C'est tres bien! (czyt. Se tre bię) Problem w tym, że my wszyscy uczyliśmy się jakiegoś języka. A większość nie potrafi się komunikować. Fajnie, że dzieciom zafundowano jakikolwiek kontakt z językiem obcym. Wiadomo, angielski jest na topie, ale też i najdroższy. Przy przedszkolakach nie ma znaczenia jaki to język. Sam fakt nauki jest decydujący. Oby prowadzący był świadomym fascynatem. Wiadomo śpiewanie piosenek, recytowanie krótkich wierszyków i nauka wyrazów opisujących otoczenie (na wsi: podwórze, krówka, koń...itd., miasto: skrzyżowanie, sygnalizacja świetlna...itd.). By dziecko miało okazję po powrocie do domu utrwalać poznane słówka. A obecnie "nowoczesne" przedszkola uczą języka, lecz go nie nauczą. Znam to z autopsji. Z siostrzencami nic nie pogadam po angielsku, a przed dwa lata ich "uczono". Nowoczesność to nie kupno komputerów, lecz zapoznanie z ich obsługą. Warto, by rodzice potrafili wymusić nowoczesne wychowanie, bo chinczycy już są w czołówce, a my ścigamy się nadal z Rumunią. Chociaż oni akurat szybko uczą się obcych języków. Nawet naszego. Jak oni to robią?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz