Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik
Po części zgodzę się z autorem, ale tylko po części - generalnie mecz zawaliły nam Amerykanki, a zwłaszcza Mack (z kolei po stronie rywalek za wynik w głównej mierze odpowiadała MVP meczu i zawodniczka przerastająca nie tylko wzrostem i umiejętnościami pozostałe grające na parkiecie, białorusińska center z nr 87) . Nastąpiła bowiem weryfikacja umiejętności naszych zawodniczek na tle silniejszego rywala (specjalnie piszę silniejszego, a nie silnego, bo ekipa z Mińska niczego szczególnego nie pokazała - wpadło im po kolei w I połowie meczu 5 rzutów za 3 pkt, które były absolutnie do uniknięcia przez miejscowe, ale trzeba było choć spróbować bronić, a w końcówce wynik ,,kontrolowała'' 87). Po pierwsze (dla osoby nie śledzącej wyników ekipy z Mińska i poczynań jej zawodniczek) na rozgrzewce przed meczowej widać było różnicę w ,,fizyczności'' obu zespołów (i to dość znaczną) - a gdy wzrost i masa są atutem jednego zespołu, to tak trzeba dobrać taktykę meczową żeby te atuty zminimalizować (u nas absolutnie tego nie było bo zawodniczki z podstawowej piątki grające praktycznie bez rotacji 3 dni wcześniej w Gorzowie nie miały sił biegać). U nas zaangażowania nie można (po raz kolejny zresztą) odmówić młodym Polkom i Zuzie Sklepowicz, która motorycznie wyglądała jak zawodniczka z innego zespołu (dziewczyna przypomina siebie z najlepszego okresu jej gry we Wrocławiu), a także wspomnianej przez autora Stancev. A teraz odnośnie naszej serbskiej rozgrywającej bo mam zupełnie inne zdanie co do liderowania zespołowi. Przed pierwszym gwizdkiem widać było właśnie, że na rozegraniu możemy mieć ( i jak się okazało mieliśmy) jedyny atut nad rywalkami. Dlaczego zatem nisko oceniam Stancev? bo grała na przeciwko zawodniczkom z nr 8 i 38 - najgrubszym 1 jakie w życiu widziałem na tej pozycji (tutaj przewaga masy Białorusinek była tak imponująca, jak 87 nad Mack - pewnie znajdzie się ktoś, kto mnie zarzuci, że obie miały bardzo luźne koszulki i spodenki? bez jaj, ale takie są fakty). Stancev uciekała w/w rywalkom bo jak by tego nie robiła, to nie wiem czy powinna uprawiać koszykówkę. Jednakże co z tego wynikało? jej penetracja pod kosz kończyła się jak zawsze - 2 czy 3 blokami rywalek, stopowaniem ataku czy w najlepszym razie oddawaniem piłki na obwód (a o skuteczność naszych rzutów z półdystansu czy za 3 pkt przemilczę...bo wstyd). Stancev nie ma WZROSTU żeby być realnym zagrożeniem w wejściach pod kosz. Jednakże trzeba dodać, że odpuszczona zupełnie przez rywalki jako jedyna w naszym zespole trafiała za 3 pkt (porównajcie sobie statystyki Smalls czy nawet Jakubcovej). Smalls gdy wchodzi pod kosz 1 na 1 to z reguły trafia, ale w tym meczu niestety rywal wiedział doskonale jak gra nasz zespół - nie pozwalał nam na kontrolowanie gry, zmuszając nas do rzutów wręcz wymuszonych (choć przestrzelonych ,,czystych'' przed IV kwartą było co niemiara, tak pod koszem, jak i z pół- czy dystansu. W IV gra szła do 87, a jej warunki fizyczne i doświadczenie zrobiły swoje bo Mack była tak zagotowana, że NIE ISTNIAŁA w ataku, a jej akcje rzutowe zasługiwały niestety jedynie na politowanie). Jakubcova...przemilczę, ale dlaczego przez 40 minut meczu trener Szewczyk ani razu nie desygnował jej przeciwko 87 rywala? ot pytanie bo jako jedyna w naszym zespole miała zasięg umożliwiający (TEORETYCZNIE oczywiście) walkę z 87, która była zdecydowanie najlepszą zawodniczką meczu. Swoją drogą kiedyś trener Paszek w SP nr 28 na lubelskiej Skarpie uczył 10-12 latków jak podawać, a w zasadzie jak nie podawać piłek do centra - we wczorajszym meczu Stancev i inne nasze zawodniczki pokazały, że ich w dzieciństwie elementarza gry w kosza uczono wybiórczo. 87 mająca olbrzymią przewagę zasięgu tylko stała i zbijała (albo przejmowała) piłki lecące lekkim lobikiem pod kosz (czy nawet na obwodzie) do Mack. Po meczu z Wrocławiem pisałem, że nie mamy (oprócz Fassiny) zawodniczki stwarzające realne zagrożenie penetracją pod kosz - wczorajszy mecz to czysta weryfikacja tej tezy niestety, a gra co 3 dni bez rotacji (bo w klubie nie szuka się uzupełnienia składu za Martinę) zwiastuje kolejne porażki (choć Mińsk po ,,wyłączeniu'' z gry 87 to rywal z dolej połówki naszej ligi)
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ów nr 87 z Mińska to nie kto inny jak gwiazda nie tylko reprezentacji Białorusi, ale jeszcze nie tak dawno temu także takich klubów euroligowych jak Fenerbahce czy Orenburg - A. Veremeenko. Wczorajszy mecz niestety obnażył sporo słabości składu zbudowanego na obecny sezon. Po pierwsze, zawodniczki podkoszowe. Mack to zawodniczka bez doświadczenia na europejskich parkietach i wczoraj to było aż nadto widać. Veremeenko w swojej bogatej karierze grała wielokrotnie przeciwko znacznie lepszym amerykańskim podkoszowym i grając przeciwko debiutującej w Europie Mack w bezwzględny sposób wykorzystywała tę swoją rutynę - niemal wzorcowa przemienność gry na obwodzie i w pomalowanym. Co jeszcze dziwniejsze w taktyce gry Pszczółek - zawodniczkę taką jak reprezentantka Białorusi należy jak to się mówi potocznie kryć od piłki, przynajmniej utrudniając podania do niej kierowane - Mack tego w zasadzie nawet nie próbowała, a przecież właśnie zwrotnością i szybkością powinna nadrabiać gorsze warunki od Białorusinki. Kolejna rzecz, którą powtarzam już niemal do znudzenia - skuteczność zza łuku. Jeśli w tym elemencie we własnej hali na swoich koszach nie będziemy trafiać na dobrej skuteczności to nie ma co myśleć o sukcesach nie tylko w pucharach, ale także w naszej lidze. Przed sezonem słyszało się, że mamy zespół, który ma podobno stanowić zagrożenie rzutami z obwodu. Niestety poza może 2-3 meczami w tym sezonie jakoś tego nie widać. I wreszcie chyba równie istotna kwestia - koncepcja budowania zespołu, w którym 75% składu to młode zawodniczki niestety dobrze nie wróży na przyszłość. Wczoraj wyraźnie zabrakło u nas solidnej rutyniary, która w trudnym momencie pokazałaby to swoje doświadczenie - czy to wymuszeniem faulu pod jednym i drugim koszem, przechwytem czy nawet 1-2 celnymi trójkami. Niech w klubie dłużej się zastanawiają nad zakontraktowaniem doświadczonej zawodniczki na zastępstwo za Fassinę, to nie tylko rozgrywki pucharowe mogą okazać się stracone w tym sezonie, ale i w lidze nie będzie choćby niewielkiej szansy na walkę o coś więcej niż 5-6 miejsce. I na koniec jeszcze jedna uwaga co do wczorajszego meczu - to, że Veremeenko mocno nas wczoraj skaleczyła specjalnie nie dziwi, ale to, że tak przeciętna zawodniczka jak Scekić rzuciła nam aż 15 punktów tego się nie da raczej niczym usprawiedliwić. Jej statystyki z poprzedniego sezonu, gdy grała w barwach Gdańska (5,8 punktu na mecz) aż nadto wyraźnie pokazują, jakie ta zawodniczka posiada umiejętności. Tymczasem Pszczółki zrobiły z niej wczoraj jednego z głównych architektów wygranej Horizontu.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...