Niestety łazienka to pryszcz, przy tym co tam sie dzieje.. (Do łazienki odechciewalo mi się chodzic myć.. nie dość, że pozatykane odplywy w prysznicu, to jeszcze grzyb, poslizgnelam się i noga wypadla mi z klapka, tego samego dnia w nocy myslalam ze oszaleje, tak mnie stopa swędziała). Do toalety na dole również odechciewalo się chodzić (gdy góra była zajęta), ochroniarz wszystkich uważał za patologicznych palaczy. Poszlam skorzystać z toalety, damskiej toalety. Wszedl, zaczął szarpac drzwiami do kabiny, w której byłam, że mam natychmiast wychodzić w przeciwnym razie dzwoni na policję. Wyszłam.. ii jak to przy babybluesie rozplakalam się, powiedziałam tylko, że karmię piersią i mam 2 tygodniowe dziecko, przyszlam zrobić w końcu po 6 godzinach wstrzymywania siku. Żebym to ja zaraz na policję nie zadzwoniła. Odpuscil.. Byłam chwilę po cięciu cesarskim, rana źle się goiła, bo był stan zapalny. Chciałam umyć synka, bo już jakis czas nie byl kąpany, a był po bardzo wysokiej gorączce.. Strasznie bolała mnie rana. Poprosiłam pielęgniarkę o pomoc. Mocno się oburzyla, że ona nie będzie mi dziecka myć, jak nie umiem, to mi pokaże. Ale na pewno nie będzie myć i go dźwigać (Chcialam tylko żeby asekurowala główkę). Oddział Patologii Noworodków. Nie rozumiem jednej rzeczy. Gdyby nie my rodzice tam obecni, wszyscy mieliby strasznie duzo roboty. No chyba że dzieci leżałyby tam niemyte, nieprzewijane. To na czym rodzice muszą tam spać to też jest nie do pomyślenia.. wstyd.. Kolejna osoba, która mnie mocno zdenerwowala, to salowa. Jesteśmy na sali, synek w końcu zasnął. Salowa wchodzi, szarpie za klamkę. Drze się na mnie że wyrzuciłam do kosza butelke niezgniecioną. Synek oczywiscie zostal obudzony. Płacze, ta dalej sie drze. Zostawila butelke, wyszła. Później poszłam do toalety (jak udalo mi sie synka uspac) wracając widzialam wychodzącą ją z naszej sali, z butelką w ręce, zgniecioną. Wchodzę na salę i co widzę? Synka, zanoszącego się. Mial wtedy 2 tygodnie. Do dzisiaj gdy słyszy dźwięk zgniatania butelki zaczyna plakac. Druga sytuacja z tą samą salową, w salach są okna wychodzące na korytarz, na przeciwko była sala, w której akurat przy oknie stał jakiś tatuś, chciałam nakarmic synka (piersią), jednak trochę się wstydzilam tego Pana, więc wyszlam na korytarz i zaslonilam roletą nasze okno (chciałam tylko na czas karmienia). Zaczynam w spokoju karmić. Nagle ktoś odsłania. Wchodzi słynna salowa, szarpie za klamke (synek w placz), tradycyjnie krzyczy, że tu nie można zasłaniać okien. Mówię jej jaka sytuacja, ta dalej krzyczy.. że uwaga: Ona musi widzieć przez okno czy są śmieci do wyrzucenia (kosz był taki zamykany), więc i tak by nie zobaczyła, to raz. A dwa chwilę wcześniej wymieniala wszystkie worki.. Ochroniarz w okularach, ok. 40 lat. Salowa ok. 60 lat, krótkie blond włosy. Pielęgniarka ok. 40 lat, blond włosy, w okularach. Takie przygody spotkały nas podczas 12 dniowego pobytu w szpitalu. Żeby nie było, lekarze anioły, część pielęgniarek również. Ale raczej skoro to oddział dla noworodków, przerażonych, biednych, chorych. To każdy powinien zachowywać się tam przynajmniej normalnie, na poziomie. Wydaje mi się, że "góra" powinna się zastanowić jakie osoby zatrudniają. Bo specjalistów mają świetnych, ale inni pracownicy są jakby wzięci z ulicy. Nie powinni mieć kontaktu z ludźmi. Przecież np. Ta salowa nadaje się co najwyżej na sprzątaczkę, ale biur po godzinach.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz