraz, gdzie są nasze pieniądze? Gawrylukowa cieszy się, że tak szybko udało się przygotować nową kaplicę. Z dumą pokazuje nowe ławki, kolorowe lampki i obraz na ołtarzu z wizerunkiem świętego Maksymiliana Kolbe. Prowadzi do zakrystii i małego pokoiku, gdzie - jak ma nadzieję - kiedyś uda się stworzyć muzeum patrona. - A na zewnątrz, nad drzwiami, zrobimy jeszcze wieżyczkę z krzyżem - tłumaczy Gawrylukowa. - Wtedy to już będzie jak w prawdziwym kościele. Nazwiska mieszkańców na ich prośbę zostały zmienione.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama